11/02/2024
Polecam Waszej uwadze ten post. Trudne duety psie-ludzkie to w mojej pracy też częste zjawisko. Nieznajomość rasy to jedno, ale nieznajomość psa jako gatunku to dużo częstsze zjawisko. Mogą być świetnymi nauczycielami przyjaźni międzygatunkowej i to jest w mojej opinii jeszcze lepsza przygoda niż to, do czego często są brane - zastępowanie ludzi.
Nie służy mit tego, że szczeniaka można wychować pod siebie. Gdyby to było tak proste świat ni znałby tylu sfrustrowanych, zalęknionych psów. Szczenięta do zrównoważonego wychowania potrzebują zasobów, którymi większość ludzi po prostu nie dysponuje. W tym czasem, który wszyscy przecież tak liczymy.
Z dużą przykrością, czasem ze zdziwieniem, a czasem z przerażeniem obserwuję, jak ludzie źle dobierają psy dla siebie na życie. Oczywiście wciąż i nadal i niezmiennie twierdzę, że psów w Polsce jest za dużo, a będzie jeszcze więcej i że spora grupa, naprawdę spora grupa ludzi tychże psów posiadać nie powinna. W ogóle. Żadnych. Dużych, małych, "groźnych", "niegroźnych. Żadnych. Ale za późno. Już je mają. Nabyli. Z hodowli, gdzie zapłacili niemałe pieniądze. Z tzw. "hodowli", gdzie było najtaniej. Z fundacji. Ze schroniska. Od sąsiada. Ale tutaj skoncentruję się na tych psach kupowanych. Za przysłowiowe "pińcet" i za te 5 i 15 tysięcy. Bo te, te i te z czasem również nagminnie pojawiają się "do oddania". Najczęściej te za "pińcet". Lądują na ulicy. Tak w okolicy 2 lat życia. Zauważyliście ten moment? Pięknie było go widać po pandemii. Ilość około dwuletnich psów do oddania wówczas była największa.
Jak to się stało, że pies stał się towarem, elementem życia, który posiada wielu ludzi, jak np telewizor, który każdy może mieć. Jaki chce duży. Jaki chce nowoczesny. Z jakimi chce bajerami. Bez świadomości konsekwencji. Bez odpowiedzialności. Bez przygotowania. Bez minimum wiedzy. No bo czy kupując telewizor coś musisz? Tylko zapłacić. I chcieć. No jeszcze miejsce musisz mieć, bo go ustawić, zawiesić. Gdyby jednak z czasem okazało się, że Ty i Twój telewizor nadajecie na różnych falach, to wymiana starego na nowy to znów tylko kwestia decyzji i możliwości finansowych.
I tu zachodzę w głowę. Jak i kiedy się to stało, że to samo można robić z psem. "Upsss, trochę się nam ten pies nie udał. Zepsuł się. Popełniliśmy zbyt dużo f**k up'ów. Nie jest fajnie. Przerosło nas to. Ok. To go oddajmy. Trzeba pozbyć się problemu". Siedzę w psim świecie od lat i nie wiem, kiedy przegapiłam ten moment, kiedy psa może mieć każdy. I to bez głębszego zastanowienia.
Co mogą zrobić ludzie, którzy niezbyt szczęśliwie nabyli psa?
A. Mogą zwrócić psa do hodowcy/fundacji/schroniska (tzw. "hodowcy" raczej zwrotów nie przyjmują, prawda?)
B. Mogą zacząć pracować z psem pod okiem profesjonalisty (czas, kasa, zaangażowanie, ogólnie często niełatwa robota, bez gwarancji powodzenia)
C. Mogą bardzo świadomie zmienić psu dom wiedząc, że ten nowy będzie niebo lepszy dla psa (np. poprzez fundację)
D. Mogą próbować pozbyć się "problemu" inaczej... (tu każdy może przypomnieć sobie wszystkie porzucone, znalezione żywe lub martwe, przywiązane w lesie do drzew, chore, zagłodzone, zamordowane, potrącone przez auta psy, jakie można zobaczyć w Internecie...)
E. Mogą tkwić w swoim problemie, aż do czasu, gdy stanie się coś złego...
Źle dobrane duety. Źle dobrane psy dla rodzin. Psy, ktorych nigdy nie powinno być w pewnych domach. Nigdy. Psy nieodkryte, nieodgadnione. Z niewykorzystanym potencjałem. Ze zduszoną użytkowością. Psy, których psychika nie wytrzymuje nienormalnego psiego życia. I ludzie, którzy nigdy nie będą w stanie spojrzeć na psa głębiej niźli cechy jego eksterieru. Nigdy dalej niż poza jego wygląd. Dlaczego kupując sobie odzież, domy, auta wiemy co dla nas dobre, umiemy konsekwentnie tego szukać lub na to czekać. A w przypadku psów jakże często dokonujemy tak pochopnych i tragicznych w skutkach wyborów. Czy zbyt łatwo dostać psa? Czy zbyt mało kosztują. Czy wciąż nie wiadomo jakie potrzeby ma pies? Czy po prostu nie ma odpowiedniej odpowiedzialności prawnej i finansowej dla posiadaczy psów?
Jestem rozgoryczona, nie ukrywam i niestety "zainspirowana" konkretną historią z naszego hotelu, gdzie po raz pierwszy zmuszona byłam odmówić dalszego hotelowania psa. Psa, którego znamy od młodziaka. Psa, który idzie w złą stronę. W tę stronę, która zagraża już zarówno mojej osobie, jak i mojej ekipie w kwestii naszego bezpieczeństwa.
Źle dobrany duet. Pies nieodpowiadajacy typowi osobowosci człowieka. Nieodpowiednio prowadzony. Bo to nie ten człowiek dla tego psa. I nie ten pies dla tego człowieka. Pies, który za chwilę pokaże, "na co go stać". Nie jestem w stanie, ale też i nie chcę tutaj oddawać ogromu uczyć i emocji jakie mną targały na drodze do podjęcia tej decyzji i już po rozmowie z opiekunem.
Przy tej ilosci psów w nieodpowiednich rękach i bez obowiązku czipowania i jednej bazy danych, utoniemy w psach oddawanych, tych w typie, tych za te "pińcet", ale też i te starannie wybrane i drogo opłacone są i będą "zbywane".
Te złe duety to nie tylko mocne psy i powiedzmy to wprost słabi psychicznie ludzie. To również ludzie, którzy wybierają rasy, którym z uwagi na swój ludzki styl życia nie są w stanie zapewnić spełnienia użytkowości tych psów. Podam kilka spotykanych przykładów:
Ludzie starsi i psy myśliwskie. W ogóle ludzie i psy myśliwskie, bo te moim zdaniem wymagają szczególnych warunków bytowych. Charty głównie whippety w rękach ludzi, którzy zapomnieli lub w ogóle nie wiedzą, co to chart i lokują swoje psy na kanapach. Ludzie nieaktywni i psy wymagające aktywności. Ludzie nie posiadajacy kompetencji lidera-przewodnika i psy "ras mocnych" przejmujące kontrolę w domu, zagrażające zdrowiu i życiu domowników. Psy pracujące i ludzie nie mający im wiele do zaoferowania. I ludzie, którzy nabywają psy ras małych, pozornie mało wymagających i pomimo tego nie dający rady. Bo po prostu nie mają kompetencji do prowadzenia żadnego psa.
/dopiszcie swoje spostrzeżenia ad źle dobranych duetów, bo na pewno nie wymieniłam jeszcze wielu/
I pora to powiedzieć, wszystkie psy mają przechlapane, psy różnych ras i typów, gdy znajdą się w rękach osób psychicznie zaburzonych. Gdzie pies jako element systemu rodzinnego jest objawem problemu i pełni różną rolę w zależności od typu problemu z jakim zmaga się rodzina. Być może brzmi to dziwnie. Ale jako psycholog gwarantuję Wam, że tak jest. Obserwuję to od lat. I to są dopiero przypadki. I zwykły behawiorysta tutaj nie pomoże. I jak można się domyślać, w naszym coraz bardziej poddatnym na problemy psychiczne społeczeństwie, jest takich przypadków coraz więcej i będzie jeszcze więcej.
Leczymy psami depresje. Leczymy psami kompleksy, traumy, słabości. Leczymy psami nieszczęscia. Zastępujemy psami ludzi. Bo ich nie lubimy. Bo się ludzi boimy. Bo się na nich zawiedliśmy. Bo nas zranili. Leczymy psami zdiagnozowane lub o zgrozo niezdiagnozowane poważne choroby psychiczne.
Coraz częściej brakuje nam w życiu równowagi, balansu. Stabilności psychicznej i emocjonalnej. Brakuje SPOKOJU. Jak zawsze część ludzi wchodzi w dorosłe życie będąc niedojrzałymi. A ta dojrzałość i wszystkie powyższe są to niezbędne warunki do tego, by szczęśliwie posiadać szczęśliwego sharmonizowanego psa.
Niesharmonizowany człowiek, pogubiony życiowo, nieszczęśliwy, chwiejny emocjonalnie, nie stworzy psu szczęśliwego domu. Człowiek taki może jednak podziałać w drugą stronę. Pies zostanie obarczony ciężarem UZDROWIENIA JEGO ŻYCIA.
Skoro nasze życie jest niespełnione, niepoukładane, nieszczęśliwe, skoro sami o siebie ludzie często nie potrafią zadbać, to jak mają zrobić to psy? Jak te psy mają być "normalne", spokojne, zbalansowane? Skoro dźwigają na swoich psich barkach wyzwania tak bardzo niemożliwe!?!
Pies "katalizator" konfliktów w rodzinie. Pies "klaun". Pies "kozioł ofiarny". Pies jako ten, który "naprawdę kocha". Pies który ma być tarczą obronną". Pies "pocieszyciel". Pies, który zastępuje partnera/rodzinę. Pies, który musi wejść w rolę dziecka. Pies, ktory staje się "kartą przetargową" w konflikcie pary. Pies jako ten, z którym jako jedynym można "porozmawiac". Pies jako ten jedyny, którego można "bezpiecznie kochać". Pies jako "oczko w głowie". Pies "niańka". Pies "zapchajdziura". Pies do "wyładowywania emocji". Pies, który "się znudził". Pies, o którego toczy się batalia po rozstaniu jego opiekunów. I to, co boli mnie od dawna bardzo, to pies ważniejszy dla dorosłych od ich dziecka/dzieci..... (...)
Psy wariują, bo biorą udział w czymś, do czego nie mają totalnie kompetencji. Psy wariują, bo brakuje im konkretnych zdrowych zasad. Psy wariują, bo nie ma z nimi odpowiednich, dojrzałych, zrównoważonych, stabilnych przewodników, których one tak bardzo potrzebują.
Gdzie zgubiliśmy jedyną prawdę o psach?!? Że to inny gatunek. Że od zawsze służyły człowiekowi w konkretnych zadaniach zgodnych z ich użytkowością. Że pies miał swoje życie, a człowiek swoje. Że psy mogły być i były psami. Że potrzebują wolności i czasu bez człowieka, bez misji totalnie przerastających ich możliwości: UZDRAWIANIA LUDZKIEGO ŻYCIA.
Psy nigdy wcześniej w historii nie służyły do uzdrawiania ludzkiego życia. Nigdy aż do teraz.....
Od wielu lat uważam niezmiennie, że wykorzystywanie psa do różnych jawnych i niejawnych celów, NIE JEST MIŁOŚCIĄ DO PSA, A UŻYWANIEM GO. Wykorzystywaniem pod płaszczykiem uwielbienia. Ze skutkami jak widać. A widać i prawda jest taka, że coraz gorzej radzimy sobie z psami. A im coraz trudniej z nami.
Przepraszam, ale musiałam to powiedzieć.
"Trudne czasy tworzą silnych ludzi, silni ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy tworzą słabych ludzi, a słabi ludzie tworzą trudne czasy”. – cytat z powieści “The End” autora G. Michaela Hopfa.
/foto z archiwum hotelu Szeptuna/