30/08/2024
Cieszę się, że mój kochany kotek jest dla mnie wyrozumiały w poranek po nieprzyjemnym wieczorze. Wczoraj znowu wleciał do nas szerszeń i moje najdroższe mądre kotki od razu wiedziały jak się zachować, ani ani ani nie próbowały absolutnie szerszenia zjeść i nie trzeba ich było natychmiast zamknąć w pokoju. Byłoby to przecież bardzo trudne, bo zarazem sama latałam po pokoju uzbrojona w szczotkę, głównie w samoobronie skądinąd, albowiem szerszeń ewidentnie urwał się z jakiejś grupy typu "mój szerszeń nie ma mózgu", zaczął naszą znajomość od tego, że wleciał do lodówki, kiedy ją otwierałam, wpadł w panikę kompletną, wyleciał mi prosto w twarz i użądlił mnie w same usta, a potem humor mu się zdecydowanie nie poprawił. Mnie też nie. No więc Dziesiątesia oczywiście wzięła tę szczotkę do siebie i biedy przerażony kotek, najwyraźniej łojony szczotką od najwcześniejszego dzieciństwa, uciekał przede mną po całym salonie, na ogół w ogólnym kierunku szerszenia. Fun times, naprawdę doceniłam fakt, że w takich sytuacjach zapada się pod ziemię i nie rodzi niepokoju o to, że jakoś specjalnie odważnie rzuci się na cokolwiek polować. Już wtedy wykazał się szczególnym zrozumieniem sytuacji i wcale nie wył z zamkniętego pokoju, że natychmiast musi zjeść szerszenia a jego prawa są deptane, podczas gdy ja przez kolejną godzinę latałam z tą szczotką po pokoju z rosnącą do coraz bardziej monstrualnych rozmiarów wargą (szerszeń oczywiście nie był łaskawy wylecieć) w umiarkowanym humorze.
No więc tak, Tuvciu, śniadanie jest dziś spóźnione, kochanie, dziękuję, że pytasz, jak moje zdrówko i czy przeciwhistaminy pomogły, maleństwo.