14/03/2024
https://www.facebook.com/share/p/gaFXgctNW4rPKZwv/
Kilka dni temu Polskę obiegła informacja o siedmioletnim chłopcu zagryzionym przez psa. Dowiedziałam się o tym od “życzliwej” osoby, która zadzwoniła, by zapytać, czy nie boję się o bezpieczeństwo moich dzieci, skoro tyle psów trzymamy w domu. W przeszłości zdarzało się też, że “szwagier” pytał, dlaczego trzymamy ”rasę, która zagryza ludzi” (pomylił holendra z malinois, a przecież wiadomo powszechnie, że maliny żywia się ludźmi).
W sprawie zagryzionego chłopca powtarza się w mediach informacja, że dziecko najprawdopodobniej wypuściło psy z kojca. Nie znalazłam innej informacji o warunkach bytowych tych psów. Tylko ten kojec. Nie wiadomo też jeszcze, co doprowadziło do tragedii, dlaczego pies/ psy zaatakował/ -y. Być może był to wrodzony wysoki poziom agresywności, być może choroba, albo coś jeszcze innego. A we mnie jakoś zapadł ten kojec. Dlaczego? I dlaczego nie boję się o własne dzieci, chociaż zostaja w domu same z czterema psami?
Pies jest zwierzęciem społecznym. To oznacza, że potrzebuje kontaktu z innymi psami, ale także z ludźmi. Ta potrzeba bycia ze swoim człowiekiem jest dla psa ogromnie ważna. Potwierdzaja to liczne badania naukowe, ale widzę to też obserwujac psy na placu. W czasie klas komunikacji i socjalizacji psy, które niedawno opuściły schronisko lub spędziły tam wiele czasu i wreszcie maja dom, albo też psy, których opiekunowie prowadza domowe hotele dla psów, przez co ich własne czworonogi maja ciagły kontakt z innymi psami, takie psy często nie maja ochoty na interakcje z nieznajomymi psami. Majac swego człowieka wreszcie dla siebie, chca z nim/ nia spędzić czas.
Wystarczy też przejść się wzdłuż boksów w schronisku dla zwierzat, by zobaczyć dziesiatki psów pchajacych się jeden przez drugiego do siatki, by dostać się jak najbliżej człowieka.
Kiedy pracuję z wolontariuszami w schroniskach, zwracam im uwagę na zaspokojenie potrzeby bycia z człowiekiem. Pomoc wolontariuszy w schonisku nie powinna polegać na tym, by wyprowadzić jak najwięcej psów na spacer i odprowadzić z powrotem do kojca, ale m. in. na tym, by danemu psu poświęcić nieco czasu. Czasu tylko dla niego.
Więź, która tworzy się pomiędzy psem a jego człowiekiem, przypomina tę pomiędzy matka a dzieckiem (Topál J, Miklósi A, Csányi V, Dóka A., Schoeberl I, Wedl M, Bauer B, Day J, Moestl E, Kotrschal K., Gácsi M, Maros K, Sernkvist S, Faragó T, Miklósi A., Horn L, Huber L, Range F., i in.). Jeśli człowiek zbuduje z psem taka relację, w oparciu o zaufanie, poczucie bezpieczeństwa, wspólne doświadczenia, komunikację społeczna, wtedy człowiek jest dla psa bezpiecznym schronieniem, punktem referencyjnym, u którego szuka informacji w trudnych sytuacjach oraz wsparcia. Ponadto, taka więź buforuje agresywne zachowanie. Co to oznacza? To oznacza, że ewentualne zachowanie agresywne psa wobec człowieka, z którym ma dobra relację, będzie mniej intensywne niż wobec osoby nieznajomej, z która tej relacji nie ma. WIĘŹ BUFORUJE AGRESYWNE ZACHOWANIE.
Aby tak się stało, pies powinien być traktowany jak członek rodziny, być tej rodziny częścia, spędzać wspólnie czas, wzajemnie się poznawać, porozumiewać i cieszyć się ze swojego towarzystwa.
Trzymanie psa w kojcu lub na podwórku jako swoistego “dzwonka alarmowego” lub “odstraszacza” ewentualnych intruzów nie daje możliwości nawiazania z psem głębokiej więzi. Pies zaniedbany, pozostawiony samemu sobie w oddalonym od domu kojcu, to pies pozbawiony więzi, ale i stymulacji. Dlatego takie czworonogi często bardzo szybko się pobudzaja nawet na niewielki bodziec. A w pobudzeniu wiele z nich się nie kontroluje. I może dojść do tragedii. Winny nie jest pies. Odpowiedzialna za taka sytuację jest osoba dorosła, która do niej doprowadziła.
Na zdjęciu moja siedmioletnia córka i jeden z naszych psów/ niepsów: Onyx, owczarek holenderski, zmęczony spacerem w ciepły dzień, ale mimo to chcacy być blisko, blisko.