03/09/2023
Szczęśliwy kot wychodzący... Mój "ulubiony" oksymoron :/
Dziś będzie trochę gorzko.
Podkrakowska miejscowość. Niby tabliczka "Kraków" jest kilkaset metrów stąd, a jednak jakby za tym znakiem kończyło się zrozumienie, że kot to istota czująca i zdana na człowieka - niezależnie od tego, jak mocno ktoś wmawia sobie, że kot "sam się nakarmi, bo sobie coś upoluje" i "sam o siebie zadba, bo przecież jest dzikim zwierzęciem".
Rudek jest wychodzącym kotem sąsiadki mojej mamy. Biega samopas całymi dniami. W domu nie ma dla niego żadnych "kocich" rzeczy - drapaka, legowiska, kocyka, kryjówki. Od czasu do czasu ("przecież zawsze coś mu dajemy!") dostaje jakąś karmę, nakładaną na miski dzielone z psami - miski, które w kilka sekund są wyczyszczone przez psy, a kot, jeśli ma szczęście i się dopcha, chapnie odrobinę. Zatem Rudek jest stałym bywalcem u mojej mamy, która kocią miłość ma zakodowaną od zawsze. Rudek je u niej, śpi u niej, przesiaduje u niej - ale jak to kot, który nie zaznał stabilizacji, ciągle chce wychodzić i ciągle wraca tam, gdzie wyrósł od małego - do domu sąsiadki.
Kilka miesięcy temu Rudek pojawił się u mamy kulejący i obolały. Od razu zgłosiła to sąsiadce - ta skomentowała, że może potrąciło go auto (!), a może ktoś go kopnął (!), ale wyliże się (!). Mama zaakceptowała tę absurdalną odpowiedź na 12 godzin, a następnego dnia, gdy Rudek ledwie już łaził, zapakowała go do auta i zawiozła do weterynarza. Kot był cały poobijany, miał stłuczenie bioder, obolałe narządy wewnętrzne, gorączkę. Po kilku wizytach, lekach, i opiece u mamy doszedł do siebie. Sąsiadka podziękowała, uznając to wszystko za niepotrzebne jednak fanaberie.
Kilka dni temu mama wyjechała na wakacje. Zazwyczaj przyjeżdżałam do niej w czasie nieobecności podlać rośliny i doglądnąć domu. Jednak odkąd jest Rudek, przyjeżdżam też po to, żeby go dokarmić, bo kilkudniowa nieobecność mojej mamy może znaczyć dla niego kilkudniową głodówkę. Mimo, że przecież w swoim "domu" "ciągle dostaje coś do jedzenia".
Rudek pojawił się jak tylko usłyszał podjeżdżający samochód. Pojawił się, kulejąc, skacząc na trzech łapkach. Znowu.
Krótkie oględziny i okazało się, że ma rozwerwaną tylną łapkę, sterczące ochłapy mięsa, skóry, zwisający pazur i rozkwaszoną poduszkę łapki.
Tym razem bez konsultacji z sąsiadką zabrałam kota na weekendowy dyżur weterynaryjny. W rtg okazało się, że na szczęście palec nie jest złamany, jednak wszystko było tak rozerwane, że nie dało się nic zeszyć, a tkanki były już martwe. Sporo ciała z łapki zostało zatem usunięte; założony opatrunek, który wymaga wymiany co 24h, zanim rana sama się nie zabliźni w długim procesie ziarninowania (min. 3 tyg, bo goła kość musi pokryć się "nową" skórą).
Szczęśliwy kotek wychodzący, który przecież zajmie się sam sobą, wymaga aktualnie całodniowej opieki, zmian opatrunków, wizyt kontrolnych, pilnowania, żeby nie wychodził na deszcz i nie próbował zerwać bandaży. Czy mam go oddać sąsiadce? Żart, nieśmieszny żart. Pytanie retoryczne.
Ale czyj ten kot tak właściwie jest?
Komu leży na sercu jego dobrostan?
Czy fakt, że ktoś go "wziął", kilka razy nakarmił i puszcza w świat, daje mu prawo mówić "to mój kot"?
Jeśli będę teraz rozważać zabranie kota, znalezienie mu nowego, niewychodzącego domu, zostanę posądzona o "kradzież" (jakby zwierze było czyjąś własnością...). A jeśli przedstawię sąsiadce rachunek za wizyty, może się okazać, że niepotrzebnie się wtrącałam, bo przecież sam by się wylizał.
Ludzie, kiedy to się skończy? Kiedy wszyscy zrozumieją, że kot jest zwierzęciem domowym; jego miejsce jest w domu i jego opiekun zobowiązuje się dbać o kota jak o własne dziecko czy o samego siebie...
EDIT:
Dziękuję wszystkim za troskę i udostępnianie posta.
Muszę jednak wyjaśnić, że kota oddawać nie chcę, ale też sama nie mogę go wziąć i zatrzymać. Dlatego w aktualizacjach do tego posta szukam dla Rudka lub
Zapraszam osoby, które mają w sercu miejsce na tego przytulaska
AKTUALIZACJA:
Rudek ma już dom tymczasowy, w którym dojdzie do siebie po wypadku, w którym rozerwał sobie łapkę. Po zagojenia ran zostanie zaszczepiony i odrobaczony. Obecna morfologia jest piękna, a testy FelV i FIV ujemne 🥳
Wszystko na dobrej drodze żeby został cudownym, miziastym kompanem jakiegoś rozsądnego i odpowiedzialnego domu niewychodzącego :) Wkrótce będzie można umówić się na wizyty zapoznawcze, żeby na żywo zobaczyć jaki to słodziak :)