17/11/2021
Nazwijmy ją roboczo Kucykiem, gdyż nie tożsamość jest tutaj najważniejsza.
Dokładnie rok wstecz siwy Kucyk zmienił dom. Podpisaną umowę kupna odłożyliśmy z powrotem na parapet pokoju socjalnego. Ważyła 130 kg i tylko dzięki długiej, zimowej sierści nie wyglądała jak preparat anatomiczny. Miała chudą, pozbawioną mięśni twarz i permanentną biegunkę, bo od kilku miesięcy głodowała. W boksie pełnym siana i słomy, w przytulnej, przestronnej stajni Kucyk znikał. Jej zęby sieczne bolały od samego patrzenia na jedzenie, policzkowych nawet nie dało się obejrzeć. Niestety Kucyk miał problem, bo był już stary, a starego konia "lepiej nie ruszać".
Urodziła się w maju 1992 roku. Nie znamy jej dokładnej przeszłości, ale wiemy, że zwiedziła co najmniej dwie duże stadniny, będąc małym, białym Kucykiem, na którym dzieci stawiają pierwsze kroki w jeździectwie. Miała pecha, gdyż po pierwsze urodziła się w czasach, kiedy świadomość opieki stomatologicznej była niewielka, po drugie była tylko kucykiem, który "zawsze dobrze wygląda" i "wiele mu nie trzeba", a po trzecie najpewniej nie skarżyła się tuptając pod dziećmi w rekreacyjnym zastępie. Pracowała co najmniej do 26 roku życia, najpierw w towarzystwie koleżanki wraz z którą została kupiona, a po jej odejściu - sama. Potem zaczęła chudnąć i tak się poznałyśmy. Dzięki opiece wspaniałych ludzi, którzy otaczali go opieką, mimo że nie był ich własnością, Kucyk miał szansę na diagnostykę. Stan uzębienia stanowił bezpośrednie wskazanie do ekstrakcji wszystkich siekaczy i kilku zębów policzkowych, ponadto wiadomo było, że Kucyk nie jest już w stanie jeść paszy objętościowej, a wiec wymaga specjalnej, półpłynnej diety, aby jakkolwiek się odżywiać. Miał wówczas 28 lat, ale nie dostał zgody na leczenie. Okazało się, że jest za stary, żeby "to ruszać", za mało warty, aby go odpowiednio karmić, ale za bardzo zasłużony, aby skrócić mu życie. Zapadł wyrok, aby Kucyk, w chwale swoich zasług, otoczony współczującymi oczyma, umarł śmiercią naturalną - z głodu.
I tak Kucyk znowu zmienił dom. Byliśmy przekonani, że przywieziemy ją, nakarmimy, a potem zobaczymy świecące na czerwono wyniki badań krwi i uśpimy spokojnie, pytając o zgodę wyłącznie własne poczucie odpowiedzialności. Kucyk przyjechał ciemną nocą i od tego momentu nie odstąpił miski trawokulek przez dobre trzy dni. W drugiej dobie uzupełniania włókna minęła biegunka, a kiedy po tygodniu wyszedł na pastwisko i galopował, zapadła decyzja, aby jeszcze raz oszukać przeznaczenie. Przed Świętami Bożego Narodzenia zważono ją po raz drugi. Po upływie miesiąca ważyła 160 kg. Siwy Kucyk przybierał kilogram dziennie! Szybko okazało się, że nie zalega, nie ma biegunek, dojada posiłki, pomimo, że nie dostał żadnych leków - wyłącznie jedzenie, które był w stanie jeść. Po dwóch miesiącach, usunęliśmy wszystkie siekacze - podczas jednego zabiegu Kucyk pożegnał resztki zarówno dolnych jak i górnych zębów. Następnego dnia zaczął skubać siano z siatki i wyciągać głowę do przechodzących osób. Proszę wyobrazić sobie, jak bardzo muszą boleć chore zęby, skoro po tak radykalnym zabiegu ból jest i tak mniejszy niż dotychczas. Po zagojeniu dziąseł można było w końcu obejrzeć, co się dzieje wewnątrz pyska - do tej pory nie było możliwe oparcie konia na rozwieraczu, ze względu na stan siekaczy. Gdybyśmy chcieli wyleczyć wszystkie chore zęby policzkowe Kucyka, nie zostałby mu żaden z nich. Postępowanie miało i ma nadal charakter paliatywny, dlatego Kucyk będzie głodny za każdym razem, kiedy ktoś zaproponuje mu "normalne" jedzenie - nawet to najlepszej jakości.
Przykro nam to mówić, ale ponad połowa pacjentów geriatrycznych, które poddajemy eutanazji przed śmiercią miesiącami umiera z głodu. Usypiamy konie, które nie mają siły wstać, bo są niedożywione. Usypiamy konie wyniszczone, o których mówiono, że są po prostu stare. Usypiamy konie kachektyczne, które łamią nogi, nie potrafiąc utrzymać ciężaru własnego ciała. Wreszcie usypiamy konie stojące w morzu trawy, której nie są w stanie odpowiednio przeżuć. Niestety natura nie zna litości i nadchodzi taki wiek, że jeśli zostawi się konia naturze, to ona go bez skrupułów zabije. Bardzo współczuję zwierzętom, które po zakończeniu kariery użytkowej dostają "dożywocie" z dala od człowieka, który jest im wówczas najbardziej potrzebny. Żal mi koni, które na starość zdejmują derki i przeprowadzają się pod wiaty, żeby chudnąć po zakończeniu okresu pastwiskowego, bo na jednoczesne ogrzewanie i odżywianie ciała nie starcza im kalorii. Wreszcie żal mi tych, którym straszniejsza jest sedacja do badania stomatologicznego niż permanentny, dożywotni ból. Trudno się pogodzić, że stary koń wymaga więcej nakładów finansowych i opieki niż najlepszy sportowiec, ale taka jest prawda - pracował dla ludzi całe życie i należy mu się spłata zaciąganych latami długów.
Minął rok. Kucyk ma najlepszą opiekę - ludzi którzy są dla niego. Wycierają papki z białej sierści, dają się co rano nawoływać, przemycają leki w kulkach z meszu i obserwują grymasy Kucykowej twarzy, które mogłyby sugerować, że coś wewnątrz wymaga interwencji. Kucyk waży 228 kg. Nie wybiera się na tamten świat. Jestem przekonana, że nie zmieści się na Tęczowym Moście 🙂
Chylę czoła wszystkim osobom, którzy są dla koni - także dla Kucyka.