17/06/2017
Wykończonam.
Dzisiaj cały dzień w blasku chwały i splendoru - czyli szczeniaczek poszedł na socjal w centrum miasta.
Najpierw poszedł jednak do weterynarza na szczepienie, a że Pani weterynarz to jest najcudowniejsza kobieta na świecie i szczeniaczek ją wielbi (jak każdy pies - do pierwszego zabiegu zapewne ;) jednak jako, że kastracja go nie czeka to tfu-tfu, Bez rokuje na psa kochającego wetów :D).
Więc takim sposobem podróż rozpoczął od pozytywów a potem było już tylko lepiej.
Ja uważam, że jak na półtorej miesiąca u mnie szczeniak działa cąłkiem spoko - super ignorował rowerzystów, wózki, dzieci, dorosłych, ludzi, psy i inwalidów. Od ciumkających dawał się odwoływać a jak trzeba było chwilę usiąść i odpocząć to też nie było problemów. Jest to olbrzymi postęp, bo żółty piesek latał do wszystkiego i wszystkich, żeby go kochali i karmili, i był niesamowicie zdziwiony jak przyszedł do mnie, że tak sie NIE robi.
W drodze powrotnej spotkał buldoga angielskiego, który wywołał u Beza reakcję "o k.rwa". Szczenię ma te swoje sześć centymetrów dzioba, trzy metry ogona i dziesięć kilo wagi, więc nie do końca kumał nawet gdzie to to się powinno wąchać i która strona tego psa to zad.
Wszystko znosił ze spokojem, już powoli sam wchodzi i wychodzi z autobusów, ludzie są fajni, pociągi są fajne, tramwaje są fajne, aczkolwiek nie każda sytuacja jest w stu procentach fajna.
Lubię tego szczeniaczka.
Dla wszystkich chcących robić hurr durr, że postawiłam już kreskę na Miszonie i jej resocjalu - ano postawiłam. Resocjalizowanie Miszy to takie trochę rzeźbienie w gównie, bo jej wzloty i upadki są uzależnione od wszystkie łącznie z ciśnieniem, porą roku i chuj-wie-czego, i na dzień dzisiejszy Owczarek ma swoje bezstresowe życie na wsi, spacery na pola, łąki i do lasu. Żadnych busów, żadnych tramwajów, żadnych pociągów.
Funkcjonuje w miarę dobrze, biorąc pod uwagę obecność Bezika, ma swoje wzloty i upadki, ale nie są to tak dramatyczne wahania jak wcześniej.