03/04/2022
Bridget
A Thousand Kisses Deep Muddiest Gold
27.02.2007 - 27.03.2022
A Kochana nasza Królewna odeszła, dom jest taki pusty bez ciebie, bez twojego oddechu, bez ciepła bijącego od ciebie, bez bicia twojego serca.
Od pierwszych twoich sekund na tym świecie wiedzieliśmy, że jesteś nasza, że nigdy już nie puścimy, że będziemy kochali do upadłego. I dokładnie to robimy od tej pory, każdego dnia jeszcze bardziej, a teraz, kiedy ciebie tutaj już nie ma z nami, to ta miłość rozrywa nasze serca.
Kiedy marzyliśmy o tym, że ty (albo raczej wtedy jeszcze pomysł ciebie) dołączysz do naszej rodzinki, to mieliśmy plany, wizję, ambicje może nawet, a ty szybko nam pokazałaś, że to wszystko na nic. Nauczyłaś nas, że życie żyje się tu i teraz, że plany są po to, by je rozdzierać na malutkie kawałeczki i turlać się w puchu, który zostawiają, bo to jest o wiele zabawniejsze i bardziej szalone.
Myśląc o twoim życiu, zaraz mamy przed oczami twojego braciszka Cluney‘ego, z którym razem przewracałaś nasz świat do góry nogami. Jeju, jak my mogliśmy myśleć, że cokolwiek wiedzieliśmy o wychowywaniu psiaków? Ale jak wiele nas nauczyliście. Ile psot sobie wymyślałyście razem. Jak ukształtowaliście kim jesteśmy i kim chcemy być.
Kochanie ty moje, jak ja się nauczę do kogoś zadzwonić beż ciebie? Od tygodnia nie ruszyłam telefonu, bo jak mam z kimś rozmawiać bez tego, że ty coś dopowiesz od siebie? Jak cicho jest bez twojego głosu w naszym domu, nawet się nie da opisać. Ty mój skarbie, moja dziewucha, która dokładnie wiedziała co i kiedy chce, która cały świat o tym informowała, która kipiała z entuzjazmem i miłością… pięknie było widzieć, jak z wiekiem się zmieniasz, robisz dostojniejsza, bardziej miękka, bardziej kobieca nawet chce się powiedzieć, bo jak byliście młodzi, to nieraz myśleliśmy, że z braciszkiem sobie pomyliliście ciała, a ty miałaś być samczykiem. A z wiekiem coraz więcej Anousi w tobie widzieliśmy, nawet jeśli byłaś bardzo wierną kopią swojego tatusia Freya.
Nigdy nie zapomnę twojej dzikiej radości życia, jak wyskoczyłaś z okna, bo przyjaciele przyjechali, jak właśnie tym przyjaciołom skoczyłaś na maskę auta, no bo są!, jak razem kilometr po kilometrze przez lasy razem biegliśmy. Jak jako staruszka, która na spacerki już spokojnie dreptała, puściłaś się za sarenką, która nagle nam przed nosem wyrosła z trawy…. Ten bieg, jakby w zwolnionym tempem, ale ta radość każdej sekundy.
Nie, że swoją upartość straciłaś, o nie… na spacerkach to ciągnęłaś mocno do przodu, na swojej rikszy frunęłaś z dziką radością, ale jak tylko troszkę odsapnęłaś, to nie było siły, która by ciebie trzymała od dalszego dreptania. I tak chodziliśmy razem, po kręgach które się coraz mniejsze robiły, ale byle parę kroczków razem zrobić. Byle być razem.
Byłaś z nami ponad 15 lat, cudnych lat, lat pełnych przygód, przytulania i wygłupów. Jestem tak olbrzymie wdzięczna, że los postawił nam ciebie na drodze, że razem mogliśmy się uczyć kim jesteśmy i jak chcemy żyć. Wiemy, że nie możemy tobie tego zrobić, że się całkiem rozsypiemy – ty by tego nie chciałaś i tak dreptamy dalej, kroczek po kroczku. Teraz się musimy nauczyć żyć beż ciebie, bez twojego ostatniego słowa, jak świat powinien wyglądać i czemu to wszystko tak długo trwa… ale wtedy zamykamy oczy i wsłuchujemy się w nasze serce, które bije w rytm twojego szczeku i zawsze to będzie robiło, aż się znowu spotkamy…. Kochamy Cię nasza Brysiu Pysiu, nasza uparta króweczko, nasze złotko najbardziej błotniste….
Kochana nasza Królewna odeszła, dom jest taki pusty bez ciebie, bez twojego oddechu, bez ciepła bijącego od ciebie, bez bicia twojego serca.
Od pierwszych twoich sekund na tym świecie wiedzieliśmy, że jesteś nasza, że nigdy już nie puścimy, że będziemy kochali do upadłego. I dokładnie to robimy od tej pory, każdego dnia jeszcze bardziej, a teraz, kiedy ciebie tutaj już nie ma z nami, to ta miłość rozrywa nasze serca.
Kiedy marzyliśmy o tym, że ty (albo raczej wtedy jeszcze pomysł ciebie) dołączysz do naszej rodzinki, to mieliśmy plany, wizję, ambicje może nawet, a ty szybko nam pokazałaś, że to wszystko na nic. Nauczyłaś nas, że życie żyje się tu i teraz, że plany są po to, by je rozdzierać na malutkie kawałeczki i turlać się w puchu, który zostawiają, bo to jest o wiele zabawniejsze i bardziej szalone.
Myśląc o twoim życiu, zaraz mamy przed oczami twojego braciszka Cluney‘ego, z którym razem przewracałaś nasz świat do góry nogami. Jeju, jak my mogliśmy myśleć, że cokolwiek wiedzieliśmy o wychowywaniu psiaków? Ale jak wiele nas nauczyliście. Ile psot sobie wymyślałyście razem. Jak ukształtowaliście kim jesteśmy i kim chcemy być.
Kochanie ty moje, jak ja się nauczę do kogoś zadzwonić beż ciebie? Od tygodnia nie ruszyłam telefonu, bo jak mam z kimś rozmawiać bez tego, że ty coś dopowiesz od siebie? Jak cicho jest bez twojego głosu w naszym domu, nawet się nie da opisać. Ty mój skarbie, moja dziewucha, która dokładnie wiedziała co i kiedy chce, która cały świat o tym informowała, która kipiała z entuzjazmem i miłością… pięknie było widzieć, jak z wiekiem się zmieniasz, robisz dostojniejsza, bardziej miękka, bardziej kobieca nawet chce się powiedzieć, bo jak byliście młodzi, to nieraz myśleliśmy, że z braciszkiem sobie pomyliliście ciała, a ty miałaś być samczykiem. A z wiekiem coraz więcej Anousi w tobie widzieliśmy, nawet jeśli byłaś bardzo wierną kopią swojego tatusia Freya.
Nigdy nie zapomnę twojej dzikiej radości życia, jak wyskoczyłaś z okna, bo przyjaciele przyjechali, jak właśnie tym przyjaciołom skoczyłaś na maskę auta, no bo są!, jak razem kilometr po kilometrze przez lasy razem biegliśmy. Jak jako staruszka, która na spacerki już spokojnie dreptała, puściłaś się za sarenką, która nagle nam przed nosem wyrosła z trawy…. Ten bieg, jakby w zwolnionym tempem, ale ta radość każdej sekundy.
Nie, że swoją upartość straciłaś, o nie… na spacerkach to ciągnęłaś mocno do przodu, na swojej rikszy frunęłaś z dziką radością, ale jak tylko troszkę odsapnęłaś, to nie było siły, która by ciebie trzymała od dalszego dreptania. I tak chodziliśmy razem, po kręgach które się coraz mniejsze robiły, ale byle parę kroczków razem zrobić. Byle być razem.
Byłaś z nami ponad 15 lat, cudnych lat, lat pełnych przygód, przytulania i wygłupów. Jestem tak olbrzymie wdzięczna, że los postawił nam ciebie na drodze, że razem mogliśmy się uczyć kim jesteśmy i jak chcemy żyć. Wiemy, że nie możemy tobie tego zrobić, że się całkiem rozsypiemy – ty by tego nie chciałaś i tak dreptamy dalej, kroczek po kroczku. Teraz się musimy nauczyć żyć beż ciebie, bez twojego ostatniego słowa, jak świat powinien wyglądać i czemu to wszystko tak długo trwa… ale wtedy zamykamy oczy i wsłuchujemy się w nasze serce, które bije w rytm twojego szczeku i zawsze to będzie robiło, aż się znowu spotkamy…. Kochamy Cię nasza Brysiu Pysiu, nasza uparta króweczko, nasze złotko najbardziej błotniste….