07/11/2024
NA RATUNEK TRÓJŁAPKA PAMPI I INNYCH BID Z ULIC I WSI 💔💔💔
pomagam.pl/wk6dpa
Nazywam się Anna Filipowska i właśnie przekraczam granice własnych możliwości. Mój dom jest jednocześnie izbą przyjęć, szpitalem, przedszkolem, ostatnim ratunkiem dla 20 zwierzaków, dla których zabrakło miejsc w schroniskach, fundacjach i stowarzyszeniach. Zima jest strasznym okresem dla bezdomnych zwierzaków. Staję na głowie, by właśnie teraz, gdy na zewnątrz robi się coraz bardziej zimno, uratować ich jak najwięcej. Dlatego zamiast lajka podarujcie im choćby symboliczną złotówkę❤️❤️❤️Nie mogę spokojnie spać wiedząc, że gdzieś na gołej ziemi, pod krzakiem, na parkingu, czy na pustoszejących ogródkach działkowych wegetują, głodują i cierpią bezbronne stworzenia - takie jak choćby Pampi.Trudno uwierzyć, że przez co najmniej miesiąc ten młodziutki, przepiękny rudy kot cierpiał nieprawdopodobnie na oczach działkowiczów. Tak - niektórzy nawet dawali mu jeść. Ale mieli gdzieś to, że miał wyrwaną z biodra, okropnie poranioną łapę. Jak on musiał cierpieć... Trafiliśmy na niego przypadkiem, gdy nasze dziewczyny ratowały porzuconą tam niedowidzącą kotkę Bunię. I wtedy zobaczyły tą kupkę bólu i rezygnacji. Kot natychmiast trafił na stół operacyjny. Gnił żywcem. Trzeba było wyłuskać ogromne ilości martwych, gnijących tkanek. Pampi przeżył tą arcytrudną bardzo ciężką operację. Ale teraz jego organizm walczy z następstwami długotrwałego stanu zapalnego i zabiegu. A ja od kilku dni walczę o jego życie, bo kotuś trafił do mojego domu. Codziennie musimy być w lecznicy. Kroplówki, leki przeciwbólowe, przeciwzapalne, antybiotyk. Każda wizyta to koszt 200-260 zł. Czuwam przy nim non stop, wyrywam go łap śmierci, która nie chce odpuścić. Do tego doszły ataki padaczki.Robię co w ludzkiej mocy, żeby go uratować. Koszty finansowe i psychiczne są ogromne. Ale zawsze warto zawalczyć. Mam nadzieję, że jego młody organizm nie podda się. Tyle już zniósł. Ale nie tylko Pampi potrzebuje troski i środków finansowych. Jest wspomniana Bunia. Maluchy, którym pomocy odmówili dosłownie wszyscy, a które od wielu dni przy ruchliwej szosie czekały na śmierć, która zabrała im mamę. Jest koteczka, która w centrum Puław porzucona od wielu tygodni zawodzi na parkingu przy ul. Leśnej, nie mogąc doczekać się pomocy. Muszę je leczyć, kastrować, karmić, wozić do nowych domów. To są ogromne koszty. Staram się je dźwigać z prywatnych pieniędzy. Ale czasem muszę poprosić o pomoc. Nie korzystam ze wsparcia miasta czy gmin. Szkoły czy inne instytucje zbierają karmy dla organizacji i schronisk. Ja - Anna Filipowska, jestem osobą prywatną, która od lat poświęca się zwierzakom. Mój dom jest dla nich ratunkiem i azylem. Mam ich pod opieką więcej niż niejedna duża organizacja. Czasem już nie mam siły i mówię sobie, że skończę z tym i zacznę żyć jak normalni ludzie. Ale wtedy zazwyczaj dzwoni telefon z prośbą o pomoc. Dlatego jeśli możecie i choć trochę doceniacie to, co robię z grupą wspaniałych dziewczyn, będę wdzięczna za każdą, nawet symboliczną wpłatę na zbiórkę pomagam.pl/wk6dpa