Opowieść Weterynaryjna

  • Home
  • Opowieść Weterynaryjna

Opowieść Weterynaryjna Trochę wiedzy i trochę emocji związanych z pracą lekarza weterynarii.
(2)

Świetnie, zwięźle napisane.
10/08/2022

Świetnie, zwięźle napisane.

Jeśli śmierdzi mu z pyska, to sprawdź dlaczego
Jeśli męczy się wchodząc po schodach, znajdź przyczynę
Jeśli jest stary... kochaj go do końca jego dni.

Nie ma leku na starość
Są zabiegi na choroby zębów
Są leki na problemy z sercem i schorzenia stawów i kręgosłupa

Nie ma leku na przemijający czas
Nie ma przyzwolenia na grzech zaniedbania

😞😞😞
01/08/2022

😞😞😞

Przyszedł dziś pies, jakich w ostatnich latach przychodzi coraz więcej. Przyjechał, można powiedzieć „na sygnale”. Już na progu właściciele dają znać, że potrzebna jest szybka pomoc, bo „pies się męczy.” Pies leży na boku, nie rusza się. Krótki wywiad wygląda mniej więcej tak:
– Co się stało?
– Nie chodzi i nie je.
– Od kiedy?
– Jakiś czas.
– Od kiedy nie je?
– Od tygodnia.
– Od kiedy nie chodzi?
– Od miesiąca.
– Był gdzieś leczony?
– Nie.
– Otrzymuje jakieś leki?
– Nie.
Powód takiego stanu zdrowia jest oczywisty i rósł od co najmniej kilku miesięcy. Powodu nie da się już usunąć. Zwierzę rzeczywiście wyraźnie cierpi, a jego cierpienia nie można w żaden sposób złagodzić. Jedynym wyjściem jest eutanazja.
Przyczyn takiej zwłoki nie znamy. Pewnie praca, dzieci, problemy osobiste, może zdrowotne, a może seriale, a może trzeba było zrobić paznokcie…
Przy eutanazji obecne jest dziecko w wieku szkolnym. Ten obrazek zdarza się już regularnie. Dzieci w dzisiejszych czasach mogą być obecne przy eutanazji. Zajęte smartfonem i tak niczego nie zauważą. Procedura farmakologicznego uśmiercenia zwierzęcia przebiega dość szybko i sprawnie. Jedyny problem stanowi konieczność wykupienia kodu, czy czegoś w tym rodzaju do kolejnego etapu gry na dziecięcym smartfonie. Młody gracz co chwilę napotyka poważne problemy w wirtualnym świecie, serce wymęczonego pacjenta powoli przestaje bić, na ekranie pojawia się uciążliwa reklama, ostatnie tchnienia pies wydaje przy dźwiękach opracowanych na potrzeby gry gdzieś na drugim końcu świata.

Czy powinno się publikować takie opowieści? Opiekunowie zwierzęcia wyglądają po wszystkim na osoby z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Upewnili się, że pies nie zacznie jeść i chodzić. Czekali długo. Po miesiącu zalegania i tygodniu głodzenia mieli pewność, że należy interweniować. Dziecko nie musiało doświadczyć traumy, gdyż smartfon pomógł przejść przez całą procedurę gładko. A może istnieją inne okoliczności, które sprawiły, że zwierzę musiało swoje odczekać w kolejce do zgonu, nie mogąc liczyć na ŻADNĄ pomoc?
Nie ma miejsca na morał. Może tylko mała porada: zadbajmy o to, aby nasze zwierzęta umierały, a nie zdychały.
15 lat psiego niewinnego życia zakończone w ten sposób.
To nie są źli ludzie. Takie osoby wydają się po prostu nie mieć świadomości, że zwierzę cierpi tak jak człowiek, że istnieją leki przeciwbólowe, że fetor rozkładających się tkanek powinien zmuszać do działania, że pewne rzeczy nie mogą poczekać, że można zrobić coś więcej dla psa, niż tylko go uśpić w lecznicy zamiast zabić siekierą.
Takich sytuacji jest wiele. Śmierdzące kulki, oblepione cuchnącą sierścią, mady, zęby oblane kamieniem wypadające przy próbie badania, ropa w uszach obecna od lat, skrajne wychudzenie, guz wielkości połowy psa. I kiedy nie da się już nic zrobić za co w lecznicy należałoby przecież zapłacić, przynosi się taką chudą kupkę skóry, kości i sierści w sosie z wydalin i wydzielin z żądaniem eutanazji. Czasami też z poczuciem wstydu. Ale zwykle z ustami pełnymi słów żalu, wyznań miłości, zapewnień, próśb, żeby tylko się nie męczył, „troski” czy aby na pewno nie będzie bolało… Pytanie o cenę usługi poprzedza wszystkie pozostałe wątpliwości i kwestie dotyczące umierającej kupki zwierzęcego ciała, które mogłoby być członkiem rodziny, ale trafiło pod zły adres.

27/07/2022

„Czy do zoo można z pieskiem?” 🐶🐕🐕‍🦺🐾
Zdecydowanie nie – odpowiadamy. Mimo tego, pomysłowość niektórych gości naszego zoo na przemycenie psa nie zna granic.

🐕 Jedna z naszych odwiedzających schowała małego yorka w torbie na ramię i przeszła przez samoobsługowe bramki wejściowe do zoo. Kamery uchwyciły, że wchodząc na nasz teren ścisnęła torbę z pieskiem pod pachą, tak by ochroniarze nie zauważyli pasażera na gapę.
🐕 Inna, przechodząc przez bramki, załadowała małego psa do koszyka pod siedzeniem wózka dziecięcego.
🐕Kolejna młoda kobieta przed wejściem do zoo, jak gdyby nigdy nic… zapakowała jamnika do walizki. 😲🧳 Nie była świadoma, że widział to ubrany po cywilnemu pracownik naszej ochrony.

Wszystkie te sytuacje wydarzyły się w ostatnich dniach. Nagrania z kamer dowodzą, że osoby próbujące przemycić psy dołożyły wysiłku, by je ukryć. Były więc świadome, że nie wolno tak robić.

W naszym ogrodzie zoologicznym, w tym w Afrykarium, działa monitoring 📹, a obraz z kamer jest na bieżąco przeglądany przez pracowników ochrony. Ponadto opiekunowie zwierząt reagują na takie zdarzenia natychmiast i ich uwadze nie ujdzie żaden niepożądany gość.

🚫 Dla osób, które przeszły przez bramki z psami, wycieczka do zoo zakończyła się prośbą o opuszczenie naszego terenu. W takiej sytuacji dochodzi do jawnego złamania regulaminu, dlatego koszt zakupu biletu nie jest zwracany.

❓ 🐾 Dlaczego psy nie są wpuszczane na teren zoo? 🐾 ❓
Kochamy czworonogi, tak jak każde zwierzęta, a wielu naszych pracowników to właściciele psów, nawet kilku. Chodzi jednak o coś więcej, a mianowicie o bezpieczeństwo – zarówno mieszkańców zoo, jak i pupili naszych gości.

– Głównym powodem niewpuszczania zwierząt domowych typu psy i koty na teren zoo – jest możliwość spowodowania niebezpieczeństwa wśród zwierząt i zwiedzających.
Wszyscy przedstawiciele zwierząt drapieżnych (w tym psy i koty) są naturalnymi wrogami przede wszystkim zwierząt kopytnych i ptaków, choćby to był nasz łagodny i przyjacielsko nastawiony pupil. Dzikie zwierzęta instynktownie się ich boją i łatwo wpadają w panikę, która kończy się rozbiciem o ogrodzenia – wyjaśnia Mirosław Piasecki, dyrektor naczelny ZOO Wrocław.

❗️ Ponadto zwierzęta domowe są niespokojne i niepewnie się czują w tłumie ludzi, gdzie jednocześnie dochodzą do nich zapachy i widok nieznanych zwierząt. Może to grozić zerwaniem się psa ze smyczy a jego wtargnięcie na wybieg zwierząt dzikich może skończyć tragicznie zarówno dla niego, jak i mieszkańców wybiegu.

Dlatego apelujemy o zostawienie 🐶🐕‍🦺 🐕 w domu, a w przypadku przyjezdnych – w bezpiecznym miejscu, na przykład w hotelu (nie w aucie!). Z uwagi na dobro jego oraz naszych zwierząt, nie zrobimy wyjątku dla żadnego domowego pupila.

Zdjęcie poglądowe. Fot. Unsplash

19/07/2022

Reposted from Dziś nie będzie ani miło, ani ładnie.

Dziś powiemy Wam wprost, że znęcanie się nad zwierzętami to nie tylko głodzenie ich, bicie, czy czynne robienie im krzywdy..

Znęcanie się nad zwierzętami może przyjąć formę biernego patrzenia na ich krzywdę.. I bardzo często ma miejsce w domach, w których rodzina twierdzi, że kocha tego zwierzaka, że jest częścią rodziny, nie wyobrażają sobie życia bez niego..

Tak bardzo, że są skłonni przedłużać jego cierpienie latami.. Że gdy słyszą: pilny zabieg albo eutanazja, nie wyobrażają sobie, że mogliby "zabić" swojego zwierzaka, pozwalając mu odejść i żyć bez bólu, ale jednocześnie nie chcą zapłacić za leczenie i operację, nie szukają też pomoc wtedy, kiedy można jeszcze coś zrobić, po prostu patrzą.. patrzą, pozwalając niewyobrażalnie cierpieć, a gdy już nie ma możliwości ratunku, przerzucają na kogoś odpowiedzialność za podjęcie decyzji co dalej..

A co dalej? Co można zrobić, gdy obserwowany przez długie miesiące nowotwór, rozrósł się na całą jamę brzuszną, węzły chłonne, zaatakował wszystkie narządy, zaczął pękać, krwawić i ropieć? Gdy jest tak duży, że łapki nie sięgają do ziemi? Nic.. wtedy oprócz tego, by skrócić te cierpienia, nie można już zrobić nic..

Kastracja? Szkoda kasy
Dodatkowe badania? Szkoda kasy
Zabieg? Szkoda kasy
Zrzeczenie się praw do opieki, by ktoś inny pomógł? Nie, to przecież NASZ zwierzak!
Eutanazja? Czułabym się potworem! Nie mogę jej tego zrobić..

Sytuacje są różne. Możliwości finansowe również. Ale dobrostan zwierząt jest jeden.
Szeroko pojęty zakłada, że zwierzę jest wolne od głodu i pragnienia, urazów psychicznych, bólu, ran i chorób (!), strachu, stresu i ma możliwość wyrażania naturalnego zachowania

Utrzymywanie zwierząt bez zachowania zasady 5 wolności, jest zaliczane jest do znęcania się nad zwierzętami, podobnie jak naruszenie któregoś z 17 punktów art. 6 ust. 2 Ustawy o Ochronie Zwierząt.

Patrzysz na ogromnego guza nie lecząc swojego zwierzaka?
Nie zapewniasz opieki weterynaryjnej?
Nie leczysz, nie pozwalasz na zabieg, gdy dostajesz takie zalecenia?

Czas zacząć nazywać to po imieniu i głośno o tym mówić- znęcasz się nad swoim zwierzęciem, grozi Ci 3

02/06/2022

Dzieciństwo ...powinno być kojarzone z dobrem, bezpieczeństwem, troską, miłością i zrozumieniem BEZWZGLĘDNIE ... w tej kwestii nie może być odstępstw, półśrodków, lekceważenia, odwracania wzroku.

Dziecko jest niewinne, nie jest krytyczne, nie ocenia jest za to pełne zaufania, bywa łatwowierne, wzoruje się na dorosłych.
To właśnie na nas spoczywa odpowiedzialność za przyszłość młodych istnień.

Nie ma znaczenia jakiego gatunku jest maleństwo - zawsze jest CUDEM.
Zadbajmy o to, by było szczęśliwe.

Pamiętajmy, że młode osobniki zwierząt to też dzieci, które mają prawo do rozwijania się i dorstania pod opieką matki. Nie zabierajmy im tej możliwości, poprzez zakup zbyt młodych zwierząt🚫

Przedwcześnie odsadzane od matki nie mają czasu na pełne wykształcenie układu immunologicznego przyszłościowo skutkuje to brakiem odporności i innymi schorzeniami. Niektóre oseski nie mają nawet rozwiniętego podniebienia, co uniemożliwia pobieranie pokarmu, co szybko kończy się tragicznie.

Problemy dotyczą także sfery psychicznej, które w dojrzalym wieku mogą rzutować na behawior zwierzęcia np. agresja, zaburzenia w nawiązywaniu relacji z opiekunem i/ lub innym zwierzęciem, trudności w skupieniu uwagi i uczeniu się..

Daltego apelujemy - dajmy dzieciom być dziećmi ze wszystkimi przywilejami dzieciństwa...

Grafika pochodzi ze strony Adopcje Zwierząt Arbuz

👩🏼‍⚕️👨🏻‍⚕️🐕🐈‍⬛
30/04/2022

👩🏼‍⚕️👨🏻‍⚕️🐕🐈‍⬛

Szanowni Państwo,
od 22 lat ostatnia sobota kwietnia to dzień gdy lekarze weterynarii świętują dzień poświęcony naszemu zawodowi. Zwykle ten dzień upływa pod wybranym na dany rok hasłem. Tematem tegorocznych obchodów dnia lekarzy weterynarii jest "Strengthening Veterinary Resilience", czyli wzmacnianie odporności [na stres] lekarzy weterynarii.
Ostatnio być może zauważyli Państwo hasztag w mediach społecznościowych, który dotyczy wspierania naszej grupy zawodowej w obszarach miękkich, które na co dzień są pomijane, niezauważane. Praca lekarzy weterynarii niesie ze sobą koszty związane z obcowaniem na co dzień z chorobą, śmiercią pacjentów, ale też rozpaczą i cierpieniem ich opiekunów.
Lekarze weterynarii to ludzie tacy sami jak przedstawiciele każdego innego zawodu. Nie mamy supermocy. Potrzebujemy snu, jedzenia, dachu nad głową, rodziny, czasu na hobby, bezpieczeństwa, wolności od strachu.
Nasz zawód, jak wiele innych, podobnych, skupionych na 'służbie', obciążony jest ogromnie wysoką odpowiedzialnością za drugą istotę, poczuciem nieustannego dążenia do niesienia lepszej i skuteczniejszej pomocy.
To wielki ciężar, który łatwiej jest nieść, gdy z pomocą przychodzą współpracujący i wyrozumiali opiekunowie.
To dzień, w którym chciałbym podziękować Państwu za to, że pomagają nam Państwo budować naszą siłę. Za to, że zazwyczaj zgadzają się Państwo na nasze ścieżki diagnostyczne a wizyty przebiegają w atmosferze pełnej szacunku i wzajemnej otwartości. Za wyrozumiałość na późnonocne smsy, maile, czy opóźniony kontakt bo nie odbieraliśmy telefonu, albo nie odpisaliśmy od razu na wiadomość. Może akurat byliśmy przy pacjencie ratując jego życie lub główkując nad planem leczenia. Ale może też właśnie próbowaliśmy złapać reset od pracy spędzając ten czas z rodziną lub na aktywności fizycznej. Jak to w życiu, potrzebna jest równowaga. Tegoroczne święto w zasadzie jest o tym. Żeby móc efektywnie pracować i dbać o Państwa przyjaciół, dbać musimy też o swój dobrostan. Gdy znajdziemy go wokół siebie, będziemy dla Was silniejsi! Jeszcze raz dziękuję za Państwa pomoc!
Grzegorz Król, lekarz weterynarii.

🐇🐇🐇
11/04/2022

🐇🐇🐇

Jestem zła… W czasach pandemii, gdy ludzie zostali zamknięci w domach, masowo zaczęto kupować gryzonie i króliki. Obecnie przeżywamy wielkie boom na minilopki, teddy i inne „rasowe” króliki. Wyselekcjonowane, zmienione, tak aby człowiek zakochał się od pierwszego spojrzenia. Kupujemy je, bo są słodkie i urocze… a potem zaczynają chorować i nagle przeżywamy zderzenie z rzeczywistością.

(Tekst z większą ilością zdjęć pod adresem: https://www.gryzoniowy.pl/post/mini-lopy-karze%C5%82ki-teddy-kr%C3%B3liki-doskona%C5%82e-czy-aby-na-pewno )

Królik to tykająca bomba zegarowa, to powtarzam na każdej wizycie. Rano jest zdrowy, ma apetyt, bryka jak szalony, a po powrocie z pracy widzimy, że królik wymaga natychmiastowej pomocy specjalisty. Taki organizm, tak jest, nie przesadzam. Leczenie też nie należy do najtańszych. Przy niedrożności jelit to koszt od 200 do 2,5 tysiąca złotych w zależności kiedy wychwycimy problem i czy skończy się na podaniu kilku leków na wizycie, czy zabiegu chirurgicznym ratującym życie i kilkudniowej hospitalizacji, aby ustabilizować zwierzę przed oddaniem go do domu.
I powiem coś, co pewnie nie spodoba się wielu (wielu, bo w czasach pandemii namnożyło się tylu hodowców, że nawet nie zliczę), ale jak dotąd nie poznałam ani jednej hodowli, którą mogłabym polecić w 100%, wręcz jestem do nich negatywnie nastawiona. Źle rozpoznana płeć? To standard, nawet hodowcy się z tym nie kryją, bowiem jest taka legenda, że u małych zwierząt nie da się jej rozpoznać… Podanie prawdziwej daty urodzenia zwierzęcia też jest nie do uzyskania. Hodowca musiałby w takim przypadku odczekać 8 tygodni, aż będzie można bezpiecznie oddzielić malucha od mamy, a skoro ktoś chętny zgłosił się po zwierzaka, to trzeba wpisać w metryczkę wymyśloną datę i wepchnąć królicze dziecko, które ledwo zaczęło skubać stały pokarm, przecież nie można stracić klienta i trzeba zrobić miejsce na kolejny dochodowy miot. No i najważniejsze – wraz z królikiem należy przekazać właścicielom kilka barwnych historyjek, bajek, jak dla dzieci na dobranoc. To ma uśpić naszą czujność. Przecież życie z królikiem to istna sielanka. Kto z nas nie marzył, aby wyjść boso na łąkę oblaną rosą, gdzie kica stado mięciutkich króliczków… Ach, przepraszam, jakie stado, przecież hodowca nie wspomina, że królik to zwierzę stadne. - No to kica jeden króliczek.
Przyjeżdżamy z nim do domu i nagle się budzimy z cudownego snu… Bo króliczek jest oblepiony w rzadkim kale, smarka ropą, wszystko pogryzł, a na dodatek siknął z pół obrotu na ścianę, do której przykleiły się liniejące kępki futra. Witamy w realnym świecie.
Więc jak to jest z tymi króliczkami? Idąc od początku:
1/ NOS
Króliki bardzo często są nosicielami Pasteurelli, czyli bakterii doprowadzającej do zakaźnego zapalenia nosa, nierzadko kończącego się powstaniem rhinolitów w nozdrzach, czyli takich kamieni w nosie, składających się z rozłożonych przez bakterie tkanek budujących królicze nozdrza. Królik z katarem zazwyczaj ma ten katar już przez całe królicze życie w mniejszym lub większym natężeniu. Przy każdym kichnięciu, królik wykichuje bakterie i rozsiewa je w naszym mieszkaniu. Warto pamiętać, że bakteriami może zarazić się nasz inny zwierzak, ale też my sami.
Jeżeli biorąc królika z hodowli, widzicie, że nosek jest wilgotny, zabrudzony to nie dajcie sobie wmówić, że to normalne. To oznacza, że zwierzę jest chore.
2/ OCZY
Pamiętacie jakie są konsekwencje spłaszczonych pyszczków u psów ras brachycefalicznych? A zwróciliście uwagę, że te śliczne króliczki z okrągłą główką mają tak samo płaskie pyszczki? No właśnie… Od oka do nosa biegnie taki wąski kanalik łzowy, który ma za zadanie odprowadzać łzy do jamy nosa. U królików z prawidłowym pyszczkiem kanalik działa jak należy, natomiast przy spłaszczonym ryjku, kanalik nie ma miejsca, często się zatyka i czasem dochodzi do nieodwracalnych zmian, które powodują, że królikowi łzy spływają po futerku, zamiast kanalikiem. Królicze łzy są lepkie, oblepiają futro i często doprowadzają do odparzeń skóry w okolicy oka. Takie zwierzę wymaga regularnego (kilka razy w ciągu dnia) oczyszczania skóry i futra w okolicy oczu. Czasem dodatkowych kropli do oczu.
Więcej o brachycefalizmie u królików możecie poczytać w tekście mojego kolegi lek.wet. Łukasza Skomoruchy: https://naturalniewwarszawie.blogspot.com/2020/09/o-cenie-bycia-uroczym-czyli-jak-czowiek.html
U ras długowłosych również należy sprawdzać, czy futro nie wchodzi do worka spojówkowego i nie powoduje urazów mechanicznych oka. W takim przypadku musimy kilka razy dziennie przeczesać futerko, żeby odsłonić królicze oczy. Albo obciąć futro wokół oczu.
3/ ZĘBY
Królik oprócz siekaczy z przodu ma jeszcze schowane w głębi pyszczka zęby policzkowe. Wszystkie zęby rosną przez całe życie i ścierają się podczas jedzenia pokarmu o dużej zawartości włókien roślinnych. Ale gdy królik ma krótki, spłaszczony pyszczek, to zęby nie mieszczą się. Zaczynają się przemieszczać, wyginać i deformować kości twarzoczaszki. Nie ścierają się prawidłowo, bo nie mają antagonistycznych zębów ułożonych w prawidłowej linii. Królik zaczyna być wybredny, nie jest wstanie jeść tego co zwykle, bo sprawia mu to ból. Zęby przerastają i kaleczą mu język lub policzki. Wymagane są regularne korekcje w lecznicy weterynaryjnej co 2-8 tyg, w zależności od problemu z jakim będziemy musieli się zmagać. Czasem okazuje się, że wymagane są zabiegi chirurgiczne usunięcia kilku zębów.
4/ USZY
Dziki królik ma stojące uszy, którymi porusza nasłuchując, czy w pobliżu nie czai się jakiś drapieżnik. Codziennie je czyści wkładając końcówkę tylnej kończyny do kanału słuchowego i wydłubując zalegającą woskowinę. Człowiek jednak dąży do idealnej kuli w wyglądzie królika i stworzył baranki z klapniętymi uszami. Nic ma nie sterczeć, nie odstawać, króliczek ma być kudłatą kuleczką. Co za tym idzie? Kanał słuchowy jest zwężony, wydzielina nie może się prawidłowo ewakuować. Królicza łapka nie jest już w stanie wyczyścić uszu. Dodatkowo, ograniczona cyrkulacja powietrza przez klapnięte uszy sprzyja rozwojowi infekcji. Niestety wiele królików z klapniętymi uszami z czasem stają się głuche, puszki bębenkowe ulegają przebudowie przez toczący się stan zapalny. Tworzą się ropnie, czasem dochodzi do porażenia nerwów twarzowych. Królik wymaga operacji wyszycia kanału słuchowego, a nawet otwarcia puszki bębenkowej. Niesamowity ból i dyskomfort dla zwierzaka, bo człowiek chciał, żeby uszy były klapnięte…
5/ ŻYWIENIE
Legenda hodowlana głosi, że królik może jeść świeże rośliny dopiero jak osiągnie 6 miesiąc życia. Proszę, pokażcie mi choć jednego dzikiego królika, który czeka pół roku, żeby skubnąć zielonej trawy. Otóż nie, królik może, a nawet powinien jeść jak najwięcej świeżych roślin, ale – właśnie, jest jedno ale… Musi być zdrowy, nie zarobaczony. Hodowle zamiast odrobaczyć porządnie stado, wolą podawać zakwaszacze do wody, tajemnicze holenderskie/belgijskie/zagraniczne granulaty z kokcydiostatykami żeby trzymać pasożyty w ryzach i nie dopuścić do ich nadmiernego rozwoju. Ale po zabraniu z hodowli, gdy królik jest w stresie, przez co spadnie mu odporność, pasożyty rozmnażają się i atakują, doprowadzając do wzdęcia, biegunki, a nawet śmierci królika.
Znam przypadki, że hodowca wydając królika do nowego domu pakuje w wyprawce leki na kokcydia z rozpiską jak podawać. Widzicie ten absurd? Płacicie kilkaset złotych i dostajecie chore zwierzę z torebką leków.
6/ TEJ RASY SIĘ NIE KASTRUJE
Tu kolejny mit do obalenia. Nie ma rasy królika, którego się nie kastruje. W lecznicach specjalizujących się w leczeniu drobnych ssaków kastruje się kilkunastogramowe myszy, to dlaczego nie królika? Jeżeli królik osiągnął odpowiedni wiek to jak najbardziej można, a nawet należy go wykastrować. Samice bez tego zabiegu mają urojone ciąże, są agresywne, narażone na ropomacicza oraz nowotwory macicy, które mogą dawać przerzuty do płuc. Samce znakują teren moczem, kopulują z przedmiotami, nogami właścicieli. W dodatku, bez kastracji nie mogą żyć w stadzie, a królik jest zwierzęciem stadnym i trzymając go w pojedynkę, krzywdzimy go.
7/ KILKA WAŻNYCH FAKTÓW
- Pamiętaj, że królik zawsze będzie królikiem. Będzie skubał ściany, gryzł meble, książki i dywany. Zdarzy mu się nasikać na kanapę, czy świeżą pościel. Chętnie pokopie w doniczce Twojej kolekcjonerskiej rośliny oraz zje jej liście, nawet jeśli jest trująca i doprowadzi go do choroby.
- Mimo dużej dawki ruchu wymaga przycinania pazurków co miesiąc-półtora.
- Nawet jeśli nie wychodzi na zewnątrz, ani nie ma kontaktu z obcymi królikami – wymaga regularnych szczepień i kontrolnego badania kału. O szczepieniach poczytacie tutaj: https://www.gryzoniowy.pl/post/kr%C3%B3licza-profilaktyka-szczepie%C5%84
- Królik nie robi sobie głodówek, jeśli nie chce jeść to oznacza, że coś się dzieje i musisz NATYCHMIAST pokazać go lekarzowi weterynarii. Każda godzina się liczy, po kilku godzinach niejedzenia, możemy już nie zdążyć pomóc Twojemu zwierzakowi. Więcej o niedrożnościach jelit: https://www.gryzoniowy.pl/post/niedro%C5%BCno%C5%9B%C4%87-jelit-u-kr%C3%B3lika
- Króliki linieją, futro jest lekkie i fruwa po całym mieszkaniu. Teoretycznie – 2x w roku, w praktyce kłaczek w powietrzu jest zawsze…
- Królik to nie pies, nie wyjdzie z Tobą na spacer na smyczy. Nie zalecam smyczek dla królików, jeżeli chcesz wziąć królika na działkę czy podwórko – zrób zagrodę, zabezpiecz przed słońcem i dzikimi zwierzętami, wpuść tam królika i pilnuj, czy wszystko jest ok. Więcej o smyczkach u bydgoskich koleżanek: https://www.facebook.com/weterynarzsowa/posts/3274367502606719
Dlatego, po raz kolejny proszę, zanim zdecydujesz się na zwierzę, poczytaj o nim. Dowiedz się na co choruje, jak wygląda prawdziwe życie z królikiem pod jednym dachem, abyście miło spędzili te 10-14 lat wspólnego życia.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
https://www.gryzoniowy.pl/post/mini-lopy-karze%C5%82ki-teddy-kr%C3%B3liki-doskona%C5%82e-czy-aby-na-pewno

21/03/2022

Pani ! On tak słabo chodzi, Pani da mu jakiś zastrzyk na wzmocneinie czy coś i po sprawie.

!!!U nas to tak nie działa. Wiele objawów pasuje do różnych chorób. Dlatego każdy diagnosta powinien zacząć rozmowę z właścicielem od dokładnego wywiadu i badania klinicznego pacjenta!!!!

Na podstawie tych informacji zawsze sporządzamy w głowie liste możliwych przyczyn. Zaczynamy robić badania by uzyskać odpowiedzi na te najbardziej prawdopodobne, jednak zdążą się, że to co umieściliśmy na końcu listy okazuje być się nasza chorobom. Dlatego tak istotna jest współpraca z właścicielem i zrozumienie przez niego procesu diagnostycznego.

Pamiętajcie, że leczenie objawowe tylko przykrywa pierwotny problem, który może nawracać. Są choroby, których nigdy nie wyleczymy i nie pozostaje nam nic poza łagodzeniem objawów, ale żeby tak leczyć potrzebna jest diagnoza!

Jest to kluczowe zwłaszcza u pacjentów, którzy nie potrafią samodzielnie mówić i opisać co im dolega.

Dlatego tak ważne jest zaufanie właścicieli i rozmowa z nimi.

Często słyszę: on ma więcej badań niż ja! No tak. Mam nadzieję, że to co napisałam powyżej wystarczająco odpowie wam na pytanie dlaczego ;)

🇺🇦🐈‍⬛
27/02/2022

🇺🇦🐈‍⬛

🇺🇦Reposted from
Mądra pomoc kocim uchodźcom

Media społecznościowe zalała fala osób oferujących domy tymczasowe dla zwierząt. Bardzo mnie to cieszy Absolutnie nie chce Was zniechęcać Chciałabym jednak, abyście robili to odpowiedzialnie, pamiętając, że pomagać kotom należy, jednak zawsze trzeba mieć z tyłu głowy potrzeby zwierzaków jakie już z nami są

Przede wszystkim kwestia zdrowia. Przygarniając nowego kota (niezależnie czy będzie to kot uratowany z Ukrainy czy znaleziony na ulicy czy adoptowany) musimy zadbać o kwestie bezpieczeństwa naszych rezydentów

Pod żadnym pozorem nie wypuszczaj nowo przygarniętego kota od razu luzem do swoich zwierząt. Koniecznie należy koty od siebie odizolować ze względów zdrowotnych i behawioralnych. Może to być oddzielne pomieszczenie lub klatka kennelowa (gdy nie mamy możliwości wydzielenia pomieszczenia nowo przybyłemu kotu)
Bardzo wiele osób niesłusznie odbiera izolacje kota w niedużym pomieszczeniu lub kennelu jako coś złego, a wcale tak nie jest. Mała powierzchnia z dostępem do podstawowych potrzeb - kuweta, miski z jedzeniem i wodą, miejsce do spania, warto zadbać o kryjówkę (transporter lub kartonik z kocykiem), jak jest taka możliwość mały drapak i drobne zabawki. Daje to kotu większe poczucie bezpieczeństwa na początku

Priorytetem są testy fiv/felv (do wykonania od ręki u lekarza weterynarii)

Musimy być świadomi że nowo przygarnięty kot może być chory, może też być nosicielem pasożytów. Dlatego ważne jest aby pamiętać higienie i dezynfekcji. Konieczne będzie zadbanie o badania lekarskie i szczepienia
Sprawdź czy Twoje koty mają aktualne szczepienia na podstawowe choroby zakaźne.

Ze względów behawioralnych nigdy nie łączymy ze sobą nieznanych sobie kotów od razu. Konieczne jest przeprowadzenie socjalizacji z izolacją (jest to temat na oddzielny post)

Pomagać należy, ale mądrze i z troską o dobro wszystkich. Należy się liczyć z tym, że przygarnięty kot przeszedł bardzo wiele i mogą się zdarzyć np. zaburzenia lękowe, problemy z korzystaniem z kuwety, wokalizacja, zaburzenia apetytu, agresja

Dla osób które zdecydowały się na przygarnięcie rodziny z Ukrainy z kotem, bądź samego kota oferuję bezpłatną pomoc

🎯
14/01/2022

🎯

Przyrodniczy Piątek!

Tekst będzie kontrowersyjny. Wiem. Może i lepiej by było się w to nie mieszać, przemilczeć, nie poruszać tematu... Ale z drugiej strony... Trudne tematy poruszać trzeba, nawet jeśli sporej części społeczeństwa się to nie spodoba... W końcu to nigdy nie miał być profil ze słodkimi zwierzaczkami pod publikę, a rzetelne i dokładne (i bardzo się o to staram) źródło wiedzy przyrodniczej... No to jedziemy...

Człowiek to bardzo dziwna istota... Uwielbia wpierniczać się w nieswoje sprawy, bo przecież zawsze wie lepiej co i jak, chętnie doradzi, oceni, skomentuje, poprawi i uratuje. Bo uważa, że tylko on ma rację... Czasami jednak "ratowanie" niestety ratowanemu przynosi więcej szkody niż pożytku.

Moja opinia od wielu lat jest niezmienna. Zwierzętom, które ucierpiały z winy człowieka, jesteśmy dłużni pomoc. Jeśli ucierpiały w wyniku kolizji drogowej, kontaktu z toksyczną substancją czy zostały postrzelone - żaden z tych przypadków nie jest elementem naturalnej selekcji. Są to wypadki, które nie zaistniałyby, gdyby nie działalność ludzka. Ale jeśli już napotykamy zwierzę chore lub ranne z powodów naturalnych... Tu już powinniśmy chwilę pomyśleć, zanim rzucimy się mu z pomocą. No bo zastanówmy się... Zwierzę jest osłabione - w wyniku choroby / ataku drapieżnika / wady genetycznej... Pamiętacie pojęcie doboru naturalnego? Przypomnę dla porządku, że odkrył i opisał je sam Karol Darwin na spółkę z Alfredem Wallesem i polega ono na utrwalaniu w populacji cech zwiększających przeciętne przystosowanie do warunków środowiskowych. Innymi słowy - kształtuje gatunek tak, by mógł on sobie poradzić w miejscu, w którym żyje. Osobniki słabe, niedostosowane, ułomne są w pierwszej kolejności eliminowane. Dzięki tej "niewidzialnej" sile gatunek jest w stanie przetrwać i cały czas "ulepszać" w swoistym "wyścigu zbrojeń" między zjadanym a zjadającym (zarówno na poziomie "drapieżnik-ofiara", jak i "roślina-roślinożerca").

Dlatego - przepraszam za dosadność - głupotą jest wyrywanie wilkowi z paszczy upolowanej sarny tylko dlatego, że - według naszej ludzkiej interpretacji - ona jest biedną i niewinną ofiarą. Jasne - nikt o zdrowych zmysłach nie delektuje się widokiem cierpiącego zwierzęcia. I ogólnie super, że jest w nas odruch chęci niesienia pomocy. Ale uświadommy sobie, że przeganiając wilka od jego niemal już upolowanej ofiary działamy wyłącznie w celu połechtania własnego ego! To my podbudowujemy swoją wartość, bo przecież zostaliśmy "bohaterami". Syndrom wybawiciela.

A teraz przyjrzyjmy się, co tak naprawdę zaszło... Wilk włożył niemało energii w polowanie. I tak znaczna większość prób zdobycia pokarmu w naturze kończy się niepowodzeniem. Tu jednak już praktycznie witał się z gąską... Trud i spalone kalorie miał szansę "odebrać" w postaci pożywnego posiłku. I nagle ktoś przepłasza go od "obiadu". Przerażony ucieka w las, pozostając z niczym. A co, jeśli w norze czekają głodne młode, które same jeszcze nie polują i są uzależnione od "dostaw" pokarmu z zewnątrz? Niwecząc polowanie, skazujemy być może drapieżnika (a potencjalnie i jego potomstwo) na przedłużającą się, być może zagrażającą życiu głodówkę. Z kolei nasza "uratowana" sarna, poraniona przez drapieżnika, zamiast zostać zagryziona i już nie cierpieć, nagle owijana jest w koce i inne szmaty, wpychana lub wciągana za ranne kończyny do samochodu i wertepami transportowana czasami wiele kilometrów. Zewsząd czuje obcy zapach człowieka, który kojarzy z zagrożeniem. Hałasy, światła, stres, zamknięcie. Po pewnym czasie zwierzę umiera z powodu opóźnionej miopatii stresowej. Tyle, że się jeszcze kilka dodatkowych dni pomęczy i nastresuje. I tu możnaby sparafrazować stare porzekadło ludowe - "i wilk głodny, i sarna martwa". Pamiętajmy, że to wcale nie jest tak, że ranne dzikie zwierzę ufa nam i wie, że mu pomagamy... Jest wręcz odwrotnie - cierpi z bólu, a na dodatek znajduje się w sytuacji, której nijak nie zna i nie rozumie. W jednym z retrospektywnych badań z trzech ośrodków dla dzikich zwierząt na terenie Toskanii 71.9% saren i 69.2% danieli przyjętych na rehabilitację albo umierało, albo było poddawanych eutanazji ze względów humanitarnych. To nie są zwierzęta dobrze znoszące nagłą niewolę. Dobre chęci nie wystarczą... Nimi wszak brukuje się piekło...

Sytuacja numer dwa - na poboczu leży potrącona przez pędzący samochód sarna. Ma ewidentnie złamania kości kończyn, nienaturalnie wygięty grzbiet sugeruje też uraz kręgosłupa. Zwierzę ma przyspieszony oddech, przerażenie w oczach. Ewidentnie cierpi. Czy cierpienie jest efektem doboru naturalnego? No nie - samochody do naturalnych napędów ewolucji nie należą. Takiemu zwierzęciu zdecydowanie należy pomóc. Tu interwencja jest w pełni uzasadniona. ALE ! Znowu należy wykonać bilans zysków i strat. Sarna - gatunek źle znoszący stres i niewolę. Dodatkowo złamania dwóch kończyn i graniczące z pewnością podejrzenie złamania kręgosłupa. Jakie są szanse na wyleczenie takiego osobnika i ponowne "oddanie go naturze"? Zerowe. Czy zatem ma sens ciąganie go do ośrodka rehabilitacji, bezsensowne przedłużanie cierpienia? Nie ma. Zwierzę takie powinno zostać jak najszybciej humanitarnie uśmiercone, by skrócić jego męki. Prawo dopuszcza w takich przypadkach - poza oczywistą interwencją lekarsko-weterynaryjną, możliwość eutanazji poprzez zastrzelenie. I uwaga! Osobą dokonującą takiej eutanazji nie musi być lekarz weterynarii, ani nawet myśliwy, ale również policjant, który i tak zwykle jest wzywany na miejsce wypadku. Jak czytamy w punkcie 3 artykułu 33 Ustawy o ochronie zwierząt: "W przypadku konieczności bezzwłocznego uśmiercenia, w celu zakończenia cierpień zwierzęcia, potrzebę jego uśmiercenia stwierdza (...) funkcjonariusz Policji, straży ochrony kolei, straży gminnej, Straży Granicznej, pracownik Służby Leśnej lub Służby Parków Narodowych, strażnik Państwowej Straży Łowieckiej, strażnik łowiecki lub strażnik Państwowej Straży Rybackiej". Oczywiście powołuję się tu na przypadek skrajny, ale uwierzcie mi... wcale nie tak abstrakcyjny, jeśli prześledzi się historię zbiórek i rzewnych historii na stronach niektórych pomagających...

Sytuacja numer trzy - sarna wplątała się w zastawione przez kłusownika wnyki. Jest wyczerpana szamotaniną i próbami uwolnienia się, jednak im bardziej próbowała, tym bardziej pętla się na niej zaciskała, powodując ranę i ból. Nie widać jednak objawów martwicy czy trwałego uszkodzenia. Wydaje się, że zwierzę, po lekkim wsparciu, ma jak najbardziej szanse wrócić do pełnej funkcjonalności. I bez żadnego gadania - temu zwierzęciu powinno udzielić się należytej pomocy.

Oczywiście nie jest tak, że uważam się za wyrocznię skazującą każde poważnie ranne dzikie zwierzę na śmierć. NIE! Jeśli mamy odpowiednie warunki, wiedzę, zaplecze i przede wszystkim możliwości, jak najbardziej niektóre bardzo ciężkie przypadki można próbować rehabilitować. Oczywiście jest to praca nieporównywalna z pracą np. z psem, który nie uważa człowieka za wieczne zagrożenie. Trzeba podchodzić do rzeczy zdroworozsądkowo i mierzyć siły na zamiary. Nie rzucać się z motyką na słońce, nie wkładać zmarzniętego zaskrońca do klatki po śwince morskiej pod kwokę rażącą pięćdziesięcioma stopnia Celsjusza albo rannego delfina nie umieszczać w stulitrowym akwarium. Pamiętajmy też o konsekwencjach naszego ratowania. Jeśli "ratujemy" osobniki eliminowane przez naturę jako słabsze, jesteśmy odpowiedzialni za utrwalanie w populacji słabych, niedostosowanych genów. Jeśli decydujemy się na "ratowanie" np. młodych drapieżników dużych gatunków - czy zastanowiliśmy się, co z nimi będzie w przyszłości? Taki - powiedzmy - niedźwiedź, zaznajomiony od małego z ludzkim zapachem, gdy dorośnie nie będzie go kojarzył z zagrożeniem, a z jedzeniem. I nawet jeśli nie będzie miał "złych intencji", lgnąc do siedzib ludzkich będzie stwarzał zagrożenie dla ludzi i samego siebie. A może jednak mamy zamiar umieścić go potem w niewoli, w nie do końca odpowiednich warunkach? Czy w ten sposób go uszczęśliwimy? No chyba że tak naprawdę to nie dobro zwierząt jest naszym priorytetem...

Natura funkcjonuje na tych samych prawach od setek milionów lat. Łańcuchy pokarmowe funkcjonowały na Ziemi bez nadzoru ludzkiego. Dobór naturalny robił swoje i jakoś to życie uciągnął do obecnego kształtu. I co? Przyszedł człowiek i nagle postanowił interweniować. Bo przecież wie lepiej. Co tam eony minionej ewolucji, wszak trzeba naturę poprawić, bo sobie bez nas nie poradzi...

Wykorzystana literatura:
● Benato L. i Bexton S. "The Management of an Injured Roe Deer (Capreolus capreolus) with a Metacarpal Fracture and Cortical Blindness Resulting from a Vehicle Collision"; Journal of Wildlife Rehabilitation
● Montané J. i wsp. "Delayed acute capture myopathy in three roe deer"; Journal of veterinary medicine. A, Physiology, pathology, clinical medicine
● Nocera I. i wsp. "Deer Rescue in Tuscany: Retrospective Analysis and Assessment of Radiography Diagnoses"; Animals

Address


Website

Alerts

Be the first to know and let us send you an email when Opowieść Weterynaryjna posts news and promotions. Your email address will not be used for any other purpose, and you can unsubscribe at any time.

Contact The Business

Send a message to Opowieść Weterynaryjna:

Shortcuts

  • Address
  • Alerts
  • Contact The Business
  • Claim ownership or report listing
  • Want your business to be the top-listed Pet Store/pet Service?

Share