08/09/2017
Pojechałem wczoraj na ściernisko rozejrzeć się za jeleniami. Przed 20.00 wyszła łania z cielakiem. Cielaczek był jeszcze drobniutki, to dałem im spokój. Później wyszła chmara 6 sztuk, z bykiem. Jeszcze rykowiska nie ma, ale byki już się kręcą koło łań. Były jakieś 300m ode mnie i robiło się ciemno, więc nie wiem co miał na głowie. Postanowiłem zostać za dzikami, szczególnie, że tydzień wcześniej w tym samym miejscu strzeliłem przelatka. Około 22.30 zauważyłem 4 sztuki na wzniesieniu, 200m ode mnie. Rozpocząłem podchód wzdłuż ściany lasu i jak zwykle w takim przypadku odwróciły się do mnie tyłkami i zaczęły odchodzić. Kiedy już dotarłem na wzniesienie, one były 100m dalej przy samej ścianie lasu. Nagle 30 metrów ode mnie, z lasu wyszedł dzik, stanął parę metrów dalej i zaczął buchtować. Poczekałem czy nie wyjdą jakieś warchlaki, ale był sam. Wycelowałem, strzeliłem, patrzę przez lornetkę, a on schodzi niespiesznie do lasu 100 metrów dalej. Dokładnie w tym samym miejscu, w którym stała reszta dzików. Półgodzinne poszukiwania zestrzału i farby w miejscu wejścia do lasu nie dały rezultatu. W dodatku zaczął padać lekki deszczyk. Pomyślałem, że był za blisko i zdołowałem, ale niemożliwe, żebym w ogóle nie trafił. Jak go zostawię do rana to się zaparzy. Wziąłem Bazyla z samochodu, złożyłem GPS-a i bez otoku zaprowadziłem szukać zestrzału. Bazyl od razu złapał trop i pognał w kierunku lasu. Wpadł do lasu w tym samym miejscu co dziki i stanął w po kolejnych 200m. Ruszyłem za nim. Usłyszałem krótkie szczekanie, wiedziałem, że stanowi postrzałka, Później drugie stanowienie 100m dalej i trzecie za kolejne 50m. Tym razem udało się podejść na strzał. Dzik stał i patrzył prosto na mnie. Nie chciał już uciekać. Strzał miedzy świece zakończył poszukiwania. Praca niecałe 500m, trzy stanowienia, wycinek 70kg. Nigdy bym go nie znalazł bez psa. Strzał nie dość, że zdołowany to jeszcze lekko spóźniony.