18/11/2022
Hejt i lincz to straszna sprawa 😥
Chciałabym zabrać w końcu głos w sprawie ostatnich wydarzeń.
Ponad dwa tygodnie temu moja Frania ugryzła psa.
To była moja wina, moja nieuwaga.
Nie uchylam się od odpowiedzialności.
Właściciele psa wezwali policję, zapłaciłam mandat, zobowiązałam się do pokrycia kosztów leczenia i przeprosiłam.
Następnego dnia pani Justyna, właścicielka psa, zadzwoniła do mnie i z sarkastyczną złośliwością wysyczała, że świat jest mały i że ona już wie, że jestem behawiorystką i trenerem psów.
Przeprosiłam po raz kolejny i powiedziałam, że czekam na rachunki za leczenie, które oczywiście pokryję.
Myślałam, że dogadaliśmy się jak ludzie i że na tym sprawa się zakończy.
Niestety… Trzy dni później od osób trzecich dowiaduję się, że w internecie w najlepsze trwa lincz na mnie.
Właścicielka psa na grupach osiedla, dzielnicy Ursus i nie wiadomo gdzie jeszcze zaczęła wstawiać posty na temat zdarzenia.
Patrzę, czytam i nie mogę w to uwierzyć.
Właścicielka psa, swoimi postami i komentarzami, niby tylko chciała przypomnieć żeby pieski wyprowadzać na smyczy, a tak naprawdę nawoływała internetowy lud do linczu na mnie.
A lud na to wezwanie odpowiedział.
W komentarzach pod postami pani Justyny, a także w prywatnych wiadomościach, którymi zostałam zalana, wyczytałam że:
Jestem ścierwem.
Jestem zerem, a nie behawiorystką.
Jestem debilką.
Jestem idiotką.
Że nie wiadomo kto jest głupszy – ja, czy mój pies.
Że mnie i mojego psa należy zastrzelić.
Że na moim miejscu baliby się wychodzić z domu.
Że jak tylko zostanę zobaczona z psem w parku, zostanie wobec nas użyty gaz pieprzowy.
Przeczytałam również, że powinnam mieć zakaz posiadania zwierząt i że mój mąż powinien mnie (uwaga!!)- wytresować, to wtedy zrozumiem jak postępować ze zwierzętami (czytaj spuścić kobiecie porządny wpierdol to będzie wiedziała gdzie jej miejsce) i o dziwo, mimo że to zazwyczaj kobiety kobietom najgorzej cisną, był to komentarz od dorosłego mężczyzny.
Ludzie, którzy w ogóle mnie nie znają i nigdy ze mną nie współpracowali zaczęli pisać, że trzeba zniszczyć mnie jako człowieka, ale co najważniejsze jako behawiorystę.
Zaczęli nawoływać się nawzajem do wchodzenia na moją firmową stronę i do wystawiania mi negatywnych opinii. 
Zaczęli nawoływać się do rozpowszechniania informacji o tym zdarzeniu, żeb (cytuję): „żeby to ścierwo zostało spalone jako behawiorysta”.
Właścicielka psa zaczęła nawet wypisywać do organizatorów Konferencji Weterynaryjnej, podczas której prowadziłam wykłady-, że uważa iż jest to niestosowne że będę prowadziła wykłady i że taka osoba jak ja, nie powinna być prelegentem i uczyć innych.
Jak rozumiem, pani Justyna chciała mnie oczernić i pozbawić pracy.
A to już podchodzi pod naruszanie moich dóbr osobistych.
Na szczęście organizatorzy konferencji wiedzą, że jestem osobą kompetentną i znam się na tym, co robię, bez względu na to, co prywatnie nam się przytrafiło.
Do dziś dostaję prywatne wiadomości z groźbami, wyzwiskami i bardzo nieprzyjemnymi słowami.
pani Justynie właśnie o to chodziło.
Pod postami właścicielki psa, jak na zawołanie odezwała się para (Karolina i Michał, właściciele psa Romeo), którzy niecałe 3 lata temu swoją bezmyślnością doprowadzili do niepotrzebnej przepychanki pomiędzy psami, po czym bezskutecznie próbowali wyłudzić ode mnie pieniądze – ich historię opiszę szczegółowo za kilka dni.
Wystawili mi dwie negatywne opinie – MIMO, ŻE NIGDY NIE KORZYSTALI Z MOICH USŁUG, a to co napisali, to stek bzdur.
Opinię wystawił również pan Michał K., który jak podejrzewam nigdy ani mnie ani mojego psa na oczy nie widział, ani też nie korzystał nigdy z moich usług, zatem nie jest w stanie ocenić moich kompetencji zawodowych. Napisał, że Frania kilkukrotnie pogryzła inne psy i że rzuca się na ludzi. Ba, podobno nawet mnie Frania pogryzła.
‼️Jeżeli możecie, zgłaszajcie proszę Facebookowi te opinie jako spam czy propagowanie nienawiści.
Takie zgłoszenia to jedyna szansa na to, żeby Facebook usunął te nieprawdziwe recenzje‼️
Z kolei jeżeli kiedykolwiek ze mną naprawdę współpracowaliscie lub aktualnie pracujecie i chcielibyście podzielić się swoją opinią na temat mnie i moich kompetencji zawodowych- będę ogromnie wdzięczna za wystawienie recenzji w choćby kilku zdaniach❣️
Bez problemu przyjmę na klatę opinię swojego klienta, który naprawdę źle ocenia moją pracę i kompetencje. Ale na litość boską, jak mogę nie reagować, kiedy opinię wystawiają osoby, które nigdy ze mną nie pracowały. Które pod wpływem internetowego linczu, uznają że na mojej stronie można napisać każdą głupotę, tylko po to żeby mi dokopać?
Nawet taką głupotę, że niby Frania atakuje ludzi. Nie atakuje.
Ja naprawdę nie jestem bezkrytyczna w stosunku do Franki.
Wiecie dobrze, że sama często mówię i pisze o tym, że Fryfa wcale nie jest idealnym psem.
To fakt, że raz, rok temu dziabnęła kundelka, który wbiegł w nią z impetem, pomimo że już z dużej odległości prosiłam właścicielkę, żeby go odwołała (Frania była na smyczy, ale nie miałyśmy jak uciec z tej sytuacji).
To prawda, że ugryzła tą suczkę w parku 2 tygodnie temu.
Edit: po kilku komentarzach widzę, że mój wpis dla części osób jest niezrozumiały. Tak, jak napisałam na początku, wina za zdarzenie leży tylko i wyłącznie po mojej stronie, absolutnie od niej się uchylam i na nikogo winy nie zwalam.
To mój pies był bez smyczy. To ja się zamyśliłam i nie zareagowałam na czas.
Ale na Boga nigdy, nigdy nie była agresywna w stosunku do człowieka.
Nigdy nikogo nie ugryzła.
Cały ten incydent w parku był piekielnie przykrym doświadczeniem.
Jedną stroną medalu jest fakt, że Frania ugryzła drugiego psa (w mojej opinii głównie dlatego, że jego właścicielka na nasz widok histerycznie wziela psa na ręce, a był to pies, który już wielokrotnie obszczekiwał Franke).
Drugą z kolei to, że w sekundę znalazłam się przy psach i świadomie włożyłam rękę w mordę Fryfy, żeby ją otworzyć i zabrać od tego psa.
W tym czasie dwóch mężczyzn, bez zastanowienia, na oślep kopało moją Franię.
Mimo, że ja już ją z tej sytuacji zabierałam.
Później cała trójka w bardzo agresywny sposób zaczęła się na mnie wydzierać, wygrażać, dzwonić po policję. Chciałam odprowadzić roztrzęsioną Franie do auta, które stało obok, żeby nie musiała być w tym zamieszaniu, ale właściciele psa wydzierali się na mnie i zabronili mi się ruszyć z miejsca.
Ich była trójka, a ja byłam sama.
W nocy wylądowałyśmy u lekarza z podejrzeniem krwotoku wewnętrznego od kopniaków, które dostała.
Kilka dni później widziałam tego pieska wesoło drepczącego sobie ze swoją Panią po osiedlu, podczas gdy Frania przez 2 tygodnie ledwo chodziła.
Jestem doświadczonym behawiorystą.
Naprawdę wiem, że popełniłam błąd, byłam nieuważna. Wiem też, że takie sytuacje się zdarzają, bo na co dzień w pracy mam do czynienia z psami, które pogryzły inne psy, lub zostały pogryzione.
Ale takiego wylewu bezinteresownej nienawiści i podłości ze strony „zwykłych, przyzwoitych” ludzi, którzy „tylko się martwią o bezpieczeństwo swoich piesków i dzieci” - tego się nie spodziewałam.
Nie sądziłam, że w ludziach – niektórzy z nich to przecież moi sąsiedzi – jest tyle bezinteresownej, obrzydliwej nienawiści. Że znajdą się ludzie, którzy postanowią poświęcić swój prywatny czas, żeby do mnie napisać i mi grozić, próbować zastraszyć, obrazić.
Nie udaję, że to mnie nie boli.
Boli.
Każdy, kto był ofiarą internetowej przemocy, wie jak to jest. Kiedy od zalewu nienawiści nie masz siły wstać z łóżka.
Kiedy masz ochotę wyć z bezradności, z wściekłości, z poczucia krzywdy.
Kiedy uciekasz nawet przed rodziną i przyjaciółmi, bo nie masz siły na kontakt z kimkolwiek.
Jeśli to miała być zemsta pani Justyny i jeśli to miało sprawić frajdę jej i wszystkim „zwykłym, dobrym ludziom”, „zmartwionym losem pogryzionego psa”, to proszę bardzo – UDAŁO WAM SIĘ.
Ale przecież wam chodziło o coś więcej.
Chodziło o to, żeby zniszczyć mnie jako trenerkę. Jako człowieka.
Ale do tego trzeba trochę więcej niż kilkoro podłych i ziejących nienawiścią ludzi.
Tak, powinnam była bardziej uważać.
Ta historia wiele mnie nauczyła.
Niestety przede wszystkim o ludziach.
Piszę o tym dlatego, że taka historia może spotkać każdego z Was.
Zarówno opiekunów psów, jak i:
„beznadziejnych nauczycieli”- tylko dlatego, że Wasze dziecko słabo się uczy.
„Beznadziejnych lekarzy weterynarii”- bo Was pies zachorował i jak wy mogliście do tego dopuścić.
„Beznadziejnych stróżów prawa”- bo Twój syn ukrad cukierki w sklepie”
i w końcu:
„Beznadziejnych lekarzy”, których dziecko umarło na śmiertelną chorobę, a oni nic z tym nie mogli zrobić.
Czuję wstyd i poczucie winy.
Czuję też żal, poczucie niesprawiedliwości, smutek, bezradność.
Jak już napisałam- będzie kolejny post w tym temacie. A za pomocą tych wpisów chcę przytulic wszystkich tych, których spotkał w życiu lincz.
I dotrzeć do tych, którym nudzi się w nieudanym życiu i przyjemność sprawia im gnojenie innych.
M.