21/01/2022
Kilka słów od Oli w imieniu wielu psów.
A więc Twój pies lubi inne psy. Nic nie zrobi. Tylko się przywita. Nie wiesz tak do końca, co szepnie na ucho mojemu psu, ale zakładasz, że raczej miłe rzeczy.
Wierzę Ci na słowo, w końcu znasz swojego psa lepiej niż ja. Ale ciekawostka – ja znam mojego lepiej niż Ty. I moje doświadczenie mówi mi, że mój pies nie lubi szeptania na ucho. Nie lubi różnych rzeczy, pewnie tak samo jak Twój, ale takie bliskie spotkania z innymi psami są w ścisłej czołówce nielubienia.
To dlatego na długie spacery jeździmy autem w odludne miejsca, a na te fizjologiczne wychodzimy przed świtem lub po zmroku. To dlatego przyspieszamy na Twój widok, albo wchodzimy w krzaki. Nie, to nie tak, że lubimy deptać trawniki, albo uprawiać slalom przez połowę spaceru. Naprawdę idziemy tam po to, by uniknąć spotkania.
Więc kiedy chowamy się przed Wami za śmietnikiem, to nie przystawaj metr od nas, by uczyć psa skupiania się na przewodniku w obecności innego psa. Zapewniam Cię, że znajdziesz lepszego „słupa” do takich ćwiczeń, więc przyspiesz z łaski swojej kroku, bo im dłużej tu stoicie, tylko krótszy jest nasz lont.
Macie tyle innych opcji. Macie wybiegi dla psów, spotkania w parkach, setki innych psiaków, które „lubią się witać”. Skoro nie macham Ci z daleka i nie uśmiecham się zachęcająco, tylko odwracam się do mojego psa, by skupić się na jego komforcie – nie podbiegaj proszę do nas za swoim rozentuzjazmowanym psem. Zapnij go na smycz, zablokuj flexi, rzuć mu piłkę w innym kierunku, czy cokolwiek jeszcze możesz zrobić, by choć trochę ułatwić życie mojemu psu.
Twój pies lubi inne psy. Pewnie zadbałaś o to od jego szczenięctwa. Pewnie świetnie go zsocjalizowałaś, starałaś się o dobre znajomości i pozytywne doświadczenia. A może przepracowałaś ten problem ze swoim psem i jesteś pewna, że się da. Pewnie dziwisz się, jak można nie pracować z psem, który ma takie kłopoty w kontaktach z innymi czworonogami. Niespodzianka – właśnie nad tym pracujemy. Cóż, pracowaliśmy dopóki Twój pies nie podbiegł się przywitać. Właśnie pokazywałam mojemu psu, który nie umie w dobre kontakty, że wcale nie musi się konfrontować z innymi psami. Że może wybrać spokojne odejście, jeśli nie czuje się na siłach zawierać nowych znajomości. Że to do niego należy wybór i nikt nie zmusza go do robienia rzeczy, na które nie ma ochoty. Że mamy tyle czasu, ile potrzebuje, by poradzić sobie z traumą pogryzienia albo przyzwyczaić się do widoku psów, który jest dla niego nowością.
Dla Was, dla Ciebie i Twojego dzielnego psa, fakt, że mój pies się na Was wydarł i wyglądał, jakby chciał Was dopaść, to tylko niemiły incydent w czasie spaceru. Oczywiście jak zawsze stanęłam na rzęsach, by mój pies się do Was nie wyrwał i zrobiłam, co mogłam, by jak najszybciej zakończyć tę konfrontację. Wiesz, dlaczego mamy to tak przećwiczone? Bo dla nas to nie są incydenty, tylko smutna codzienność. Twój pies otrzepał się i poszedł dalej dziarskim krokiem ku nowej przygodzie. A my mamy za sobą kolejny nieudany spacer, kolejną zmarnowaną szansę na progres.
Ja i mój pies prawie nie miewamy relaksujących spacerów, bo zawsze musimy mieć oczy dookoła głowy. Dzień w dzień, spacer w spacer. Od wyjścia z klatki po wbicie kodu do domofonu. Gdy czekamy na światłach, gdy sprzątam jego kupę, gdy on odważy się w końcu zawęszyć w trawie. Ciągle musimy uważać, by ktoś się nagle nie zbliżył. Nie zawsze są to wielkie awantury, czasem kończy się na podniesionym ciśnieniu u mojego biednego, nie lubiącego się witać psa. Ale zawsze kończy się źle.
Więc następnym razem, kiedy mimo wszelkich moich zabiegów, podejdziecie do nas tak blisko, że dojdzie do spiny, wyobraź sobie, że idziesz przez pełną klientów galerię handlową popychana, szturchana i poklepywana przez obcych ludzi. Tak mniej więcej wygląda każdy spacer mojego psa, gdy inne chcą się tylko przywitać.
Nie przykładajcie do tego swojej łapy.
Fot. pexels.com