25/08/2016
Drugie spotkanie z Mefisto :D Dzięki :> Z dziennika wilka
Umówiłem się z Mefisto na kolejne spotkanie, tamto było całkowicie przypadkowe. Nastała dość późna godzina, ale Codyego też nie było w domu, więc nie widziałem sensu siedzenia samemu. Uznałem, że wyjdę Mefisto naprzeciw. Doszedłem do jego nowego "domu" który znajdował się za ścianą wodospadu. Zajrzałem do środka, a woda leciała po moim grzbiecie. Mefisto nie było w środku. Minęliśmy się w drodze? Rozejrzałem się jeszcze trochę po jaskini, była przestronna, a w środku było przyjemnie ciepło. Kiedy mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności zauważyłem na górze małe kryształy, które trochę rozświetlały miejsce i nadawały atmosfery. Na ścianie także było można je dostrzec, ale nie były tak liczne jak te na suficie groty. Usłyszałem za sobą aroganckie prychnięcie, momentalnie się wzdrygnąłem i odwróciłem w stronę dobiegającego głosu. Przede mną stał Mefisto, ku mojemu zdziwieniu jego futro nie było mokre od wody, a przecież tylko tak można się tu dostać, przez wodospad.
M: Ładnie to tak wpraszać się komuś do domu? - powiedział żartobliwie.
D: Chciałem wyjść ci naprzeciw, jakim cudem tu wszedłeś a twoja sierść nie jest mokra? - zapytałem.
M: Sekret - odpowiediał szybko i zwięźle. - Chodź, może już tam byłeś, ale chcę ci coś pokazać.
Wyszedłem pierwszy, znowu byłem cały mokry. Otrzepałem się z wody i spojrzałem w stronę Mefisto. Pff... Jego futro było suche, a on tylko uśmiechnął się tajemniczo. Basior ruszył przed siebie, a ja za nim. Po chwili go dogoniłem. Próbowałem jakoś rozpocząć rozmowę.
D: Skąd się tu wziąłeś? Masz jakąś rodzinę?
M: Powiem ci kiedy indziej. A ty? Masz kogoś?
Westchnąłem tylko i zacząłem opowiadać.
D: Mieszkam tu z młodszym bratem Codym, wygnali nas z watahy. Nasza rodzicielka i ojciec tam zostali, nie mam do nich żalu, przynajmniej nie do mamy, ona była przeciwna naszemu wygnaniu.
Gdy skończyłem opowiadać o swojej przeszłości doszliśmy na miejsce. Było to gigantyczne drzewo, największe w całym lesie.
D: Byłem już tutaj, i to nie raz. Co chciałeś mi pokazać?
Nim się obejrzałem Mefisto był już parę metrów nade mną. Powiedział, że mam wspinać się za nim. Na początku nie wychodziło mi to zbyt dobrze, łady spadały mi z gałęzi, ale w końcu udało nam się wejść na górę. Drzewo wyglądało jakby było na górze "ścięte" jego powierzchnia była płaska, a całość gęsto opleciona gałęziami i liśćmi. Co tworzyło "pomieszczenie" w jednym miejscu było pusto, jakby ktoś specjalnie wyciął gałęzie. Mefisto tam usiadł, ja zrobiłem to samo. Spojrzałem w niebo, było bezchmurne a gwiazdy świeciły w całej swojej okazałości.
M: Ładnie tu prawda?
D: Wow... -nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa.
W nocy w tym miejscu było dużo świetlików, osobiście nie za bardzo za nimi przepadałem, więc zacząłem machać łapą i kłapać paszczą w ich stronę. Magle poczułem coś pod językiem, otworzyłem pysk, a z niego wyleciał jeden świetlik.
M: P..Pff... -próbował powstrzymać się od śmiechu, po czym obaj zaczęliśmy się śmiać.