Z cavalierem mi po drodze

  • Home
  • Z cavalierem mi po drodze

Z cavalierem mi po drodze "Z cavalierem mi po drodze" to strona dla miłośników tej rasy, poruszająca różne problemy. Ka?

09/05/2021

Pies idealny

Scenariusz sport

Zaczęło się od tego, że stałeś się właścicielem psa. Nie do końca przemyślałeś rasę. Chciałeś po prostu psa towarzysza. Zacząłeś go szkolić. Spodobała Ci się aktywność z psem. Wkręciłeś się w regularne treningi, egzaminy, sport. Okazuje się, że Twój pies ma pewne ograniczenia do danego sportu, związane z rasą, charakterem. Jesteś ambitny. Kupujesz drugiego psa. Starannie wybierasz rasę, hodowlę, skojarzenie. Wreszcie masz wymarzonego psa do sportu. Trenujecie. Chcesz startować. Pies jednak nie jest idealny. Macie problemy treningowe. Kupujesz następnego psa. Ten na pewno będzie idealny. Takie skojarzenie. Urodzony mistrz świata. Import zza granicy. To na pewno to. Za granicą z pewnością psy są lepsze. Ten spełni Twoje ambicje. Ale nie… Po czasie okazuje się, że nie zostaje mistrzem. Jesteś sfrustrowany.
Błędne koło.

Scenariusz wystawy

Zaczyna się niewinnie i podobnie jak scenariusz sportowy. Idziesz ze swoim pierwszym psem rasowym na wystawę. Trochę z przypadku, zobaczyć jak to jest. Twój pies wygrywa, dostaje medal, puchar. Zapisujesz go na wszystkie możliwe wystawy. Bywa różnie, czasem przegra, czasem wygra. Zaczynasz ślepo wierzyć, że jest idealny. Złościsz się gdy przegra. „Sędzia kalosz!”. Twój apetyt na puchary rośnie. Kupujesz następnego psa – z tym wygram wszystko! Ale jak to na wystawach: różnie bywa. Więc wpadasz w tę spiralę pogoni za idealnym psem… O doskonałej anatomii, oszałamiającym ruchu, wspaniałym włosie…

Scenariusz pies towarzysz

Zawsze marzyłeś o psie. W końcu to marzenie się ziszcza. Czar szybko pryska. Szczeniak wszędzie sika, gryzie buty. Nie tak miała wyglądać ta sielanka z psem. Pies szybko rośnie, na spacerach ciągnie, chce się cały czas bawić, skacze na ludzi. Z zazdrością patrzysz na psa sąsiada, który wydaje się być chodzącym ideałem. Grzecznie idzie przy nodze, wraca na zawołanie.
Myślisz, ten to miał szczęście. Tobie trafił się jakiś krnąbrny egzemplarz.
Pies sam nie stanie się grzeczny. Trzeba go tego nauczyć…

Pies idealny nie istnieje. Może problem leży w Tobie? Może to Ty nie jesteś idealnym
przewodnikiem….? Warto zrobić rachunek sumienia zanim zanim skreśli się swojego psa, bo nie jest idealny. Zamiast szukać wymówek, poszukać rozwiązań. Zmienić swoje nastawienie, zagłębić się w inne metody treningowe.
Spróbować obiektywnie i z dystansem spojrzeć na swojego psa i na siebie. Rzetelnie przeanalizować jakie są mocne i słabsze strony psa i...nasze.

Zastanowić się dlaczego kiedyś marzyłeś o psie? Chciałeś mieć towarzysza z którym aktywnie będziesz spędzał czas? Cieszyć się wspólnymi treningami, spacerami. Jak jest teraz? Czy chęć wygrywania, utarcia nosa konkurencji na wystawie nie przyćmiła radości bycia z psem?

Opisane sytuacje są oczywiście trochę przekoloryzowane, ale nie nieprawdziwe.
Myślę, że każdy psiarz powinien zrobić sobie taki rachunek sumienia, zanim wpadnie w spiralę pogoni za ideałem...

https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=1483026762039178&id=135466833461851
06/05/2021

https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=1483026762039178&id=135466833461851

Pozwól psu być psem

Współczesna tendencja jest taka, że pies od szczeniaka ma być spokojny. Cały czas wyciszany. Wszelkie objawy aktywności uznawane są za patologiczne. Z ogromną łatwością szafuje się pojęciem nadreaktywności. Spacery z psem mają być spokojne. Broń Boże żadnego biegania za piłeczką, czy innych pobudzających aktywności.
W domu dla wyciszenia daje się psu kongi, lickmaty, maty węchowe.
No i pieski MUSZĄ lubić inne pieski.

Daj psu być psem.
Urozmaicaj aktywności na spacerze. Wszystko polega na zachowaniu zdrowego rozsądku. Czasami długi, spokojny spacer, czasami aktywny z aportowaniem, ćwiczeniami. Pies w swojej naturze jest aktywnym zwierzęciem. Spraw by widział w Tobie atrakcyjnego przewodnika. Razem bądźcie aktywni i razem odpoczywajcie.

Naucz psa odpoczywać w domu. Po prostu nic nie robić, spać. Wbrew pozorom, fundowanie psu ciągle gryzaków, żeby był spokojny, powoduje odwrotny skutek.

Pies NIE MUSI lubić innych piesków i NIE MUSI się z nimi bawić. I jest to NORMALNE. To tak jakby ktoś nam kazał bawić się i przyjaźnić z obcym przechodniem na ulicy. Nie byłoby to dla nas miłe, prawda?
Pies do szczęścia nie potrzebuje zabaw z obcymi psami. Potrzebuje mądrego przewodnika.
Naszym zadaniem jest zapewnienie psu komfortu psychicznego i nie stawianie go w sytuacjach dla niego zbyt trudnych.
Takim miejscem "samo zło" są psie wybiegi.
Właściciele myślą, że pieski się tam socjalizują i bawią, tymczasem psy stawiane są tam w podbramkowej sytuacji.

Reasumując, kluczem jest zrozumienie psich potrzeb i wyważone nimi kierowanie, bez popadania w skrajności.

Covidowi hodowcyDo napisania tego tekstu nakłoniła mnie postawa niektórych osób w stosunku do ludzi, którzy decydują się...
02/03/2021

Covidowi hodowcy

Do napisania tego tekstu nakłoniła mnie postawa niektórych osób w stosunku do ludzi, którzy decydują się na hodowlę w okresie pandemii. Bardzo często w ich wypowiedziach pojawia się termin "covidowi hodowcy", będące ukrytym oskarżeniem kierowanym do tej grupy. I nie chodzi o to, że ludzie zdecydowali się na krycia w niepewnym czasie pandemii, wszakże to samo robi znaczna większość "starych"…
"Covidowi hodowcy" w domyśle oznaczają ludzi, którzy zaobserwowali wzrost cen szczeniąt i postanowili RÓWNIEŻ zarobić/wzbogacić się, gdyż widzą w hodowli "biznes".

I w sumie… już teraz napotykam na pewien "zgrzyt", bo przecież i "starzy" korzystają z covidowego flow, czyż nie? CZĘŚĆ z owych samozwańczych autorytetów żyje jedynie z hodowli. Hodowla jest ich źródłem utrzymania. Niestety do dzisiaj niektórzy mają problem z przyznaniem się do tego dość istotnego faktu. Znowu wytknę, że u wielu wzrost cen nie jest spowodowany ani kosztami covidowymi ani polepszeniem dobrostanu zwierząt (żywienie, poszerzenie pakietu badań, opieka, socjalizacja itd.). Co więcej, można zauważyć (kto szukał szczenięcia w tym czasie, ten wie) obniżenie jakości w myśl zasady " i tak się sprzeda".

"Część nie planowała hodowli, ma słabe suki, a teraz akurat chce je rozmnażać". "Teraz każda s**a hodowlana". No to wsadzę kij w mrowisko. Pamiętacie słynne powiedzenie "na pierwszym psie człowiek się uczy"? Jak by nie patrzeć, to znowu i tym razem większość zaczynała bardzo delikatnie mówiąc: przeciętnych suk. Lata zajęło im wypracowanie własnego typu i własnej linii…

"Za hodowlę biorą się ludzie nie posiadający elementarnej wiedzy o rasie, rozrodzie, socjalizacji". Oj tak, jak mnie też to wnerwia! Na samą myśl ciśnienie mi wzrasta, jednak KAŻDY przecież zaczynał. I nie każdy z tych, co krzyczą najgłośniej, posiadał większą wiedzę niż ci, co zaczynają teraz.

Tutaj nasuwa się też kolejny problem: ODPOWIEDZIALNOŚCI za rasę. Jest to kolejny wyświechtany, przeżuty po stokroć zwrot. Służy on do wytarcia sobie gęby, podobnie jak inne: "a ile lat hodujesz" "ile miotów odchowałeś" "co ty wiesz o hodowaniu" 😉

No właśnie. Czym jest odpowiedzialność za rasę? Coraz częściej zadaję sobie to pytanie.
Tylko tym,że JA SAM hoduję dobrze, najlepiej, przy wykorzystaniu całej wiedzy, jaką posiadam?
I tym, że narzekam na młodych, nowych i covidowych, patrzę na nich z pogardą? Że nie pomogę, nie doradzę "bo niech uczy się sam", "ja latami zdobywałem tę wiedzę nie po to,żeby teraz dać ją komuś na tacy". Atakowanie PO FAKCIE, kiedy na świat przyszły już schorowane szczenięta?
A może ODPOWIEDZIALNOŚĆ za rasę to też poczucie odpowiedzialności za tych, co zaczynają? To chęć dzielenia się wiedzą, wspierania innych z przekonaniem, że moja pomoc i wsparcie wpłynie na innych i na DOBRO RASY.

Dobrze wiemy, że świeżak w rasie bardzo często nie wie NIC. Kupuje psa z przypadku. Nawet jak jeździ po wystawach i wytypuje "tę hodowlę, która wygrywa",, "albo tę, bo według mnie ma łądne psy", to może być to spadek z deszczu pod rynnę. Dawniej były championaty Montenegro, teraz mamy Virtual dog show ;) .
To JAK zaczniemy hodować, też często gęsto zależy od owego przypadku. Naszym nauczycielem zostaje hodowca naszej suki. I co będzie jeśli to on, nasz autorytet, powie, że badania nie mają sensu, albo że wystarczy zwykłe osłuchowe badanie serca? Słuchamy "mądrzejszego" i pogłębiamy to szambo. Niestety i tacy hodowcy się zdarzają, tacy starzy hodowcy tak hodują i tak kryją.

A ci wspaniali? Rzadko się udzielają.

W sumie dlaczego obserwuje się taką niechęć do dzielenia się wiadomościami i informacjami?

Dlaczego jesteśmy skłonni do bronienia intelektualnych zasobów za wszelką cenę?
Z jednej strony prawie wszyscy chcemy być autorytetami, a z drugiej nie potrafimy i nie chcemy wejść w rolę kogoś, kto wspiera i kibicuje, kto jest drogowskazem i do kogo można się zwrócić z problemem hodowlanym. Lubimy żyć mitami. Lubimy tworzyć mity wokół siebie. Lubimy zasłaniać się wiekiem i "zasiedzeniem". Zamykamy siebie i nasze głowy. Nie szkolimy się, nie rozmawiamy ze specjalistami. I nie dopuszczamy też myśli, że ten "covidowy świeżak" może hodować lepiej i bardziej odpowiedzialnie niż ja.
Tworzymy wokół siebie beton.

A cuda się zdarzają proszę Państwa. Wystarczy chwila uwagi,czasu poświęconemu drugiemu człowiekowi i można spać spokojniej. Cieszy mnie niezmiernie fakt, że ktoś,kto bez wiedzy chciał brać się za hodowlę,po krótkiej rozmowie bierze się do nauki, umawia z suką na badania serca do kardiologa, pyta,chce wiedzieć i zaczyna mieć odwagę rozmawiać z innymi hodowcami.

Szkodę rasie przysparza nie covid, nie wzrost cen, tylko LUDZIE. Ci nieodpowiedzialni.

I wiek, rok, okres pandemiczny nie ma tu chyba większego znaczenia.

25/01/2021
Dojrzewanie do hodowli.Hodowla kojarzy mi się z podróżą. Jedni lubią spontaniczne wyjazdy, inni wczasy all inclusive, je...
14/12/2020

Dojrzewanie do hodowli.
Hodowla kojarzy mi się z podróżą. Jedni lubią spontaniczne wyjazdy, inni wczasy all inclusive, jeszcze inni pasjonują się samodzielnym przygotowywaniem się do wyjazdu oraz odkrywaniem tajemniczych miejsc samemu, na własną rękę.
Kiedy podejmujemy własną pierwszą podróż hodowlaną powinniśmy mieć świadomość, że mimo, iż planujemy kroczyć własną ścieżką, to pierwsze kroki stawiamy na szlaku, który wyznaczył nam ktoś inny. To hodowca naszego psa. A za hodowcą stoją inni hodowcy. Oni wszyscy latami pracy przyczynili się do zbudowania linii, która Cię zachwyciła, którą sobie wymarzyłeś i na której postanowiłeś zbudować własne "ja" hodowlane. Może nie wszystko Ci się podoba, może uważasz, że Ty zrobiłbyś wszystko inaczej, jednak jeśli budujesz swoją linię na innej linii, to powinieneś wiedzieć, że nie da się i nie można zapomnieć o korzeniach. I tak, jak "naród, który nie szanuje swej przeszłości, nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości", tak hodowca nie zbuduje niczego wartościowego bez poznania historii psów i hodowli, na których planuje zbudować własną linię. Nikt za niego tego nie zrobi, a droga na skróty może być opłakana w skutkach. Co gorsze, wiedzy tej nie znajdziemy w żadnej książce ani encyklopedii, nie ma kursów z linii hodowlanych ani studiów w tym zakresie. I oto nadchodzi moment, kiedy z "posiadacza" psa zamieniamy się w "badacza" linii i rodowodów, zaplecza zdrowotnego, potencjału hodowlanego. Zaczynamy rozumieć, że nie można przeoczyć żadnego dziadka, żadnej babki. Nie da się wymazać gumką ani genów przodka, który nam się nie podoba ani nazwy hodowli, ani nazwiska hodowcy. Wszystkie te kostki, niczym puzzle składają się na drogę, na którą weszliśmy i którą kroczymy. Teraz to Ty dokładasz własne chodniki, które zaprowadzą Cię w stronę sukcesu lub porażki.
To ogromna odpowiedzialność.
Odpowiadasz za szczenięta, które powołujesz na świat. Ich zdrowie, wychowanie i dalsze losy. To gdzie trafią, jakie będą wiodły życie. Za to, czy będziesz mógł spać spokojnie Ty, Twój pies i jego właściciele.
Odpowiadasz też za linię, którą przyszło Ci pociągnąć dalej. Wiele wspaniałych psów znajduje się w rodowodzie, wiele autorytetów, wspaniałych hodowli. Części z nich już nie ma, umarły razem z ich twórcami. Żadna, nawet najwspanialsza hodowla nie trwa wiecznie. Na to wpływu nie mamy, możemy jednak uszanować jej pracę, ideały i wartości i przenieść ją na własny grunt. To najwyższa forma szacunku do całej rasy.
I w całej tej podróży warto zastanowić się nad sobą. Po co hoduję, jaki przyświeca mi cel, co robię z tym skarbem, który trzymam w dłoniach? Komu przekażę tę długą i piękną historię, którą teraz współtworzę? Kogo zaproszę do wspólnej podróży?

Post tylko dla tych, którzy mają dystans do siebie i hodowli 😉Pokorne cielę dwie matki ssie, czyli jak zacząć karierę ho...
26/11/2020

Post tylko dla tych, którzy mają dystans do siebie i hodowli 😉

Pokorne cielę dwie matki ssie, czyli jak zacząć karierę hodowlaną w Polsce.

Ostatnia wymiana zdań z kilkoma osobami utwierdziła mnie w przekonaniu, że żeby bezboleśnie zacząć przygodę z hodowlą, należy być pokornym i nie wychylać się zbytnio.

Oto Instrukcja. Dzielę się za darmo ;)
1. Kup przeciętną sukę z popularnej królującej w kraju hodowli – będziesz mieć zaplecze w postaci nietykalności i niedoczepiania się zbytniego do Twojego psa.
2. Udawaj idiotę – że nic nie wiesz, wtedy reszta będzie dowartościowana, że może podzielić się z Tobą cenną i tajemną wiedzą zdobywaną latami.
3. Na wystawy przynoś ciasta, piwa, miody, czekolady domowej roboty – przez żołądek do serca!
4. Ciumkaj wszystkim na fejsie. Gratuluj wygranych, komplementuj psy. Nieważne,że bez wzajemności. Droga do gwiazd jest usłana cierniami.
5. Rób minimum 2 ch..jowe krycia. Nie wybijaj się na początku. Najlepiej pokryj repem koleżanek hodowcy lub ludzi mającymi największą mordę w necie – zyskasz ich przychylność.
6. Sprzedawaj szczenięta tanio i najlepiej na pety ( nie zasługujesz na nic więcej, bo nie masz wiedzy, doświadczenia i nie możesz tak szybko wyhodować championa)
7. Nie pytaj o zdrowie, przodków – nie dociekaj, bo zmuszasz ludzi do tłumaczenia się i tym samym siebie narażasz.
8. Słuchaj starszych we wszystkim.
9. Za ok 8 lat pokuś się na ambitniejsze krycie, wtedy już jakoś to przełkną.
10. Pokaż, że masz dobre serce.. Rób darmowe zdjęcia psom, zapowiedzi i reklamy. Pomagaj w tłumaczeniach. Wtedy to Tobie każdy będzie wchodził w tyłek.
11. Jeżeli spełniłeś wszystkie powyższe punkty – brawo, wkupiłeś się w łaski psiego towarzystwa i wolno ci hodować ;)

Tyle żartem.
Tak na poważnie, to uważam, że konformizm i utrzymywanie się w ciepłym grajdole to zło. Zło, bo nie popycha do przodu, bo nie zachęca do rozwoju. Można żyć sobie wygodnie, jakoś tak kryć bez celu i pomysłu i myśleć, że osiągnęło się wszystko. Można hodować tylko dla siebie, wypuszczać championy i działać tylko na własny rachunek, pracować na swoje konto.
Można jednak wyjść z tej strefy komfortu, nie godzić się na pewne praktyki i nie pochwalać przeciętniactwa. Można poświęcać czas na naukę, samorozwój, budujące rozmowy z uznanymi dla rasy hodowcami i chcieć więcej. Można też chcieć wyjść poza swój egoizm, spojrzeć dalej niż na czubek własnego nosa i chcieć zrobić coś dla rasy. Rozwijać grupę poświęconą rasie, budować klub, dzielić się wiedzą i doświadczeniem dla wyższego celu, jakim jest rasa. Niestety często spotykam się z kibicowaniem temu, aby wyszło źle. Aby komuś powinęła się noga. Hodowla to nie biznes i firma ale mimo wszystko znaczna część hodowców traktuje się jak konkurencję. Torpedowane są ciekawe pomysły, rąk do pracy jest mało, a czyjś sukces "dobrze zgasić w zarodku". Podstawowym działaniem jest sprowadzanie ludzi do parteru i własnego poziomu. Chcesz robić inaczej, mówisz otwarcie to, co myślisz? Wyrzucimy Cię poza nawias. Taki ostracyzm hodowlany 😉 Każde słowo krytyki jest traktowane niczym herezja i przewrót kopernikański! "Bo jesteś przeciwko nam, a my tak się staramy i tyle już osiągnęliśmy!" Patrzę na to ze smutkiem, bo kocham rasę. Hodowla nie jest moim życiem, źródłem zarobku.
Psy są moim hobby i nadają memu życiu sens, ale nie hodowla. Co więcej, uważam, że hodowanie ani nie jest wyznacznikiem człowieczeństwa, ani osiągniętego sukcesu, ale tak to już jest, że jeżeli żyjemy w zamkniętym świecie, gnieździmy się w jednym grajdole, to nasz "sukcesik" urasta w naszym mniemaniu do rangi profesury czy osiągnięcia na miarę Nobla. Serio :D Ja naprawdę polecam wieloletnim hodowcom i ogólnie - wszystkim ludziom zakotwiczonym w jednym miejscu wyjść na chwilę z siebie i stanąć obok. Spojrzeć na siebie, własne przekonania, dokonania i zachowania. To może być ciekawe doświadczenie 😉
Siedzę w rasie krótko, więc za chwilę zostanie mi odebrane prawo do wypowiadania się 😉, jednak w świecie psim (ZKwP) obracam się na tyle długo (30 lat), że pewne rzeczy mogłam zauważyć.
Smutne jest to, że beton hodowlany (nie mylić i nie łączyć ze wszystkimi doświadczonymi hodowcami, bo byłoby to nadużycie i nadinterpretacja moich słów) nie jest w stanie pojąć, że można nie chcieć być w tym zaklętym kręgu. Że nie jest w stanie ogarnąć,że tam daleko, gdzieś poza, też jest świat i normalne życie, a aspiracją młodego człowieka nie musi być chęć przynależności do hodowlanych Wilkowyj. Jedyna mobilizacja jaką zauważam powstaje wtedy,kiedy młody/nowy chce coś wprowadzić i zrobic. Wtedy zwiera się szeregi i walczy do upadłego (tylko z czym i z kim?).I kiedy ten biedak idealista odpuści, wtedy beton wraca do swojej strefy komfortu, zadowolony, uśmiechnięty,dumny z siebie,że wszystko jest po staremu. Że nie trzeba się starać,rozwijać,robić czegokolwiek dla kogokolwiek. Że przeciętność jest w większości,więc nic mu nie zagraża. Wczoraj pewna osoba - dokładnie Przemek Staron- powiedziała: "Po co wychodzić przed szereg,skoro to jest niekomfortowe. Czy nie lepiej pozostać w strefie komfortu?(...) Możemy się nie stawiać, możemy nie wychodzić przed szereg,tylko zastanówmy się, czy ktoś nie będzie przez to cierpiał (...).
Była taka genialna książka "Grzeczna". Tam była taka dziewczynka, która chciała zawsze być grzeczna (...) Wiecie co spotkało tę dziewczynkę? Ona była tak grzeczna, że zniknęła!"
No właśnie. Czy nie o to niektórym chodzi? Żeby być grzecznym,nie polemizować,żeby w efekcie... zniknąć? Nie sprawiać problemów, nie konkurować, nie istnieć jako hodowca... Wiecie,stare jest bezpieczne i znane. Nowe jest wrogiem starego.
No ale co ja tam wiem. Nie mam doświadczenia i potrafię tylko krytykować ;) "Bo to NIE SĄ FAKTY. To jest HEJT".

25/11/2020

Autor: Anna Redlicka
Art. "Przyjaciel Pies" Nr 3 marzec 2010

Tekst na tyle ważny,że warto go przypomnieć.

"W słownikach i leksykonach hodowca jest definiowany jako ktoś kto zajmuje się hodowlą. Tak lakoniczna treść hasła daje duże pole do interpretacji. Wystarczy posłuchać dyskusji hodowców psów lub choćby poczytać, co piszą na forach internetowych, by się zorientować, jak wiele emocji budzi ich działalność. Spróbujmy zatem przyjrzeć się bliżej rozmaitym kategoriom ludzi parających się hodowlą psów, uwzględniając ich podejście do tego zajęcia.

Stare wygi i nowicjusze

Taki podział jest moim zdaniem jak najbardziej naturalny Nowicjuszom wszystko wydaje się proste. Ot wystarczy suczkę po kryć pieskiem i będą szczeniaczki, bez wątpienia najpiękniejsze na świecie. Początkujący hodowcy po odchowaniu dwóch, trzech miotów czują się ekspertami od danej rasy. Są poniekąd usprawiedliwieni, bo zdobyli już jakąś wiedzę, a brakuje im jeszcze dystansu do tego, co robią. Na dodatek sprzyja im fart, bo nowicjuszom zazwyczaj wszystko idzie jak po maśle â?? suki się zaszczeniają, porody przebiegają bez komplikacji, szczenięta odchowują się bez problemów, Nic zatem dziwnego, że ich pewność siebie rośnie z każdym miotem.

Stare wygi świetnie wiedzą, że łatwo wpaść w pułapkę kosztownego i wymagającego hobby A zastawia ją Matka Natura, którą wyobrażam sobie jako dobrotliwie uśmiechniętą babuleńkę w płaszczu o bardzo szerokich rękawach, z pobłażliwym uśmieszkiem przypatrującą się wysiłkom nowicjuszy. Starowinka czeka, aż nowicjusze okrzepną, utkwią w tej pułapce na dobre, i wtedy powiada :,,Jesteś pewny, że wszystko wiesz? No to mam dla ciebie niespodziankęâ??... Pogrzebie w tych swoich szerokich rękawach i zastawi prze szkodę, spiętrzy trudności. Nagle zaczyna ją pojawiać się komplikacje tam gdzie wszystko szło jak z płatka. Stare wygi drżą przed Matką Naturą, wystrzegając się nawet myśli, że już wszystko wiedzą i nic ich nie zaskoczy, bo zawsze może się zdarzyć coś nieprzewidzianego, z czym nie tylko hodowca, ale i lekarze weterynarii nie po trafią sobie poradzić. Lata pracy hodowlanej dają coraz większe doświadczenie. ale i uczą pokory pokazując, że często tak niewiele zależy od nas.

Artyści
Stanowią wąską grupę hodowców którzy całe życie poświęcili jednej rasie. Każdy miot jest dla nich jak akt tworzenia. Na szczenięta decydują się rzadko, każde krycie jest przemyślane, a zwierzęta do puszczane do hodowli poddane bez względnej ocenie zarówno eksterieru, jak i charakteru. Psy, które wychodzą spod ich ręki, są jak doskonałe dzieła sztuki. Dla artystów niedościgły wzór stanowi na przykład norweska hodowla Jest prowadzona przez Kan i Espena Engh, gdzie w ten sposób hodowane są od lat greyhoundy (zobacz PP 1/2010). Co prawda złośliwi mówią, że łatwo hodować artystycznie tak mało chodliwą rasę, bo unika się komercjalizacji. Ale dla artystów względy rynkowe i tak się nie liczą.

Rzemieślnicy
Ci nie kierują się artystycznymi mrzonkami, ale dokładają wszelkich starań, by ich psy były towarem najwyższej jakości. Dbają o swoją dobrą markę i nie wstydzą się mówić o pieniądzach. Tak naprawdę do postępu hodowlanego przyczyniają się właśnie rzemieślnicy, bo artyści zbyt rzadko decydują się w swych hodowlach na mioty, by odcisnąć piętno na rozwoju danej rasy. Zresztą rzemieślnicy chętnie korzystają z osiągnięć artystów, nabywając ich dzieła sztuki, by coraz bardziej podnosić jakość swoich wyrobów.

Hurtownicy
Tej grupie hodowców brakuje artystycznej wrażliwości, ale i rzemieślniczego honoru. To raczej zwolennicy materializmu dialektycznego, którzy wierzą, że ilość przechodzi w jakość, a gdy nie przechodzi, nie ma problemu, bo i tak trzymają rasy chodliwe. Nie zawracają sobie głowy sukcesami wystawowymi psów, których używają do hodowli. Wysilają się jedynie na zapewnienie im minimum hodowlanego (3 oceny bardzo dobre dla suki), a szczeniętom wyrabiają rodowody tylko po to, by uzyskać za nie wyższą cenę. Ambitniejsi próbują czasami kupić psa z niezłym po chodzeniem do dalszej hodowli, mniej ambitni pozyskują najtaniej jak się da czworo noga z rodowodem dowodzącym przynależności do danej rasy. Często tylko ten dokument o tym zaświadcza, bo wygląd nie koniecznie.
Hurtownicy wiedzą, że ich działalność nie cieszy się poparciem kynologicznego środowiska, więc co lepsze psy zdobywają podstępem, albo udając kogoś zupełnie innego, albo przez podstawione osoby. Choć nie zawsze zadają sobie aż tyle trudu. Nie dawno miałam taką rozmowę telefoniczną:

Potrzebuję suczki tak - czy nie ? - dopytuję. E, nie - słyszę w telefonie - chcę taką na rozmnażanie. Tłumaczenie, że na mnóż nie sprzedaję, nie zostało przyjęte ze zrozumieniem.

Ze skrajnym przypadkiem hurtowniczki spotkałam się kiedyś przy okazji wycieczki busem na wystawę psów Pani chwaliła się: Mam tych małych, różnych, bo dobrze schodzą, ale mam bez papierka, bo i tak się sprzedają. Te duże to już mam z papierkiem, bo cena lepsza. Jeszcze bym kupiła parę tych, no tych... labradorów i tych drugich... bo teraz modne, ale najlepiej dorosłe już suki, to prędzej będzie.

U hurtowników suki zaczynają bowiem rodzić tuż po uzyskaniu uprawnień hodowlanych. Weteranów się u nich nie widuje; wyeksploatowane psy są sprzedawane do innych hodowli, póki jeszcze mają jakąś wartość rozrodczą, albo umierają na tajemnicze choroby.

Hurtownicy bez żalu zmieniają asortyment hodowanych psów - koniec mody na daną rasę oznacza definitywny koniec zainteresowania nią.

Hurtownicy hodują po to, żeby jak najszybciej sprzedać. Nie zależy im na tytułach swoich podopiecznych ani na ich zdrowiu. Hurtownika tylko mały krok dzieli od pseudohodowcy.

Profesjonaliści
Ci też mają duże hodowle, ale u nich są to dokładnie przemyślane inwestycje. Najpierw teren i porządne kennele z dużymi wybiegami i personel do pomocy â?? dopiero potem psy. I oczywiście pomysł na utrzymanie całego interesu, bo to hobby dość kosztowne. Profesjonalne hodowle bardzo dbają o reputację. Wiedzą, że nie wszyscy nabywcy akceptują taki kojcowy styl trzymania psów, więc robią, co mogą, by na odbierane od nich szczenięta nie było żadnych skarg â?? że chore czy źle zsocjalizowane. Potwierdzeniem ich profesjonalizmu są tytuły, toteż ci hodowcy sporo wy stawiają, starając się przygotować fachowo swoje psy, i osiągają sukcesy na ringach.
Na zachodzie Europy moda na duże profesjonalne hodowle zdecydowanie przemija, ale w obu Amerykach są one wciąż bardzo popularne. W Polsce jest ich kilka.

Profesjonaliści dbają o swój wizerunek. Nawet jeśli w ich kennelach przebywa kilkadziesiąt zwierząt, starają się, by byty czystej zadbane. Często organizują im zajęcia, by się nie nudziły. Kupują też najświeższe nowinki techniczne dla siebie i swoich podopiecznych.

Chałupnicy
Całkiem spora grupa ludzi, którzy od lat zajmują się hodowlą. Jedni poświęcają się wybranej rasie; inni coraz to przerzucają się na inną. Niby chcą dobrze, niby się sta rają, ale im nie wychodzi. Nie ma znaczenia, czy zaczynali od dobrych zwierząt, czy od słabych, itak do niczego nie doszli. Od wielkiego święta udaje im się wypracować tytuł championa, ale większość przez lata nie wyszła poza ocenę bardzo dobrą na wy stawach. O takich hodowcach niezrównani w zgryźliwym humorze Anglicy mawiają:

-Jak to nie znasz Browna? On już trzydzieści lat hoduje. Dochował się nawet jednego championa Australii.

Pechowcy
Zwyczajnie nie mają szczęścia. Nie żeby się nie starali. Przeciwnie, mają ogromną wiedzę o ukochanej rasie, rodowody kolejnych pokoleń hodowanych przez nich psów są wręcz idealnie skonstruowane, tylko ich psy jakieś takie nieładne. A przynajmniej nie tak ładne, jakby to wynikało ze starannie zaplanowanych kryć. Znam ta kich pechowców którzy zaczynali od bardzo dobrych psów, a potem z pokolenia na pokolenie było już tylko gorzej.

Dzieci Midasa
Wszystko w życiu zamieniają w złoto i są przekonani, że wszystko mają najwspanialsze. A przede wszystkim siebie uważają za doskonałych. Nic więc dziwnego, że kiedy zajmują się hodowlą, nie mają wątpliwości, że ich psy też są najdoskonalsze na świecie, bez względu na to, czy ich wizja przy staje do rzeczywistości. Uszczypliwi Anglicy mawiają o takich ludziach: - "0, to świetny hodowca. Urodziło mu się siedmioro szczeniąt, siedmioro najlepszych w miocieâ??. Z takim podejściem pozbawionym samokrytyki trudno się dochować dobrych psów bo bez umiejętnej oceny własnych dokonań niemożliwy jest jakikolwiek postęp hodowlany.

PR-owcy
To ulepszona wersja dzieci Midasa. Oni doskonale wiedzą, że reklama jest dźwignią handlu, więc by zaistnieć w kynologicznej społeczności, głośno krzyczą o swych jakichkolwiek osiągnięciach. Wy grana na maleńkiej, regionalnej wystawie urasta na ich stronie internetowej do rozmiaru wszechkontynentalnego sukcesu. Od dzieci Midasa różni ich to, że zdają sobie sprawę z wartości własnych piesków. A także z tego, że tytuł Championa Mołdawii bądź Czarnogóry zdobyty na jednej wystawie, na której w dodatku nie było żadnej konkurencji, nie jest równoważny z Championatem zrobionym na kilku wy stawach i po wyrównanej walce z innymi psami. Ale co tam! W pomanipulować faktami, tu dodać, tam naciągnąć, i za chwilę już nikt nie będzie pamiętał, jak naprawdę było. Jest champion? Jest! I tylko to się liczy.

Taki PR bardzo pomaga w handlowaniu szczeniaczkami, bo zawsze znajdą się naiwni, którzy się złapią na lep rzekomych sukcesów Lecz czasem walka o klienta bywa zacięta i wtedy trzeba sięgnąć po inną metodę. Polega ona na szkalowaniu konkurencji. Retoryka jest mniej więcej taka:

Inni hodowcy są nieuczciwi i mają chore, agresywne itp. psy. My oferujemy szczenięta zdrowe i piękne, które nie mają szans na wystawach tylko dlatego, że tam ci wraz z sędziami tworzą klikęâ??. W krajach zachodnich, gdzie rozprawy o naruszenie dóbr osobistych odbywają się niemal natychmiast (nie tak jak w Polsce), za taki czarny PR wymierza się wysoką grzywnę, dlatego tam jest on znacznie bardziej finezyjny.

Naukowcy
Zawodowo lub hobbystycznie parają się genetyką i zgodnie z jej prawami hodują psy. Są ekspertami w swojej ulubionej dziedzinie nauki, jak również na wyrywki znają przodków najwybitniejszych przedstawicieli danej rasy do dziesiątego pokolenia wstecz. Niektórzy z nich rzeczywiście hodują niezłe psy, ale reszta w ostatecznym rozrachunku okazuje się pechowcami. Wiele lat temu je den z najbardziej szanowanych sędziów na pewnej wystawie przypatrywał się w zadumie ringowi, po którym biegały akurat psy ówczesnych genetycznych sław Warszawy i wzdychał: Niech nas ręka boska broni przed naukową hodowlą psów.

Genealodzy
Pokrewni naukowcom. W nocy o północy wyrwani z głębokiego snu potrafią wyrecytować z pamięci rodowody czołowych psów danej rasy. Niestety upierają się inbreedować w hodowli na jakiegoś wybitne go przodka, obecnego w tychże rodowodach jakieś dziesięć pokoleń wstecz, i ignorują fakt, że wybrane do hodowli zwierzęta tak naprawdę mogą nie mieć na wet śladu jego genów Ci wybitni teoretycy nie zawsze sprawdzają się w praktyce.

Amatorzy
Polska hodowla przez lata opierała się na amatorach. Mieli oni jedną, czasem dwie suczki, które bywały kryte raz, dwa razy w życiu psem z najbliższego sąsiedztwa. Amatorzy często nie mieli o hodowli pojęcia, pokornie prosząc o wybór reproduktora kierownika sekcji. Ale byli i zapaleńcy, którzy nie bacząc na ograniczenia minione go ustroju, dokładali wszelkich starań, by sprowadzać psy z zagranicy, dokonywać ambitnych kryć i hodować jak najlepiej. Czasem udało im się na czas załatwić paszport i wizę i pojechać na wymarzone krycie w innym kraju. Niektórzy umawiali się z zagranicznymi hodowcami na granicy i krycie dokonywało się na pasie ziemi niczyjej. Amatorzy w swych działaniach kierują się często emocjami, więc decyzja o kryciu tym, a nie innym psem podyktowana bywa względami towarzyskimi. Cóż, przy takim podejściu trudno oczekiwać spektakularnych wyników wystawowych.

Designerzy
Psy designerskie robią furorę w USA. Ich hodowcy nie należą do żadnej organizacji kynologicznej, więc nie są skrępowani żadnymi regulaminami i zakazami. Według własnej fantazji mieszają różne rasy, reklamując szczenięta jako zdrowe, ekologiczne i hipoalergiczne mieszańce (np. labrado -odle). Ich wygląd jest bardzo wyszukany, można odnieść wrażenie, że im dziwaczniejszy, tym lepszy Designerzy pojawili się też w Rosji, ale tam starają się działać w ramach organizacji kynologicznych. Należy zauważyć, że właśnie w wyniku takiej designerskiej działalności przed laty powstało wiele ras, które dziś cieszą się wielką popularnością na całym świecie, np. doberman czy czarny terier rosyjski.

Prawda o hodowli
Hodowanie psów to sztuka. Niesłychanie trudna, poparta wiedzą i doświadczeniem, które przychodzą z czasem, stopniowo, przez lata. Z drugiej strony, im więcej wiemy, tym jest trudniej. Oprócz doświadczenia niezbędne jest jeszcze coś, czego nie nabędzie się z czasem, nie kupi za żadne pieniądze. Można to na zwać fartem, intuicją, szczęściem. Obdarzeni tym przymiotem rzadko mylą się w doborze reproduktora, bezbłędnie wybierają najlepsze szczenię w miocie, choć czasami nie potrafią wyjaśnić motywów swojej decyzji.

Gdyby hodowanie psów było takie łatwe, jak się wydaje nowicjuszom, to skąd by się brały rzesze zwierząt ledwie przypominających swym wyglądem wzorzec? Wszyscy prezentowaliby piękne psy, a sędziowie, których zadaniem jest ocenianie efektów pracy hodowcy podczas wystaw mieliby nie lada kłopot z wyborem konkurenta najpiękniejszego z najpiękniejszych."

Address


Website

Alerts

Be the first to know and let us send you an email when Z cavalierem mi po drodze posts news and promotions. Your email address will not be used for any other purpose, and you can unsubscribe at any time.

Shortcuts

  • Address
  • Alerts
  • Claim ownership or report listing
  • Want your business to be the top-listed Pet Store/pet Service?

Share