Koci kącik
- Home
- Koci kącik
Dom tymczasowy dla kotów KOTOWANINA
Address
Website
Alerts
Be the first to know and let us send you an email when Koci kącik posts news and promotions. Your email address will not be used for any other purpose, and you can unsubscribe at any time.
Contact The Business
Send a message to Koci kącik:
Shortcuts
- Address
- Alerts
- Contact The Business
- Claim ownership or report listing
-
Want your business to be the top-listed Pet Store/pet Service?
Dom tymczasowy Koci Kącik
Mój dom tymczasowy, który dopiero niedawno “nazwałam” Kocim Kącikiem, zaczął się tworzyć, tak naturalnie i samoczynnie już w 2015 rok. Wtedy gdy odchodziła Tija, jedyna kocica, która nie była wzięta z “ulicy” i gdy przyszedł Oluś pierwszy kociak, którego wolnożyjąca kocica zostawiła w mojej komórce na sianie. Do dziś śmieję się, że miała go już dość, bo najbardziej się “darł” z całego miotu, a i mnie potem też dał “do wiwatu”. Przez tydzień czasu Oluś zazębił się razem z Tiją. Ona odchodziła za TM, a on przybył.
Poniższe zdjęcie z czasów, gdy Oluś jeszcze mnie kochał. Spał ze mną, mruczał do mnie i był moim kochanym kociaczkiem. Wykarmiony z butelki. Potem to uczucie się diametralnie zmieniło.
Na zdjęciu poniższym jest również mój Drań. Jedyny pies, który jest u mnie od szczeniaka, takiego “wziętego świadomie”, gdyż taka zapadła decyzja, wszystkie następne to znajdki, wyrzucone, porzucone, nieudane niespodzianki, itd.
Potem przyszła Klara. Moja pierwsza wolnożyjąca kocica, która została złapana do sterylki, a potem.... została. Pierwsza też, którą wysterylizowałam na własny koszt, a przy następnych już widziałam, że można na gminę. Ta historia jest na osobne opowiadanie. Byłam wtedy zupełnie nieprofesjonalnym wolontariuszem ;) i całkowicie pokochałam Klarę, to była kotka idealna. Idealna również na to, by być tą pierwszą “wolnożyjącą” i by przy niej popełnić masę pierwszych błędów wolontariusza. Błędów, ale nie groźnych dla jej zdrowia i życia. Teraz raczej wspominam je z humorem i uśmiechem. Zaczynając od tego, że złapałam ją na ręce, przyniosłam do domu i wpuściłam luzem do mojego pokoju... i na razie tyle.... 1. nie wiem do dzisiaj jak tego dokonałam i 2. od momentu wpuszczenia jej do mojego pokoju, nie widziałam jej potem prawie przez trzy, a może cztery miesiące. Karma znikała, kuwetę czyściłam, ale kotka była “niewidzialna”. Moja rodzina nie wiedziała, że mam nową kotkę dużo dłużej ;)