11/07/2024
Nawiązując do zarzutów skierowanych w moją stroną przez Zuzannę Golatowską chciałabym przedstawić swoją perspektywę na całe zdarzenie.
Na początku pragnę zaznaczyć, że zajęłam się psami Zuzanny na zasadzie przysługi, jak jedna przyjaciółka dla drugiej - nie wzięłam też za to żadnych pieniędzy.
Pierwszym szczeniakiem jakiego otrzymałam pod swoją opiekę był Pad Kaprao, zajmowałam się nim przez około miesiąc. Co do mojej opieki nie było żadnych, nawet najmniejszych zastrzeżeń. Zuzanna była tak zadowolona z opieki, że postanowiła powierzyć mi kolejnego psa - wspomnianego w jej poście Bandido.
Tydzień przed odbiorem jednego, a pozostawieniem „na podmiankę” drugiego szczeniaka informowałam ją o tym, że kończy się karma.
Zostałam zapewniona, że zamówi ją na mój adres, jednak przez kolejny tydzień nic się nie wydarzyło, a Bandido jadł zmniejszoną dawkę karmy (podczas gdy szczeniak w tym okresie jest w fazie wzrostu i takie działanie może spowodować poważne niedobory). Pomimo paru zapytań, kiedy karma zostanie dostarczona dostawałam tylko informacje, że karma jest w drodze i Zuzia nie wie co się z nią dzieje.
Opisuję tę sytuację ponieważ uważam, że jest to jedno z zaniedbań ze strony Zuzanny.
Przez naprawdę długi czas wszystko było w porządku, jednak w dniu 21 czerwca w godzinach późno popołudniowych Bandido dostał biegunki. Poinformowałam o tym Zuzię w sobotę, w godzinach wieczornych - pisząc, że niestety biegunka nie ustępuje i trzeba go zabrać niezwłocznie do weterynarza. Naszą wspólną decyzją było, iż zawiozę go sama, w poniedziałek. W dniu wyjazdu do weterynarza poprosiłam Zuzannę o przesłanie pieniędzy na paliwo, na co ona stwierdziła, że jest już w Warszawie i może sam podjechać z psem do weterynarza.
Niestety szybko zmieniła zdanie i oznajmiła, że pies i jego biegunka mogą poczekać kolejny (czwarty) dzień i że przyjedzie po niego jutro (czyli 25.06).
25.06, czyli we wtorek z samego rana przygotowując się do przyjazdu Zuzi wypuściłam Bandido z kennela i otworzyłam drzwi na ogród aby już sobie wyszedł, a sama cofnęłam się tylko na chwilę do domu aby wypuścić drugiego psa (który nie był jeszcze na spacerze i już domagał się wyjścia na dwór). Gdy odwróciłam się z powrotem do Bandido ten już nie stawał na jednej łapie, od razu zamknęłam wypuszczonego chwilę wcześniej psa i skupiłam całą swoją uwagę na Bandido. Obejrzałam go, zadzwoniłam do Zuzi z tą informacją i wkrótce pojechaliśmy do weterynarza. Na miejscu zostało wykonane RTG i potwierdził się najgorszy scenariusz - złamanie kończyny. Do momentu zabrania psa przez Zuzannę byłam przy każdej wizycie u weterynarza, tym bardziej nie rozumiem wpisu „bez szybkiej hospitalizacji pies nie przeżyłby doby dłużej”. Po zdarzeniu od razu podjęłam kroki aby skontaktować się z Zuzą i zabrać psa do lecznicy. Z mojej rozmowy z weterynarzem, po zabiegu, usłyszałam że pies ma duże szanse do powrócenia do pełnej sprawności.
Podczas wizyty w klinice weterynaryjnej okazało się, że:
a) Bandido brakuje jednego szczepienia (Zuzanna była tym faktem bardzo zaskoczona),
b) gdy weterynarz zalecił zbadanie kału i zapytał czy pies miał już wcześniej jakieś pasożyty okazało się, że miał już wcześniej lamblie (a ja nie zostałam o tym poinformowana przy przyjmowaniu psa ani w żadnym innym momencie mojej nad nim opieki, aż do tego momentu w gabinecie u weterynarza).
Faktem jest, że lamblie ciężko wyleczyć i często nawracają. Ja natomiast jestem w posiadaniu wszystkich dokumentów potwierdzających ujemny wynik obecności pasożytów u moich psów.
Bandido w dniu złamania łapy został zatrzymany w klinice do wieczora, wspólnie z Zuzią pojechałyśmy go odebrać. Dostałam zalecenia od weterynarza jak postępować z nim do czasu operacji, jakie i kiedy podawać mu leki, co sumiennie każdego dnia wykonywałam. W piątek Bandido miał umówiony zabieg operacji łapy, który przeszedł bez komplikacji. Zuzia poinformowała mnie, że wyjeżdża w piątek i będę musiała psa sama oraz zająć się nim po operacji. Zaznaczam poinformowała mnie, nie uzgodniła ze mną.
Po całej tej sytuacji nadal chciała zostawić psa u mnie na okres około 6 tygodni ale nie wyraziłam na to zgody. Na kontroli 1.07 zostało potwierdzone przez weterynarza, że wszystko jest w porządku. A 02.07 poprosiłam Zuzię o odebranie psa. Zostałam wtedy poinformowana, że nie zostanie on z Zuzią a opiekę nad nim przejmie losowa osoba znaleziona w internecie. Zuzia w tym czasie planuje dalej korzystać z wakacji i wyjeżdżać na różnego rodzaju festiwale, co oczywiście jest tylko i wyłącznie jej sprawą.
Psy są całym moich życiem i poświęcam się mojej pracy w pełni. Jeżdżę na szkolenia, kursy, seminaria - staram się być lepszą opiekunką i lepszym szkoleniowcem. Dbam o dobrostan psów, które znajdują się pod moją opieką. Mam, mimo młodego wieku, dziesiątki zadowolonych z moich usług klientów, w tym sporą ilość stałych, od lat ze mną związanych osób.
Bardzo dbam również o przestrzeń, w której się znajdujemy. Odkurzam codziennie, podłogi myję minimum raz na dwa dni i używam do tego dedykowanych środków czystości (np. Urine off Dog & Puppy, Jean Pean Clean), a koce i posłania piorę dwa razy w tygodniu.
Bardzo mi przykro, że osoba która nazywała się moją przyjaciółką przedstawia sprawę w taki sposób, zatajając wiele niewygodnych dla niej faktów.
Wierzę, że prawda jest w stanie obronić się sama.
Złamanie kończyny było nieszczęśliwym wypadkiem i nie wypieram się, że miało ono miejsce w moim domu, gdy szczeniak był pod moją opieką. Jednak zaznaczam, to był wypadek.
Dołączam wyniki badań jednego z moich psów jako dowód.