20/08/2015
-I wtedy nazwano mnie Meech Dokuczliwy!-Wykrzyknął z dumą. Zaśmiałam się po smoczemu.-Jak chcesz, mogę pokazać tobie swoją wioskę. Przy okazji poczęstowałbym cię rybami.-Zaproponował. Pokiwałam głową zgadzając się. Dobrze będzie wiedzieć, gdzie chłopak mieszka. Przycupnęłam zapraszając go do lotu. Nieśmiało usiadł i złapał się mnie mocno. Przystawiłam się do lotu i wystrzeliłam w górę.
-Wolniej!-Zaśmiałam się ponownie przyśpieszając. Odlecieliśmy na znaczną odległość i tam zwolniłam. Meech powoli się podniósł i wskazał palcem w jakieś miejsce.-Tamtędy.-Kiwnęłam głową i skręciłam delikatnie.-Oni nie mogą cię zobaczyć. Złapią cię, więc pozwól się oprowadzić.-Mruknęłam cicho, ale nie zgłosiłam protestu.
Lecieliśmy przez pół godziny. W końcu wylądowałam przed wioską w jakimś lesie. Meech zszedł ze mnie.
-Zaczekaj tu.-Nakazał. Niechętnie go posłuchałam i wpatrywałam się w jego plecy, gdy odchodził. Wspięłam się na drzewo i położyłam na gałęzi. Odetchnęłam głośno. Żółty straszliwiec kręcił się niedaleko mnie. Ominął moje drzewo i poszedł dalej ganiając wiewiórkę. Wyszedł z zarośli na otwartą przestrzeń i zbliżył się do wioski. Jeden ze strażników go namierzył i zestrzelił w siatkę. Smok zionął ogniem, by się uwolnić, ale siatka nie puszczała. Zaczął warczeć.
Pomóc?
-Mamy małego!-Wykrzyknął wiking podchodząc do niego. Złapał za topór przy swoim pasie i odpiąl go.
Pomóc?
Smoczek warknął ponownie, ale w jego oczach widziałam strach. Wiking się zaśmiał i podniósł topór, nogą odchylając jego łeb.
Pomogę.
Podniosłam się na gałęzi, by dobrze wycelować i strzelilam w topór, nim ten opadł na szyi maleńca. Gdy wiking stał zdezorientowany zeskoczyłam z gałęzi i podreptałam w ich stronę. Człowiek odskoczył w popłochu ukrywając się w wiosce. Pazurem przejechałam po sznurze od siatki, ale ten dalej trzymał. Zastanowiłam się chwilę.
-Mówię wam, to była nocna furia!-Usłyszałam zza bram osady. Złapałam uwięzionego smoka w łapy i wzbiłam się w powietrze. Wikingowie uzbrojeni w topory wpatrywali się we mnie. Ryknęłam i strzeliłam ostrzegawczo plazmą.
-Ja ją pokonam!-Wykrzyknął Meech. Ryknęłam ponownie, gdy wysunął się z tłumu.-Walcz ze mną smoku!-Krzyknął uderzając toporem o tarczę i mrugając do mnie porozumiewawczo. Wylądowałam na ziemi uprzednio kładąc niedaleko żółtego smoka i przystawiając się do walki. Meech ruszył na mnie z uniesionym toporem, a ja odskoczyłam i zdzielilam go ogonem. On go chwycił upuszczając tarczę i wymachiwał toporem. Zamachnął nim się i już chciał go opuścić, wtedy w niego strzeliłam. Topór odleciał na kilka metrów od nas.
-Dalej Meech!
-Dasz radę Dokuczliwy!-Spojrzałam groźnie na wikingów, upewniając się, że żaden z nich mnie nie zestrzeli. Czarnowłosy puścił mój ogon i skierował się w stronę tarczy. Uśmiechnęłam się i złapałam chłopaka za ubrania w pysk. Krzyknął przerażony.
-Dazawa…-Szepnął, a ja podbiegłam do skrępowanego smoka i chwytając go w łapy odleciałam. Będąc pewna, że żaden z wikingów za nami nie podążył uwolniłam chlopaka składając mu na dloniach smoka. Ten go pogłaskal.-Myślałem, że chcesz mnie zabić.-Przyznał mocując się z siatką. Chwilę później uwolnił smoka, a ten polizał go i mruknął w moją stronę dziękując, poczym odleciał. Chlopak się usmiechnął.-Muszę im pokazać, że cię zabiłem, inaczej uznają, że nie dałem sobie rady i że nie wart jestem miana wikinga.-I co zamierzasz zrobić? Spojrzałam w stronę wioski, a Meech podszedł do mnie.-Jak to załatwić…-Zastanowił się głaszcząc mnie. Po czasie westchnął i podniósł wzrok.-Nie podołałem swojemu zadaniu! Nocna furia uciekła!-Wykrzyknął lekko zrezygnowany. Zarzuciłam go sobie na plecy.-Zgłodniałaś?-Kiwnęłam głową biegnąc w stronę osady. Zza krzaków obadałam sytuację. Okrążyłam trochę wioskę i przeskoczyłam mur tam, gdzie wydawał się niestrzeżony. Meech pokierował mną do swojego domu omijając ludzi. Weszłam do budynku zrzucając go z siebie i szukając ryb.-Tutaj.-Powiedział z usmiechem otwierając dzban. Rzuciłam się na ryby pożerając wszystkie, gdy chlopak czegoś szukał. Wyciągnął jakąś książkę, a ja się polożyłam najedzona. Czarnowłosy usiadł koło mnie i otworzył księgę.-Nigdy jej jeszcze nie czytałem.-Wyznał.-To o historii. Może znajdę tu coś na temat furii.-Zapalił świeczki i zaczął po cichu czytać. Wsłuchiwałam się w każde jego słowo i drgnęłam niespokojnie, na słowa "osada bezimiennych".