Taluś
Talu poznaliśmy w schronisku, do którego trafił po śmierci właściciela. Był bardzo zaniedbany i przerażony. Nie chciał mieć nic wspólnego z ludźmi, nie chciał dotyku, bardzo bał się smyczy, wyjścia poza boks. Niecałe dwa tygodnie temu zabraliśmy go do domu, mimo że weterynarz pracujący w schronisku uznał, że Talu do adopcji się nie nadaje i powinien tam zostać. Ale to już opowieść na inny raz.
Co zrobiłoby większość ludzi w przypadku takiego psa jak Talu? Ześwirowałoby. I to dosłownie. Zaczęłoby się kursowanie po stronach, dodawanie postów na grupy, wcielanie w życie zupełnie sprzecznych rad, byłoby już w tym czasie z 2 behawiorystów, wizyta u weterynarza i leki (w najlepszym przypadku ziołowe). Nie mówiąc o zakupie klatki kennelowej i kąpieli. Dodatkowo oczywiście – podwójne zabezpieczenie - obroża, szelki antyucieczkowe, dzwoniące adresatki, może jeszcze gps. Naprawdę nie przesadzam, mamy z tym do czynienia na co dzień. Ludzie wpadają w panikę, mają jakieś dziwne przekonanie, że ta sytuacja już nigdy się nie zmieni. Uważają, że pies musi się na nich otworzyć teraz, natychmiast. Chcą, żeby poczuł się przy nich dobrze i bezpiecznie, a w rezultacie robią wszystko, żeby czuł się z nimi jak najgorzej. Na siłę go dotykają, próbują przekupić smaczkami, ciągle do niego gadają, zakłócają mu nawet sen i jedzenie.
Co my zrobiliśmy? NIC. Daliśmy mu to czego pies w takiej sytuacji, zwłaszcza taki jak Talu, potrzebuje najbardziej – święty spokój. Dostał czas i przestrzeń. Ograniczyliśmy się do niezbędnego minimum, czyli – dostawał posiłki 2 razy dziennie i zostawał sam w pokoju, żeby mógł spokojnie zjeść oraz wyprowadzaliśmy go na smyczy na teren. Bardzo delikatnie i pomału zakładaliśmy mu obrożę i smycz, a on wtedy najczęściej zamierał warcząc na nas. Właściwie warczał na nas za każdym razem, jak tylko pojawialiśmy się w zasięgu jego wzroku. My jedna
Spacer 💚
Troszkę nas tu nie było, ale nie dlatego że się lenimy! 😁 w ostatnim czasie przyjęliśmy do siebie 3 nowe psy 😇 są u nas na hotelu, w ciągu miesiąca skończymy budynek i już czeka na to 6 psów ze schronisk. Będziemy mieli jeszcze kilka miejsc i chętnie za jakiś czas podejmiemy współpracę z fajnymi fundacjami 💛 przyjmiemy psy każdego rozmiaru i wieku, bardzo dobrze radzimy sobie z dzikusami i psami lękowymi. Obiecujemy poprawę z wrzucaniem filmików i pokazywaniem efektów naszej pracy 🐾
Keno i Nabu
Daj sobie i psu czas. Często obserwujemy, że ludzie nie dają psu czasu na reakcję, jak choćby kiedy go wołają albo chcą żeby coś zrobił. Jak nie zrobi tego „teraz-natychmiast” od razu się irytują, a nierzadko wpadają w panikę. A wystarczy wziąć oddech, poobserwować i zwyczajnie poczekać, żeby móc ocenić sytuację. Zawołałam Keno i dałam mu sporo czasu na reakcję - miał swoją sprawę do dokończenia - rozkopanie ziemi i siknięcie 😀 zrobił co było dla niego ważne i przyszedł. Nie było potrzeby wołać go 100 razy i za nim biegać albo krzyczeć na niego, że „tak późno” postanowił przyjść. Tak samo w dalszej części, kiedy zrobiło się trochę zamieszania, Nabu się nakręcił, a Keno chciał go zatrzymać. Choć Keno zrobił już bardzo duże postępy w kontaktach z psami, nie jest jeszcze gotowy, żeby ładnie jakiegoś psa zatrzymać. Dlatego musieliśmy mu pomóc i zgarnąć Nabu na jakiś czas na smycz, żeby ochłonął, ale też Remik zrobił to w odpowiednim momencie nie wprowadzając do całej sytuacji większego zamieszania.
Chico i Monti
Do znudzenia będziemy mówić o tym, że psy potrzebują kontaktów z innymi psami. Niby powinno być to oczywiste, ale nie jest, a wręcz jest coraz gorzej i coraz powszechniejsze jest przekonanie, że psy innych psów do życia i szczęścia nie potrzebują, że człowiek stanowi ich „stado” i to im wystarcza. Właściwie nie wiemy, czy ta histeria i uciekanie przed każdym napotkanym psem rzeczywiście wynika ze strachu, czy po prostu wygody. Niemniej jednak psy do życia potrzebują innych psów i kropka. Te żyjące w domach, na podwórkach i te wegetujące w schroniskach. W schronisku pies na co dzień widzi i doświadcza wręcz patologicznych sytuacji z innymi psami. Zdecydowana większość z nich jest w dużym stresie, są pobudzone i nakręcone, szczekające, rzucające się do krat i skaczące po ścianach. Dlatego tak ważne są spacery, w trakcie których mogą spędzać czas z innymi psami. Pies w schronisku, który jest wiecznie izolowany od innych przedstawicieli swojego gatunku, zarówno w klatce, jak i po wyjściu z niej, ma skutecznie ograniczane możliwości normalnego funkcjonowania w świecie. Żaden człowiek nie jest w stanie tak wpłynąć na psa i jego zdolność do samokontroli i samoregulacji emocji, jak inny pies. Nie inaczej jest w przypadku tak wymagającego psa, jak nasz schroniskowy Chico. Chico został w przeszłości tak psychicznie zajechany, że każda normalna czynność jest dla niego po prostu zbyt trudna i nie umie sobie z nią poradzić ani w niej wytrzymać bez jakiejś formy odreagowania. Spokojny i miły spacer w towarzystwie innego psa wykracza na ten moment poza jego możliwości. Odreagowanie emocji i frustracji u Chico przybiera różne formy – od skakania na wysokość twarzy i szarpania linki, poprzez kopulację na nas, czy wchodzenie na drugiego psa i wyżywanie się na nim. Na żadną czynność z powyższych nie ma absolutnie pozwalane, poza braniem i gryzieniem sobie patyków, bo gdzieś te emocje muszą
Boston, Monti, Keno
Nasz typ psa? Nie mamy 🤪
Cała trójka chłopaków czeka na domy, Monti i Boston od wielu lat… Nie ma na świecie drugiej takiej relacji jaką tworzy się z półdzikim psem 🤍
Założymy się, że wszyscy tylko czekają na informację jak się miewa Chico 😁 donosimy, że dobrze! Dziś pokażemy filmik z naszego drugiego spaceru 🙃 można? Można!
P.S tym razem założyliśmy już obrożę i linkę, na których jest prowadzony, pętla jest tylko dla asekuracji w razie nakręcenia
A my z okazji dnia psa, niestandardowo 🤪, poprosimy o domy dla naszych podopiecznych ze schroniska. Boston (ten mniejszy) zaliczył 3 schroniska i czeka już 11 lat, Monti (ten który się jeszcze nie zorientował, że już dawno po zimie 😅) czeka od prawie 5. Wcześniej nigdy nie opuszczali boksów. Udostępnijcie chłopaków, dobra? 💛 bardzo na to liczą.
Chico
W ostatnim tygodniu internet huczy od postów i komentarzy dotyczących filmu przedstawiającego wyczyny trenerów znanej szkoły dla psów. Nie będziemy się na jego temat szeroko rozwodzić, bo to, co tam się dzieje, każdy może ocenić sobie sam. Jest też dostępny „live” z wyjaśnieniem, choć dla nas żadnego wyjaśnienia nie zawiera, a już zwłaszcza nie wiemy czemu miałoby służyć przywiązywanie psów do drzewa, jak – co wynika z nagrania – obecnie praktykuje się w tej szkole. W przypadku tego akity niestety nie pomogły ani dwie linki, ani już drzewo nie pomoże, ponieważ niedługo po nagraniu został uśpiony. I naprawdę nie jest to odosobniony przypadek.
Praca z psami bywa trudna, nieprzyjemna, a czasem wręcz niebezpieczna. Współczesne psy mierzą się z różnymi problemami, których sprawcą jest człowiek, niezależnie czy mamy do czynienia z kontrolą, czy reaktywnością i wynikającą z nich agresją. Historie tych psów kończą się różnie – niektóre są przekazywane z rąk do rąk, inne usypiane, a jeszcze inne porzucane i oddawane do schronisk. Chico jest idealnym przykładem takiego psa, który ostatecznie został przywiązany pod schroniskiem. Do Chico nie można podejść mając cokolwiek w ręce, ponieważ natychmiast odcina mu rozum i za wszelką cenę próbuje wziąć to w pysk i szarpać. W związku z tym założenie mu czegokolwiek na szyję jest bardzo trudne. Z byle powodu chwyta linkę, szarpie ją skacząc wysoko i próbując chwytać coraz bliżej rąk i osoby, która go prowadzi. Dlatego na razie musi być wyprowadzany na dwóch linkach, w ten sposób jedna osoba asekuruje drugą. Możemy się tylko domyślać, że fiksacja i zachowanie Chico są efektem intensywnych szkoleń.
Żeby cokolwiek z takim psem osiągnąć, trzeba mu na początek coś dać i spróbować go wyciszyć. Nie można go prowokować, wywierać na nim presji ani próbować robić czegoś na siłę. Kluczowym elementem tego procesu
Ciastek i Monti czekają na domy od 6 lat 🥺 w poprzednim schronisku przez ponad 5 lat obaj nigdy nie opuszczali boksów, nie chodzili na spacery. Kiedy pierwszy raz weszłam do Ciastka do boksu nikt go nie dotykał od kilku lat, a po chwili cały się wtulał. Rzadko spotykamy psy aż tak stęsknione za bliskością. Jedyne co możemy im dać to 1,5 godziny normalności raz w tygodniu. To zdecydowanie za mało. Zasługują na wszystko, a nie mają nic.
Często ludzie szukając psa do adopcji omijają psy, które siedzą w schroniskach kilka i więcej lat. Im dłużej taki pies siedzi - a przez to jeszcze bardziej potrzebuje pomocy i tym bardziej potrzebuje zdążyć zaznać normalności i poznać czym jest dom - tym częściej oznacza to dla niego wyrok. Dla ludzi kilka lat w schronisku jest równoznaczne z tym, że to wina tego psa - coś przecież musi być na rzeczy, skoro przez tyle lat nikt go nie wziął. Nikt nie myśli o tym, że taki pies miał po prostu niewyobrażalnie wielkiego pecha - że np. trafił do schroniska w którym brakuje wolontariatu i spacerów, brakuje zdjęć i ogłoszeń, brakuje pracowników, którzy polecą danego psa do adopcji albo zwyczajnie, że to schronisko jest tak duże i jest w nim kilkaset lub więcej psów i wiele z nich jest po prostu zapomnianych i nigdy nikomu nie pokazanych. Przechodzą mnie ciarki na samą myśl o tym, jak niezależne jest od takiego psa dokąd trafi, a co za tym idzie, co z nim będzie dalej i jak będzie wyglądało jego życie. Niejednokrotnie całe przeminie mu za kratami schroniska, bo po prostu miał pecha, że znalazł się w takim, a nie innym miejscu.
Na filmiku jest Wanda, której znalazłam dom, a która ostatnie 11 lat swojego życia przesiedziała w schronisku w Wojtyszkach. Jak myślicie ilu rzeczy doświadczyła przez ten czas? Zapewniam Was, że niewielu. A mimo tego bez problemu jeździ samochodem, nie stanowią dla niej problemu różne zjawiska w parku, takie jak hulajnogi, rowery, do tego świetnie radzi sobie w kontaktach z ludźmi i innymi psami. Jest po prostu psem, który potrafi się zachować i to mimo wielu lat spędzonych w więzieniu, bo schroniska dla psów (każdego) inaczej nazwać nie można.
Wanda nigdy nie nadrobi straconego czasu i życia. Nikt jej tego nie zwróci. A my możemy mieć tylko nadzieję, że coraz więcej ludzi przestanie kierować się wyglądem i wiekiem psa, tym ile lat siedzi w schronisku, a zac
Bunia, Laos czekają już dwa lata, Maksiu sześć lat, Lays siedem lat. Jak długo jeszcze…
Kolejne zmarnowane życie.
Wśród ludzi często króluje przeświadczenie, że schronisko to dobre miejsce dla psa. Że jak znajdą kogoś na ulicy i odwiozą do schroniska to uratują mu życie. Że jak oddadzą swojego psa, bo przecież już dłużej się nie mogą nim zajmować, bo … (i tu sam wpisz sobie powód), to właściwie nic się nie stanie, przecież każde schronisko wypełnione jest dobrymi ludźmi z sercem na dłoni. Będzie miał budę i miskę codziennie, czego więcej mu trzeba? A taki pobyt w schronisku to przecież w ogóle tylko na chwilę, bo jak ktoś mógłby nie adoptować zaraz takiego pieska.
Boston spędził całe swoje życie w schroniskach. Nie dość, że było ich do tej pory aż 3 - to w żadnym z nich NIGDY nie wychodził z kojca. Jedyne jego „wyjścia” to z boksu do klatki kennelowej, do auta i potem znowu do kolejnego kojca w innym schronisku. Na tym filmiku wyszedł na spacer po raz pierwszy od 11 lat.
Czas naprawdę się obudzić, w większości schronisk w Polsce takie są realia. Schroniska są przepełnione, a w nich nie ma kompetentnych pracowników ani doświadczonych wolontariuszy, którzy wiedzą jak wyprowadzić każdego psa. Nawet jeśli jest już ten wolontariat to wygląda on zupełnie inaczej niż powinien i pies po takim wyjściu na spacer wraca do boksu w o wiele gorszym stanie psychicznym i bardziej nakręcony niż przed wyjściem. Psy bardziej wycofane/zdziczałe/wykazujące zachowania agresywne, które siedzą w schroniskach, gdzie są bardziej doświadczeni wolontariusze czasami wychodzą z boksu dopiero po kilku latach przesiadywania z nimi, skarmiania smaczkami rękami wysmarowanymi w pasztecie po łokcie, bo przecież żarcie to jedyna droga. Ta bezstresowa, bo stres psa wykończy, ale to że siedzi wiele lat w kojcu bez możliwości wyjścia to już nie jest ani stres ani problem. Zdarza się i wcale nie tak rzadko, że takie psy jak Boston są po prostu usypiane, bo nie ma komu z nimi pracować
Przedwczoraj schronisko w Białogardzie, wczoraj w Sosnowicach, a dziś w Kołobrzegu. Tak wygląda nasza rzeczywistość, nie przestajemy działać. Jeździmy na spacery, robimy zdjęcia, a razem z Lena z PSIErypetie wyrozumiała pomoc dla Twojego psa ogłoszenia i szukamy domów.
Klatki w takich schroniskach, gdzie dookoła same wsie, wypełnione są po brzegi psami szaro-burymi, czarnymi, czarno-podpalanymi. Takimi najzwyklejszymi na świecie. Przeciętne oczy prześlizgują się po takich psach, na nikim nie zatrzymując się nawet na ułamek sekundy, jakby były po prostu elementem boksu. Przeciętne oczy wypatrują tego wyróżniającego się koloru, plamki, pręgi, czegokolwiek byle nie było bure. Wiele z tych psów, naprawdę dobrych psów, po prostu zostanie w tych klatkach do końca, bo ich wygląd determinuje ich życie i śmierć.
Takich psów są tysiące, takich jak ON. Każdy dzień w ich życiu jest taki sam jak poprzedni i taki sam jak następny. Czekają, same chyba nie wiedzą już na co.
Nasze zwierzęta wczorajszą noc spędzały w ten sposób. I nie dlatego, że są wyjątkowo odporne na wystrzały, a po prostu dlatego że jesteśmy szczęściarzami i mieszkamy z dala od cywilizacji. Są oczywiście psy, które nic sobie z wystrzałów nie robią, ale są w zdecydowanej mniejszości. Dla większości zwierząt i ich opiekunów sylwester i czas około sylwestrowy to po prostu koszmar, który sami kiedyś przeżywaliśmy z niektórymi naszymi psami. To, co przeżywają psy w schroniskach, koty wolno żyjące, dzikie zwierzęta w ten weekend, jest nie do wyobrażenia dla przeciętnego człowieka. Gdyby było, to od lat fajerwerki byłyby po prostu zakazane… Czekamy z wytęsknieniem na te czasy, a wszystkim tym którzy nie strzelają w sylwestra życzymy Szczęśliwego Nowego Roku 💛🥳💛
Sparaliżowany Krakersik... tak sobie siedzimy i czekamy na cud, na dom…
Dwa ostatnie dni spędziłam z Kasią w schronisku w Wojtyszkach, przed nami kolejne dwa dni. Na ten moment udało się zrobić zdjęcia 65 psów. Nie jest łatwo poznawać psy, które całe życie spędzają w schronisku. Nie jest też łatwo poznawać psy, które mimo że są od niedawna, to nigdy stąd nie wyjdą, bo są zbyt zwykłe. Większość z nich to czarno-podpalane albo szarobure średniaki, dorosłe i starsze. Takie psy, na które nikt nigdy nie zwraca uwagi. Są tu psy, które siedzą latami, od 8, 10 czy 12 lat… Jak taki Mniszek. Mniszek trafił do Wojtyszek jako młody pies, w 2010 roku… 12 lat temu… Jest przemiłym psem, do ludzi, do innych psów. Żadne słowa nie pasują do tego, żeby opisać jak wielkiego pecha ten pies ma w życiu. Błagam o dom dla niego…
506 907 047
Cały weekend spędziliśmy w schronisku w Kołobrzegu, gdzie jest 140 psów. Wiele z nich tkwi tam latami, bez żadnej szansy na adopcję. Ale po tych dwóch dniach nareszcie ją dostaną 💛dzięki Karolinie z Cozapies Inicjatywa - Karolina Szymańska i kilku osobom, które przyjechały z całej Polski udało się wyprowadzić 64 (!) psy, a wśród nich te, które od lat nie opuszczały swoich boksów. Wszystkie mają zrobione zdjęcia, niedługo zrobimy z Leną ogłoszenia i zaczniemy szukać domów. Ogromnie wszystkim dziękuję za takie zaangażowanie, świetną współpracę i czas, który daliście tym psom.
Karolina, Magda, Kinga, Kuba, Ania, Aneta, Karolina DZIĘKI 💛
Na filmiku Kadet, który od 2012 roku wegetował w zlikwidowanym już schronisku w Białogardzie i nigdy nie wychodził poza kojec. Tutaj jest od kilku miesięcy i też do wczoraj nie opuszczał boksu…
Za nami kolejny dzień w schronisku w Kołobrzegu. Udało nam się do tej pory zrobić zdjęcia 42 psów. Niedługo wszystkie te psy będą miały swoje ogłoszenia, a my pomożemy szukać im domów. Na filmiku fantastyczny Buziak. On i cała reszta czekają… Na dom, na cud… Mimo ogromnego pecha i trudnych warunków wiele z nich pozostaje naprawdę fajnymi psami...
Zapraszamy też na naszą drugą stronę, na której ogłaszamy te i inne psy, które mamy pod opieką - Adopcje psów ze schronisk