Mieszkają wokół nas...
Najczęściej żyją cicho, gdzieś w piwnicy bloku obok, na parkingu, przy jakichś garażach, ogródkach. Ze strachu nie rzucają się ludziom w oczy, jakoś dają sobie radę, jakoś żyją... A jeśli chorują i umierają w męczarniach, to robią to równie niezauważalnie.
Ludziom wydaje się, że bezdomne koty są bardzo silne i zaradne. Wydaje się, że te koty nie chodzą głodne, bo znajdą coś w śmietniku. Wydaje się, że są całkiem zdrowe i nie chorują. A kiedy znikają, to zapewne nie umierają tylko przenoszą się na lepsze miejsce.
Prawda jest niestety zupełnie inna. Koty żyjące na wolności najczęściej głodują, bo trudno im coś znaleźć na śmietniku wypełnionym zamkniętymi foliowymi workami.
Koty bezdomne często chorują. Nie leczony banalny koci katar sprawia, że kociakom ropieją oczy, nosek. Maleństwa tracą węch, w konsekwencji czego nie mają szans na znalezienie pokarmu. Są zdezorientowane, bo nie mogą otworzyć sklejonych ropą oczu. I powoli umierają z głodu, a towarzyszy temu potworny ból oczu, które w końcu stają się pustą jamą.
Dorosłemu kotu też nie trzeba dużo, by umrzeć. Jedno pokąsanie przez psa czy kopnięcie często powoduje ropień, który boli i uniemożliwia poruszanie. Kot nie może się sprawnie przemieszczać i w końcu wpada pod samochód lub umiera w kryjówce z powodu ogólnego zakażenia organizmu.
Wszystkim tym strasznym sytuacjom towarzyszy strach i stres.
Niesprawne zwierzęta są zupełnie bezbronne.
Podopiecznymi Fundacji CHATUL były między innymi kociaki z kocim katarem, kotki z ropomaciczem, koty z połamanymi miednicami, kończynami i po ich amputacjach, stada kotów z grzybicą.
Wiele z tych zwierząt po wyleczeniu znalazło nowe domy, inne żyją w dobrym zdrowiu i są dokarmiane.
Nie przechodzimy obojętnie obok zwierzaka w potrzebie, uważamy bowiem, że za każdą kocią i psią biedą stoi bezduszność człowieka, którą trzeba naprawić.