Nasza Ferajna / konie, psy, kozy itp.

  • Home
  • Nasza Ferajna / konie, psy, kozy itp.

Nasza Ferajna / konie, psy, kozy itp. Nasza Ferajna , to nie tylko nazwa naszej małej , domowej hodowli jamników szorstkowłosych króliczy

Address


Telephone

503084766

Website

Alerts

Be the first to know and let us send you an email when Nasza Ferajna / konie, psy, kozy itp. posts news and promotions. Your email address will not be used for any other purpose, and you can unsubscribe at any time.

Contact The Business

Send a message to Nasza Ferajna / konie, psy, kozy itp.:

Videos

Shortcuts

  • Address
  • Telephone
  • Alerts
  • Contact The Business
  • Videos
  • Claim ownership or report listing
  • Want your business to be the top-listed Pet Store/pet Service?

Share

Nasza Ferajna z bliska...

Nasza Ferajna - to przydomek hodowlany domowej hodowli jamników szorstkowłosych - miniaturowych i króliczych. Jesteśmy zarejestrowani w ZKwP oddział w Zabrzu . Nasze psiaki to królicza, czarna podpalana suczka - Lady Di Lisia Rodzina w domu zwana Ginger, prawdziwa dama, mądra a jednocześnie bardzo wylewna w uczuciach wobec wszystkich stworzeń dużych i małych ; Sally z Kamienieckiej Ostoi - rudozłota również królicza suczka , bardzo nazwijmy to...dynamiczna i energiczna o ciemnym ,figlarnym ale i romantycznym oku oraz nasz reproduktor a zarazem najmłodszy nasz piesek - Derwisz Red Horses FCI - w domu zwany Hugo, miniaturowy , dziczej maści wesoły rozrabiaka. Wszystkie...trzy nasze psiaki przez sędziów zarówno krajowych jak i zagranicznych oceniane są b. wysoko. Posiadają tytuły Młodzieżowego Championa Polski oraz Championa Polski. Przede wszystkim jednak są członkami naszej Rodziny. Towarzyszą nam w codziennym życiu, zarówno w obowiązkach w domu i zagrodzie jak i w wyprawach. Mają wesołe usposobienie , duży instynkt myśliwski, który musimy kontrolować by nie popaść w konflikt z sąsiadami, których kury często zapuszczają się do nas na podwórko ;) . Nasze “ Szczoteczki “ są także wielkimi pieszczochami i gdy spędzamy czas na fotelu, czy kanapie to one oczywiście obowiązkowo wciskają się nam na kolana. Rok temu w Naszej Ferajnie pojawiło się nasze pierwsze “dziecię” ze skojarzenia Lady Di Lisia Rodzina (Ginger) oraz Zack z Przystani Wodniackiej w domu zwanym dumnie Ludwikiem Pierwszym. Szczeniaczek płci męskiej - Paco z Naszej Ferajny, czarny podpalany dużej urody maluch szybko znalazł nowy domek. Obecnie także podbija “Wielki Świat”. W tym roku nasza Ginger powiła już aż...trzy szczenięta , pieska oraz dwie suczki. Wszystkie po przeglądzie miotu i rutynowych zabiegach weterynaryjnych, częściowo przyuczone do codziennych czynności i obowiązków psich trafiły do nowych domków. Ojcem Maluchów został tym razem nasz Hugo.

Nasza Ferajna to także konie arabskie, z których każdy ma ciekawą historię. Kasztanowaty Elron, jeszcze parę lat temu ogier a obecnie pozbawiony atrybutów męskości jednak wciąż sprawujący odpowiedzialną funkcję przewodnika stada, broniący swych kobyłek przed każdym potencjalnym rywalem. Wiele już przeszliśmy razem . Elron pokazał już swą klasę konia rajdowego także na zawodach endurance na dystansie 40 km w Tąbkowicach Śląskich, gdzie zajęliśmy w duecie zaszczytne pierwsze miejsce, eliminując dziewiątkę rywali. Po kilku latach trafiła do nas Persja - siwa klacz arabska po dużych przejściach. Przeżyła pożar stajni, co jeszcze tego nie wiemy ale pozostał wielki strach przed człowiekiem i różnymi innymi bodźcami. Stała potem przez prawie trzy miesiące w zamkniętej, ciemnej oborze przywiązana do belki a jej jedynymi towarzyszami niedoli były świnki. Piękna , z cudnym “ bukietem arabskim”, prezentująca niesamowity ruch ale i wciąż dosyć wiele lęków klacz ma u nas dożywocie i naszą miłość i opiekę. Choć to właśnie ona omal...nie wysłała mnie na tamten świat...ale o tym innym razem;) . Następny nasz koń to siwy ogier Mistral. Jego historia mogłaby wypełnić strony długiej i ciekawej choć i dramatycznej momentami powieści. Kto wie , może znajdę kiedyś czas by ją opisać. Pokrótce, Mistral był przed laty bardzo tzw. dzielnym wyścigowo koniem. Wygrywał wiele gonitw na Służewcu przez trzy sezony. Potem trafiał do kolejnych, różnych ludzi, z których część udało mi się odtworzyć. Jako, że był także dużej urody arabskim ogierem, posiadającym licencję na krycie , wykorzystywany był także w hodowli i pozostawił po sobie dosyć dużo potomstwa. Niestety jak to często ogier, przechodził z rąk do rąk co w przypadku rasy arabskiej, która charakteryzuje się dużą wrażliwością oraz przywiązaniem do właściciela, z reguły jednego zresztą nie wpływa dobrze na jego psychikę.

Tak pogłębiały się frustracje Mistrala a ostateczne zdarzenie, które omal nie pozbawiło go życia - wypadek samochodowy podczas przewożenia go do Francji do dalszej hodowli w jednej ze znanych stajni rajdowych było przełomowe. Ogier w strasznym stanie trafił do kliniki P. Dr Golonki , gdzie przez 5 miesięcy przywracano mu zdrowie . Przynajmniej to fizyczne, ponieważ gdy go zobaczyłam po raz pierwszy Mistral przedstawiał obraz przysłowiowej “nędzy i rozpaczy”. Swój szpitalny boks przechadzał wzdłuż i wszerz, rżąc ale przede wszystkim kopiąc jego ściany i co jeszcze gorsze gryząc samego siebie. Tak, że jego okaleczone po wypadku ciał było dodatkowo jeszcze pełne mniej lub bardziej krwawych ran . Konie z sąsiedztwa zmieniały się a on wciąż zostawał w swym szpitalnym boksie. Czasem wychodził na parę minut na spacer gdy znalazł się wolontariusz, który mógł zająć się koniem. Było tam więcej różnych przypadków tzw. końskich więc i czasu dla nich poświęconego nie mogło być za wiele. Jak Mistral trafił do nas ? O tym innym razem. Dziś mija 5 rok od czasu gdy przywędrowałam z nim do naszej stajni i w zasadzie nie ma już śladu po tym wszystkim co miało miejsce tych parę lat temu. Mistral co prawda jako starszy już koń nie odbudował lekkich zaników mięśni po szpitalnym pobycie ale gdy już następnego roku jedna z Pań dr weterynarii , która także zajmowała się nim wówczas przyjechała do nas by przypiłować Mistralowi zęby była bardzo zadziwiona ale i ucieszona zmianą;). W tej chwili jest kochanym , mądrym i spokojnym przyjacielem. Co najważniejsze, dzięki niemu spełniło się także moje największe niegdyś marzenie - dochowanie się we własnej stajni źrebaka. Są już dwa! Dwie w zasadzie. Poezja i Pandora. Matką została Persja. Tutaj okazałą się świetną , oddaną matką . Klacze natomiast nie przeżywszy żadnych dramatycznych historii , otoczone naszą miłością dorastają i cieszą oko nie tylko nasze;) Jeżdżą z nami bezproblemowo na coroczne wypasy w góry a w tej chwili Poezja jest już w treningu wierzchowym. Takie to nasze końskie stadko;)

Trzecia, nazwijmy to - “składowa” Ferajny to kozy anglonubijskie oraz jedna alpejka. Anglonubijki to prawdziwa arystokracja wśród kóz. One wręcz obnoszą się tą swoją arystokracją a czasem zachodzą mi nieźle za skórę.;) Gdy np. na linie wyprowadzam którąś na trawkę a ta chociaż ma przed sobą pełno zieloności to ciągnie niczym wół do listka oddalonego dalej a ja...lecę na końcu liny niczym zabawka;) lub też gdy kroję im marchewkę po czym gdy którejś kawałek wspomnianego warzywka upadnie na ziemię to kozucha wlepia te zadziwione oczyska we mnie i beczy ze złością czy też z czymś innym co bynajmniej miłe dla ucha nie jest;) . Jednak kozy te charakteryzują się wspaniałym mlekiem, które posiada szczególny skład białka i tłuszczu co stawia je na najwyższym miejscu ze względu na przyswajalność i prozdrowotność dla człowieka. No i jest jeszcze jeden dość istotny fakt, mianowicie mleko od kóz anglonubijskich nie ma charakterystycznego “posmaku” mleka koziego . Same też kozy nie “roztaczają” przykrego zapachu. W tej chwili w naszym stadku kozim mamy pięć kóz matek, jednego dorosłego kozła - reproduktora i ...10 maluszków - koźląt, z których połowa będzie oferowana do sprzedaży...no może więcej;)