15/05/2016
Dawno nas nie było.
Jednak nie do końca jest to zależne od nas.
Już spieszymy z wyjaśnieniami.
Postanowiliśmy pójść na dłuższy spacer.
Razem z nami była czórka innych smoków.
Spacer był długi, około trzy godzinny, więc wszyscy już byli zmęczeni.
Widząc, że w naszą stronę zbliża się psiak ( ważący na oko ok. 25 kg, będący bez właściciela), długo się nie zastanawiając, przeszliśmy na drugą stronę ulicy.
W tym momencie Kabi postanowił obsiusiać krzaczek (oczywiście nic już w sobie po tak długim spacerze nie miał, lecz łapkę podniósł).
W tym momencie podbiegał do nas nieznajomy psiak z drugiej strony ulicy i bez żadnego ostrzeżenia całym ciałem stanął nad Kabim, tak, że widac było tylko biały łepek i zaczął się atak.
Kabi nie zdąrzył nawet postawić nogi, a już został ugryziony.
Nie wiem co by się stało, gdyby psiak - agresor nie posiadał obroży za którą udało się go odciągnąć, a Kabi nie był na smyczy, którą to ciągnącpróbowaliśmy odciągnąć go.
Oczywiście bardzo szybko znalazł się właściciel, który to akurat szukał psa - uciekiniera.
Sprawa stała się poważna, gdyż właściciel stwierdził, że to tylko psy i właściwie nic się nie stało, a fakt iż z Kabiego ciurkiem leci krew, spuentował , że się zagoi.
Wszyscy którzy nas znają, wiedzą jak ważne są dla nas nasze pociechy, więc właściciel źle trafił.
W chwilę później już zawoził nas do weterynarza, gdzie Kabiemu zszyto przepołowione uszko.
Właścicel oświadczeniem zobowiązał się do pokrycia kosztów leczenia.
Pokrył je prfzez trzy wizyty.
Przy kolejnych się wyparł.
Twierdząc, że pies to nie człowiek i że jest to przedmiot który nic nie czuje.
Wiele się nie zastanawiając oddaliśmy sprawę na policję, gdzie poinformowaliśmy, iż do chwili obecnej pies - agresor nie posiada aktualnego szczepienia na wściekliznę ( poprzednie zakończyło się w grudniu 2015).
Teraz czeka nas sprawa sądowa.
I koolejne wizyty u weterynarza, gdyż u Kabiego wdało się zakażenie.
Jesteśmy wyczerpani psychicznie i fizycznie.
Kabi się uwstecznił.
Sam nie potrafi jeść.
Nie napije się.
Trzeba mu wszystko podkładac pod pyszczek.
Je tylko z ręki.
Na wszystkie - nawet znajome psiaki warczy.
Na Amy nawet po spacerze siusia.
Nie śpi po nocach.
Snuje się i piszczy.
Jest na silnych lekach.
A z nas coraz bardziej ulatuje energia.
Kochani i tu apel do Was.
Pamiętajcie aby chodzić z psami na smyczy oraz aby ogródki z wktórych puszczacie swoich pupili , były dobrze zabezpieczone.
Nawet najłagodniejszy pies może okazać się psem agresywnym, gdy opiekuna nie ma w pobliżu.
I jeszcze jeden ważny apel:
SZCZEPCIE swoje pociechy.
Jest to ważne zarówno dla inncyh, jak i dla samych psiaków.
Dzięki szczepeniom macie pewność, że zwierzak jest zdrowy.
Nie narażajcie siebie i innych na stres.
Nas czeka jeszcze ogromna przeprawa przed sądem.
Lecz dla dobra Kabiego będziemy walczyć doupadłego.