Naturalnie w Warszawie, czyli nie samą weterynarią żyje człowiek

  • Home
  • Naturalnie w Warszawie, czyli nie samą weterynarią żyje człowiek

Naturalnie w Warszawie, czyli nie samą weterynarią żyje człowiek lek.wet. Łukasz Skomorucha - specjalista chorób zwierząt nieudomowionych

Zgodnie z art.8. Nazywam się Łukasz Skomorucha. Piękny zawód pełen powołania.
(7)

Kodeksu Etyki Lekarza Weterynarii oznajmiam, że prezentowane tu treści odzwierciedlają moje poglądy i nie muszą odzwierciedlać stanowiska samorządu zawodowego :) Wykonuję zawód, w którym nudzić się nie sposób. Zawód, który wymaga wiecznej koncentracji i ciągłego poszerzania horyzontów. Ale człowiek żyje nie tylko pracą, czasami trzeba też spojrzeć na otaczający nas świat. I po to jest właśnie ta s

trona. Strona osoby prywatnej, niezwiązana z wykonywanym zawodem. Strona pokazująca obserwacje z dnia codziennego - jak wiele interesujących rzeczy można dostrzec, jeśli tylko rozejrzymy się dookoła nas. Opinie tu prezentowane - zapewne mocno subiektywne - są opiniami prywatnymi. Fakt, pojawią się zapewne jakieś wtrącenia związane z zawodem, ale chyba raczej rzadko i będzie to wówczas wyraźnie zaznaczone. Tak wiec zapraszam wszystkich ciekawych świata i otwartych na obserwację wielkomiejskiej przyrody (tak, tak, wiem... brzmi jak oksymoron... a jednak ;) )

Przyrodniczy Piątek!Wczoraj zaskoczył Warszawę pierwszy śnieg, a to sugeruje, że sezon na grzybobranie powoli dobiega ko...
22/11/2024

Przyrodniczy Piątek!

Wczoraj zaskoczył Warszawę pierwszy śnieg, a to sugeruje, że sezon na grzybobranie powoli dobiega końca. Chyba, że skupimy uwagę na mniej standardowych gatunkach i lekko przewartościujemy swoje oczekiwania. Wówczas na grzyby możemy wybrać się nie wychodząc nawet z domu.

Przejdźmy się do kuchni i zerknijmy na warzywa. Co my tam mamy w spiżarce? Ziemniaki, marchew, pora, jakieś owoce, jabłka... Oj, ta pomarańcza to już chyba tutaj długo leży... W połowie pokryła się pleśnią... A no właśnie... pleśń to też grzyb. W dodatku te na cytrusach zazwyczaj nawet dosyć łatwo da się zakwalifikować do jednego z dwóch gatunków pędzlaków - to albo Penicillium italicum, albo Penicillium digitatum. Oba gatunki wywołują chorobę zwaną niebieską zgnilizną owoców cytrusowych, chociaż w języku angielskim są zazwyczaj kolorystycznie rozdzielane na - odpowiednio - "blue mould" i "green mould".

No, ok, zdarzyło nam się zapomnieć o jednym owocu, wielkie mi mecyje... To teraz zerknijmy na resztę warzyw. O, jakie dziwne pomarańczowe plamki na liściach pora! Mili Państwo, oto Puccinia porri, czyli grzyb wywołujący rdzę pora. Dokładniej jego ecja, czyli taki wytwór, z którego wysypują się zarodniki (ecjospory). A to takie czarne przybrudzenie na bulwach ziemniaka? Nie da się tak zetrzeć jak resztki ziemi... A no nie da, bo to z kolei sklerocja grzyba z gatunki Rhizoctonia solani, wywołującego rizoktoniozę ziemniaka, nazywaną czasem ospowatością bulw. Jeśli traficie na brzydkie sczernienie na korzeniu marchwi, z dużym prawdopodobieństwem będzie to wynik działalności grzyba Alternaria radicina... A to tylko niewielki wycinek całego fungarium w naszej lodówce, takiej kuchennej bioróżnorodności, kilka pospolitych patogenów wywołujących tzw. choroby przechowalnicze. Jeśli chcecie zagłębić się w ten temat, serdecznie polecam profil Fitopatologia - Wojciech Pusz.

No dobra, może sobie na osłodę przegryziemy jakieś jabłko... Tylko już nie przyglądajmy się zbytnio tym drobnym czarnym kropkom na jego skórce... Bo jeszcze rozpoznamy je jako efekt obecności Schizothyrium pomi, czyli kropkowaną plamistość jabłek... ;)

- Panie doktorze, moja lotopałanka zaczęła łysieć!- W którym miejscu? - zapytuję od razu- Tak na czole, mniej więcej poś...
19/11/2024

- Panie doktorze, moja lotopałanka zaczęła łysieć!
- W którym miejscu? - zapytuję od razu
- Tak na czole, mniej więcej pośrodku głowy...

I to na szczęście w 99,9% przypadków okazuje się całkowicie fizjologicznym zjawiskiem. Trzeba bowiem wiedzieć, że samce lotopałanek posiadają na swojej puchatej łepetynie, właśnie w okolicy czołowej, specjalny gruczoł zapachowy, służący do komunikacji węchowej między poszczególnymi osobnikami. W okresie dojrzewania płciowego, jak również cyklicznie w okresie godowym, staje się on, pod wpływem wzrastającego stężenia testosteronu, wyraźniejszy i lepiej widoczny. Dla niewtajemniczonych opiekunów może to być napawający niepokojem objaw czegoś złego. Na szczęście w tym przypadku tak nie jest.

Drugi, podobny, chociaż histologicznie i fizjologicznie nieco się różniący gruczoł samce mają po brzusznej stronie ciała, mniej więcej tam, gdzie szyja łączy się z korpusem tego sympatycznego zwierzęcia. Tamta okolica też czasami może być przyczyną wizyt w gabinetach. I z jednej strony to dobrze, że troska opiekunów jest duża, że nie bagatelizują potencjalnych objawów choroby. Ale z drugiej strony nachodzą mnie takie trochę pesymistyczne przemyślenia...

Są to podstawowe cechy gatunkowe, o których napisano praktycznie w każdym logicznym źródle dotyczącym opieki nad lotopałanką. Fakt, że w języku polskim jest ich jak na lekarstwo, ale to nie usprawiedliwia nikogo, kto decyduje się na zakup takiego mniej typowego podopiecznego. Powiem więcej - powinno wręcz obligować do poszukania literatury, żeby sumiennie przygotować się na przyjęcie nowego domownika. Bo jeśli tego zabraknie, jeśli nowy opiekun nie ma wiedzy o podstawach anatomicznych swojego podopiecznego, to z pewnym niepokojem należy zastanowić się, czy aby na pewno ma świadomość wymogów i zapewnia mu należyty dobrostan...

Wykorzystana literatura:
● McDermott C.T. "Sugar Glider Pediatrics"; Veterinary Clinics: Exotic Animal Practice
● Schultze-Westrum, T. G. "Innerartliche Verstandigung durch Dufte beim Gleitbeutler Petuurus breuice pspapuanu Thomas (Marsupialia: Phalangeridae)" Z. iergl. Physiol
● Stoddart D.M., Bradley A.J. "The frontal and gular dermal scent organs of the marsupial sugar glider (Petaurus breviceps)"; Journal of Zoology

Nie mam telewizora, ale doszły mnie słuchy, że z okazji 3000-nego odcinka w "Familiadzie" ponownie padło pewne kultowe j...
16/11/2024

Nie mam telewizora, ale doszły mnie słuchy, że z okazji 3000-nego odcinka w "Familiadzie" ponownie padło pewne kultowe już pytanie... Ciekawe, czy zgadniecie, jakie...? ;)

Przyrodnicze, więc w sumie w tematykę profilu się wpisuje ;)

A co robimy jutro wieczorową porą? W Parku Morskie Oko odławiamy inwazyjne gatunki raków w ramach akcji Łowca Obcych i Z...
15/11/2024

A co robimy jutro wieczorową porą? W Parku Morskie Oko odławiamy inwazyjne gatunki raków w ramach akcji Łowca Obcych i Zarząd Zieleni Warszawy przeciwdziałającej rozprzestrzenianiu się tych gatunków ;) Start 16 listopada około 18:00. Więcej szczegółów w linku pod wpisem!

Na zdjęciu raki marmurkowe (Procambarus virginalis) z odłowów prowadzonych 2 lata temu. Co ciekawe - gatunek ten opisano dopiero... w 2017 roku!!

Przyrodniczy piątek!Rok temu ubolewałem nad bezmyślnym niszczeniem owocników rzadkiego muchomora szyszkowatego (Amanita ...
15/11/2024

Przyrodniczy piątek!

Rok temu ubolewałem nad bezmyślnym niszczeniem owocników rzadkiego muchomora szyszkowatego (Amanita strobiliformis) w Parku Oliwskim. Sprawą zainteresował się nawet Gdański Zarząd Dróg i Zieleni, ale nie wiem, czy ostatecznie coś z tego wyszło, bo w tym roku nie mogę się z nimi skontaktować. W tym roku mam kolejny przykład na bezmyślne, bezzasadne i bardzo szkodliwe zachowania agresywne względem owocników grzybów.

Miejsce akcji - rezerwat Puszcza Słupecka

Ofiara - sporych rozmiarów owocnik żagwicy listkowatej (Grifola frondosa) - rzadka i podlegająca ochronie gatunkowej (!) huba atakująca korzenie i podstawy pni wiekowych drzew, najczęściej dębów.

Owocnik miał tego pecha, że wytworzył się tuż obok ścieżki prowadzącej przez las. Komuś się najwyraźniej nie spodobał i postanowił go zniszczyć. Ktoś powie zaraz - hola, hola... A skąd wiadomo, że to nie jakiś dzik na przykład... Ano stąd po pierwsze, że dzik po pierwsze raczej by się na takowym kąsku pożywił, a nie rozrzucał listkowate fragmenty po całej okolicy (żagwica jest także jadalna dla ludzi, na dodatek ma pewne właściwości prozdrowotne). A po drugie - dziki raczej rzadko noszą buty, których odciski dało się zaobserwować na grzybowej tkance.

Może ktoś miał szlachetne intencje i chciał uratować drzewo przed pasożytującą hubą? Cóż... Akurat żagwica jest bardzo "delikatna" względem swoich żywicieli i drzewa nią porażone potrafią nie wykazywać objawów osłabienia nawet przez kilkadziesiąt kolejnych lat. Założenie to jednak jest dosyć górnolotne i w grę wchodziła raczej głupota albo niewiedza. Cóż... Szkoda tegorocznego owocnika, ale trzeba mieć nadzieję, że w przyszłych sezonach w okresie owocnikowania grzyb nie trafi na żadnego "grzybowego boksera" i na spokojnie rozsieje zarodniki... Tymczasem... kolejne stanowisko tego gatunku dołącza do listy zarejestr

Wykorzystana literatura:
● Kujawa A. i wsp. "Nowe stanowiska żagwicy listkowatej Grifola frondosa (Dicks.) Gray. w Parku Krajobrazowym im. gen. D. Chłapowskiego"; Badania Fizjograficzne Seria B - Botanika
● Szczepkowski A., Piętka J. "Rezerwaty przyrody ostoją żagwicy listkowatej Grifola frondosa (Dicks.: Fr.) Gray w środkowej Polsce"; Parki Narodowe i Rezerwaty Przyrody

A tak dla odwrócenia uwagi od szaroburych chłodów na zewnątrz mam dla Was fajną propozycję ;) 23 listopada poprowadzę ko...
13/11/2024

A tak dla odwrócenia uwagi od szaroburych chłodów na zewnątrz mam dla Was fajną propozycję ;)

23 listopada poprowadzę kolejny "spacer z dreszczykiem" w Ogród Botaniczny Uniwersytetu Warszawskiego. Tym razem w wersji zimowej - czyli wyłącznie po szklarniach! Zanurzymy się w tropiki, przejdziemy dżunglą i poszukamy roślin niebezpiecznych, podstępnych i zwodniczych. Chętnych zabiorę w podróż pełną roślinnych dusicieli, oszustów, trucicieli. Ale spokojnie - nie grozi nam żadne niebezpieczeństwo! Wszak pamiętajmy o tym, że wszystkie te złe cechy nadają roślinom ludzie, wykorzystując ich naturalne właściwości do różnych niecnych uczynków!

Jeśli jesteście zainteresowani, spotykamy się 23 listopada o 13:00 ! Należy kupić bilet wstępu do szklarni i odebrać bezpłatną wejściówkę na spacer. Liczba miejsc ograniczona!

W komentarzu zamieszczam link do wydarzenia i serdecznie zapraszam! :) 🌵🌴🤠

Weterynaryjny Wtorek!Czyż może być coś przyjemniejszego niż praca lekarza weterynarii z takim malutkim, puszystym, urocz...
12/11/2024

Weterynaryjny Wtorek!

Czyż może być coś przyjemniejszego niż praca lekarza weterynarii z takim malutkim, puszystym, uroczym słodziakiem? No popatrzcie na tą prześliczną buźkę, na te wielkie oczka jak węgielki, na łapeczki i te przecudne owłosione uszka... A teraz popatrzcie na miniaturę w prawym rogu, bo to zdecydowanie bardziej realna wizualizacja pracy w gabinecie weterynaryjnym z marmozetą, tamaryną czy jakąkolwiek inną drobną małpą.

Bo to jest trochę jak z tym filmowym Gizmo, co to po zmoczeniu dawał początek złośliwym i wściekłym gremlinom. Tylko tutaj nie trzeba nawet moczyć, a samo unieruchomienie do badania wywołuje w tej uroczej istotce szał i furię. W ruch idą pazurki wbijające się we wszystko, co popadnie. Ostre jak szpilki siekacze i kły, które w naturze służą do odrywania kawałków kory z pni drzew, wgryzają się z pełną zaciekłością we wszystko, co znajdzie się w ich zasięgu. Co jest poza zasięgiem fizycznym, z pewnością oberwie rozbryzgującym się za pomocą wirującego ogona moczem i ekskrementami, które słodziak ze stresu i złości wyrzuca z siebie. A do tego ten przenikliwy pisk, świdrujący i rezonujący w uszach. I pamięć... OJ, jak taki małpiszonek po raz drugi trafi do tego samego lekarza, to nigdy przenigdy nie nabierze się na smakołyk tylko od poczekalni zębale wyszczerzy....

I żeby nie było - nie wina w tym zwierzęcia, bo reaguje zgodnie z instynktem - każde unieruchomienie odbiera jako złowrogi zamiar względem niej. Nie rozumie koncepcji badań profilaktycznych i dla niego to stres porównywalny ze znalezieniem się w szponach drapieżnika.

Chciałbym tylko zwrócić uwagę na fakt, że zawód lekarza weterynarii to nie tylko głaskanie słodkich futrzaków. To często brudna, niemiło pachnąca i pełna wszelakich wydzielin harówka. Ale te wszystkie kupy, śliny i próby wgryzienia się w nasze tętnice to akurat nie najgorsza strona tego zawodu. To ciężka praca, ogrom przyswajanej wiedzy i olbrzymia odpowiedzialność za zdrowie nie tylko naszych pacjentów, ale często i naszych klientów. Również tych klientów, którzy - umówmy się - bywają mało empatyczni, za to bardzo roszczeniowi. To także codzienna walka z narastającym z KAŻDEJ strony januszostwem i brakiem logiki, spychologią i olewactwem. I to ogarniające czasami uczucie, że jest się jedynym/jedyną (bo myślę, że piszę nie tylko za siebie), któremu zależy. A to chyba powinno działać w obie strony...

Zaraz ktoś zapyta: "jak jest tak źle, to czemu jeszcze nie zmieniłeś roboty?" Przyznam, że czasami sam sobie zadaję to pytanie. Ale w gruncie rzeczy ja samą weterynarię bardzo lubię. Nie jest to robota dochodowa, ale praca ze zwierzętami to naprawdę fajna rzecz, cały ten proces diagnostyczny i obserwowanie, jak udaje się komuś pomóc sprawia niezwykłą satysfakcję. Tylko czasami przytłacza ta otoczka...

Przyrodniczy Piątek!Pisałem już o inwazyjnym wtyku amerykańskim (Leptoglossus occidentalis), który w tym roku wyjątkowo ...
08/11/2024

Przyrodniczy Piątek!

Pisałem już o inwazyjnym wtyku amerykańskim (Leptoglossus occidentalis), który w tym roku wyjątkowo licznie ujawnia swoją obecność, przynajmniej w Warszawie. A teraz zaprezentuję innego pluskwiaka, który w naszym kraju pojawił się zaledwie kilka lat temu - skupieńca lipowego (Oxycarenus lavaterae).

Bardzo możliwe, że już go poznaliście, szczególnie jeśli w Waszej okolicy rośnie sporo lip. Owad ten bowiem wyjątkowo upodobał sobie te drzewa jako miejsce zgromadzeń. Jeśli na pniu lipy napotkacie agregacje setek, a nawet tysięcy drobnych stawonogów, to najpewniej właśnie one. Troszkę w tym swoim zamiłowaniu do zgromadzeń na pniach przypominają kowale bezskrzydłe (Pyrrhocoris apterus), ale gatunki te bardzo łatwo rozróżnić od siebie zarówno po wielkości (skupieńce są o połowę mniejsze od kowali), jak i ubarwieniu.

Skąd przybyły? Pierwotnie występowały w zachodniej części obszaru śródziemnomorskiego, a więc na Półwyspie Iberyjskim, we Włoszech, północnej Afryce czy Wyspach Kanaryjskich. Jednak od mniej więcej 20 lat zaczęły przeć ku północy i wschodowi, zapewne wspomagane ocieplającym się klimatem i przypadkowym transportem zapewnianym przez człowieka. W Polsce pierwszy raz zostały odkryte w 2016 roku w Rzeszowie, a potem doniesienia o jego obserwacjach posypały się lawinowo. W Warszawie zaobserwowano go po raz pierwszy w sierpniu 2020 roku, a ja natrafiłem na niego - o dziwo - dopiero w tym roku, za to od razu objawił mi się w sposób spektakularny - pokrywając gęstą powłoką zbitych owadzich ciałek lipy nasadzone w okolicy Placu na Rozdrożu. Kilka dni później okazało się, że równie dużo jest ich na młodych lipach na Białołęce.

Czemu skupieńce się skupiają w tak liczne gromady? A no żeby przetrwać zimę. W kupie raźniej i cieplej. Trzeba pamiętać, że wciąż jest to gatunek południowy, czyli do zbytnich mrozów nieprzywykły. Chociaż obecne zimy to ledwie meteorologiczny cień wspomnień zim sprzed kilkudziesięciu lat, to nadal ewentualne spadki temperatur mogą ograniczać rozwój populacji tego pluskiwaka. Sądząc jednak po wzrastającej liczbie stanowisk - niezbyt skutecznie.

W swoich ojczystych stronach skupieńce żerują głównie na zielnych roślinach z rodziny ślazowatych (Malvaceae) - ślazie (Malva spp.), prawoślazie (Althaea spp.) czy ślazówce (Lavatera spp.). W Polsce te rośliny też rosną, więc zapewne stanowią główną bazę pokarmową w sezonie wegetacyjnym. Jednak jesienią i zimą pluskwiaki zbiegają się na korę lip (Tilia spp.), która zresztą również jest przedstawicielką rodziny ślazowatych, i w jej spękaniach i szczelinach próbują przetrwać zimę.

Wykorzystana literatura:
● Gierlasiński G. i wsp. "Przyczynek do rozmieszczenia pluskwiaków różnoskrzydłych (Hemiptera: Heteroptera) w Polsce – IV"; Heteroptera Poloniae
● Hebda G. i Olbrycht T. "Oxycarenus lavaterae (FABRICIUS, 1787) (Hemiptera: Heteroptera: Oxycarenidae) – gatunek nowy dla fauny Polski"; Wiadomości Entomologiczne
● Lis B. i wsp. "Dane na temat rozprzestrzeniania się inwazyjnego gatunku Oxycarenus lavaterae (Fabricius, 1787) (Heteroptera: Lygaeoidea: Oxycarenidae) w południowo-zachodniej części Polski"; Heteroptera Poloniae

Weterynaryjny Wtorek!Chociaż współdzielą nazwę, wirusy wywołujące ospę wietrzną u ludzi i ospę gołębi nie są ze sobą spo...
05/11/2024

Weterynaryjny Wtorek!

Chociaż współdzielą nazwę, wirusy wywołujące ospę wietrzną u ludzi i ospę gołębi nie są ze sobą spokrewnione. Naszą ospę wywołują herpeswirusy, a tę u gołębi - pokswirusy, czyli przedstawiciele zupełnie innych linii w klasyfikacji wirusów. Gołębiowa ospa miała wprawdzie swojego "ludzkiego" kuzyna, ale został on - na szczęście - eradykowany w 1980 roku i ospa prawdziwa do dziś zostaje jedną z dwóch chorób na świecie, którą udało się skutecznie zniszczyć. Chociaż, jak patrzymy na współczesne epidemie kolejnego przedstawiciela tej rodzinki - wirusa małpiej ospy - pokswirusy u ludzi najwyraźniej nie powiedziały ostatniego słowa...

Wróćmy jednak do ospy gołębi, bo to właśnie obecnie, jesienną porą, zbiera ona największe żniwa pośród swoich docelowych żywicieli - gołębi. Narażone są zarówno gołębie miejskie (Columba livia f. urbana), domowe (C.l. f. domestica), ale także ich dzicy kuzyni - grzywacze (Columba palumbus), a w Afryce np. gołębie okularowe (Columba guinea). Co ważne - ospa gołębi wywoływana jest przez inny wirus niż np. ospa kur czy ospa kanarków i raczej nie powinno dojść do zakażeń międzygatunkowych. Ale już zakażenia wewnątrzgatunkowe, z gołębia na gołębia, szerzą się niezwykle łatwo, chociażby przez kontakt bezpośredni.

Ospa gołębi przybiera często spektakularny obraz kliniczny, charakteryzujący się powstawaniem na ciele nieszczęsnego chorego ptaka licznych, czasami nieproporcjonalnie dużych guzowatych zmian, które z czasem zaczynają rozpadać się i wrzodzieć. To widzimy z zewnątrz, ale do tego należy dołożyć jeszcze potencjalne zmiany na błonach śluzowych, np. wewnątrz dzioba lub w przełyku, a także wtórne zakażenia bakteryjne, bo bakterie z chęcią skolonizują taki nadgniły strup. Czasami "guzy" są tak zlokalizowane i na tyle duże, że zatykają nozdrze lub ograniczają możliwość otwarcia powiek. Znane są nawet przypadki, że spowodowane ich obecnością zaburzenie dopływu krwi do tkanek powoduje autoamputację całej górnej części dzioba!

Czy da się coś z tym zrobić? Trochę się da. Ospa to przede wszystkim choroba ptaków młodych i osłabionych. Im sprawniej działa układ odpornościowy danego osobnika, tym mniej nasilone objawy. Ale jak już wystąpią, to można próbować wspomagać nieszczęsnego nieboraka, głównie poprzez leczenie objawowe i osłaniające, a więc zapewnienie dobrej jakości pokarmu, płynów, pobudzanie odporności, zapobieganie wtórnym zakażeniom, leki przeciwbólowe... W przypadku gołębi hodowlanych możliwe są także szczepienia, które minimalizują ryzyko wystąpienia poważnych objawów w stadzie.

Wykorzystana literatura:
● Bwala D.G. i wsp. "Avian poxvirus in a free-range juvenile speckled (rock) pigeon (Columba guinea)"; Journal of the South African Veterinary Association
● Hibl B.M. i wsp. "Poxvirus Infection in a Colony of Laboratory Pigeons (Columba livia)"; Comparative Medicine
● Mohamed R.I. i wsp. "Molecular and pathological screening of the current circulation of fowlpox and pigeon pox virus in backyard birds"; Poultry Science
● van Riper Ch. i Forrester D. "Avian Pox"; w "Infectious Diseases of Wild Birds"

Sądząc po ilości wpisów, o Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie / Museum of Modern Art in Warsaw, wspomniał o nim już c...
02/11/2024

Sądząc po ilości wpisów, o Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie / Museum of Modern Art in Warsaw, wspomniał o nim już chyba prawie każdy, kto ma dostęp do Internetu. To i ja mam swoje przemyślenia z nim związane, chociaż jak zwykle od nieco innej strony. Skupię się na jego przedpolu. Albo podwórku... no dobra-na poletku ziemi między jego północną ścianą a stacją metra Świętokrzyska. Zwróciłem na to miejsce uwagę już wiosną, kiedy szykowałem się do pierwszego spaceru z cyklu Bestiariusz Warszawski. Muzeum nabierało tak szeroko komentowanej obecnej formy i wszędzie wokół panował rozgardiasz. A na tym skrawku ziemi, poletku, o którym na chwilę ktoś zapomniał, zostawił odłogiem, rozwinęło się niezwykle bogate zbiorowisko roślin z rodziny szarłatowatych (Amaranthaceae) - komosy (Chenopodium spp.), łobody (Atriplex spp.) i szarłaty (Amaranthus spp.). Rośliny te, w większości obce naszej florze, mijamy codziennie, nawet nie zwracając na nie zbytnio uwagi. Wykiełkują gdzieś w szczelinie między płytami chodnikowymi, w pęknięciu muru itp. Ale tutaj utworzyły wielogatunkowe poletko, osiągając wysokość co najmniej półtora metra, z pojedynczymi pędami wybujałymi na ponad 2 metry. Towarzyszyła im gdzieniegdzie trawa chwastnica jednostronna (Echinochloa crus-galli), zwana potocznie kurzym prosem, i bieluń dziędzierzawa (Datura stramonium), czyli taki typowy pionierski zestaw jednorocznych roślin na nowopowstałych siedliskach. Rosły tam sobie, na wietrze szumiały, a pod koniec lata stanowiły niezwykle bogatą stołówkę dla buszujących w tych zaroślach wróbli i mazurków (Passer domesticus i P.montanus). Czasami w drodze do pracy specjalnie wysiadałem na Świętokrzyskiej, żeby popatrzeć na uwijające się na rozkołysanych łodygach ptaki.

Teraz Muzeum otwarto, a teren ten zaorano. Nieśmiało zielenią się na nim rachityczne źdźbła traw wysianej mieszanki gazonow **ding
Wykorzystana literatura:
● Písaříková B. i wsp. "The use of amaranth (Genus Amaranthus L.) in the diets for broiler chickens"; Veterinární Medicína
● Winkler J. i wsp. "Trends in the succession of synanthropic vegetation on a reclaimed landfill in Poland"; Anthropocene
● Žerdoner Čalasan A. i wsp. "From continental Asia into the world: Global historical biogeography of the saltbush genus Atriplex (Chenopodieae, Chenopodioideae, Amaranthaceae)"; Perspectives in Plant Ecology, Evolution and Systematics

**d

Owocowy Czwartek!Kto jest w naszych warunkach geograficznych najlepszym rozsiewaczem dębów? Nie leśnicy, choć niektórzy ...
31/10/2024

Owocowy Czwartek!

Kto jest w naszych warunkach geograficznych najlepszym rozsiewaczem dębów? Nie leśnicy, choć niektórzy spośród nich starają się nam wmówić, że gdyby nie oni, lasy by nie istniały. Największą robotę dla dębów wykonują... sójki (Garrulus glandarius), dla której żołędzie są ulubionym jesienno-zimowym pokarmem.

Ale to nie takie proste... Bo przecież jakby sójka tylko i wyłącznie żołędzie zjadała, to jak niby miałaby je rozsiewać? Sójka ma jednak ten zwyczaj, że lubi tworzyć spiżarnie na przyszłość i sporą część żołędzi "chomikuje" gdzieś w leśnej ściółce, między liśćmi albo pod mchem. Naukowo nazywa się to zjawisko synzoochorią. Badania wykazały, że przenosi dębowe owoce na odległość średnio 100 metrów od drzewa rodzicielskiego, a jak się trafi wyjątkowo wytrwały lotnik, to nawet i na kilometr poniesie go w świat. To dlatego w sosnowych monokulturach powstałych za przyczyną ludzką obserwujemy nalot siewek dębu. Ciężkie żołędzie same nie byłyby w stanie tam dotrzeć, jak to czynią np. leciutkie owoce zaopatrzone w aparaty lotne ("dmuchawce"). Dlatego chętnie korzystają z opierzonych i rozkrzyczanych taksówek. Wprawdzie muszą liczyć się z tym, że część z nich skończy w sójkowym żołądku, ale jednak znaczna część, po ukryciu, zostanie zapomniana i będzie mogła wykiełkować. No bo jak to wszystko spamiętać, jeśli pojedynczy ptak może w ciągu sezonu pochować po okolicy o powierzchni 10-100 ha nawet blisko 6 000 żołędzi?! Relacja sójek i dębów to już taki swego rodzaju mutualizm, gdzie z wzajemnej relacji każdy coś dobrego dla siebie uzyskuje. Zresztą, żołędziowe upodobania sójek znane są od dawna. Wybitny polski zoolog Feliks Paweł Jarocki zaproponował w 1819 nazwanie sójki "żołędziówką", a jeszcze wcześniej Linneusz, nadając jej naukową nazwę, użył wyrażenia "glandarius", co również nawiązuje do dębowych owoców.

A teraz ciekawostka bezpośrednio związana ze zdjęciem... Może wiecie, a może właśnie za chwilę się dowiecie, że w Polsce rosną nie tylko rodzime dęby, ale swego czasu nasadzono też sporo gatunków obcych. Szczególnie dobrze poczyna sobie u nas północnoamerykański dąb czerwony (Quercus rubra). Jak jednak pokazują liczne badania - do jego sukcesu wcale nie przyczyniły się sójki. Zerknijcie na kształt owoców - po lewej mamy "szczupły" i podługowaty dąb szypułkowy (Quercus robur), nasz rodzimy gatunek. Po prawej zaś - pękaty i przysadzisty dąb czerwony. Sójki, o ile mogą, zdecydowanie chętniej wybierają "swojskie" żołędzie niż te zaatlantyckie. Prawdopodobnie największe znaczenie ma tutaj kształt owoców i te amerykańskie są po prostu za szerokie i nie mieszczą się w sójkowym dziobie, a dokładniej w przełyku, bo to do niego ptak upakowuje nawet kilka żołędzi na raz i z nimi odlatuje szukać stosownej kryjówki.

Oczywiście pewne znaczenie musi mieć także zawartość niesmacznych i częściowo antyodżywczych tanin (2-3 x większa w żołędziach dębu czerwonego niż szypułkowego) a także grubość perykarpu, czyli tej twardej zdrewniałej osłonki.

Wykorzystana literatura:
● Bieberich J. i wsp. "Acorns of introduced Quercus rubra are neglected by European jay but spread by mice"; Annals of Forest Research
● Kurek P. i Dobrowolska D. "Synzoochoryczne rozsiewanie żołędzi przez sójki Garrulus glandarius na powierzchniach zrębowych oraz pod drzewostanem"; Sylwan
● Kurek P. i wsp. "Dispersal distance and burial mode of acorns in Eurasian Jays Garrulus glandarius in European temperate forests"; Acta Ornithologica
● Mitrus C. i Szabo J. "Foraging Eurasian Jays (Garrulus glandarius) prefer oaks and acorns in central Europe"; Ornis Hungarica
● Myczko Ł. i wsp. "Predation and dispersal of acorns by European Jay (Garrulus glandarius) differs between a native (Pedunculate Oak Quercus robur) and an introduced oak species (Northern Red Oak Quercus rubra) in Europe"; Forest Ecology and Management
● Olszewski A. i Brzeziecki B. "Rola sójki (Garrulus glandarius) w inicjowaniu przemian
sukcesyjnych zbiorowisk leśnych z udziałem dębu (Quercus sp.)"; Sylwan
● Pons J. i Pausas J.G. "Not only size matters: Acorn selection by the European jay
(Garrulus glandarius)"; Acta Oecologica
● Wróbel A. i wsp. "Avian dispersal of an invasive oak is modulated by acorn traits and the presence of a native oak"; Forest Ecology and Management

Weterynaryjny Wtorek!Widzicie te drobne kuleczki? Tak, te, których jest tak dużo na zdjęciu. Te kuleczki z mniejszymi ku...
29/10/2024

Weterynaryjny Wtorek!

Widzicie te drobne kuleczki? Tak, te, których jest tak dużo na zdjęciu. Te kuleczki z mniejszymi kuleczkami w środku. To oocysty. Oocysta to taka forma życia kokcydiów, za pomocą której rozprzestrzeniają się po świecie. Kokcydia z kolei to jednokomórkowe pasożyty, pierwotniaki z grupy o skomplikowanej nazwie apikompleksy. Tu mamy najpewniej Isospora amphiboluri, bo to właśnie ten gatunek był najczęściej opisywany u agam brodatych (Pogona vitticeps). A, bo nie napisałem... To preparat z badania parazytologicznego agamowej kupy. Jak widać, "producent badanego materiału ma bardzo bogate "życie wewnętrzne", bowiem oprócz niezliczonych oocyst, mamy tutaj także dosyć liczne jaja nicieni z rodziny Pharyngodonidae, w uproszczeniu zwane po prostu owsikami. W sensie w preparacie było ich sporo, bo na zdjęciu załapało się akurat jedno. Widząc taki obraz pod okularem mikroskopu możemy domniemywać, że śluzówka jelita nieszczęsnego gada musi być podziurawiona jak szwajcarski ser. Kokcydia bowiem mają tę niemiłą cechę, że rozwijają się w komórkach nabłonka przewodu pokarmowego i w pewnym momencie swojego cyklu, gdy robi im się "za ciasno", po prostu je rozrywają, "wysypując się" do światła jelit, by wniknąć do kolejnych, jeszcze niezniszczonych. Nie trzeba kończyć studiów medycznych, aby domyślić się, że nie ma to zbyt dobrego wpływu na kondycję ogólną zwierzęcia i na dłuższą metę może nawet zagrozić jego życiu.

Takie widoki to ostatnio bardzo częsty element dyżuru. Sporo jest młodych agam, świeżo po zakupie, które przychodzą na przegląd ogólny stanu zdrowia. I - jak widać na załączonym obrazku - bardzo dobrze. Badanie parazytologiczne kału to absolutne minimum, które może uratować życie nowego podopiecznego. Ale to nie jedyne zagrożenie! W ostatnim czasie zetknąłem się u takich młodzików z pozytywnymi wynikami testów w kierunku adenowirusów. To jeszcze gorszy problem, bo o ile kokcydia i owsiki możemy opanować za pomocą leków, tak odnośnie wirusów obecnie brak jest skutecznych terapii. Problem w tym, że niestety mało kto w tym kierunku bada zwierzęta. A Agamid adenovirus-1, bo tak oficjalnie nazywa się ten patogen, to z dużym prawdopodobieństwem narastający problem w polskiej terrarystyce. Daje niespecyficzne objawy, bo może atakować różne narządy. Ba - może być nawet przyczyną nagłych śmierci agamki bez jakichkolwiek wcześniejszych symptomów. Niektóre osobniki wydają się być bardziej odporne i są cichymi roznosicielami wirusa, który rozsiewają na inne jaszczurki. Możliwe też, że to kwestia różnic w szczepach adenowirusów i jedne są bardziej zjadliwe od innych. Testy są dostępne, więc infekcję łatwo wykryć. Tyle że taki test trzeba chcieć wykonać. W polskich realiach jednak zazwyczaj kupujemy kota w worku - workiem jest agama (lub inny gad), a jego zawartość to losowo wybrane organizmy chorobotwórcze. Nie ma obowiązku prawnego wykonywania badań przed sprzedażą, więc to wyłącznie od etyki danego hodowcy zależy, jak podchodzi do kwestii bioasekuracji w swojej hodowli - czy raz na jakiś czas kontroluje kał na obecność pasożytów? Czy nowo wprowadzane na hodowlę zwierzęta poddaje kwarantannie i wyklucza u nich nosicielstwo? Wreszcie - jakie rady i sugestie daje potencjalnym nabywcom? A jeśli wierzyć słowom klientów, to już kilkakrotnie wyciągałem z poważnych tarapatów medycznych zwierzęta, które nie przeszły kontroli zawczasu, bo "pan sprzedający powiedział, że są na pewno zdrowe i nie ma sensu chodzić do weta".

Żeby nie było - nie jest to wpis przeciw hodowlom. To po prostu taka "uświadomijaka", że wszędzie, w każdym środowisku, trafiają się czarne owce i warto o tym pamiętać i podejmować świadome i mądre decyzje.

Wykorzystana literatura:
● Kim D.Y. i wsp. "An outbreak of adenoviral infection in inland bearded dragons (Pogona vitticeps) coinfected with dependovirus and coccidial protozoa (Isospora sp.)"; Journal of Veterinary Diagnostic Investigation
● Pike C. i wsp. "Monitoring infection load of oxyurid (nematoda) and Isospora (coccidia) in captive inland bearded dragons (Pogona vitticeps)"; Perspectives i Animal Health and Welfare
● Walden M. i Mitchell M.A. "Pathogenesis of Isospora amphiboluri in Bearded Dragons (Pogona vitticeps)"; Animals

Las Bródnowski nie należy wprawdzie do najstarszych, największych ani najbardziej bioróżnorodnych kompleksów leśnych War...
27/10/2024

Las Bródnowski nie należy wprawdzie do najstarszych, największych ani najbardziej bioróżnorodnych kompleksów leśnych Warszawy. Powstał na miejscu wyciętej w pień Puszczy Bródnowskiej, a główne nasadzenia miały miejsce w latach 50-tych i 60-tych XX wieku. A jednak przez nieco ponad dwie godziny spaceru niewielką pętlą w linii wschód-zachód odnaleźliśmy niezwykłe bogactwo i różnorodność życia. Pogoda dopisała, słońce rozgrzało powietrze, więc spacer, poza walorami edukacyjnymi, mógł być także przyjemnym odpoczynkiem na łonie natury :)

Bardzo dziękuję wszystkim uczestnikom, a było nas koło 30 osób !! Mam nadzieję, że udało mi się zwrócić Państwa uwagę na nieoczywistą bioróżnorodność u naszych stóp i udowodnić, że przyroda jest dużo bardziej skomplikowana niż to się na pierwszy rzut oka wydaje. Zapraszam na krótką fotorelację, a w komentarzu zamieszczam link do relacji opublikowanej przez Naturalnie Warszawa

A może jest tu ktoś, kto chciałby się podzielić własnymi zdjęciami ze spaceru? :)

No i przypominam, że dzisiaj, w niedzielne wczesne popołudnie, spacer z dreszczykiem po Ogród Botaniczny Uniwersytetu Warszawskiego - chyba ostatnia w tym roku szansa na przedreptanie się alejkami ogrodu przed zimowym spoczynkiem i rozstawianiem iluminacji na Magiczny Botaniczny. Zapraszam na 13:00 !! Tylko nie zapomnijcie o zmianie czasu ;)

Address


Website

Alerts

Be the first to know and let us send you an email when Naturalnie w Warszawie, czyli nie samą weterynarią żyje człowiek posts news and promotions. Your email address will not be used for any other purpose, and you can unsubscribe at any time.

Contact The Business

Send a message to Naturalnie w Warszawie, czyli nie samą weterynarią żyje człowiek:

Videos

Shortcuts

  • Address
  • Alerts
  • Contact The Business
  • Videos
  • Claim ownership or report listing
  • Want your business to be the top-listed Pet Store/pet Service?

Share