27/02/2022
Nie mogłam się zebrać, żeby to napisać. I cokolwiek tu nie napiszę, nie wybrzmi wystarczająco.
Musiałam się pożegnać z moją ukochaną Miszą.
Była już leciwą babuszką, ale jeszcze miałam nadzieję, że mi w życiu dotrzyma towarzystwa.. Zepsuła się w 2 tygodnie: nagle i kompletnie, i nie można jej było pomóc na tyle, żeby zachowała psi komfort życia. Nie mogłam patrzeć jak się męczy. Mimo że łzy lecą mi często i z byle powodu, to chcę ją zapamiętać taką radosną, szczęśliwego i pełną życia, taką jaką była 12 lat ze mną (nami) i jeszcze kilka tygodni temu.
Zabrakło tygodnia do 12-ej rocznicy adopcji. Gdy wtedy zobaczyłam jej zdjęcie w internecie, od razu wiedziałam, że to mój pies. Zawarłyśmy wyjątkową psio-ludzką przyjaźń na całe życie, z jej bezgranicznym zaufaniem do mnie i moją zdroworozsądkową miłością do niej. Była kundlem o oryginalnej urodzie, psem mądrym i godnym zaufania, Misza o pięknej i dobrej duszy. Pies idealny: kto poznał Miszę, ten wie.
Byłam dla niej całym światem, a ona dla mnie bardzo ważnym jego elementem. Dlatego zwinęła się w kłębek w moim sercu i będzie tam spała na zawsze.