12/11/2024
Hej, hej!
Odezwało się do mnie sporo osób, które były zainteresowane pobytem psiaka u mnie, dlatego stwierdziłam, że łatwiej będzie utworzyć stronę🐶
Abyście mogli mi bardziej zaufać, chcę się z Wami podzielić kilkoma informacjami o mnie. Mam na imię Milena, skończyłam w sierpniu 22 lata i jestem na ostatnim roku studiów dziennikarskich. Jestem prawdziwą Goleniowianką i zamieszkuje przedmieścia - choć mam daleko do centrum, to dla piesków w sam raz, bo wystarczają zaledwie dwa kroki, aby znaleźć się w lesie. Od dziecka towarzyszył mi psi przyjaciel, dlatego zapewne darzę te zwierzęta tak szczególnym uczuciem. Psa na "wyłączność" dostałam mając 11 lat, który miał pomóc mi zaadaptować się w nowym otoczeniu (mieszkałam wtedy za granicą) i tak oto przeżyłam połowę swojego życia z moją najlepszą pod słońcem Lilutą. Suczka shih tzu, o niezwykle przytulaśnym charakterze, była moją towarzyszką w fazie dorastania, wchodzenia w wiek nastoletni i przemiany w młodą dorosłą. Niestety, Lilka pod koniec swojego pieskiego życia miała wiele problemów zdrowotnych - malusie łapusie przestawały działać, serducho słabo biło, a wzrok siadł. Od momentu jej pierwszej diagnozy wiedziałam, że muszę się jej odwdzięczyć za całą pomoc, którą dawała mi swoją obecnością. Walczyłam, aż do samego końca - często rezygnując z własnych potrzeb i wkładając ostatni grosz na wizytę u weterynarza. Stopniowo pożerała nas jej choroba, tak bardzo byłam wciągnięta w to, aby wyleczyć Lilkę i znów zobaczyć ją radośnie biegającą za patykiem, że kompletnie nie zwracałam uwagi na teraźniejszość - aż do pewnego momentu. Ostatni tydzień Lilki dał mi dużo do myślenia, jej stan znacznie się pogorszył. Łapy traciły siły, węch był coraz to słabszy, a Liluta coraz bardziej zagubiona w swoim umyśle, nie mogła się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Nocami nie mogła spać, zdarzało się jej już nawet mnie nie poznawać. Była tu tylko fizycznie, ale mentalnie przeczuwałam, że już chciałaby odpocząć... Pożegnanie jej znaczyło dla mnie ogromną tragedię, cała moje życie tak naprawdę legło w gruzach, bo każdą chwilę planowałam z nią, ale wiedziałam, że decyzja o uśpieniu będzie stanowiła największy akt miłości, jaki mogę jej dać. Teraz wyobrażam sobie jak znów biega za swoją pomarańczową piłeczką zupełnie zdrowa po drugiej stronie, to mnie uspokaja. I choć tęsknota nie minęła, a ból po stracie nie osłabł, to póki nie jestem jeszcze emocjonalnie gotowa na adopcję pupila, chciałam wykorzystać tą pustą, cichą przestrzeń w domu i odbić się trochę z finansami. Tak narodził się pomysł Lilutkowej Przystani - domowego hotelu dla psiaków.
Wszyscy, którzy mi zaufali i planują pozostawienie psiaka u mnie, bardzo dziękuję. Chcę być taką psią opiekunką, której sama zaufałabym z pobytem Lilutki - czyli taką, która obdarzyłaby ją szczerą troską, indywidualnym podejściem i mnóstwem czułości, którą tak bardzo lubiła.