27/04/2024
Czy kiedy prowadzisz auto i zatrzymujesz się na widok czerwonego światła - masz mroczki przed oczami, odczuwasz ostry ból w klatce piersiowej, zbiera Ci się na wymioty, masz zawroty głowy, całe ciało drży i oblewają Cię strumienie potów?
Nie?! To dziwne.
Czy naprawdę nie opuszczasz auta wykrzykując -
„Jezusie, ratuj !!! Jestem kompletnie bezradny i nie wiem co czynić !!!” ?
Przecież z tak wielu stron możemy dziś usłyszeć, że to klasyczne, nieuniknione objawy stresu związanego z perspektywą doświadczenia kary. Że wyuczona bezradność to naturalna, jedyna możliwa konsekwencja bycia wystawionym na doznanie czegoś niepożądanego/nieprzyjemnego/awersyjnego.
Ten wstęp jest zupełnie na serio. To nie jest śmieszne.
Bo na poważnie - i to nie jest dla mnie w ogóle zabawne - nie ma tygodnia, żeby nie zgłosił się do mnie przewodnik z psem, który dał sobie skutecznie wmówić, że gdy zatrzymujemy się na czerwonym świetle to nie dlatego, że grozi nam mandat, punkty karne czy zabranie prawa jazdy, ale dlatego, że za każde zatrzymanie na czerwonym dostajemy od policjanta premię - kilka stówek (ile to w zależności od tego jak szybko na czerwone zareagowaliśmy), dodatkowe punkty do dyspozycji w puli punktów karnych i czerwony pasek na prawie jazdy jako wyróżnienie. Innymi słowy, że jesteśmy motywowani do posłuszeństwa wobec ustalonych umową społeczną reguł wyłącznie nagrodami. (Kontynuacja w komentarzach)