27/11/2024
Podchodzenie do innych psów a potrzeba poczucia bezpieczeństwa.
Pies jako zwierzę norne, w warunkach nie-domowych w celu przetrwania zamieszkiwało nory, ciasne szczeliny, w których czuły się bezpieczniej. Wychodząc na zewnątrz, z automatu poczucie bezpieczeństwa malało co naturalne - ze względu na napotykane obiekty, bodźce w ich otoczeniu. Widok innego osobnika spoza stada w świecie zwierząt jest czymś normalnym ale powodującym u zwierzęcia uczucie zagrożenia, np. możliwość utraty życia/zdrowia, terytorium czy zasobów, może również pojawić się zagrożenie jego stada. Nie tylko sam bezpośredni widok innego osobnika powoduje u psa uczucie dyskomfortu. Pies, jako drapieżnik i łowca, wykorzystuje swój świetny nos by sprawdzić poziom bezpieczeństwa węsząc cząsteczki zapachowe w środowisku w którym się znajduje. Daje mu to korzyść w postaci informacji, czy w pobliżu nie znajduje się zagrożenie. W jaki sposób się to odbywa? Najprościej mówiąc - świeże cząsteczki zapachowe pozostawione przez innego osobnika informują naszego psa, że zagrożenie jest blisko, stare cząsteczki mówią psu że zagrożenie jest daleko. To tak w ogromnym skrócie. Jak działa psi nos, możemy dowiedzieć się w szczególności u specjalistów zajmujących się detekcją zapachów. Ten sam sposób rozpoznawania cząsteczek drapieżnik używa podczas polowania lub szukania „martwego” jedzenia. Idzie po linii od słabego do coraz mocniejszego, intensywniejszego zapachu. Właśnie dlatego pies znajduje „zwierzynę” a nie się od niej oddala. Mylnym jest twierdzenie, że pies lubi sobie powęszyć i robi to tak poprostu, jak my ludzie wąchając zapachy w perfumerii. Węszenie psu zawsze daje korzyść (kontrola bezpieczeństwa, rozładowanie emocji lub polowanie). Jeżeli Wasz pies od razu po wyjściu z domu mocno ciągnie na smyczy i węszy, robi to w konkretnym celu - nic się nie dzieje bez przyczyny. W udomowieniu psowatych ich norę zastąpiły domy, mieszkania czy kojce, a terytorium jest ograniczone do terenu posesji. Bodźce jakie występują w mieście - jest ich pełno, m.in samochody, rowery, tramwaje, ludzie, inne zwierzęta, dźwięki wszystkiego do okoła. Na ich widok/dzwiek/zapach pies może wykonywać konkretne działania dążące do obniżenia stresu. To dlatego pies zachowuje się całkiem inaczej na swoim terytorium a inaczej poza nim. Jeśli nie przepracujemy tego stanu - w dłuższej perspektywie mogą pojawić się problemy behawioralne. Stąd powinniśmy wykonywać dobrą socjalizację która pomaga psu „zwalczyć” stres, a najlepiej dążąc do stanu by pies był obojętny na otoczenie do niezbędnego minimum. Jest to bardzo ciężki proces, który wymaga nie tylko doświadczenia ale również poświęceniu czasu przewodnika/rodziny. Tutaj należy też wyjaśnić pojęcie stada, jakie korzyści daje psu przynależność do stada, i czy z jego perspektywy, mieszkając z człowiekiem - traktuje nas jak członków tego stada? Encyklopedycznie stadem są osobniki jednego gatunku, ale niestety termin ten przejawia się w kontekście dzikich zwierząt, żyjących w środowisku naturalnym dla danych zwierząt. Stado daje psu poczucie większego bezpieczeństwa m.in. ze względu na liczbę osobników w nim występujących oraz przez prostolinijne zachowania które psy prezentują wobec siebie, zrozumiałe dla ich umysłu. Pies jako drapieżnik z hodowli kontrolowanej przez człowieka uczy się żyć od pierwszych dni przy nas, i to nie czyni go upośledzonym o zachowania stadne, ale te cechy przerzuca z naszego doświadczenia na człowieka. Czyli z jego perspektywy jesteśmy członkami stada ale takimi, których nie do końca rozumie. Pies nie rozumie że mamy potrzebę pójść do pracy, że musimy go zostawić w domu, że potrzebujemy umyć podłogę czy pójść do sklepu. Pies nie ma hobby czy pasji, nie myśli abstrakcyjnie. W myśleniu jest zero-jedynkowy. W zasadzie to jego działania ograniczają się do zachowań które psu się opłacają lub nie (dają korzyść lub przeciwnie). Należy też dodać, że psy są mistrzami obserwacji nas ludzi, uczenia się naszych zachowań i potrafią się idealnie dostosowywać do ludzkich warunków. Niestety zachowania które prezentujemy w domu w stosunku do zwierząt są często skrajnie przeciwne do zachowań czy słów, które przekazujemy psu na dworze. To z perspektywy psa czyni nas nie zrozumiałymi, wobec czego pies musi radzić sobie bez nas.
Problem mamy przeważnie my ludzie, ponieważ nie zawsze myślimy tak prosto jak pies, dużo kombinujemy, interpretujemy te same zachowania inaczej, często nie patrzymy że dana akcja daje reakcje, przez to nie czytamy tak jak powinniśmy zachowań psów takimi jakimi są, tylko tak jak nam pasuje by były. Jeżeli przy stadzie jesteśmy, to pytanie brzmi czy w naturze drapieżnik idzie się „pobawić” do innego drapieżnika z obcego stada? Odpowiedź jest prosta: NIE. Obcy drapieżnik potraktuje go jako zagrożenie na jego terytorium, i najzwyczajniej w świecie będzie „sugerował” jeśli tylko się da - bezkonfliktowe minięcie się, a gdy jednak takie środki nie trafią do konkurenta, może dojść do walki. Od samego początku matka szczeniąt „uczy” że wyjście poza stado będzie surowo przez nią karane, nie bojąc się używania przy tym zębów. Jest to zachowanie naturalne, uczy granic, działania presji i jej braku w momencie odpuszczenia przez młode osobniki „brojenia”. Czyli jak zwykle w naturze zachowany jest balans, nie ma bezstresowego wychowania. Wyjątkiem wyjścia ze stada jest chęć założenia swojego, zdobycia partnerki i posiadania potomstwa i dołączeniu do innego. Zwierzęta zawsze robią coś w określonym celu, nie marnują sił na nic nie dające mu czynności. W świecie zwierząt, w tym u psów pokarm daje energię, która ciężko zdobywają. I jest to kolejna po potrzebie poczucia bezpieczeństwa potrzeba psa (drapieżnika). W tych czasach uczy się, że pokarm jest za darmo (przeważnie), co nie wyłącza jego głównej potrzeby poczucia bezpieczeństwa czy polowania. Człowiek ograniczył się w swojej niewiedzy, że spełnienie potrzeby jedzenia i dach nad głową daje psu w 100% poczucie bezpieczeństwa. Nic bardziej mylnego. Jest to tylko pewna część którą zapewniliśmy psu wprowadzając go w nasze społeczeństwo, w warunki daleko idące od tych naturalnych, co wyjaśniłem wcześniej. Pytanie brzmi, czy psy i inne zwierzęta spotykane na drodze wywołują u psa stres? W jaki sposób pies oddala od siebie zagrożenie? Robi to na trzy sposoby:
1. Psy lękliwe z natury uciekają od źródła zagrożenia. Siłowe zbliżanie psa do innych bodźców (ludzi zwierząt itd) lub psie przedszkola, w których uczy się biegania razem wcale nie musi skończyć się byciem bardziej odważnym, za to bardziej nerwowym już tak.
2. Oddalają źródło zagrożenia poprzez zachowania agresywne np warczenie, szczekanie, agresywne skakanie do przodu do zagrożenia w celu oddalenia
3. Podchodzą do obiektu, wysyłając przy tym dużo sygnałów uspokajających by nie doszło do konfliktu. Takie psy są najczęściej dużo bardziej stabilne psychicznie od tych wymienionych w punktach wyżej, ponieważ są w stanie powstrzymać się przed wejściem na wysokie emocje które towarzyszą poprzednikom. To obwąchiwanie się nie jest „przywitaniem” tylko kontrolowaniem otoczenia, pojawieniem się naturalnego rywala, oddaleniem zagrożenia.
Towarzyszące przy tym napięcie psy rozładowują na sobie lub biegając obok siebie. Gdy ta faza minie, przeważnie idą wąchać trawę, w celu wygaszenia emocji do niezbędnego minimum i wtedy już przeważnie nie mają potrzeby interakcji ze sobą, skoro w głowie „zagrożenie” zniknęło. By sprawdzić, czy faktycznie nie jest to przywitanie, a oddalenie zagrożenia, wystarczy trzymać psa na smyczy, burząc tym samym wypracowany przez niego schemat. Po krótkiej chwili, pies zmieni taktykę i najczęściej zacznie wykazywać zachowania agresywne, w tym szczekanie, by oddalić źródło zagrożenia. Jeśli nie widziałby w innym psie zagrożenia, po prostu by zaniechał wszelkich zachowań w kierunku drugiego osobnika i robił swoje.
Żeby pies na widok innych osobników nie miał wysokich emocji i był w stanie neutralnie przejść bez zainteresowania musimy go nauczyć, że to my decydujemy jak reagować na otoczenie - to jest rola przewodnika stada. W innym razie, pies nie rozumiejąc naszych „wskazówek” lub pozostawiony samemu sobie - uczy się po swojemu, tym samym traktując siebie jak lidera który jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo. W tym miejscu mam żal do tych nurtów szkoleniowych, które utrwalają w klientach przekonanie, że to w porządku gdy ich psy biegają gdzie im się podoba. Świat nie jest idealny, i w tym nie idealnym świecie są nie idealne psy, które często szkolimy. Psy z agresją, które mają szanse na wypracowanie pewnego modelu zachowań, ale które potrzebują czasu i odpowiedzialnego, mądrego prowadzenia. W momencie gdy podbiega inny osobnik bez smyczy, bo tak się innej osobie wydaje, że robi dobrze – agresywnego podopiecznemu poczucie bezpieczeństwa spadło do zera. Zanim taki pies będzie w stanie pracować w tak bliskiej okolicy z psem, potrzeba przerobić często parę godzin. Niestety, ten podbiegacz niszczy całą dotychczasową pracę, i często zostanie z traumą po pogryzieniu. To z kolei pcha go w przyszłości do zachowań bardziej skrajnych, bardziej emocjonalnych, i krąg się zamyka. Nigdy nie wiecie, jakie psa spotkacie na swojej drodze i bardzo nieodpowiedzialnym jest puszczanie swojego luzem bez wyuczonego BEZWZGLĘDNEGO odwołania. Pamietajcie, że to Wy jesteście odpowiedzialni za psa, nie na odwrót. Jeśli dojdzie do uszczerbku na zdrowiu którego psa, winę w świetle przepisów ponosi ten, który nie kontrolował zwierzęcia. Wynik jest prosty, jeden pies był na smyczy, drugi był bez. Przegrałeś sprawę z powództwa cywilnego, bo jak chcesz obwinić kogoś za pogryzienie, skoro osoba naprzeciw Ciebie miała psa przy sobie a Twój biegał luzem bez kontroli? Odpowiadając na kąśliwe komentarze z naszego profilu jakoby nasze psy miały jakieś psychiczne problemy, skoro nie wykazują zainteresowania innymi psami na spacerze, wyjaśniam: one nie potrzebują tych kontaktów, bo nie czują niebezpieczeństwa płynącego z otoczenia. Dlaczego? Ponieważ od początku były uczone, że to ja wskazuję niebezpieczeństwo, a jeżeli jest coś, czego się nasze psy niepokoją, dajemy im konkretne informacje co robić w danej sytuacji. Druga sprawa to zabawa – wykorzystujemy potencjał psa i zabawki, by pies wiedział że wyjście na dwór jest to czas dla nas. Pracujemy w ten sposób, by wracając do domu pies miał odpoczynek, co często w tych czasach budzi co najmniej zdziwienie, że nie bawimy się z psem w domu. Odpowiednia praca wykorzystując karmę i zabawę wzmacnia pewność siebie psa, ale nie wybudujemy jej gdy pracujemy w strefie komfortu jakim jest dom. Tak z ręką na sercu, odpowiedzcie sobie, ilu z Was nabywając psa (prawie) codziennie poświęca(ł) czas by bawić się z nim na dworze, uczyć go czegokolwiek? Jeżeli odpowiedź jest taka, że nie robiliście nic, albo minimum, to nie możecie oczekiwać wyników takich, jak osoby które z tymi psami pracują od szczenięcia.
A więc jak to jest, że ostatnio modne stało się określenie, że psy są zwierzętami nie tylko stadnymi, ale też SPOŁECZNYMI? Myślę, że w dużej mierze ten termin pojawił się dzięki nie zrozumieniu psich potrzeb m.in potrzeby obniżenia stresu i poczucia bezpieczeństwa, nie czytania sygnałów prewencyjnych (uspokajających), oraz wynikającego z tej potrzeby węszenia, podchodzenia do innych psów itd., traktowaniu psa jak maskotki stąd bardzo modne w dzisiejszych czasach rasy najmniejsze, niewymagające takiej pracy jak psy ras dużych czy olbrzmich (brak pracy i wiedzy może równać się z zagrożeniem dla otoczenia), i braku zabawy z psami obojętnie jakiej rasy (czy z kundelkiem) tak po prostu w miejscu obfitującym w bodźce. Wymyślono sobie, że pies podchodzi do innego psa, bo chce „W KOŃCU PÓJŚĆ SOBIE DO INNYCH PSÓW, BO MY TEŻ IDZIEMY DO LUDZI”. To jest nic innego jak uczłowieczanie. Porównujemy jako społeczeństwo nie tylko nas samych do psów, ale też inne psy chowane razem pod jednym dachem. Co gorsze, nie rozumiemy, że codziennie spacerowanie z tymi samymi psami z osiedla powoduje, że te psy ze soba nie tylko rywalizują, ale też układają hierarchię stadną. Codziennie zabawy to tak naprawdę codzienna rywalizacja i sprawdzanie czy w tej hierarchii się nic nie zmieniło. Te zachowania są zasadne, dają porządek w grupie. To nie czyni je społecznymi, to czyni je grupą, stadem, wypoczywającym w innych miejscach, osobno. Model pracy z psem, żeby ignorował otoczenie jest najtrudniejszym z możliwych, ponieważ najpierw burzy nam nasze pojęcie o psach jako zwierzętach stadnych, wymaga dużo pracy, konsekwentnej, codziennej ponieważ bodźce są na każdym spacerze a nie raz w tygodniu, a puszczenie psa luzem do innych psów i myślenie o jego potrzebach jak o kumplu z którym idziemy na piwo daje komfort psychiczny pozwalający nam się lepiej poczuć, gdy nic nie robimy z psem i gdy jesteśmy niekonsekwentni. Tak jest po prostu łatwiej. Najczęściej pies w domu jest po to, by spełniał nasze potrzeby. Przykre ale prawdziwe. Rzadko dajemy coś w zamian. Pamiętajmy, że psy były udomowione, bo podchodziły do skupisk ludzkich, chcąc jedzenia, ale przy tym pomagając nam w polowaniach, ochronie, pilnowaniu zwierząt czy terytorium itd. W obecnych czasach potrzeby psów wynikających z ich popędu łowieckiego się nie zmieniły, niezależnie czy są to rasy małe, duże czy olbrzymie. To właśnie brak myślenia o psach jak o drapieznikach spowodował tyle problemów w naszych domach, i własnie stąd pojawiły się alternatywne szkolenia dostosowane do nie wymagającego społeczeństwa.
/ DOGS