24/05/2024
Zarówno psy, jak i ludzie, cierpią z powodu życia w mieście. Prawie każdego dotyka przebodźcowanie. Oczywiście jednych bardziej, innych mniej lub prawie wcale. Niemniej myślę, że nie bez powodu “uciekamy”, gdy tylko mamy sposobność poza miasto. Nie bez powodu powstają domki na wynajem na odludziu, w środku lasu.
Jako osoba neuroatypowa, która potrzebuje narzędzi i sposobów na ograniczenie bodźców zewnętrznych tj. na przykład zatyczki wyciszające, myślę, że potrafię wyobrazić sobie jak mogą czuć się psy w mieście. I nie są to wcale przyjemne doznania.
Psy nie mają tylko lepszego od nas słuchu, mają także wielokrotnie czulszy węch, a ich wzrok jest bardziej wrażliwy na ruch. Dodatkowo mają także sporo większą strefę osobistą - co oznacza, że mijanie się z innymi osobnikami na ulicach miast jest dla nich problematyczne. Wyobraź sobie, że wychodząc z domu napotykasz tłok i hałas jak na płycie stadionu w trakcie koncertu. Przez chwilę będzie ok, ale na koncercie jesteś po pierwsze - z własnej woli, a po drugie - wiesz, że on się skończy i wrócisz do komfortu. A co gdybyś spędzał na tym koncercie całe Twoje życie na zewnątrz? Nie twierdzę, że psy dokładnie tak odczuwają świat. Proponuję jedynie takie ćwiczenie myślowe, żeby wczuć się w ich sytuację.
Bardzo często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że otoczenie w którym żyjemy sprawia, że czujemy się źle. Sama uświadomiłam to sobie po ok. 30 latach życia! Od tego czasu staram przyglądać się uważniej swoim odczuciom, dbać o umiarkowaną ilość doznań zmysłowych, ograniczać elementy miejskiego życia, które mi szkodzą.
Wiem, że mój pies nie czuje się dobrze w mieście. Na razie nie możemy pozwolić sobie na wyprowadzkę z niego, więc robię inne rzeczy, które mam nadzieję mu pomagają. Pisząc ten tekst właśnie zamknęłam okno, bo zwróciłam uwagę na to jaki hałas jest na zewnątrz, mimo, że mieszkamy w całkiem spokojnej okolicy jak na Warszawę! Na długie spacery miejskie zabieram Majka bardzo późnym wieczorem. Kilka razy w tygodniu jeździmy na spacer poza miasto. Daję mu opcje do samoregulacji w domu tj. lizanie, gryzienie, szarpanie. Dbam o to, żeby spacer był pod każdym względem najlepszy dla niego. Staram się dbać o regulację własnego układu nerwowego, bo koregulacja istnieje i ma duży wpływ na nasze życie. Jest to, w ogromnym skrócie, wzajemna interakcja układów nerwowych. Czyli, jeśli ja jestem spokojna, to mój pies ma dużo większą szansę na osiągnięcie podobnego stanu. O ile oczywiście jesteśmy ze sobą w dobrej relacji.
Psy przebodźcowane to często psy bardziej niespokojne, reaktywne - łatwo wybuchające, strachliwe, agresywne. To samo zresztą można powiedzieć o ludziach.
Miasto nie jest ani dla psów, ani dla ludzi, ale tak wygląda nasza obecna rzeczywistość, że duża część z nas w nim mieszka i mieszkać będzie. Szukajmy sposobów na odpoczynek od niego, zauważajmy i ograniczajmy bodźce, które możemy. Wszystkim będzie żyło się łatwiej.