04/01/2022
Planowałam, że moja rodzina będzie miała trzy psy. Rozpusta - powiedzą jedni, raczej nieodpowiedzialność - stwierdzą inni. Po co komu aż trzy psy. Dla dzieci wystarczy jeden. To i tak obowiązek, wydatek, problem, brud, kłaki...
Sęk w tym, że patrzyliśmy na "problem psa" z zupełnie innych stron. Pies w domu nie miał być "dla dzieci", raczej "dla psa". Dostać dobre miejsce, opiekę, bezpieczeństwo. Być z nami, bardzo niedoskonałymi ludźmi, pokazać nam bezgraniczne przywiązanie, umiejętność wybaczania, czułość i bliskość.
Udało się. Bez trudności doszliśmy do upragnionej trójki. Potem stało się jednak coś jeszcze: zobaczyliśmy wkoło siebie nieskończoną liczbę psów, kotów i innych zwierząt pozbawionych opieki, traktowanych bez szacunku, z okrucieństwem i bezmyślnością. Psów przybywało, staliśmy się domem tymczasowym dla różnych znajdek, poznaliśmy ludzi ze zwierzątkowych fundacji. Psy przychodzą, znajdują domy, niektóre zostają (zwłaszcza te bardziej "krzywe").
Ambroży, Bazyli, Prot, Bruno, Eryk, Duży Fred, Alfredzio, Mela, Dragon, Roch, Hańcza, Pepin, Miłek, Biała Mery, Krótki Billi, Mały Niki, Benio, Lolek, Brunek, Brutus, Bodo, Zula, Lodzia, Misia, Mała Mi, Mimbla, Myszka, Tolka, Rutka, Nina, Wera, Marie, Muniek, Bobo, Henio, Hamlet, Arnold, Ptysiek, Teoś, Harry, Gustaw, i koty, i capy, i uliczny chomik Franek.
Taaa, po prostu trzy psy...