14/01/2024
Dość! STOP! Już dłużej nie mogę tego w sobie dusić !!!!Może mój post nic nie zmieni… bo co ja sama mogę… ale nie jestem w stanie dalej z tą wiedzą samotnie żyć i funkcjonować jako wieloletni hodowca, pracownik przychodni weterynaryjnej oraz koci behawiorysta…
Ostatni rok był szczególnie obfity w takie newsy… TRAGICZNE NEWSY! WSTYDLIWE NEWSY! POWODUJĄCE OBRZYDZENIE I WSTRĘT! DO KOGO?? A no do naszych rodzimych HODOWCÓW FIFE – SERIO – HODOWCÓW FIFE!!!!!!!!!!!!!! Przecież hodowca FIFE to hodowca LEGALNY! Z zasady kochający swoje zwierzęta, podchodzący z pasją, motywacją i misją do prowadzenia hodowli!!!!!!!!
Ale chyba całkiem niedługo taka „opinia” się skończy… Coraz więcej hodowców staje w jednym szeregu z hodowcami pseudo…. Tak – dobrze słyszycie ... Hodowcy sami podejmując decyzje o tym, jakie mają standardy i jaką sprawują opiekę nad swoimi zwierzakami stawiają się w szeregu PSEUDO!!!!
Bo dlaczego coraz częściej w kontaktach z właścicielami kotów dochodzą do mnie płacze, żale, prośby o pomoc - bo kupili kota i jest problem!!! I to nie byle problem!!!
Nie wiem co powiedzieć ludziom, którzy odebrali kociaka Maine C**n 4-5 miesięcznego z znaczną niedowagą… bo wagą poniżej 2 kg!!!! I taki właściciel nie wie co ma robić I myśleć w takiej sytuacji .
I właściciele czują się bezradni – nigdy nie byli w sytuacji kupna kociaka z hodowli. Bo w umowach jest napisane, że mają np 2 dni na potwierdzenie problemów zdrowotnych. A w tym czasie zwierzę może być zabezpieczone lekami (antybiotykiem czy sterydem) który powstrzyma objawy chorobowe na czas karencji w umowie. Podczas wizyty koty były nietypowo ospałe, nie wykazywały żadnej ciekawości sytuacją- nawet kocięta pochowały się w różne kąty. Bywa tak, że właściciel nie zobaczy swojego kota dopóki go hodowca nie umieści w transporterze … Podczas wizyty i odbioru kota nie mieli możliwości zobaczyć rodziców!!! Daje im to później poczucie, że koty były na lekach uspokajających
Ludzie na ogół są zmuszeni podjąć decyzję o rezerwacji kota bez możliwości odwiedzenia hodowli (ze względu na odległość lub decyzję hodowcy o ochronie swoich zwierząt przed nadkażeniem z zewnątrz). Właściciele kotów dowiadują się o ich stanie dopiero jak przyjeżdżają po kota wiele kilometrów. I mają świadomość, że stracą pieniądze jak nie wezmą kota. A chodzi o nie małe kwoty (1 tys-2 tys. lub więcej za rezerwację).
Nie mogę sobie tego wyobrazić, że hodowcy świadomie wydają chore kocięta wiedząc, że w domach są inne koty i narażają je na utratę zdrowia a nawet życia a właściciela na ponoszenie ogromnych kosztów leczenia. I słyszą uspokajające słowa hodowcy : „A on sobie tylko kicha bo ma niska odporność…. a to tylko taki czy inny drobiazg…. Kot ma biegunkę od przyjazdu? ..”to ze stresu”…. „Jaka giardia? – nie możliwe…” . Nie wiedzą jeszcze jak rozpoznać czerwone flagi. A zobaczyć je już po fakcie jest za późno.
Na wizycie następnego dnia w przychodni weterynarz wprost informuje, że kot jest niedożywiony, wychudzony, ma objawy kociego kataru lub biegunki… A weterynarze nie chcą wystawiać zaświadczeń o podejrzeniach, bo nie uśmiecha im się ciąganie po sądach i udowadnianie na jakiej podstawie tak ocenili stan zwierzęcia.
Kocięta są wychowywane w izolacji od ludzi, mieszkają w oddzielnych pomieszczeniach i po przyjeździe do domu wykazują objawy złej socjalizacji- są zdziczałe, reagują lękiem w kontakcie z dźwiękami normalnego życia domowego (pralka, czajnik, dźwięk auta na ulicy).
Kocięta są wychowywane na karmach typu totalna "śmieciówka" ( np.Wiejska Zagroda) która podnosi poziom kwasu moczowego we krwi a hodowca w umowie narzuca utrzymywanie tego stylu żywienia przez kilka miesięcy. Kociak po przyjeździe do nowego domu obżera się do momentu aż zwymiotuje, co świadczy o tym, że mógł mieć utrudniony dostęp do pożywienia w hodowli. Albo jest apatyczny, bez apetytu, osowiały. A jego stan się ciągle pogarsza. Gdzie jest wiedza, nauka prawidłowego żywienia kotów przez hodowcę? Jakaś kontrola swoich kotów, co do ich stanu zdrowia i metabolizmu na danym stylu żywienia?
Hodowca świadomie wydaje kocięta chore i nie interesuje się więcej ich stanem. Gdyby nie zaangażowanie właścicieli w szukanie bardziej wykwalifikowanej pomocy dla swoich zwierząt nie wiem w jakim stanie by one żyły(jeśli by przeżyły). Właściciele są tak zrażeni całym procesem wydania kociaka, że nie chcą mieć więcej nic wspólnego z hodowcą. Są tak zestresowani swoimi problemami, że unikają jak to mówią „g****burzy”. Nie czują, aby ich ewentualne działania czy skargi były w stanie przynieść efekty w postaci konsekwencji dla hodowcy.
Wszystko to o czym pisze dotyczy „renomowanych”, znanych polskich hodowców zrzeszonych w FIFE. Widać osiągnięcie jakiejś renomy na rynku wpływa na obniżanie lotów… I w ten sposób szerzy się opinia na temat hodowców i ich pracy. A to rzutuje na NAS wszystkich- hodowców FIFE. I w ten sposób hodowcy sami sobie niszczą wypracowaną przez lata opinię o tym że warto i dlaczego warto kupować zwierzęta z legalnych źródeł.
W chwili obecnej my hodowcy idziemy w kierunku uczenia ludzi, że czy hodowla legalna czy pseudo niczym się nie różni po za cena za zwierzęcia! Zatrzymajmy to błagam!!!
A wy – nasi drodzy klienci – sprawdzajcie więcej niż tylko przynależność organizacyjną. Pytajcie więcej o zdrowie, o przygotowanie kota do wyjazdu, o to czego możecie się spodziewać na wizycie odbierając swojego kota… nie tylko paczuszkę z wyprawką… KONTROLUJCIE ZDROWIE I UPEWNIAJCIE SIĘ ŻE JEDZIECIE PO ZDROWEGO KOTA.