29/11/2021
Używane czasem może być lepsze …
UŻYWANY PIES
Skąd tytuł? Z życia. Kiedy byłam dzieckiem, wzięliśmy pierwszego psa ze schroniska. Byłam pełna euforii, nakręcona, jak mały samochodzik. Spełniły się moje marzenia. Przed wzięciem psa musiałam rano, przed szkołą, chodzić ze smyczą i obrożą naokoło bloku. Musiałam odkładać z kieszonkowego, żeby mieć „psi fundusz”, gdybym chciała kupić psu coś extra. Musiałam udowodnić, że bardzo chcę psa i że będę w stanie się nim zajmować. Oczywiście ciężar opieki w razie „w” miał spocząć na rodzicach.
Kiedy miałam już tego psa, byłam tak bardzo szczęśliwa, że nic więcej mi w życiu nie brakowało. Chodziłam z nim na spacery dumna i blada. Któregoś dnia usłyszałam, że dzieci się ze mnie śmieją. Dlaczego? Bo mam UŻYWANEGO PSA. Nie rozumiałam tego. Pies był „ z drugiej ręki”, a raczej ze schroniska. Już wtedy było dla mnie jakoś tak oczywiste, że psy bierze się ze schroniska. Dorosłe psy. Jakoś nigdy nie marzyłam o szczeniaku. Miałam raz i nigdy więcej ;)
Tekst o używanym psie, usłyszałam prawie 30 lat temu, a wciąż go pamiętam.
Od tej pory miałam już wiele UŻYWANYCH zwierząt:
- Jaga, mała kundelka, oddana do schroniska jako 2 latka. Żyła z nami 14 lat i chyba nie narzekała
- Lemon – podkradziony od pseuducha
- Dzidzia – używana wcześniej w pseudo jako maszynka do rodzenia szczeniąt
- Bronek, który po 15 latach w domu dostał bilet do schroniska
- Goopia, która miała być wsiowym kotem, dzikim
- Laki – też się zużył i wywalili. Oślepł, chorował
- Kazia – paskudniczka, broniąca domu i Dzidzi z wielkim entuzjazmem
- Pola – tak wyeksploatowana, że już rok walczymy ze skutkami
Kocham używane zwierzaki. Nienawidzę tylko tego, co zrobili im ludzie. Najbardziej żal mi starych zwierząt. Wyrzuconych, oddanych po śmierci właściciela. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że np. kot potrafi umrzeć „bo tak chce”. Do psa często łatwiej dotrzeć, do kota niekoniecznie. Pobyt w schronisku, zmiana miejsca, obecność innych kotów, mogą spowodować permanentny stres, brak spożywania pokarmu, choroby i śmierć.
Adopcja często ratuje życie. Często ratuje zwierzęcą psychikę. Najciężej jest, kiedy zwierzak z domu trafia za kratę. Kiedyś kochany, niuńkany, uwielbiany, teraz ma do dyspozycji budę, miskę czy w przypadku kota budkę i drapak, które i tak nie wzbudzają entuzjazmu.
Rozpędziłam się trochę, bo miało być o używanych zwierzętach. O takich, których ktoś już nie chce, bo się zepsuły, bo przestały cieszyć oko. I stały się bezdomne. Takim zwierzakom warto dać drugie życie. Same sobie nie pomogą.
Podobno życie jest bezcenne. Każde. A kiedy patrzy się na to, jak życie gaśnie, chociaż wcale by nie musiało, tylko dlatego, że naokoło jest mur obojętności, to bardzo boli.
Używane zwierzaki nie są gorsze. Mają po prostu ze sobą bagaż doświadczeń – zupełnie, jak każdy z nas. Tylko, że my w większości przypadków możemy prosić o pomoc, one nie mogą, bo nie umieją mówić.
Złe doświadczenie z dzieciństwa – niech stanie się dobrym hasłem.
UŻYWANY PIES. Mimo, ze brzmi, jakby traktowało się psa, jak rzecz, jest wręcz odwrotnie. Brzmi mocno, jednak może uda się przekuć to w coś dobrego…
Ja kocham używane psy i używane koty….
Na zdjęciu Kazia z Dzidzią :)