Poczuj psa

Poczuj psa Nauka psiej komunikacji i rozpoznawania emocji. Powrót do korzeni w relacji z psem.
(3)

19/04/2023

Dziś post o smutnym wydźwięku, zainspirowany tekstem z fb Fundacji Duch Leona, którą sercem wspieram. Przeczytajcie.

Jakiś czas temu pytałam Was, co sądzicie o cyrkach...
Nie bez powodu.

Pisaliście, że zwierzęta w cyrkach są odarte całkowicie z wolnej woli, że są zmuszane do robienia czegoś, czego wcale nie chcą, i nie mogą robić tego, co by chciały.

Dla mnie tak brzmi definicja znęcania się nad zwierzętami.

Doświadczają one bowiem realnego bólu, pomimo, że nie zawsze jest to ból fizyczny, nie zawsze tak oczywisty do zaobserwowania przez człowieka. A człowiek, teoretycznie "Opiekun", który traktuje zwierzę jak swoje narzędzie, nawet nie chce tego bólu widzieć; zamyka się na emocje swojego "podwładnego".

Zastanówmy się, na ile różnimy się od takich treserów z cyrku tak naprawdę. Na ile nasze psy mają możliwość życia sprawczego, a na ile my nim sterujemy, i na ile to, co robią, to jest ich wewnętrzna motywacja, a na ile nasza manipulacja?

"CO Z TYMI PODBIEGACZAMI?"Rozdział pierwszy: Oczekiwania.Postanowiłam zabrać się za bardzo trudny temat – temat tak zwan...
14/03/2023

"CO Z TYMI PODBIEGACZAMI?"

Rozdział pierwszy: Oczekiwania.

Postanowiłam zabrać się za bardzo trudny temat – temat tak zwanych „podbiegaczy”. Jednakże, idąc o zakład, że nie uda mi się go tutaj wyczerpać i – jeśli zdecyduję się udostępnić ten tekst gdzieś dalej – z pewnością wywiąże się żywiołowa (ładnie mówiąc) dyskusja... Tak więc w międzyczasie zdecydowałam, że nie będzie to jeden post, a cały cykl, ponieważ naprawdę nie da się tego wszystkiego wyłożyć na raz. Dlatego dziś rozdział pierwszy – nazwany roboczo „oczekiwania”, jednak to po prostu wstęp do dalszych rozważań.

O co cały hałas? Coraz bardziej utwierdzam się w tym, że najmniej w tym wszystkim chodzi o psy, a najwięcej o ludzkie lęki, o ludzkie ego, o naszą urażoną dumę i to, że „moje” musi być na wierzchu. O ścieranie się roszczeniowych postaw ludzi mijających się na ulicy.

A gdyby tak… rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady ??

Tak byłoby najłatwiej. Szanse spotkania psa na codziennych spacerach zbliżają się wówczas do zera. Jednak nie każdy może sobie na to pozwolić albo nie każdy chce. Więc najsensowniej byłoby się nauczyć żyć tak, aby sobie wzajemnie nie psuć humoru we wspólnej przestrzeni; i jeśli nie potrafimy się jakoś tak naturalnie, z serca do ludzi uśmiechać, to bądźmy chociaż neutralni.

Odpuszczenie oczekiwań - to ja uważam za klucz. Nie oczekuj, że na spacerze nikt ani nic do Ciebie nie podejdzie, jeśli nie żyjesz na totalnym odludziu – a jak wiemy wszyscy dziś bardzo dobrze – takich miejsc ubywa w zastraszającym tempie. Tak naprawdę wybór bardzo często sprowadza się do tego: możesz się albo ciskać, że podchodzi do Ciebie obcy pies – wówczas Twój pies będzie się z dużym prawdopodobieństwem ciskać razem z Tobą; albo możesz oddychać, być spokojna(y), neutralnie lub przyjaźnie nastawiona(y), dać psom przestrzeń i podziwiać ich wewnątrzgatunkową komunikację (tak, tak, nie zawsze jest tak pięknie i prosto, ale to rozwinę kiedy indziej, nie dzisiaj - dziś wstęp).

To, co nam robi prawo (na które powołuje się tak wiele osób, prowadzających psy całe życie tylko na smyczy) w tym momencie – i przede wszystkim naszym psom – to jest sabotaż psiej psychiki, psiego rozwoju, istoty bycia psem: usiłowanie odizolowania psa w środowisku przepełnionym bodźcami; zamknięcia go w bańce, podczas gdy w jego otoczeniu dzieje się coraz więcej i więcej – i to nieważne, czy to teren typowo miejski (np. park) czy po prostu otwarta przestrzeń – najczęściej lokalne prawo w naszym kraju stanowi, że pies ma być na smyczy lub co najmniej pod kontrolą (różnie rozumianą).

Skoro w otoczeniu dzieje się coraz więcej – najsensowniej z punktu widzenia psa byłoby to poznać, zhabituować (uczynić neutralnym, nieistotnym tłem), i więcej sobie tym głowy nie zaprzątać (mam tu na myśli np. wszystko co jest typowe w środowisku w którym pies mieszka i chodzi na spacery).

Najmniej sensowne natomiast jest odwracanie psu uwagi od tego co go zupełnie niepotrzebnie niepokoi – bo to jest oczywista droga do tego, że zawsze go to będzie niepokoiło i zawsze będzie szukał oparcia w człowieku, skoro ten mu zawsze mówił co ma robić w danej sytuacji.

Trochę dziś mydło i powidło, ale to co chcę Wam przekazać na dziś, to że pies musi doświadczać od szczeniaka, musi poznawać otoczenie, w którym spędzi całe życie, tak żeby je sobie oswoić i nie musieć się nim przejmować. I jest to niemożliwe, jeśli będzie miał cały czas dowiązanego do siebie człowieka chuchającego mu w kark, nieważne czy 2, czy 15 metrów dalej.

Na zdjęciach otwarta przestrzeń, którą sobie dzisiaj eksplorowaliśmy wspólnie z zamyślonym dziś przepotężnie nad czymś Bambiczkiem. Nie mam pojęcia, czy prawo miejscowe zezwalało tam na puszczenie go luzem. Wiem za to, że mój piesek się coraz lepiej ogarnia. Spotkaliśmy wędkarza, a Bambiczek teatralnie wybrał wąchanie ździebełka na boku, po czym poobserwował (chyba, czułam jego wzrok na sobie, ale nie patrzyłam się na niego, żeby sie o tym przekonać – to by było (na tym etapie naszej relacji i ogarniania się młodego) jak pytanie się go o to jak mam się zachować w tej sytuacji), jak się wymieniłam z panem dobrą energią, pan pożyczył mi smacznego, uśmiechnęliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę – Bambiczek bez zająknięcia też. Jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie – takie odludzie a tu nagle wędkarz 😱

Dobrego wieczora Wam życzę i ciąg dalszy nastąpi… 😊

04/02/2023

Habituuję sobie pana z wózkiem czy się z nim socjalizuję?

Co na filmie, każdy widzi. Pan z dzieckiem w wózku dogonił nas i wyprzedził (bo ja szłam tak wolno, że prawie się cofałam 😉 ). Jeszcze niedawno byłaby wielka drama („matka, rety, co mu wyrosło, weź go zabierz, matka, trzeba wiać, matka on tu nadal jest i idzie jak gdyby nigdy nic, jest taki straszny i taki bezczelny zarazem, aaa” ) …

Wczoraj tej dramy nie było, bo przerobiliśmy x takich sytuacji, w podobnych okolicznościach jak ta tutaj. Część z nich na smyczy, część bez. Mój spokój – bardzo ważny, bo młody obserwuje moje reakcje, ale ważny też jest spokój w otoczeniu. Dbam o to, aby nie leźć na razie do parku w największy ruch, żeby nie przebodźcować młodego, bo jak będzie mu za trudno, to prędzej nie wytrzyma i puści.

O co chodzi w habituacji? O przyzwyczajanie. O obycie się z danym elementem środowiska, w takim celu, żeby stał się z czasem nieistotny, scalił się z tłem; niewarty uwagi. Neutralny. Nie budzący emocji. Po to, aby pies nie musiał kierować nań swojej uwagi, dzięki temu pozostając uważnym na pozostałe otoczenie.

A czy taki efekt osiągamy poprzez skarmianie psa smaczkami? No nie.

Jeśli w obliczu bodźca potencjalnie problemowego skarmiamy psa smaczkami, to albo chcemy przekierować jego uwagę na te smaczki, albo chcemy, żeby sobie go „kojarzył pozytywnie” = tworzymy w jego mózgu połączenie „pan z wózkiem = żarcie” (warunkujemy). Jeśli przekierowujemy jego uwagę, to pies nie ma szans na spokojnie sobie poobserwować i ogarnąć, że to nie jest niebezpieczne i że można to po prostu olać. A to drugie – no po cholerkę pies ma wchodzić na wyższe emocje i przypominać sobie o żarciu, jak widzi pana z wózkiem?

Wiele osób myli pojęcia, nazywając habituację socjalizacją. Socjalizacja to jest to, co robimy, kiedy umawiamy się wspólnie na spacer. Socjalizujemy się w grupie. A nie z koniem, tramwajem, no z panem z wózkiem też nie, bo on idzie na swój spacer, a my na swój. Oddzielnie. Tramwaj też sobie zazwyczaj spaceruje oddzielnie 😉

Definicji nie podaję, bo możecie je sobie wyguglać (polecam). Dziś post prosty w przekazie, bez mędrkowania.

Słonka i luzu Wam życzę na resztę weekendu 😊

Dzisiaj ballada o warzywach :D bo ciekawa jestem, czy ktoś z Was ma takie "zboczenie" jak ja :) Mianowicie... uwielbiam ...
26/01/2023

Dzisiaj ballada o warzywach :D bo ciekawa jestem, czy ktoś z Was ma takie "zboczenie" jak ja :)

Mianowicie... uwielbiam przygotowywać warzywa dla psów. Od kiedy odkryłam, że nie muszę ich obierać 🤣 (wyniosłam z domu bardzo dokładne obieranie warzyw), to cały proces podoba mi się już poczynając od ich mycia ;) mam szczoteczkę, którą pozbywam się piasku - niby dla psów bym nie musiała tego robić, niby opadnie na dno garnka... Ale szkoda mi blendera. No i trochę wychodzi tu też mój lekki stopień pedantyzmu.
No więc gotowanie. Wypadałoby nie za długo, ale to jest mój słaby punkt, bo zwykle się zagapię. Muszę nad tym popracować.
Jak już ostygną, rozdzielam - dla młodego wybieram w całości, dla starszego, który jest wrażliwcem i jak przyjmie w innej postaci to ma nieżyt żołądka - wybieram te "bezpieczne" (białas nie toleruje np. pietruszki, a ostatnio wyszło, że prawdopodobnie też buraka) i jego część blenduję.
Noo, i teraz ta najprzyjemniejsza część... pakowanie do pudełek:)) No uwielbiam! A jak jeszcze wyjdzie tak, że ostatni pojemnik się uzupełnił w całości i nie została taka głupia końcówka, z którą nie wiadomo co zrobić... satysfakcja gwarantowana 🤩

Temat żywienia dobrze jest sobie powolutku zgłębiać - ją się staram, choć przyznam, że to dziedzina w którą zagłębiam się dość powoli.

Poprzez dietę staram się wspomagać pracę, jaką codziennie wkładam w wychowanie moich psów, m.in. nad reaktywnością czy tendencją u jednego z nich do obsesyjnego wyszukiwania żarcia na spacerach.

A jak macie jakieś zdjęcia swoich jarzynkowych pudełek to z wielką chęcią pooglądam 😋

19/01/2023

Spacer wprowadzający Lesia do grupy Miłopsów (Miłe psie spacery Łódź) 😊

Lesio to pies adoptowany niedawno przez Olgę i Daniela. Na szczęście dla Lesia, to dwójka cudownych ludzi, świadomych prawdziwych potrzeb psa, będących w pełnej gotowości aby je zaspokajać, a jednocześnie mądrze wychowywać.

Spotkaliśmy się z Lesiem raptem tydzień po jego adoptowaniu. Tak, to dość szybko 😊 Lesio jeszcze poznaje zasady panujące w jego nowym domu, uczy się żyć ze swoimi ludźmi, zawiązuje się więź. Olga i Daniel wychodzą z nim na spacery, gdzie spotyka inne psy – różne psy. Dlatego dobrze, aby jak najszybciej wdrożyć go w miłe spacery, gdzie dostanie możliwość przebywania z psami, które mu ułatwią wejście w społeczność, pokażą zasady, jakie obowiązują w grupie oraz dadzą odpowiednią przestrzeń, ułatwiając tym samym Lesiowi adaptację.

Załączam film ze spaceru wprowadzającego, na którym widać, jak stopniowo Lesio zmienia nastawienie do mojego Rico. Początkowo go dość intensywnie dystansuje. Rico z początku starał się trochę go przekonać, że jest miły i nakłonić Lesia do tego, żeby dał się poznać; spostrzegł jednak, że trzeba koledze dać więcej przestrzeni i zamarkować trochę informacji o sobie na odległość, aby ten go chwilę poobserwował i sam zobaczył, że nie trzeba dramatyzować 😉

Zobaczcie sami, jak to się rozwijało.

Są osoby, które stwierdziłyby u Lesia „agresję na tle lękowym”… zobaczcie, jak niewiele trzeba – kilka minut z odpowiednim kompanem, przestrzeń i odpowiednie zachowanie się nas, opiekunów – aby pies odnalazł się w nowej dla niego sytuacji. I kolejne takie spotkanie będzie już dla niego o wiele łatwiejsze. Dzięki takim spacerom, Olga i Daniel nie będą wiecznie, podczas mijania innych psów, musieli odwracać jego uwagi smaczkami, zapinać na smycz, uciekać w boczne ścieżki. I nie będą mieli wymówki dla utyskiwania (które niestety prezentuje tak wiele osób biorących psy „z odzysku”), jaki trudny pies im „się trafił”.

Jeszcze krótki komentarz odnośnie tego, że Lesio jest bez smyczy. No tak, jest bez niej. I mimo, że to dopiero tydzień po adopcji, jak widzicie, nie zamierza nigdzie uciekać. Pies ma w naturze podążanie za człowiekiem… i nie wiem, co takiego trzeba psu robić, aby chciał od niego uciec i nie wrócić.

Oddychajcie 😊

No hej hej :)W głowie aż huczy mi od ilości pomysłów na tematy do poruszenia tutaj 🙈 I w związku z tym mam do Was pytani...
05/01/2023

No hej hej :)

W głowie aż huczy mi od ilości pomysłów na tematy do poruszenia tutaj 🙈

I w związku z tym mam do Was pytanie, prośbę.

Czy możecie się ze mną podzielić Waszym zdaniem na temat cyrków? W dwóch-trzech zdaniach, dlaczego nie korzystacie z takiej rozrywki?

Powód, dla którego pytam, wyjawię niebawem.

Pieski już wypatrują Waszych odpowiedzi 👀

03/01/2023

Nadeszła pora na obiecany komentarz do filmu - uff🙈

Najpierw zarys sytuacji.
Rico – samoyed (ten duży biały puchaty), Jaskier – żwawy długołapny 15kg miksik. Ten czarny, kroczący dalej przed nami drogą (która znikła całkowicie pod śniegiem) to Neon. A na samym początku filmu głowa Mango 😉

Nagranie to wycinek ze spaceru, na którym byłam z Kasią (z Wena i Neon - szczęście w czerni https://www.facebook.com/szczesciewczerni) i jej dwoma psami. Same chłopaki, poza Rico wszystkie kastrowane. Był to najzimniejszy dotychczasowy dzień tej zimy (właściwie wtedy jeszcze kalendarzowo była to jesień). Leżał świeży, głęboki, puchaty śnieg. Emocje od początku spaceru były wysokie. Spóźniłam się mocno i przez to przyspieszyłam start naszego spaceru – zamiast zrobić samotny, 15minutowy starterek moim chłopakom, jak zazwyczaj się staram, żeby zrzucili emocje z auta, tak wtedy prawie prosto z auta wyszłam na otwartą przestrzeń. Na końcu tej przestrzeni czekała już na nas Kasia z towarzystwem. Jak moi się zorientowali w sytuacji, to w tych skondensowanych jeszcze emocjach pognali prosto na nich (znają się całkiem dobrze i poprzednie nasze spacery zaczynały już dobrze rokować). Sądzę, że to rzutowało na dalszy przebieg spaceru – do tego dołożył się czynnik śniegu i wynikiem były wysokie emocje przez cały czas (choćby dlatego widzicie na początku filmu Mango na smyczy).

To co widzieliście na nagraniu, to wycieczka Rico wzdłuż miedzy w poszukiwaniu jakiegoś godnego elementu w środowisku, który pozwoliłby mu trochę się zdystansować od towarzystwa i odreagować. Jaskier wybrał się za nim, bo raz, że czuje misję przyprowadzania Rikusia z powrotem, to dwa – też potrzebował odreagować emocje, a on ma brzydki zwyczaj odreagowywania ich na Rico (oczywiście ganię go za to). Film jest wyciszony ale kibicowałam głośno Rico, żeby się młodemu stawiał. Rico ma bowiem jeszcze problem z asertywnością, nie potrafi dobitnie powiedzieć „daj mi spokój”, zamiast tego irytuje się i szybko podnoszą mu się emocje. Ale ćwiczymy i jest coraz lepiej z jego asertywnością. Już zakumał, kiedy i jak go wspieram i faktycznie mu to pomaga. Najbardziej jednak otwierają go inne psy, które razem z nim zatrzymują Jaskra. Mango widać było jak patrzył za nimi i gdyby nie był na smyczy – doleciałby i wsparł Rico. Ale z Mango to jeszcze inna historia 😉

W takich sytuacjach ważne jest, aby przypieczętować to, co psom się udało wypracować. Rico jakoś się pozbył natręta – najprawdopodobniej to, że biegł w kierunku Neona, nie było wcale przypadkowe – Neon też jest nieco cięty na Jaskra ostatnio… Psy potrafią pięknie ze sobą współpracować, jeśli mają wspólny cel. Tak więc Rico się wyswobodził, a ja zgarnęłam Jaskrzątko na smycz, żeby w ten sposób pokazać Rico, że go rozumiem i wspieram, a Jaskrowi pomóc wyciszyć emocje i się ogarnąć, ale i pokazać mu, że takie zachowania nie są mile widziane (stawianie granic!).

Reasumując, trzeba być uważnym, empatycznym i stanowczym opiekunem, jeśli ma się w stadzie takie gagatki jak panicz J. To nam zaprocentuje w przyszłości – pies będzie nas darzył zaufaniem i uznawał nasz autorytet.

Rozważania o CZASIE na spacerze za krańcówką(Tak, wiem, miałam nawiązać do filmu – zrobię to, ale najpierw spontaniczny ...
29/12/2022

Rozważania o CZASIE na spacerze za krańcówką

(Tak, wiem, miałam nawiązać do filmu – zrobię to, ale najpierw spontaniczny temat z dziś – sorry, weny się nie wybiera 🙈)

Uwielbiam Stoki. Ostatnio je doceniłam bardzo i uważam, że mieszkać tu i mieć psa to naprawdę zrządzenie losu. Wiecie, ile tu jest fajnych psów? I wyluzowanych właścicieli, intuicyjnie czujących potrzeby gatunku? Stoki to taki trochę stan umysłu (oczywiście on nie udziela się wszystkim mieszkańcom, nie generalizuję, ale zauważam pewien hmm trend, zwłaszcza u osób w wieku powyżej średniej – ale znowu, nie chcę generalizować😉). I ten stan umysłu w aspekcie posiadania psa ja bym określiła …no właśnie… przekonaniem, że psa się nie posiada, a się z nim żyje. Że jest naszym towarzyszem, ma wolną wolę i wysoką inteligencję, i jeśli tylko damy mu szansę prawidłowo się rozwijać, doświadczać życia, to po osiągnięciu dojrzałości będzie po prostu normalnym psem. Będzie zrównoważony, nie odczuwający potrzeby się męczyć fizycznie, ganiać za piłką czy biegać dzikie kółka po parku od psa do psa i nie potrafiąc wejść w spokojną interakcję. Będzie potrafił kulturalnie wymienić się zapachową wizytówką z drugim psem i odejść spokojnie w swoją stronę.

Poczułam potrzebę opisania krótko dzisiejszej spacerowej sytuacji. Spotkaliśmy z Jaskrem całkiem sympatyczną parkę, pana z 6-cio letnią, tak z 2,5raza większą od młodego suczką, bez smyczy. Między psami od razu wywiązała się ganianka, nie było w tym agresji, ale nie musi jej wcale być, żeby nie można było nazwać takiej bieganiny zabawą. Ruszyliśmy, żeby nie stać w miejscu, wówczas łatwiej psom się przekierować na coś innego. Było intensywnie, i o ile na początku Jaskrowi to było w to graj, to po chwili miał już dosyć, ale nie potrafił suki zatrzymać. A ona dalej chciała biegać i goniła go, wpadała w niego i nie respektowała sygnałów, które wysyłał. Nie przybiegał jednak do mnie po wsparcie, więc jeszcze chwilę to przetrzymałam, bo Jaskier próbował sobie z tym poradzić sam. Dotarliśmy do fragmentu z dość objętościowymi kałużami wzdłuż drogi 😊 Jaskier wypatrzył w tym swoją szansę – może teraz da mu spokój, jeśli on zajmie się zaspokajaniem pragnienia? Ale woda zamiast tego podniosła suczce emocje, ta zaczęła biegać jeszcze dziksze kółka, wznosząc za sobą małe tsunami … :D

A co na to Pan? Pan był początkowo zachwycony, że sunia się wybiega. Zmęczy się i będzie w domu spać. Mina mu jednak zrzedła, jak się okazało, że sunia postanowiła zmęczyć się intensywnie… iii mokro (i trzeba będzie kąpać…).

Suczka nie ma na co dzień zbyt wielu kontaktów z psami. To było widać po jej zachowaniu – jest bardzo spragniona interakcji, do tego stopnia, że nie bardzo potrafi zapanować nad emocjami podczas spotkania. Ma 6 lat, a zachowanie nieogarniętego młodzika. Mojemu niespełna rocznemu Jaskrowi też do ideału brakuje, żeby nie było - cały czas uczy się, jak zachować się w trudniejszych interakcjach, przy bardziej intensywnych psach. Ale dziś nie o Jaskrze.

Co sobie myślałam w drodze powrotnej, to rozważałam, jak psy w mieście mają trudno – ale akurat wcale nie z powodu niezliczonej ilości bodźców i z przymusu życia w ograniczonej przestrzeni. Tak, to też, ale jest jeszcze jeden powód, a są nim zabiegani, nie mający CZASU dla psa właściciele. I to ten czynnik w połączeniu z brakiem możliwości wyjścia sobie na spokojny obchód po osiedlu, kiedy najdzie psa taka ochota (bo jest uzależniony od człowieka, który z nim wyjdzie) sprawia, że psom jest w mieście tak trudno.

I to co napisałam powyżej, sprowadza się do codziennego, regularnego NIEZASPOKAJANIA POTRZEB psa – a podstawowymi (nie licząc tych oczywistych, fizjologicznych) są:

✅ swobodna eksploracja otoczenia,

✅ możliwość rozwoju i poznawania świata wszystkimi zmysłami (a węch jest najważniejszy)

✅ i kontakty społeczne z umiejętnie dobranym towarzystwem (od którego pies może czerpać dobry przykład).

Tak naprawdę nie trzeba tak wiele robić, tak naprawdę głównie o ten CZAS się rozchodzi (no dobra, nie tylko, ale nie chcę zatrzeć dzisiejszego przekazu pozostałymi zmiennymi).

Psu trzeba poświęcić CZAS codziennie – myślę, że na lekko około 3h na jednego psa (spacery, przygotowywanie posiłków, krótkie interakcje w domu). A jeszcze czasem trzeba doliczyć do tego czas na dojazdy w miłe miejsce spacerowe, weterynarza czy groomera.

Nie masz takiego czasu? Zatem mocno zastanów się, proszę, czy masz możliwość go wygospodarować, Ty albo ktoś z domowników, lub w inny sposób zapewnić psu zaspokojenie jego potrzeb (np. powierzać psa na spacery od czasu do czasu znajomemu?).

Tak więc PODSUMOWANKO:

➡️ pies nie musi być WYBIEGANY i WYMĘCZONY, bo to mu nie zapewni dobrostanu psychicznego. To tylko Tobie, właścicielu, uspokoi sumienie, ale tak naprawdę pewnie nie jesteś świadomy, że Twój pies tam w środku, w psie, nie jest szczęśliwy i spełniony, że odczuwa istotne braki i niezaspokojone potrzeby. Twój pies, drogi właścicielu, jeszcze dłużej i jeszcze smaczniej będzie spał po dostatecznie długim (około godziny), ale spokojnym spacerze, najlepiej w miłym i spokojnym towarzystwie. I dobrym jedzonku na jego zwieńczenie😊.

PS. Jeśli napotkany przez nas Pan to przeczyta jakimś cudem, to proszę się nie czuć urażonym, bo to nie przytyk. Byliście dla mnie inspiracją do posta. Nie znam Was i ta jednorazowa sytuacja wcale mi wszystkiego o Waszej relacji nie powiedziała, może akurat w Waszym przypadku się mylę i znajdujecie czas na długie spacery, a suczka akurat miała gorszy dzień? Niezależnie od wszystkiego, życzę Wam - i wszystkim pozostałym! - w Nowym Roku długich spacerów z miłymi psami i ich ludźmi i spokojnego, smacznego snu w domowym zaciszu 😊

26/12/2022

Śnieg a emocje

Święta już tradycyjnie w środkowej Polsce bezśnieżne. Specjalnie na tą okazję wyleżakowałam dla Was post o ŚNIEGU. Przywołuję tu dziś jego wspomnienie, chociaż w ten sposób pojawi się u nas w Święta 😉

Obecność śniegu w środowisku uruchamia w psie różne działania i zachowania. Od zintensyfikowanego węszenia, przez tropienie, radosne brykanie, bieganie kółek, pogoń, prowokowanie do rywalizacji, rywalizację, tarzanie się, do niefajnych zachowań, bycia nieprzyjemnym dla innych w sposób o wiele bardziej intensywny niż to się zdarza zazwyczaj. Ostatnio miałam taką myśl, że śnieg działa na psa trochę podobnie jak alkohol na ludzi – wyzbywa zahamowań; wyłuszcza tłumione na co dzień zachowania, wyciąga je spod płaszcza nieśmiałości, etykiety czy samokontroli.

Jakiś czas temu nagle zaczęło się pojawiać mnóstwo ogłoszeń o zaginionych/wałęsających się psach rasowych. Obserwowałam to głównie na grupach samoyedowych, ale też pojawiały się na stronach schronisk. Nie były to tylko ogłoszenia od ludzi, którzy znaleźli rasowego psa, ale wiele osób informowało, że pies mu zwiał. Zdziwił mnie ten wysyp, a w pewnym momencie doznałam olśnienia – zbiegło się to właśnie z obecnością pokrywy śnieżnej w naszym kraju.

Nurtowało mnie, skąd u psów śnieg wywołuje takie poruszenie, jakoś tam sobie to po swojemu tłumaczyłam, ale postanowiłam się w to ciut zagłębić, powiedzmy, w stylu „popularnonaukowym”.

To, co jest w stanie zidentyfikować psi nos, dla nas jest bardzo często niedostępne żadnym zmysłem. Jeśli jesteście uważnymi obserwatorami swoich psów, to na pewno dostrzegacie ich wzmożone węszenie na śniegu. Zwłaszcza na tym świeżym, na którym zdążyły już osiąść pewne zapachy, bo ktoś (lub coś) już zdążyło przejść tą samą drogą.

Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, dostęp psiego nosa do zapachu w takich warunkach jest zupełnie inny. Warstwa śniegu odcina to, co pod spodem – więzi także zapachy. Tak więc dotychczasowe tło przeróżnych źródeł zapachów nagle znika (choć to pewnie duże uproszczenie, bo na pewno nie znika całkowicie) pod świeżym śniegiem. Pies skupia się na tym, co działo się w tej nieodległej przeszłości, pomiędzy chwilą kiedy spadł śnieg, a chwilą bieżącą.

Po drugie, trochę fizyki: niska temperatura niejako wiąże cząsteczki zapachowe przy gruncie. Zimne powietrze jest gęstsze od ciepłego, dlatego opada – a wraz z nim cząsteczki zapachowe. W związku z tym przy samym gruncie w warunkach bezwietrznych jest najniższa temperatura. Ślad zapachowy na śniegu jest wówczas jakby w koncentracie – tylko minimalnie rozproszony, więc bardzo wyraźny.

Spójrzmy oczami psa. Śnieg zmienia świat dookoła. Wszystko pod śniegiem jest zupełnie inne – nie tylko zapachowo, ale również wizualnie. Inaczej rozchodzi się też dźwięk przy pokrywie śnieżnej. Czyli to, co pies dobrze znał w swoim najbliższym otoczeniu, nagle dostaje zupełnie nowego kształtu, faktury, ogólnie zmienia się. Trzeba to poznać na nowo.

No i tu płynnie też przechodzimy do kolejnego punktu. Drapieżniki, a pies się do takich zalicza, lubią nagłe zmiany zachodzące w przestrzeni, ponieważ często odnoszą w ich wyniku wymierną korzyść - umożliwia im to udane polowanie. Ofiara musi się bowiem zaadaptować do nowych warunków, na co potrzebuje czasu i energii – każda strata jednego i drugiego to jej słabość, a dla drapieżnika – nowa możliwość dla sukcesu polowania i zaspokojenia głodu. Śnieg zdecydowanie wprowadza znaczące zmiany w otoczeniu. Motywacja łowiecka jest jedną z najsilniejszych, toteż w przypadku psów, które przejawiają tego typu zachowania, już samo pojawienie się śniegu może podnosić poziom określonych hormonów, a co za tym idzie – również emocje.

Śnieg silnie oddziałuje także na zmysł dotyku. Trzeba pamiętać, że nam śnieg właściwie rzadko sięga powyżej kostek, dodatkowo ubieramy przecież buty, spodnie często ocieplane, stuptuty – nie czujemy śniegu bezpośrednio na swojej skórze. Pies czasami brnie przez śnieg sięgający mu pod brodę i otula go, bezpośrednio stykając się z jego ciałem, co na pewno nie jest bez znaczenia i możemy zgadywać lub próbować rozpoznać czy jest to dla niego przyjemne doznanie czy wręcz odwrotnie. Myślę, że często nie zdajemy sobie sprawy z tego punktu, zwłaszcza w przypadku większych psów o gęstej szacie, a ja sądzę, że to duży błąd, bo każdy, nawet najdelikatniejszy dotyk jest dodatkowym bodźcem, który ma dla psa znaczenie i który pies odnotowuje i musi przetworzyć.

Ale obecność śniegu silnie oddziałuje nie tylko na psy. Śnieg budzi także nasze - często skrajne - emocje: nie ma chyba w naszych warunkach klimatycznych osoby obojętnej na śnieg. Jeśli nas zaskoczy albo stopi się za szybko, pozostawiając po sobie zwały błota na ulicach, nie jesteśmy wniebowzięci. Wielu osobom przywołuje jednak pozytywne skojarzenia z „zimowym szaleństwem”, z „zabawami na śniegu”. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak jest i czy w przypadku psów działa podobny mechanizm.

Dla nas śnieg stwarza nowe możliwości rozrywki. Pojawia się stosunkowo rzadko (a ostatnimi latami na większości obszaru naszego kraju stał się nawet zimą „towarem” deficytowym…), co czyni go bardzo atrakcyjnym – to co nowe i rzadkie, pobudza nas. Nie tylko dzieci, ale i dorosłych, i to wcale nie musi być jazda na nartach – dorośli też potrafią mieć ubaw ze zwykłych zabaw na śniegu, zjeżdżania na sankach, bitwy na śnieżki.

Ponadto, wymienione w akapicie powyżej przykłady aktywności są dynamiczne – dominuje aktywna radość, ruch i rywalizacja. Chyba nie sposób na śniegu się relaksować „nic nie robiąc” przez dłuższy czas. Po prostu byłoby nam za zimno. Naturalną reakcją organizmu jest w takich warunkach wzmożony ruch i produkcja ciepła - zwłaszcza wtedy, kiedy wiemy, że niedługo wrócimy do domu, zjemy coś ciepłego i nie musimy oszczędzać energii na wysiłku fizycznym. Śnieg podnosi nam więc czasem emocje w sposób naturalny i samoistny.

Wyobrażam sobie, że u psów może być podobnie – zwłaszcza u tych z szybszym metabolizmem i „gorętszym” temperamentem. Wraz ze spadkiem temperatury psy mają zdolność do podkręcenia metabolizmu. Wówczas często ruszają się więcej, a intensywny ruch podnosi/generuje emocje. Jednocześnie podkręcony metabolizm generuje też większe wydatkowanie energii. Należy też przy tym zaznaczyć, że psy mają wyjątkowo dobrą anatomię żył w łapach, co implikuje większy przepływ krwi, a więc cieplejsze palce. To sprawia, że radzą sobie na śniegu lepiej, niż mogłoby się wydawać (np. w porównaniu do naszych, ludzkich możliwości).

Pewne jest to, że śnieg w wielu przypadkach podnosi emocje, ale nie zawsze, i to zależy od różnych czynników. Jak długo leży, jakie są aktualnie warunki atmosferyczne (temperatura, wiatr, wilgotność powietrza), jaki pies ma nastrój i jakie doświadczenia za sobą tego dnia i poprzedniego, jakie jest jego ogólne samopoczucie w ostatnim okresie czasu, jaki ma aktualnie poziom kortyzolu, czy jest na spacerze sam czy w towarzystwie, czy jest pobudzony hormonalnie, czy dla niego śnieg to "normalka" czy rarytas, ograniczony strefą klimatyczną i ociepleniem klimatu.

Z mojego punktu widzenia ważne jest, aby - niezależnie od warunków (śnieżnych czy bezśnieżnych) moje psy miały emocje w miarę spokojne - ponieważ na dużych emocjach mają tendencje do robienia głupich rzeczy w nagłych sytuacjach - na przykład w razie spotkania innego psa czy człowieka na spacerze. Niskie emocje natomiast sprawiają, że są uważniejsi i podejmują rozważne decyzje odnośnie zachowania się w danej sytuacji.

Zachęcam Was bardzo do obserwowania Waszych psów, ich emocji i do pomagania im w radzeniu sobie z nimi. Ja właśnie dlatego biorę młodego na smycz pod koniec załączonego filmu - aby pomóc mu się wyciszyć.

A na filmie moje osiem łapek. Co tymi łapkami kieruje, jakie tam są emocje i jaka motywacja? Zachęcam do interpretacji, a wyjaśnienie zamieszczę w następnym poście 😊

Witajcie w moich skromnych marginesach 😊Już od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem uruchomienia czegoś w rodzaju, hmm...
12/12/2022

Witajcie w moich skromnych marginesach 😊

Już od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem uruchomienia czegoś w rodzaju, hmm, bloga, miejsca takiego mojego, gdzie będę mogła dzielić się z szerszym gronem osób moimi przemyśleniami, obserwacjami, wiedzą i przebitkami ze spacerów. Przyłapałam się już kilka razy na tym, że gdzieś, w jakiejś konkretnej przestrzeni i sytuacji zaobserwowałam coś, co chciałabym opisać i poczułam przemożną chęć podzielenia się moimi spostrzeżeniami.

Ponadto chciałabym w końcu publicznie przyznać się do tego, że niedawno, bo w październiku, ukończyłam niespełna roczny kurs trenerski i oficjalnie mogę się nazywać trenerem psów 😊 Cieszę się, że mam już w ręku wyczekany "papier" i wchłoniętą solidną porcję wiedzy oraz odbytą konkretną liczbę godzin praktyki. Nie spoczywam jednak na laurach i dokształcam się na seminariach, warsztatach i webinariach.

Uczę się nieustannie od moich psów i od psów z najbliższego otoczenia, bo to są najlepsi nauczyciele. To właśnie oni dają mi najcenniejsze lekcje, to od nich aktualnie uczę się najwięcej… Nigdy również nie byłoby mnie w tym miejscu, gdyby nie Sylwia Najsztub z fundacji Duch Leona, która otworzyła mi w głowie drzwi na drogę powracającą do korzeni i poustawiała na niej drogowskazy.

To, co jest dla mnie dziś najważniejsze w życiu z psem, to wzajemne zrozumienie, obopólne poszanowanie potrzeb i respektowanie granic (również wzajemne). Uważam, że aby psa dobrze wychować – niezależnie od jego wieku czy pochodzenia (!) – najpierw trzeba nauczyć się go nie tylko rozumieć – to jest coś głębszego, wykraczającego poza sztywne granice umysłu – spośród polskich słów, słowo „poczuć” pasuje mi tu najlepiej. To dla mnie fuzja dwóch zjawisk: zrozumienia i intuicji.

Tylko to umożliwi nam zbudowanie ciepłej, opartej na zaufaniu (czyli przeciwieństwie kontroli) relacji. W tym celu na początek musimy posiadać odpowiednie narzędzia: pogodę ducha i pozytywne, nie roszczeniowe nastawienie do świata, podstawową wiedzę o psiej komunikacji (później stale rozszerzaną), uważność na to, co się dzieje z psem, między psem a otoczeniem oraz między psem a nami. Do tego należy dołożyć zaufanie do własnej intuicji i nierzadko przyda się nam stanowczość i silny charakter.

To ostatnie – nie każdy z tym zaczyna, ale można nad tym pracować. Moja osobista relacja z psami wyzwoliła u mnie poważną pracę nad samą sobą. „Dostajesz od losu takiego psa, jakiego w danym momencie życia potrzebujesz” – to zdanie zasłyszałam już kilka razy z różnych kierunków psiego świata i głęboko wierzę w te słowa.

Zapraszam Was do mojego świata na dwóch nogach i ośmiu łapkach (szczegóły wkrótce…😉 ). Będzie mi niezmiernie miło czytać Wasze przemyślenia, spostrzeżenia, jeśli takie się pojawią pod postami, które będę tu zamieszczać.

Zapraszam również do współpracy – także szczegóły wkrótce. Na pewno w planach mam spacery z solidną porcją wiedzy o psiej i międzygatunkowej komunikacji. Wrzucę o tym szersze info niebawem, a póki co zapraszam do kontaktu telefonicznego/WhatsApp/Messenger.
..a na okładce Rico, mój niezastąpiony nauczyciel 💙

, , , , ,

Address


Website

Alerts

Be the first to know and let us send you an email when Poczuj psa posts news and promotions. Your email address will not be used for any other purpose, and you can unsubscribe at any time.

Contact The Business

Send a message to Poczuj psa:

Videos

Shortcuts

  • Address
  • Alerts
  • Contact The Business
  • Videos
  • Claim ownership or report listing
  • Want your business to be the top-listed Pet Store/pet Service?

Share