Prawda o DIOZ

  • Home
  • Prawda o DIOZ

Prawda o DIOZ Strona służy zdemaskowaniu działalności Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ) i obnażen

!! PARYS ODZYSKANY Z ŁAP DIOZ-OPRAWCÓW !!Udało się! Historia Parysa o której można było  przeczytać na  ma swój finał. W...
21/11/2023

!! PARYS ODZYSKANY Z ŁAP DIOZ-OPRAWCÓW !!

Udało się! Historia Parysa o której można było przeczytać na ma swój finał. W telegraficznym skrócie chodziło o to, że pies będący w trakcie leczenia, po ośmiu wizytach u weterynarzy w ciągu ledwie dwóch miesięcy, wpadł w łapy DIOZ-u. Do dziś nie wiadomo jak to się stało- może ktoś nie domknął furtki i pies opuścił podwórko, może ktoś mu pomógł je opuścić. A teraz jest w bezpiecznym miejscu.

I to jest sukces z kategorii słodko-gorzkich. Bo skradziono psa, a odzyskano jego wrak. Stan zdrowia Parysa pozostawia wiele do życzenia. W opinii zarówno jego opiekunów jak i lekarzy weterynarii mogło dojść do znęcania nad nim. Z podwórka zniknął pies z chorobą skóry, a wrócił pies z tą samą chorobą skóry i szeregiem innych przypadłości. Rozważamy złożenie zawiadomienia do prokuratury w tej sprawie. Gdyby ktoś chciał pomóc od strony formalnej, prosimy o kontakt. Może jest w tym kraju choć jedna organizacja, która nie boi się żadnego DIOZ-u.

###

Jeżeli DIOZ znów postanowi wydrukować Internet i pobiec na policję, że oto okradziono złodzieja, to uprzejmie oświadczamy: nie znamy ludzi, którzy odzyskali Parysa, nie wiemy jak wyglądają ani jak się nazywają, nie było nas tam, właściwie to nawet nie wiemy gdzie jest "tam", bo przecież nas tam nie było, nic o tym nie wiemy. Blink, blink.

Jednocześnie całkowicie anonimowe źródło przekazuje nam następujące informacje:

Ośrodek w Pietrzykowie w nocy stoi praktycznie pusty. Jest tam jakiś niby-ochroniarz, ale nie wiedzieć czemu biega w kierunku odwrotnym niż ew. zagrożenie. Gość wybitnie duży nie jest, powinno się udać go powalić malutkim pojemniczkiem gazu. Nie płacą mu wystarczająco dużo, żeby ryzykował swoim zdrowiem. No i najbystrzejszy nie jest.

Płot wokół Pietrzykowa jest dziurawy. A nawet nie szukając dziury przecięcie go zajmuje mniej niż trzy minuty. Można go też bez trudu przeskoczyć. Kontenery, w których przetrzymywane są psy są praktycznie dostępne dla każdego. Tylko wewnątrz wszędzie są jakieś koce porozwieszane, co utrudnia szukanie konkretnego psa. Rzekomo jest tam kilka kamer, ale nikt nic nie widział ( zbierał na to setki tysięcy ).Na szczęście wynaleziono również ubrania uniemożliwiające bycie nagranym. Ale w Pietrzykowie Parysa nie było, o czym donosili wolontariusze DIOZ-u zanim ktoś postanowił samemu się upewnić.

Co innego Wojtyszki. To miejsce było tworzone już zamiarem utrudnienia dostępu do środka. Wysoki mur wymaga posiadania drabiny. Lub kogoś, kto pomoże go przeskoczyć. Teraz pewnie wstawią sobie nowsze drzwi do budynku, bo te obecne wystarczy pchnąć i się rozpadają. Ogółem to bieda i nędza w Wojtyszkach obecnie jest, a nie raj dla zwierząt. W niektórych budynkach śpią jacyś ludzie, ale chyba wstydliwi tacy, bo nie przychodzą nawet przywitać się. Jeszcze mniej skłonni pomagać DIOZ-owi są tamtejsi wolontariusze, choć żeby w wolontariacie uczestniczyć podpisuje się jakąś klauzulę poufności. Bo wiadomo...tajemnica bardzo. Chyba będziemy mogli jej rąbka uchylić, ale to w swoim czasie.

###

Wracając do samego Parysa, to nie jest to całkowity Happy End. Super, że pies jest bezpieczny, ale jego stan nie jest najlepszy. Gdy go skradziono miał chorą skórę. Dzisiaj skórę nadal ma chorą plus wstępne badania wykazały problemy z wątrobą i nerkami. Pies wydaje się cały opuchnięty, szczególnie w okolicy brzucha. Podejrzewamy, że to całe leczenie w Klinice DIOZ polegało głównie na pompowaniu sterydów w niego. Do tego ma głęboką ranę na głowie a jego kastrację to wykonywał prędzej rzeźnik, niż weterynarz.

Równie kiepsko jest z jego psychiką. Na każdy dźwięk reaguje paniką, próbuje gryźć obcych, zapowietrza się nawet podczas leżenia/spania. Czy jeszcze dojdzie do siebie nikt nie odważy się teraz oceniać. Na pewno zrobione zostanie wszystko, żeby jak najszybciej zapomniał o swoim pobycie w DIOZ Spa. Nie zapomnimy o tym z kolei my, opiekunowie Parysa oraz wszyscy ludzie, którzy pomogli w jego powrocie.

###

Nadal ktoś się dziwi, czemu tych "odbieranych" komuś zwierząt nie może obejrzeć żadna postronna osoba? No to rozwiązanie zagadki. Poza oczywistą krzywdą psychiczną, niektóre zwierzęta są krzywdzone również fizycznie w tych całych "azylach".

Ciąg dalszy nastąpi. I to nie jest ostatni pies odzyskany od złodziei.

Jeżeli chcesz wesprzeć nasze działania zapraszamy do postawienia kawy :

https://buycoffee.to/prawdaodioz

Dochód ze zbiórki przekażemy na karmę wybranej organizacji :)

Zapraszamy na trailer :)
20/11/2023

Zapraszamy na trailer :)

Tak więc wkrótce będzie można poznać historię kolejnego psa odzyskanego od pseudo-obrońców zwierząt. Wkrótce, czyli jutro, albo kiedy tam komuś będzie chciało się to wszystko opisać. Pojawi się ona na stronie Prawda o DIOZ, i znów na jaw wyjdzie cały szereg kłamstw i nabijania kabzy kosztem zwierząt w wykonaniu naszych najfajniejszych aktywistów.

Szczególnie pod obserwację polecam tym wszystkim złotym rybkom, które miesiąc temu wypisywały tutaj, że przecież pies miał długie pazury, a aktywiści to psa wyleczyli w siedem minut, więc kij tam jego dotychczasowa opieka, jego całe życie u boku swojej rodziny, bo trzeba kolejnego psa pozbawić domu i zrobić z niego skarbonkę. Ale nie będę spoilerował, bo ja nie o tym.

---

Po przerobieniu bardzo wielu spraw bezprawnych zaborów zwierząt mogę powoli zacząć wyciągać wnioski co do skuteczności działań podejmowanych przez ludzi, którzy mieli pecha paść ofiarą petbiznesu. Przy czym tutaj warto zaznaczyć, że poniższe tyczy się tylko tych patologicznych organizacji, które za nic mają dobro zwierząt i przepisy, za to czerpią sadystyczną przyjemność z oglądania jak człowiek tęskni za zwierzęciem, a zwierzę za swoim człowiekiem.

1. Policja. Bo każdy, kto uważa, że niesłusznie zabrano mu zwierzę udaje się na najbliższy komisariat. Aby poinformować o tym, jak wtedy jeszcze mu się wydaje, służby przeciwdziałające ordynarnym przestępcom. Najczęściej trafiają nawet na pełnego zrozumienia mundurowego, który "jest w szoku, że takie rzeczy się dzieją".

A później dzieje się dosłownie nic. Przez tydzień, miesiąc i więcej. Bo policja bez nakazu do żadnego "azylu" nie wejdzie. Bo przecież policjant nie zna tych wszystkich niuansów dot. tak niszowych spraw, jak przywłaszczenie psa czy kota. Ostatecznie wszystko i tak zależy od Prokuratury.

2. Prokuratura. Która nie zrobi nic dopóki właściciel zwierzęcia nie udowodni swojej niewinności ponad wszelka wątpliwość. A to może trwać rok, albo dwa lata. Wtedy już odnalezienie skradzionego psa będzie równie skuteczne co szukanie wiatru w polu.

Oczywiście zdarzały się skuteczne przeszukania. Na przykład "domy tymczasowe" Fundacji Mondo Cane miały okazję obejrzeć z bliska taki nakaz wydania zwierząt. Ale już w przypadku np. DIOZ-u okazywało się, że poszukiwany pies to przypadkiem "uciekł wolontariuszce podczas spaceru" i "co nam pan zrobi".

3. Adwokat, Inspekcja Weterynaryjna, Urząd Gminy, Politycy, RPO i Spiderman. To wszystko są bardzo ważni ludzie, i na pewno mają bardzo szczere chęci. Tylko nie mają żadnych narzędzi do odzyskania skradzionego zwierzęcia. Najskuteczniejszy z nich jest ten ostatni, ale pechowo nie istnieje.

Jeżeli jest cień szansy, że któryś z nich pomoże, to należy próbować. Tak samo jak zawiadomienie na policji/prokuraturze jest obligatoryjne. Tylko ja to wszystko już przerabiałem, wielokrotnie. Adwokatów, którzy mimo dekad praktyki łapali się za głowę. Powiatowych weterynarzy, którzy rozkładali ręce. Pełnych empatii urzędników, chętnych do działań legislacyjnych polityków, nawet korespondencję z biurem Rzecznika Praw Obywatelskich mogę tutaj wrzucić. Ostatecznie skuteczność wszystkich w/w jest bliska postaci z komiksu.

---

Jest jednak taki jeden sposób, który statystycznie jest całkiem skuteczny. Gdyby go nie było to cały post byłby jedynie gorzkim pesymizmem z którego wynika, że najlepszym wyjściem jest rozłożenie rąk a następnie ponowne ich złożenie. Do modlitwy. Ten sposób polecam każdemu, kto jest w pełni sił witalnych, nie był wcześniej karany i przypadkiem ma więcej niż 150 cm wzrostu.

Otóż sposobem jest wzięcie spraw we własne ręce. "Ojej, gość od fanpejdża namawia do stosowania przemocy i łamania prawa, chlip!". Absolutnie nie. W sytuacji, gdy wszystkie organa państwowe są bezsilne należy podjąć próbę przywrócenia właściwego porządku prawnego we własnym zakresie. Nie ma płotu, którego nie da się przeskoczyć. Nie ma złodzieja zwierząt, którego nie da się spacyfikować. Nie można ukraść własnego psa.

Jak sięgam pamięcią, to głównie ludzie gotowi zaryzykować wyrokiem z repertuaru kodeksu karnego odzyskiwali swoje zwierzęta. I wcale nie byli to rośli faceci, filigranowe kobiety koło 60-tki też dawały radę. Poza tym, za naruszenie nietykalności cielesnej dają do 3 lat, czyli tyle samo co za rzekome znęcanie nad zwierzętami. Warto próbować, w razie wpadki dorzucimy się do prawnika.

Lata mijają, a ja dalej się wku*wiam na tą bezsilność. Bo rozmawiam z ludźmi, którzy czasem jakiś błąd popełnili, ale w żaden sposób nie zasłużyli na przerywanie ich więzi ze zwierzęciem. Szczególnie, że najczęściej jest mowa o starych zwierzętach, i jeszcze starszych ludziach. I zawsze przez myśl mi przechodzi takie naiwne "co ja bym zrobił, w końcu mam w tych sprawach status eksperta, choć wcale o niego nie prosiłem".

Puszczając wodze mrocznej fantazji zrobiłbym tak:

Złożyłbym zeznania na policji, poprawił je zawiadomieniem w prokuraturze, przekazał komplet dokumentów do urzędu gminy, wynajął adwokata i opisał całą historię w Internecie, z kopią do mediów. Zajęłoby to ok. jednego dnia. Następnie skrzyknąłbym tylu ludzi ilu znam i udał się do miejsca przetrzymywania mojego psa. I wszedł tam z drzwiami. A gdyby ktoś stanął w obronie tych drzwi, to wszedłbym po nim.

Znane są przypadki włamań przez okna czy wyłamywania drzwi przez aktywistów. Niedawno jeden powalił na ziemię kobietę i zaczął miotać gazem w jej mieszkaniu. Wielokrotnie starsi ludzie trafiali do szpitali po tych aktywistycznych nalotach.

Może najwyższy czas reagować w sposób adekwatny do modus operandi napastnika. Bo jak ktoś chce czekać, aż wojewódzki sąd administracyjny rozpatrzy zażalenie na decyzję samorządowego kolegium odwoławczego, to może od razu podpisać zrzeczenie praw do swojego psa. Można wygrać wszystko w każdym możliwym postępowaniu, a skradzionego psa oglądać nadal w Internecie, jak zarabia kolejne tysiące dla złodzieja. Nie tędy droga.

Przy czym jak na wstępie, to wszystko tyczy się tych skrajnie patologicznych organizacji. Z wieloma fundacjami czy stowarzyszeniami można się porozumieć. Część przestrzega postanowień prokuratury czy urzędu gminy. No ale nie wszystkie, więc jeśli któraś ma z tym problem to jedynym rozsądnym wyjściem jest zastosowanie ich własnych metod. Sądami można martwić się później...

---

I to właściwie tyle w ramach prologu. Ciężko o lepszy dowód, że komuś zależy na jego zwierzęciu, niż podjęcie sporego ryzyka celem odzyskania go z łap pseudo-aktywistów. Jeżeli ktoś uważa, że warto te tematy publicznie poruszać, to tutaj fanpejdżowa skarbonka:

https://buycoffee.to/czarnalistapro

Ciąg dalszy na stronie "Prawda o DIOZ", bo mi się już mnożą kolejne tematy. A jak można zauważyć najpłodniejszym pejdżem chyba nie jestem. Tak czy siak, serdeczne dzięki za wszelkie wsparcie, piwo, kawę i dobre słowo. To takie antidotum na użeranie się z toksycznym aktywem społecznym.

19/11/2023

Szczegóły wkrótce ☕️🍩

A tak wygląda człowiek, który najpierw włamał się do domu samotnej kobiety, następnie ją zaatakował a ostatecznie ukradł...
14/11/2023

A tak wygląda człowiek, który najpierw włamał się do domu samotnej kobiety, następnie ją zaatakował a ostatecznie ukradł jej psa. O czymś zapominamy? Aha, o tym, że później doprowadził do śmierci tego psa. Po drodze zarobił kilkanaście tysięcy na kłamstwach dla serwisu pomagam pl, żeby naiwniacy wysyłali mu pieniądze.

Blacky przeżył kilkanaście lat ze swoją opiekunką. Ciężko chorował. Miał problem z chodzeniem. Ile przeżył w DIOZ-ie? Tydzień, czy dwa tygodnie? I to tylko dlatego, że chłopaki od zwierząt musieli nagrywać sobie filmiki na Instagrama, więc naćpali psa zbyt dużą ilością środków przeciwbólowych. No faktycznie, jest powód do zadowolenia.

My nie apelujemy do fanów DIOZ-u, bo do nich nic nie dotrze. Ale spróbujcie kiedyś prześledzić los tych niby "uratowanych" zwierząt. Część z nich umiera tak szybko, jak kończy się zrzutka pieniędzy lub zainteresowanie. Inne żyją trochę dłużej robiąc za modeli w Internecie. Niektóre zdychają w stadzie innych, bo przecież oszuści okrzyknęli kogoś "oprawcą", nawet jeśli ten wzorowo zajmował się psem przez kilkanaście lat.

I jeszcze jedno. Bo trochę wahamy się jak to napisać, żeby nie naruszyć zasad Facebooka. Ale jeżeli zobaczycie przebierańców jak ten ze zdjęcia pod swoimi drzwiami, to brońcie się. Fizycznie. Bo później nikt Wam nie pomoże- ani policja, ani prokuratura, ani przypadkowi Internauci, którzy mają serdecznie dość tych perfidnych ustawek bandy złodziei. Co z tego, że wygracie w sądzie po kilku latach, jeśli Wasz pies będzie od dawna spalony w jakimś ognisku albo zakopany gdzieś w tym burdelu szumnie nazywanym "azylem"?

Macie prawo bronić siebie, swoich bliskich, swoich zwierząt oraz swojego domu. Fizycznie i w każdy możliwy sposób. Nie wpuszczajcie do domu złodziei, nie wierzcie w ich fałszywe uśmiechy. Oni robią to dla pieniędzy lub/i sadystycznej chęci zdeptania kogoś. Zwierzęta są u nich na ostatnim miejscu. I kończa tak jak Blacky.

08/11/2023

Czekaliśmy na to oświadczenie. Lepiej późno niż wcale :)

💊💊💊Infopiguła 💊💊💊💊 k'ondomix ogłosił , że dostanie od bezdomnego pałacyk wartości 6 mln czy jakoś tak...nie ma co się ro...
07/11/2023

💊💊💊Infopiguła 💊💊💊

💊 k'ondomix ogłosił , że dostanie od bezdomnego pałacyk wartości 6 mln czy jakoś tak...nie ma co się rozdrabniać.
💊 Tymczasem w D I O S cięcia kosztów.
Kondzioszek złożył wypowiedzenia wszystkim tym, którzy zaczęli zadawać niewygodne pytania lub zaczęli samodzielnie myśleć powołując się na brak funduszy.
💊 Tęgie głowy mówią, że chłopaczyna upłynnia pieniądze w nieruchomościach bo tak jest najprościej wyprowadzić darowizny ze stowarzyszenia ;)

Tymczasem my wpadliśmy na inny pomysł...

Odpał kondzia = zbiórka przez nas na organizację prozwierzęcą, która ma przejrzysty sposób działania i nie ma na koncie żadnych "przypałów".
Zbiórka będzie trwała na daną organizację do następnego przypału kondzia.

Co rozumiemy przez przypał?
Odbiór zwierzęcia bez większych podstaw np. Kradzież pieska starszej Pani bo piesek miał za długie pazury ;)

Swoje kandydatury stowarzyszeń, organizacji zgłaszajcie w komentarzach. Po weryfikacji będziemy wybierać kolejno te, które najwięcej robią dla zwierząt np. Sterylizacje :)

Nie obiecujemy kokosów bo musimy liczyć na naszych czytelników i ich hojność i zaufanie, że 90 % zebranej kwoty przekażemy przelewem na odpowiednie konto lub zakupimy wybraną karmę i prześlemy na podany adres ( 10% zebranej kwoty pobiera operator zbiórki ).

Na Wasze pomysły i propozycje czekamy w komentarzach.

Zachęcamy do dyskusji :)

Na zdjęciu widzimy kolejny cel Kondomixa i Złotego ;) podobno do odebrania są psy Elżbiety...

Dziwiszów to podobno miejsce przeklęte. Tak mawiają Ci co tam próbowali cokolwiek zrobić. Każdy kto tam z DIOZem urzędow...
01/11/2023

Dziwiszów to podobno miejsce przeklęte. Tak mawiają Ci co tam próbowali cokolwiek zrobić. Każdy kto tam z DIOZem urzędował źle skończył jakkolwiek to brzmi. Niektórzy odeszli z tego świata wykańczani do samego końca złośliwościami ze strony kondzia pomimo choroby. Ale niegdyś świętej pamięci Pani Krysia, która trzymała w pałacu 3 krowy...na koniec swojej podróży po ziemi postanowiła zrobić psikusa kondziowi. Przed śmiercią utrudniał jej z wodopojem dla krów więc chwilę przed śmiercią zrobiła inseminacje swoich 3 krów ;)
Nie liczni wiedzieli o tym zabiegu, ale Ci którzy wiedzieli - wspominając minę kondzia o nadchodzących cielakach mówią, że widok był bezcenny.
Opowiadają , że kilka dni zachodził w głowę : że jak? Tak bez byka? Jak to możliwe...

Po śmierci Pani Krysi dwa elementy na oczach wolontariuszy splądrowały jej mieszkanie.

Po wyprowadzce kondzia w Dziwiszowie bramy pałacu prawie zostały zamknięte. No prawie bo jeszcze trochę pomieszkiwał tam jakiś jego pracownik, a z drugiej strony obiektu zostały koleżanki kondzia, które kontynuowały przygodę z końmi.
Z relacji świadków dochodziło tam do różnych konfliktów, małych i dużych...niektórzy nawet unieśli się honorem i podjęli decyzję o wyprowadzce na łąkę obok ;)

Padały tam różne zwierzęta, niektórzy nawet nie wiedzieli o źrebnych klaczach.
Firm utylizacyjnych nikt nie widział, ale padłe źrebaki zniknęły ;)
I tak kilka dni temu ktoś zgłosił konia w studni.
Studnia okazała się raczej studzienką, no i około 500kg koń raczej by się tam nie zmieścił no chyba, że w kawałkach.
Zdjęcie konia miało pochodzić z lipca zaś wykopane kości świadczą o dużo bardziej odległym czasie. Okazało się, że świadkowie widzieli, że koń padł i się miał męczyć. Podobno nie pomogli...ale postanowili czekać pół roku by powiadomić świat.
Ogólnie to kupy się nie trzyma.
Inni mówią, że w trakcie wykopek pojawili się świadkowie, którzy zeznali gdzie zakopywali na zlecenie kondzia padłe zwierzęta. Złożyli już oficjalne zeznania ( na pytania :gdzie dowody? Odsyłamy do komendy w Jeleniej Górze).

Dzierżawczyni postanowiła ukryć swoje zwierzęta ze strachu przed zemstą DIOZ lub jej fanatyków i dzięki pomocy zrzeszonych z nami ludzi przekazała je w bezpieczne miejsca.
Na miejscu wraz z końmi przebywała suczka Tora.
Po wywołanym hejcie przez DIOZ i przekłamanych artykułach w internecie Tora została otruta.
Spędziła kilka ciężkich dni i nocy w klinice gdzie walczyli o jej życie. Jest ciężko, ale sunia ma ogromną wolę walki.

Prawdopodobnie otruli ją Ci sami ludzie, którzy wykorzystując hejt jaki spadł na właścicielkę koni okradali ją kiedy ta przewoziła swoje zwierzęta w bezpieczne miejsca.
Niestety mieli pecha bo na próbę kradzieży nadszedł świadek i wszystko uchwycił na nagraniach.
Pani Kamilo i Panie Sebastianie karma wraca, a praca w ochronie mienia powinna zobowiązywać i być Pani mottem życiowym.
Ciekawe co na to nowe szefostwo ?!

No coż...nie będę Wam robić reklamy - wierzę w karmę ! Bo jakim trzeba być człowiekiem by otruć psa i okraść kobietę z dwójką dzieci.

Tak się moi Drodzy kończy niczym nie poparty hejt. Pozostawiam Wam to do przemyśleń. Dla tych, którzy nas czytają, ale także dla tych którzy nas hejtują

A tak zmieniając temat...taka tam wiadomość dla prezesa :
Kondzio zakop lepiej łapki piesków na łące u krówek bo pracownicy mówią, że po obfitych deszczach wystają.

Miłej nocy!

Kiedyś pewien dowcipny kolega powiedział mi...że jak jego kochany pies się zestarzeje i będzie już schorowany...niedołęż...
29/10/2023

Kiedyś pewien dowcipny kolega powiedział mi...że jak jego kochany pies się zestarzeje i będzie już schorowany...niedołężny... to stworzy wokół domu zasieki na tych pseudo-ratowaczy co by mu psa na starość nie zawinęli.
Drugie wyjście mniej optymistyczne to "igła".
Niestety ludzie coraz częściej będą się skłaniać ku decyzji uśpienia członka rodziny widząc jak łatwo można zostać zwyrolem.
Bo czy jest przepis na odpowiedzi moment? Czas? By pożegnać przyjaciela?
Chyba nigdy nie ma odpowiedniej chwili.

Coraz częściej spotykam się z opinią moich znajomych którzy czytają moją stronę, że są przerażeni tym co się dzieje w tym patologicznym grajdołku zwanego "ratowaniem zwierząt", a jeszcze bardziej starością swojego psa - by ktoś im go kiedyś nie porwał bo starzejemy się chyba wszyscy ;)

Ad. poprzedni post, bo zawsze gdy któryś ma kilka udostępnień więcej, to na stronę ściąga mi dziwnych ludzi., Takich, którzy chyba nigdy nie mieli pod opieką żadnego zwierzęcia. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo inaczej nie wypisywaliby bzdur tego kalibru. Nie chcę stygmatyzować całych grup społecznych, ale statystycznie najczęściej są to, w wersji żeńskiej, dziewczyny będące z wykształcenia modelkami na Instagramie oraz faceci zajmujący się fotografią suplementów diety. Szczytowym osiągnięciem tych pierwszych są bajeczne paznokcie hybrydowe, ci drudzy zaś osiągnęli biceps większy od głowy.

I oczywiście jest to imponujące, ale nie wydaje mi się, żeby mieli oni kompetencje do podważania opinii lekarzy weterynarii. I specjalnie dla nich krótka prelekcja z odróżniania zwierząt chorych, od takich które mogły paść ofiarą znęcania.

Żeby to zrozumieć trzeba mieć za sobą choć jeden cykl życia zwierzęcia. To znaczy czas od momentu przyjęcia psa czy kota do rodziny, poprzez ten okres kiedy zżera nam skórzane buty, staje się statecznym członkiem rodziny aż do momentu, gdy zaczyna siwieć, chorować, tracić na wadze i choć czasem przyniesie zabawkę przypominając o wieku szczenięcym, to daje też bezlitosne znaki, że zwierzęta nie żyją tak długo jak ludzie.

Nie wiem czy jestem w stanie przekonać kogokolwiek, kto tego nie ma już za sobą, że choroba potrafi wyglądać bardzo źle. Albo, że starość wiąże się z całą serią dolegliwości. A jedyne co może zrobić opiekun takiego zwierzęcia to udać się do fachowca w dziedzinie zdrowia czworonogów i stosować do jego zaleceń. Może też iść do kosmetyczki albo na siłownię, ale to byłoby głupie. Spróbujmy na przykładach.

---

1. Zdjęcie z lewej to Gucio. Już za tęczowym mostem, więc jeśli jakiś pseudo-obrońca zwierząt zaciera łapki na jego widok, może sobie odpuścić. Nikt Gucia nie pobił, nikt nie znęcał się nad nim, Gucio przez wiele lat miał wszystko co było mu potrzebne do szczęścia. A to co widzicie to jest nowotwór. Chorobę zdiagnozowano w styczniu, gdy podczas wizyty u lekarza Gucio napił się wody a w misce pojawiła się krew. We wrześniu Gucia już nie było. Wiele miesięcy walki o jego komfort- zarówno psychiczny jak i fizyczny- mogło mieć tylko jeden finał. Odszedł wśród swoich ludzi mając zaledwie 10 lat.

Gdyby jakimś cudem Gucio wyszedł w tym stanie poza swoją posesję, albo wypatrzyła go zza płotu jakaś "wolontariuszka", to kibicowalibyście, żeby szemrana Fundacja zakładała zrzutki na niego, robiła nagonkę na opiekunkę a samego psa umieściła w jakimś quasi-schronisku, żeby tam mógł zdechnąć? Może czekalibyście na opinię kosmetyczek i trenerów personalnych odnośnie tego jak opiekunka Gucia leczyła go? Bo wiadomo: prawda leży, hehe, pośrodku, każdy kij ma dwa końce a moneta dwie strony? Otóż nie. Prawda leży tam, gdzie leży. I bynajmniej nie jest żadną monetą ani kijem.

2. Drugie zdjęcie to Buster. Oddaję głos opiekunce.

"Był u mnie od szczeniaka, mój pierwszy bokser. Chorował na nowotwór, umiejscowiony w pysku i bardzo mocno ukrwiony. Nie dało się tego wyciąć, dostawał tylko zastrzyki na obkurczenie guza. Do codziennych krwotoków doszedł niedowład tylnych łap. Apetyt miał o tyle, że jadł o ile karmiłam go ręką, miękką karmą, a i tak go bolało. Bardzo schudł, bardzo cierpiał, od leków przeciwbólowych miał dolegliwości żołądkowe, więc doszło kolejne cierpienie, kolejne leki. Do tego doszło chore serce. Pod koniec był tak strasznie zgnębiony sam sobą, tym że nie może wstać, ze robi pod siebie, że nie może zjeść normalnie, że nadal nie umiem o tym mówić. Tak, podjęliśmy decyzję o pożegnaniu. Teraz myślę że zbyt długo z tym zwlekaliśmy. Chorował tak masywnie jakoś półtora roku.

A wiesz co jest straszne w tym wszystkim? Chociaż robiliśmy wszystko co się dało, ciągle z tyłu głowy miałam myśl, że ktoś go zobaczy, jakiś szajbus gdzieś u weta, czy na ulicy i mi go zabierze".

3. Zdjęcia na dole pochodzą z internetowej grupy, gdzie ludzie- równolegle do podejmowanego leczenia weterynaryjnego- szukają pomocy dla swoich zwierząt. Dlaczego to robią- mógłby ktoś zapytać. Ano dlatego, że w wielu przypadkach są zdesperowani. Bo chcą ulżyć swojemu zwierzęciu. Bo pies czy kot, który każdego dnia cierpi na naszych oczach, to również tragedia dla jego opiekuna. I takich wpisów są setki, jeśli nie tysiące.

W historii analogicznej do psa z poprzedniego posta każdy, kto ma chore zwierzę, mógłby stać się ofiarą nagonki pseudo-aktywistów. I zaczęłoby się polowanie na czarownice, próby zaszczucia, czy odwrócenia kota ogonem. Albo znalezienia jakiegoś detalu, który pozwoli wdeptać w ziemię człowieka, który nie tylko musiał napatrzeć się na cierpienie swojego przyjaciela, to ostatecznie go stracił na rzecz jakichś oszustów o milionowych zasięgach w Internecie. W przypadku Parysa takim detalem był pazur. Kij tam 10 wspólnych lat z psem, tysiące złotych wydane podczas ośmiu wizyt u lekarza- pazur jest za długi- zgnoić opiekunkę psa trzeba.

---

Że oszuści robią ustawki dla naiwnych pań z salonów kosmetycznych i głupiutkich chłopaków z siłowni to nie powinno nikogo dziwić. Miliony złotych na tym się zarabia, więc oczywistym jest, że ktoś tak działa. Boli jedynie, gdy tak wielu ludzi zapomina, że zwierzęta również mają psychikę. I jeżeli któreś przez 10 lat spało w swoim domu, obok swojego człowieka, to przerywanie tej więzi powinno być jakąś absolutną, skrajną ostatecznością. A nie normą pod kręcenie internetowych afer. Pewnie przyjdzie im to zrozumieć dopiero, gdy taka sytuacja spotka kogoś z ich bliskich, czego nawet nie życzę (no dobra, trochę życzę, ale nie tak do końca).

Puenta powinna być taka: wypadki chodzą po ludziach. I po zwierzętach też. Jeśli zatem Twój pies, kot czy tam koń wygląda jakby miał potencjał dla serwisu pomagam pl czy innej zrzutki, pilnuj go dwa razy bardziej. Nikomu nie przekazuj, nie wdawaj się w dziwne relacje z pseudo-aktywistami. Dla własnego dobra i spokoju swojego zwierzęcia. Bo tych historii było już zwyczajnie zbyt wiele...

---

Wymieniwszy kilkaset komentarzy z fana(tyka)mi DIOZ-u chyba pójdę napić się piwa. Łatwiej byłoby dogadać się z grochem odbitym od ściany a każda kolejna konwersacja była jak próba walenia głową w jadący tramwaj. Ale i jeżeli coś dotarło do choć jednej osoby, to może było warto. Tutaj, niezmiennie, można się dorzucić do tego piwa:

https://buycoffee.to/czarnalistapro

Za wszystkie wpłaty, dobre słowo i udostępnienie serdeczne dzięki. Jak nie pojawiają się nowe wpisy, to nie znaczy, że mnie tu nie ma. Ot, nie próbuję niczego pisać "na siłę", ale wtedy jestem w skrzynce wiadomości prywatnych. Zapraszam.

O trupach kondzia w dawnej siedzibie DIOZ kiedy indziej :) Tutaj wywiązała się ciekawsza aferkaGabinet Weterynaryjny Kre...
24/10/2023

O trupach kondzia w dawnej siedzibie DIOZ kiedy indziej :) Tutaj wywiązała się ciekawsza aferka

Gabinet Weterynaryjny KreVetki
Przychodnia Weterynaryjna Stiopka

A to jest Parys. 10-letni pies ze Świebodzic na Dolnym Śląsku. Kilka dni temu miał swój dom, swoje łóżko, swoich ludzi i podwórko. Miał też swojego lekarza (a nawet dwóch) i całkiem fajną historię, jak na niekoniecznie urodziwego kundla.

Dzisiaj przebywa w obcym sobie miejscu i robi za materiał do zbierania pieniędzy. Nie sprawdzałem ile już zarobił dla oszustów. Znając ich zwykle są to dziesiątki tysięcy złotych. Ale po kolei.

Parys zachorował z końcem sierpnia. Na głowie zaczęły mu się pojawiać wyłysienia i drapał się częściej niż psy mają to w zwyczaju. Co zrobili jego opiekunowie? Ano to co zrobiłby (mam nadzieję) każdy z nas. Poszli z nim do lecznicy weterynaryjnej. Pewnie na potrzeby historii lepiej brzmiałoby, że porzucili psa w lesie, albo oddali do schroniska, ale zwyczajni ludzie najczęściej postępują zwyczajnie.

Pierwsza wizyta odbyła się 28.08 w przychodni "Krevetki" w Świebodzicach. Cytat z karty leczenia: "badanie kliniczne (...), badania dodatkowe- próba grzebieniowa ujemna, zeskrobina ujemna, trichogram prawidłowy korzeń i łodyga włosa, cytologia odciskowa spod strupa- liczne neutrofile niezdegenerowane i zdegenerowane, wysłano materiał do laboratorium zewnętrznego, posiew w kierunku dermatofita."

I tak dalej, i dalej. Szczerze, nawet nie rozumiem co taki wypis oznacza, ale pewnie dlatego, podobnie jak właściciele Parysa, chodzę do specjalistów w takich sprawach.

30.08 była kolejna wizyta w przychodni "Krevetki", u tej samej Pani Doktor. Podano różne leki, których wymieniać nie będę, zalecono szampon przeciwbakteryjny i stwierdzono, że jest niewielka poprawa. Ale nie na długo.

Leczenie nie przyniosło oczekiwanego rezultatu. Kolejna wizyta odbyła się 19.09. Opiekunowie postanowili to, co zwykle doradzają te wszystkie panie z Internetu, kiedy ja twierdzę, że jakiś zwierz był pod opieką lekarza weterynarii i nie było potrzeby "odbierania go" właścicielom. Mówią one wtedy "no, to było sobie poszukać innego weta, bo ja bym tak zrobiła".

Dlatego też 25.09 Parys z jego ludźmi odwiedził przychodnię "Stiopka" w Świebodzicach. Zajęła się nim Pani Doktor Eliza. Kolejne wizyty odbywały się 28.09, 02.10, 16.10 i 19.10. Psu badano krew, zeskrobinę, zmieniono dietę, zamontowano kołnierz, podawano leki, kąpano w specjalnym szamponie i tak dalej. Nie rozbijam tego na konkretne nazewnictwo, bo to nie grupa "porady weterynaryjne" i nie do tego zmierzam.

Summa summarum w ciągu niecałych dwóch miesięcy Parys odbył osiem wizyt u przynajmniej dwóch lekarzy. To jest więcej, niż mój pies miał w całym roku. Parys miał wszystkie badania oraz ustalony termin kontroli, ale na nią już nie dotrze, bo chwilę po ostatniej wizycie wpadł- w bliżej nieokreślony sposób- w łapy pseudo-aktywistów.

Aktywiści okrzyknęli psa ofiarą znęcania, które miało polegać na- o ile dobrze rozumiem kręte ścieżki ich logiki- zaniechaniu leczenia. Jednocześnie owym zaniechaniem należałoby nazwać całą serię wizyt, badań, konsultacji, lekarstw i środków weterynaryjnych, które miały psu ulżyć.

Jedna z lekarek, która zajmowały się Parysem, zadzwoniła do aktywistów, żeby sytuację wyjaśnić, ale oznajmili, że nie oddadzą i kropka. Jeszcze większą naiwnością wykazali się właściciele Parysa. Uznali oni, że mają do czynienia z obrońcami zwierząt, a nie pospolitymi oszustami. Pojechali do "azylu" w Pietrzykowie pokazać dokumentację leczenia. Bo przecież z każdym można się dogadać, prawda? No nie, nie można. Na teren nawet ich nie wpuszczono, za to ich zdjęcia wrzucone zostały na Instagrama z jakimś zakłamanym opisem, dzięki czemu teraz ich dziecko musi tłumaczyć się przed kolegami w szkole, dlaczego rodzice znęcają się nad zwierzętami. Fajnie, prawda?

I niech ktoś powie, że "mnie to nigdy nie spotka, bo ja dbam o swojego psa". No oni też dbali. I co? I przekreślono 10 lat opieki nad psem w kilka minut, przekreślono ich dobre imię, zafundowano traumę psu i jego całej rodzinie. Będą mogli w Internecie obejrzeć jak ich pies zdrowieje (tak jakby w domu nie mógł zdrowieć, i to tylko pod warunkiem, że oszuści psa nie uśmiercą), albo jak kolejni celebryci napędzają zbiórki pieniędzy dla złodzieja.

Nie wiem co będzie dalej się działo w tej sprawie, ale bardzo bym chciał, żeby ci celebryci- np. ta aktorka z serialu "Niania", ta chyba piosenkarka i reszta dziwnych youtuberów powiedzieli, co oni zrobiliby w takim przypadku. Bo że cała masa internetowych matołów nie ma szans odróżnić chorego psa, będącego w trakcie leczenia, od ofiary znęcania to raczej oczywiste.

Ciąg dalszy nastąpi. Mimo tego powszechnego przekonania, że "z DIOZ-u zwierząt się nie odzyskuje". Bo przecież kilka udało się od nich wyrwać...

---

Tutaj można wesprzeć mój projekt śledzenia pseudo-aktywistów tego pokroju. Bo mimo, że sukcesy na tym polu są rzadkością, bo jakoś ciężko mi przestać.

> https://buycoffee.to/czarnalistapro <

I to już nie jest ochrona zwierząt od dawna. To jest zwyczajny biznes, którym zarządzają oszuści. Dla pieniędzy, sławy i jakiejś sadystycznej uciechy z krzywdzenia innych- ludzi i ich zwierząt.

Dokumentacja weterynaryjna do wglądu u mnie- jakby ktoś wątpił w jej istnienie.

Address


Website

Alerts

Be the first to know and let us send you an email when Prawda o DIOZ posts news and promotions. Your email address will not be used for any other purpose, and you can unsubscribe at any time.

Videos

Shortcuts

  • Address
  • Alerts
  • Videos
  • Claim ownership or report listing
  • Want your business to be the top-listed Pet Store/pet Service?

Share