21/07/2023
Warto przeczytać zanim zdecydujemy się na następnego kota...
Tak długo, jak te szkodliwe porady będą pojawiać się w internecie, my wciąż, jak przysłowiowa "zdarta płyta", będziemy wracać do tego tematu!
Koty mają to do siebie, że zawsze chce się wziąć kolejnego. Słodkie, puchate, a ich łapki przypominają misie (wiedzieliście o tym, nie? 🥹).
Jednak nie zawsze dobór drugiego/trzeciego/kolejnego mruczka to dobry pomysł. Dzisiejszy post będzie trochę na bazie własnych (i klientów) doświadczeń, ale oczywiście nie braknie także naukowych podstaw. 🧐
Zrobił się trochę długi post (ale wszystko w nim jest ważne!), więc stawiam patyczka matatabi temu, kto doczyta do końca. ❤
Kiedy w takim razie lepiej nie brać się za powiększanie naszego stada?
➡️ gdy ma to być rozwiązanie problemu behawioralnego
Wydawałoby się rzecz oczywista, ale jakże nie. Niestety na kocich grupach na każdy występujący problem pojawia się rada: „weź kota, to dlatego, że jest samotny!”. Nawet nie ma znaczenia jaki to problem. Niezależnie czy nasz kot cierpi na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, agresję czy syndrom głodu. „Weź kota!” – jaki antidotum na wszystko.
No właśnie, kurczę, nie! Napiszę Wam to samo to mówię moim studentom – wzięcie mruczka na jakikolwiek problem behawioralny występujący u rezydenta równa się dla mnie stwierdzeniu: „sypie nam się związek, więc zróbmy sobie dziecko”. No, może w promilu przypadków zadziała, ale serio…?
Dwa koty to podwójny problem. Jeśli przerasta Cię pomoc pierwszemu to nie bierz kolejnego, bo jak będziesz miał pecha, to każdy z nich będzie miał inny problem.
Jako świadome wsparcie w rozwiązaniu problemu? Tak. Ale zawsze po dobrym obgadaniu tego z behawiorystą. I mając awaryjny plan w postaci czasu i pieniędzy, jeśli okaże się, że mamy dwa równie wymagające koty.
➡️ gdy mamy połączyć koty niekompatybilne
Dobrze dobrane koty to podstawa. Mruczki pasujące charakterem/wiekiem/potrzebami to mruczki, które szybciej się dogadają i stworzą fajną, komfortową grupę społeczną. Gdy zaczniemy na siłę przyzwyczajać kota wycofanego, lękowego, który przysłowiowo przeprasza za to, że żyje, z wąsatym łobuzem, który ma w nosie granice innych – nope, nope, nope. Nic dobrego z tego nie wyjdzie!
➡️gdy chcemy rozruszać starszego kota
Niech Was ręka… czyjakolwiek, może być moja, broni przed tym szatańskim pomysłem. Kot starszy, to kot, który potrzebuje spanka, ciepełka i spokoju. To często kot, który jest chory i ma problemy ze stawami. Ostatnia rzecz, o której marzy w swojej kociej główce to mały gnom, który będzie na niego skakał przy każdej możliwej okazji.
➡️ gdy jeden z naszym kotów jest chory
Tutaj jakoby wracamy do poprzednich punktów. Kot chory to osobnik, który potrzebuje świętego spokoju, a nie dodatkowego stresu.
➡️ gdy przeszłość naszego/nowego kota nam nie sprzyja
Serio. To ma znaczenie.
Z doświadczenia (i dotychczasowych badań) Wam napisze, że koty, które były w fajnych domach tymczasowych dbających o kocio-kocie relacje lub pochodzą z dobrych hodowli, gdzie na socjalizację i życie społeczne kładzie się duży nacisk, będą też dobrymi kompanami do innego mruczka. Inaczej w przypadku kotów, które już zaznały agresji bo były na przykład kotami żyjącymi na zewnątrz, których codziennością była walka z innymi wąsaczami o zasoby i terytorium.
➡️ gdy nie mamy miejsca
Dość istotna rzecz, o której wiele osób zapomina. Koty potrzebują przestrzeni! ASPCA zaleca, by na jednego kota było MINIMUM 18 stóp kwadratowych (czyli 1,7 m kwadratowego), jednak dla mnie to jakaś zupełna pomyłka.
Bardziej podoba mi się rozliczenie – liczba wszystkich pokoi w domu + 1 kot.
Dlaczego?
Bo może się zdarzyć, że kiedyś przyjdzie nam koty porozdzielać – być może czasowo, a może już na zawsze (bo choroba/demencja itp.). I co zrobimy mając dwa pokoje i sześć mruczków? Niestety pamiętajcie, że sytuacja w kociej grupie jest bardzo płynna. To, że teraz mamy dziesięć kotów na trzydziestu metrach nie oznacza, że nagle nie pojawi się agresja przeniesiona spowodowana obcym mruczkiem zaglądającym nam do okna i wszystkie koty w naszym miejscu zamieszkania zaczną się nienawidzić. Czasami jest potrzebna izolacja do ochłonięcia emocji. A jeśli nie mamy tego jak zrobić to jesteśmy w czarnej…. dziurze.
➡️ gdy nie mamy ani czasu, ani pieniędzy
Powiedzmy to sobie prosto z mostu. Koty kosztują. Jeśli ktoś nigdy nie zapłacił u weterynarza rachunku powyżej kafla to albo sam jest weterynarzem (albo ma żonę/męża w tym zawodzie), albo jego kot nigdy mocno nie zachorował. I ja wszystkim mruczkom na świecie życzę zdrowia! Ale wszyscy wiemy, że realia są mocno inne.
Jak nasz wąsaty przyjaciel zachoruje to koszty idą w setki i tysiące złotych. W krytycznych sytuacjach można tworzyć zbiórki – wiadomo, czasami leczenie kota to połowa pensji, którą musimy oddać JUŻ, ale jednak uważam, że powinniśmy mocno liczyć nasze możliwości finansowe na zamiary.
Leczenie to jedno, ale dochodzą jeszcze koszty zabawek, żwirku i jedzenia. Niech żyje zooplus, który ma możliwość kupowania na kredyt, bo bez tego wielu z nas nie dałoby rady.
Czas też jest ważny. Samo dokacanie zajmuje go mnóstwo. A potem jeszcze zabawa, miziaki i karmionko. Każdy kot, żeby być spełnionym, potrzebuje indywidualnej pracy behawioralnej.
➡️ gdy słuchamy emocji, a nie rozumu
To chyba najtrudniejszy punkt. Ale ważny. Bo nie chodzi o to by nie pomagać, ale by robić to mądrze. I jasne, nie zostawiamy kociaka biednego na ulicy - bo ja tak napisałam w poście, ale szukamy mu domu, jeśli wiemy, że nasz mruczek jest kocim agresorem, albo cierpi na stresowe zapalenie pęcherza. Bo piorytet (przynajmniej dla mnie) ma zawsze nasz rezydent.
Wiem, że pewnie część z Was dokociła pod wpływem serducha i wyszło super. Ale to był bardziej wyjątek, niż reguła.
U mnie w domu jest Andrzej i Fela. I wystarczy.
Andrzej miał być super towarzyszem Feli do psot i zabaw, bo widać było, że jej tego brakuje. O ironio! 🙁
Ale ja i moja kocia historia jest doskonałym przykładem tego, że życie lubi robi duże psoty. Pół roku po tym jak pojawił się devon Fela zachorowała. Poszły na jej diagnozę i leczenie setki złotych. Wyszły problemy kostne – ona ma niecałe pięć lat! Do końca życia czekają nas wizyty u ortopedów, leki przeciwbólowe i suplementacja.
Andrzej nie może się bawić z Felą bo sprawia jej ból. Na nas jako opiekunów spadła rola „wybawienia” kota. To zajmuje naprawdę ogrom czasu.
Pisze Wam to nie po to, by się skarżyć, ale po to by uświadomić Wam, że życie jest nieprzewidywalne i jeśli nie mamy planu awaryjnego – co gdyby? – to możemy mocno oberwać. My i nasze koty.
Dlatego proszę Was – do adopcji kolejnego mruczka podchodźcie naprawdę w sposób mocno ostrożny i trzy razy przemyślcie każde ZA i PRZECIW. W razie jakichkolwiek pytań zawsze służę Wam pomocą! ❤
Bibliografia:
Lauren R Finka and Rachel Foreman-Worsley, Are multi-cat homes more stressful? A critical review of the evidence associated with cat group size and wellbeing, J Feline Med Surg. 2022 Feb; 24(2): 65–76.
Loberg JM, Lundmark F. The effect of space on behaviour in large groups of domestic cats kept indoors. Appl Anim Behav Sci 2016; 182: 23–29
Kessler MR, Turner DC. Socialization and stress in cats (Felis silvestris catus) housed singly and in groups in animal shelters. Anim Welf 1999; 8: 15–26