31/12/2024
https://www.facebook.com/share/p/A97G7rhvGHN264Do/?mibextid=wwXIfr
Cześć!
https://buycoffee.to/milozwierz - jeśli komuś podoba się moje rysowanie, będę ogromnie wdzięczna za kawkę 🙂
Dziękuję za wsparcie, również na Patronite ❤
Dodatkowo podaję odnośnik do strony, na której można jeszcze nabyć Jaśniepańskie Kalendarze na 2025 rok:
https://www.rm.com.pl/product-pol-2212-Kotokalendarz-kota-Jasniepana-2025-scienny.html
(Ze wszystkich magazynowych zapasów i rezerw zostało całe 25 sztuk, więc to ostatni moment na tegoroczną edycję :D ).
A co do komiksu... moi Drodzy! Toż to nadchodzi czas zrzucania tego, co się narzuciło przez Święta :D I okres mocnych postanowień noworocznych. Mocnych przynajmniej w czasie postanawiania, bo potem to różnie wychodzi. Krzysiek, który był kiedyś trenerem na siłowni, mówił, że takiego tłoku jak po Nowym Roku nie ma i nie było na siłowniach nigdy. Potem zapał naturalnie opada po to by wnieść się wypiętrzoną falą przed wakacjami ;) Chińscy mędrcy zapewne ukuli by z tego frazę: "Jak to mówią chińscy mędrcy, ruch na siłowni jest jak sztorm na morzu: szybko przychodzi i szybko odchodzi, tylko wezbrania mocne, a fale gwałtowne" ;)
Z tych wszystkich powodów mam dziś dla Was plan prostego treningu. Obrazek należy wydrukować (niebawem ja będę mogła go dla Was wydrukować) i powiesić sobie nad łóżkiem. Potem, leżąc, należy się w niego wpatrywać, a jeśli naprawdę macie ochotę cokolwiek ćwiczyć, można i poćwiczyć. Poleca się jedno powtórzenie mniej więcej co dziewięć godzin, co gwarantuje, że się nie przeforsujecie, umysł będzie spokojny, a i ciało zdrowe.
W dzisiejszym kąciku kulinarnym: ostrzeżenie. Mniej więcej wszyscy mamy w domu dostęp do zimnej bieżącej wody (jeśli we Wrocławiu zakończył się już remont pękniętej magistrali na Zaporoskiej, to chyba wszyscy). Bestia ta ogromne zagrożenie dla spójności członków stanowi, ma albowiem silne działanie znieczulające. Jeśli więc pod zimną wodą kroicie w ćwiartki ziemniaczki do gotowania, zważajcie, czy przy okazji nie kroicie sobie i palca. Ja nie zważałam, ponieważ zajęta byłam w tym czasie równie co woda chłodną konwersacją z kotem, który koniecznie chciał dostać ćwiartkę ziemniaczka i z tej okazji zrobił sobie z mojej nogi drapak. Kot ziemniaka nie dostał, bo na chusteczkę kotu ziemniak, a ja po niewczasie pojęłam, że razem z ziemniaczkiem rozkroiłam sobie i palec. I w ogóle tego nie czułam, mając ręce słusznie zgrabiałe, właśnie na skutek magicznie znieczulającego działania zimnej cieczy. I teraz na lewym fakju mam kokon z plasterka, więc wiecie... Uważajcie na siebie. Za to ziemniaczki wyszły dobre, zrobiłam z nich puree do barszczu czerwonego (niestety z kartonu, bo nie miałam czasu uganiać się z burakami). Krzysiek uwielbia mieszać ubite, doprawione rumianą cebulą, niewielkim chlustem mleka i odrobiną masła ziemniaki z barszczem, ja bardzo lubię jeść puree osobno, a barszczyk sączyć z kubeczka.
Ciekawam bardzo, jak Wy lubicie jeść barszcze. A może macie jakiś osobisty patent na dodatki do barszczu czerwonego, o którym nie wiem? Fantastycznie zaskoczyliście mnie pomysłami z mrożeniem i rozmrażaniem ciasta! Dzięki, nie miałam pojęcia, że można tak robić! Może pewnego dnia z tych wszystkich materiałów powstanie jakiś mały, kuchenny poradnik? Borze zielony, szumiący, broń przed książką kucharską, bo nie czuję się ku temu władna, zbyt wielkie wyzwanie, ale może właśnie taki krótki, śmieszny, kuchenny poradnik? Mam to na uwadze.
W każdym razie barszcz czerwony i puree z ziemniaków to fajne, rozgrzewające jedzenie, nawet jeśli po szykowaniu owego jeszcze przez jakiś czas nosi się na palcu kokon z plasterka.
A poza tym u nas wszystko wporzo, moi Drodzy.
Trzymajcie się ciepło i trzymajcie się mocno.
Wszystkiego dobrego i udanego weekendu!!!