30/08/2023
"Psy żyją krótko, za krótko, ale człowiek wie, co go czeka. Wie, że będzie cierpiał, że straci psa, że to będzie ogromna rozpacz, więc stara się wykorzystywać jak najlepiej każdą chwile, cieszyć się ile się da jej radością i niewinnością, ponieważ złudna jest myśl, że pies będzie z nami przez całe życie. Jakże piękna jest twarda uczciwość tego faktu, kiedy przyjmuje się i ofiarowuje miłość, cały czas mając świadomość jej trudnej do udźwignięcia ceny. Może kochające psy to dla nas forma pokuty za wszystkie inne złudzenia, na jakie sobie pozwalamy, i za błędy, które popełniamy z ich powodu"
(Dean Koontz, Wielkie małe życie. Wspomnienia o radosnym psie).
Czekaliśmy z tą informacją dłuższy czas.
W tej chwili zostaliśmy tylko z naszą Watahą, Rudzką Watahą, więc to już pora, żeby poinformować, że na bliżej nieokreślony czas zawieszamy prowadzenie hodowli.
Ta hodowla to spełnienie moich marzeń, ale okupione ogromem stresu, pracy, utraconych bezpowrotnie chwil z psami, z którymi żyjemy na co dzień. Chwil, do których nie zdążymy wrócić, bo niektórych naszych psich przyjaciół z nami już nie ma. Bo odeszły za Tęczowy Most, a my z nimi tam nie możemy iść. O tym nie marzyłam, o tym nie pomyślałam.
Już po odejściu mojej Arii (Brita Czar Podkowy) ciężko było mi się z tym pogodzić, że w momencie gdy stała się psim seniorem, nie spędziłam z nią tyle czasu, ile powinnam, bo były kolejne psie dzieci, psie problemy, szukanie odpowiednich nowych właścicieli, a czas biegł nieubłaganie. Nagle skręt żołądka i wszystko się zmieniło. Ale zawsze miałam swoją Elusię (Ellis von der tiefen Quelle), która wynagradzała mi wszystko. Psa, z którym miałam porozumienie dusz. Mając Ją, moje marzenie idealnego psa też się spełniło. Aż do momentu… gdy to i ją straciłam. Z tym jeszcze sobie nie za bardzo radzę, ale jej odejście przelało szale. Decyzja o zawieszeniu hodowli już w tym momencie, 16 czerwca 2023r., zapadła.
Oczywiście, że hodowla przyniosła mi ogromną radość.
Wyhodowaliśmy 110 szczeniąt.
Staraliśmy się, żeby geny były jak najlepsze, ale wiadomo, że z genami nie wygramy. Stąd, tak jak i inni hodowcy, nigdy nie dawaliśmy gwarancji na dysplazję, ale zawsze dawaliśmy gwarancję na socjal. Niestety czasem nowi właściciele nie rozumieli, że te pierwsze 7-8 tygodni jest bardzo ważne, ale kolejne tygodnie, baaa, miesiące i lata w nowych domach są równie ważne. Zaniedbanie socjalu w dalszym etapie życia szczeniaka może skutecznie zniweczyć to, co my uzyskaliśmy. Czasem się tak zdarzało.
Nie mniej przez te ponad 10 lat poznaliśmy wielu wspaniałych ludzi, począwszy od znajomych z treningów, jak i nowych opiekunów szczeniąt. Z wieloma z nich nawiązała się niemalże rodzinna więź. Super doświadczenie.
Z niektórymi płakaliśmy razem, gdy coś się stało i ich członek rodziny, z przydomkiem z Rudzkiej Watahy, odszedł. Każdą taką sytuację bardzo przeżywam, bardzo. To też zaważyło na tej decyzji.
Teraz przyszedł czas na zajęcie się naszymi psami. Niech wiedzą, że są kochane. Nie narzucają się, ale mamy świadomość ich potrzeb. Zulek (Charm Krasnoocko) skończył w lutym 11 lat, Czaka (Usura Vlci udoli) w sierpniu skończyła już 8 lat, Hina (HINATA z Rudzkiej Watahy) w maju 5 lat i nasze najmłodsze Nela (NELLIEL z Rudzkiej Watahy) w październiku będzie miała roczek. Wszystkie zasługują na nasze pełne zainteresowanie. Niestety prowadzenie hodowli ogranicza to. Ogranicza nawet wyjścia na spacery, żeby czasem coś z nich nie „przywlec” do domu i nie zarazić szczeniąt. A potem szczenię idzie do nowego domu, tam jest kochane, dba się o jego potrzeby, a my staramy się nadrobić stracony czas ze swoimi. No nie da się. Nie tego chcemy dla naszych psów. One są dla nas bardzo ważne. Wszystkie są członkami naszej rodziny. Już nie chcę wyszarpywać chwili czasu dla nich. Chcę ten czas dla nich po prostu mieć.
Jesteśmy coraz starsi. Musimy też zadbać o swoje zdrowie, o którym w tym natłoku spraw hodowlanych się nie myśli, a już należy.
Syn musi znaleźć czas, żeby ułożyć sobie życie osobiste.
Kto nie prowadzi hodowli nie zdaje sobie sprawy ile to zajmuje czasu, nieprzespanych nocy, zamartwiania się o dobrostan papisiów, ale i o zdrowie psich mam. Czaka po ostatnim porodzie ledwo doszła do siebie. Wyniki były fatalne. Na szczęście wyszła z tego, ale po wielu tygodniach. Drżeliśmy nie tylko o nią, ale i o kilkudniowe maluchy. Okropne uczucie bezradności, złości. Udało się, ale gdyby nie? Nawet nie chcę myśleć.
Te wszystkie sytuacje spowodowały refleksję, że wróćmy do takiego stanu, kiedy będziemy dla naszych psów w każdej wolnej chwili. Że będziemy się cieszyć z ich codziennej z nami obecności.
Ten czas, czas prowadzenia hodowli nie był stracony. Satysfakcję sprawiają słowa podziękowań za świetnych, bezgranicznie oddanych psich przyjaciół od nas.
Do końca będziemy kibicować Teamom, w skład których wchodzą psy z przydomkiem z Rudzkiej Watahy.
Dziękujemy za obdarzenie zaufaniem i wybór naszej hodowli.
"Od czasu do czasu ludzie mówią mi: „Spokojnie, to tylko pies.” Jeśli ty także myślisz, że to „tylko pies”, to może używasz też określeń takich jak: „tylko przyjaciel”, „tylko wschód słońca”, „tylko obietnica”. „Tylko pies” wniósł do mego życia istotę przyjaźni, zaufania i czystej, nieposkromionej radości. „Tylko pies” okazuje mi współczucie i cierpliwość, które sprawiają, że staję się lepszym człowiekiem. Z powodu „tylko psa” wstaję rano, chodzę na długie spacery i patrzę ze spokojem w przyszłość. Bo dla mnie i ludzi takich jak ja, to nie „tylko pies”, ale ucieleśnienie wszystkich nadziei i marzeń o przyszłości, dobrych wspomnień i czystej radości z chwili, która trwa. „Tylko pies” wydobywa to, co we mnie dobre i odwraca moje myśli ode mnie i codziennych trosk. Mam nadzieję, że pewnego dnia zrozumieją, że to nie „tylko pies”, ale istota, która uczy mnie człowieczeństwa i sprawia, że jestem czymś więcej niż „tylko człowiekiem”" (Sandra Dee).