03/01/2024
Dziś na konsultacji został wspomniany bardzo dla mnie osobisty temat - bycia ocenianym przez innych.
Wielu z Was przychodzących na konsultacje i zajęcia w pewnym momencie mówi coś w stylu „i ludzie się patrzą” albo „i wszyscy potem będą mówić” albo „co sobie ludzie myślą jak on tak szczeka”.
Presja społecznych oczekiwań jest przez nas rożnie odczuwana, bo wszyscy jesteśmy inni, i tylko osoba, która w danym momencie odczuwa daną emocje w swoim ciele wie co odczuwa i jak mocno odczuwa. I oczywiście presja ta atakuje ze stron bardzo różnych, ze strony matek, koleżanek, mężów, szefów i również ze strony innych opiekunów psów.
„On jeszcze tego nie umie? No jak to nie umie? A mój już umie i to i to”
„Ciągle coś z nim robicie. Za dużo robicie. Co tak nic nie robicie z nim? My robimy. Ja robię.”
„Czemu na szelkach chodzicie, na obroży trzeba chodzić tylko. Co ta obroża taka, inna powinna być.”
„Ale szczeka. Czemu on nie szczeka. Nigdy nie szczeka, chory jest. Jezu ciągle szczeka, chory jakiś.”
„Czemu je pasztet? Nie powinien jeść pasztetu, ja nie daję.”
„Nic nie nauczyliście go, nic nie umie, ciągnie na smyczy zawsze ciągnie Was bo się dajecie.”
„Pieska na wakacje nie bierzecie, ojej, smutny będzie. Po co Wam piesek jak nie bierzecie ze sobą? Nie trzeba było brać.”
"Pieska na wakacje bierzecie, to takie wakacje to nie wakacje."
I moje ulubione, które słyszałam non stop lata temu: Ty ciągle tylko z tymi psami.
I tak dalej i w kółko.
Kochani, nie od dzisiaj wiemy, że nieustanne próby sprostania oczekiwaniom stron wszelakich mogą prowadzić do utraty zdrowia psychicznego i nieszczęśliwości.
Oraz do rywalizacji, w której bardzo często nie patrzy się na to jaki koszt ponosi Nasz pies.
Bo trzeba cisnąć, bo tyle już chodzimy i nie rozwijamy się DO PRZODU w takim tempie jak Pikuś.
Rozwijać się trzeba do wewnątrz.
A z drugiej strony, jeśli coś nie działa to może trzeba zastanowić się co zmienić w tym działaniu, a nie brnąć z uporem dalej bo u Pikusia to działa.
Tak jak my jesteśmy różni i niepowtarzalni, takie również są psy.
Jeden będzie czerpał większą przyjemność z tarzania się w kupie a drugi z jej jedzenia.
Psy schorniskowe nauczyły mnie między innymi tego, że wszystko przychodzi wtedy kiedy ma przyjść. Presja jest najgorszym doradcą, nasze ego może sobie tupać, ale nic to nie da, działanie podszyte lękiem "bo jak nie dam rady to co sobie pomyślą?" nie przynosi dobrych efektów. Potrzeba czasu, otwarcia, zrozumienia i empatyzowania, żeby na prawdę pomóc danemu psu długofalowo i dobrze.
I też słyszałam, że coś „tyle już trwa!”, że „pewnie się nie da”.
Pamiętajcie, że najważniejsi w relacji z Waszym psem jesteście Wy i Wasz pies. Nie Pani Basia z piątej klatki czy media społecznościowe. Popatrzcie na niego z czułością kiedy jest mu trudno i szczeka, popatrzcie tak też na siebie. Pracujcie z nim i ze sobą mądrze, przede wszystkim dla WAS.
Iwo