🇬🇷🐈 Słyszeliście stereotypy o szylkretach?
Że są szalone. Że indywidualistki. Że są charakterne. No to Luna to 100% przedstawicielka tego opisu.
Laura jest przemiziastą koteczką. Uwielbia być blisko człowieka, prosi o głaski, domaga się uwagi, chodzi za człowiekiem. Ale spróbujcie wziąć ją na rączki… no po takim numerze nie ma żartów, trzeba przeprosić, spokojnie odejść, a potem błagać o wybaczenie smaczkami.
Jej miziasta natura interesująco ściera się z drugą stroną jej osobowości, pt: “będę biegała jak szalony demon po domu, polując na wszystkie zabawki i koty, które staną na mojej drodze”.
Nowych kotów nie lubi, ale po okresie buntu i nienawiści odpuszcza i akceptuje je, oczywiście trzymając na stosowny dystans.
Luna, podobnie jak siostra Laura, została odłowiona na kastrację jako dzikus. Nie chciałam, by wracała w miejsce bytowania, bo tam gdzie się urodziła, koty żyją bardzo krótko i umierają w strasznych męczarniach: od lat systematyczne ktoś podkłada tam trutki. Dzisiaj Luna to przemiziasty kot, który marzy o swoim domu.
Chcielibyśmy uratować kolejne koty, które tak jak Luna, któe urodziły się w złych miejscach, ale najpierw nasi podopieczni muszą znaleźć domy, bo zwyczajnie nie mamy już miejsca.
Luna jest gotowa do adopcji: wykastrowana, ma około 1,5 roku, chętnie pojedzie do nowego domku z rudą siostrą Laurą.
Szukamy dla niej domku we Wrocławiu lub Poznaniu (ale dla dobrego domu rozważymy też inne lokalizacje).
Warunki adopcji:
- rozmowa telefoniczna, video rozmowa, wizyta przedadopcyjna
- osiatkowane okna i balkon
- podpisanie umowy adopcyjnej
W sprawie adopcji proszę o telefon (791 724 050) lub wiadomość na FB. Nie odpowiadam na SMS-y.
Nie możesz podarować Lunie domku? Proszę udostępnij
🇬🇷🐈 Pamiętacie jeszcze naszą rudą Laurkę?
Laura została odłowiona na kastrację jako dzikus. Nie chciałam, by wracała w miejsce bytowania, bo tam gdzie się urodziła, koty żyją bardzo krótko i umierają w strasznych męczarniach: od lat systematyczne ktoś podkłada tam trutki.
Dzisiaj Laura nie ma w sobie cienia dzikusa, ale ma swój charakterek i miewa szalone pomysły, a jak kogoś polubi, to wychodzi z niej natura miziusia. Na co dzień jej ulubionym zajęciem jest ganianie z siostrą i zabawa kocimi zabawkami. Super moc? Ten kot jest bardzo wysokopienny i asertywny.
Laura: jak wiele rudych kotów, cierpi na alergie pokarmowe.
Chcielibyśmy uratować kolejne koty, które tak jak Laura, urodziły się w złych miejscach, ale najpierw nasi podopieczni muszą znaleźć domy, bo zwyczajnie nie mamy już miejsca.
Laura jest gotowa do adopcji: wykastrowana, ma około 1,5 roku, chętnie pojedzie do nowego domku z siostrą szylkretką.
Szukamy dla niej domku we Wrocławiu lub Poznaniu (ale dla dobrego domu rozważymy też inne lokalizacje).
Warunki adopcji:
- rozmowa telefoniczna, video rozmowa, wizyta przedadopcyjna
- osiatkowane okna i balkon
- podpisanie umowy adopcyjnej
W sprawie adopcji proszę o telefon (791 724 050) lub wiadomość na FB. Nie odpowiadam na SMS-y.
Nie możesz podarować Laurze domku? Proszę udostępnij
🇬🇷🐈 Zielonooka piękność szuka domu
Zuzia w październiku może przyjechać do Polski!!!!!!!!!!
🖤🤍Zuzia – przeinteligentna kotka o magnetycznym spojrzeniu szuka domku!
🙀Jest jeden taki kot u nas, który trochę “zgubił się” w ogłoszeniach adopcyjnych maluchów i starszych kotów. To Zuzia.
😿Zuzię wzięliśmy od karmiciela, bo zaniepokoił nas jej stan (była bardzo chuda, przeraźliwie zarobaczona i miała ledwo 5 miesięcy, więc oceniłam, że jej szanse na przeżycie zimy na ulicy są raczej żadne).
😻Jaka jest Zuzia? To miziak, lubi się potulkać, spać obok człowieka i pomruczeć do uszka. Lubi też porozrabiać, bo to wciąż dzieciak, marok.
👀🧠Ale to co wyróżnia Zuzie, to hipnotyczne zielone oczy i.. inteligencja. Zuzia to prawdziwy bystrzak. Mam wrażenie, że ten kot intelektualnie jest zawsze krok przede mną xd Myślę, że świadomy opiekun będzie zachwycony inteligencją Zuzi, jej zmysłem obserwacji i potencjałem.
😸Zuzia jest wykastrowana, zachipowana i zaszczepiona. FIV/FELV ujemne. Lubi inne koty i psy.
🏠Szukamy jej domku niewychodzącego, z zabezpieczonymi oknami/balkonem. Najchętniej na terenie Wrocławia, ale rozważymy też inne lokalizacje. Dokumenty oraz transport ogarniamy i opłacamy my.
👉Domku dla Zuzi gdzie jesteś? W sprawie adopcji Zuzi proszę o wiadomość prywatną na fb lub kontakt telefoniczny (880 439 904).
🇬🇷🐈 Czy wiecie, że 90% kociąt nie dożywa 3 miesiąca życia w bezdomności? Czy potraficie wyobrazić sobie ile milionów kotów co roku umiera na ulicy, a ludzkie oczy często nawet tego nie notują (wiele z nich to koty, które umierają, zanim otworzą oczy).
Nasz Gremliny już od dawna są zabezpieczone. Karmimy je mokrą karmą z probiotykami. Dostały antybiotyki na koci katar. Łagodne pasty na odrobaczenie. Suplementy na wzmocnienie. Cały czas jeszcze troszkę karmi je mamusia.
A mimo to, nie ma tygodnia by coś im nie dolegało. Jak się skończył koci katar, to zaczęła się biegunki. Jak skończyły się biegunki, to były jakieś lekko osowiałe. Jak i to opanowaliśmy, i 3 siostry poczuły się wyśmienicie, to najmniejsze i najsłabsze kocie z miotu dało nam naprawdę mocno popalić.
To maleństwo dwa dni temu, późnym wieczorem, zaliczyło taki zjazd, że gdyby to stało się na początku naszej przygody z kociętami, kiedy nie mieliśmy jeszcze doświadczenia i weterynarzy, którzy służą radą, nie wiem czy finał tej sytuacji byłby pozytywny. W każdym razie poważnie baliśmy się, czy dożyje rana - i drogi do weterynarza.
Na szczęście malutka dochodzi do siebie i właściwie dzisiaj trudno uwierzyć, że dopiero co “umierała”.
Kociąt w tym miocie było 7. Zanim się o nich dowiedzieliśmy, 3 już zginęły. Trudno nam uwierzyć, że pozostałe kociątka, z wychudzoną jak szkielet matką, bez zabrania z ulicy, byłyby w stanie dożyć dorosłości.
🇬🇷🐈 Co u Gremlinków? Różnie: jeszcze dobrze nie uparaliśmy się z kocim katarem, potem z pasożytami, to nadszedł czas na biegunki i gorączki. Niestety zabranie takich kociąt z ulicy to dopiero pierwszy krok do ich uratowania, bo niedożywienie, zaniedbanie, robale i życie w bezdmności u takich małych kociąt jest śmiertlenie niebezpieczne. Wcale nie trzeba strasznego wypadku, by takie kociątka umarły na ulicy. Na ten moment wszystko u nich dobrze, chociaż liczmy się z tym, że trzeba być non stop uważnym.
Ale jednego naszym Gremlinkom nie brakuje: apetytu. Gdyby ktoś chciał zrobić im prezent i wysłać z greckiego sklepu puchy, to będą bardzo szczęśliwe (a my z nimi), bo takie pchły jedzą jak słonie.
🇬🇷🐈 Ile razy słyszałam zdanie: kot to zawsze sobie poradzi. Ale niestety dobrze wiem, że koty po prostu umierają po cichu, w ukryciu. W bezdomności są bezradne, a ich życie jest nie tylko krótkie, ale i pełne cierpienia.
Ta kotka oszukała przeznaczenie. Biorąc pod uwagę ile bezdomnych kotów jest w Grecji, fakt, że akurat ją złapał Marcin na kastrację (i to zupełnie przypadkiem, bo w planie były kotki od Pana, który dokarmia ogromne stado) i to właściwie w ostatniej chwili, bo pewnie maksymalnie kilka dni potem by już nie żyła, to jakby wygrać w totka. Tak ze dwa razy.
Ta kotka była o dobrej godzinie. W dobrym miejscu. I siedziała w takim bólu, skulona, że złapanie jej było tylko kwestią wzięcia jej na ręce.
Kiedy ją zabieraliśmy na kastrację, tak naprawdę nie mieliśmy pojęcia że sytuacja jest tak krytyczna. Ot, kolejny wycieńczony, wychudzony kot, może z FIV, może z masakrą w zębach, który walczył o życie w śmietniku.
To co powiedzieli nam weterynarze, zwaliło nas z nóg: kotka od wielu dni nie mogła jeść. Wbiła sobie kawałek drewna w dziąsło. Odłamek był tak ostry, że koniuszek przebił się na zewnątrz (nie widzieliśmy tego, bo odłowiliśmy ją późnym wieczorem, na drugi dzień kuliła się w kącie kennela i nie chcieliśmy jej dodatkowo stresować, a drugiego dnia i tak jechała do kliniki).
Ten uraz wywołał tak głęboki stan zapalny, że jej policzek od wewnątrz i dziąsło było wielką, ropiejącą raną, a kotka była wycieńczona przez stan zapalny i głód.
I powiedzcie mi, jak po wyleczeniu i kastracji mamy znowu wywieźć ją na śmieci? Kolejny kot zapewne zostanie u nas na stałe.
🇬🇷🐈 Kochani, my tu tylko o kociętach i kociętach, a ostatnio byliśmy w Chalkidzie i spędziliśmy tam 5 godzin (+ 6 godzin drodze), także zrobiliśmy konkretną “dniówkę”. Co tam się wydarzyło, że to tyle trwało?
Zabraliśmy na akcję-kastrację 6 kociaków. Jedna kotka niestety nie mogła jej przejść: okazało się, że była na skraju śmierci. Napiszemy o niej więcej w kolejnym poście.
Pojechał z nami też po raz kolejny Milo: na zęby. Niestety dalej nie wyrwano mu kłów, mimo mojej wyraźnej prośby. Wielokrotnej. Także jeśli jeszcze raz będzie miał problemy z zębami, to już chyba będziemy musieli jechać do Aten (i wpędza mnie to w rozpacz).
Poza tym jechała z nami Miterka - kotka, którą jest pod naszą regularną opieką, bo zrobiła się jakaś “wyczochrana”. Ale okazało się, że to zakłaczenie. Z jednej strony to tylko kłaki, z drugiej: nie bagatelizujcie tego, w najgorszej opcji może to skończyć się operacyjnym usuwaniem sierści, bo te mogą doprowadzić do zatkania jelit! Była też szylkreta Luna - na badanie krwi.
Nie wszystko poszło po naszej myśli, ale tak w życiu bywa.. najważniejsze, że wróciliśmy w tym samym składzie, w którym wyjechaliśmy. Niestety zdarzało się, że wyłapując koty na kastracje, znajdowaliśmy niektóre w takim stanie, że nie mogliśmy im pomóc inaczej, niż skracając ich cierpienie.
PS: Jakbyście jednak cały czas myśleli o naszych kociętach, to tutaj link do zbiórki: https://zrzutka.pl/uu9vrn
🇬🇷🐈Tak wyglądały maluchy w dniu przyjęcia. Objawy kociego kataru ustąpiły po dobie od podania leków, ale trzymajcie za maluchy kciuki, bo chociaż na filmiku widzicie pękate brzuszki (zanim zrobiliśmy sesję, porządnie je nakarmiliśmy), to tak naprawdę moglibyśmy się na nich uczyć niuansów kociego szkieletu. Ich mamusia jest niedożywiona, urodziła aż 7 kociąt, a jadła to co zdobyła na ulicy, więc jak możecie się domyślić: kocięta nie miały szans na dostateczną ilość pokarmu. U nas jedzą jak smoki, wciąż też piją mleko, więc mamy nadzieję, że będą się prawidłowo rozwijać.
🇬🇷🐈Kochani, od wczoraj cała rodzina jest już zabezpieczona. Czy się cieszymy? Tak, to naprawdę szczęście, że ta kocia matka, która tak naprawdę sama jest jeszcze jeszcze wychudzonym, przerażonym, kocim dzieckiem, nie będzie rodziła 3 razy w roku po krzakach kociąt, a potem w desperacji szukała pożywienia w ogrodach ludzi, którzy jej nie przeganiają. Cieszę się, że 4 kociątka nie zostaną rozjechane na ulicy, nie stracą wzroku przez koci katar, nie doświadczają już głodu i choroby w bezdomności (i nie zginą na ulicy, jak trójka ich rodzeństwa). Trudno jednak o uczucie beztroskiego szczęścia,mając świadomość, że naprawdę nie powinniśmy przyjmować kolejnych kotów, mając obecnie tyle pod opieką i jednocześnie wiedzą,, że naprawdę na ten moment dla kolejnych miejsca nie ma. Dalej przypominamy o zbiórce, bo naprawdę wsparcie jest nam obecnie bardzo potrzebne… https://zrzutka.pl/uu9vrn
🇬🇷🐈To nasza Frida z portu. Chciałabym napisać, że u malutkiej nie ma już śladu po kocim katarze, ale byłoby to kłamstwo. Frida już na zawsze ma uszkodzone oko. Ale nie przeszkadza jej to cieszyć się z życia, ani wspinać po wszystkim. Frida rozgląda się za nowym domkiem. Lubi inne kotki, pieski, ludzi, a najbardziej lubi psocić 😻
Dla Fridy szukamy kochającego domku niewychodzącego z osiatkowanym balkonem i oknami. Najchętniej we Wrocławiu, ale rozważymy też inne lokalizację. Organizujemy transport do nowego domu i pokrywamy jego koszty.
Na miejsce Fridy czeka wiele kotów, które umierają pod greckimi śmietnikami, ale bez adopcji nie możemy przyjmować kolejnych kotów 😢
🇬🇷🐈Milo chciał bardzo podziękować za swoje ulubionego puszeczki!😻😽
A gdyby ktoś jeszcze chciał sprawić mu radość, to Milo z radością przyjmie zapas karmy i nawet podzieli się z innymi kociakami (karmę można zamawiać przez grecki sklep internetowy)
🇬🇷🐈 Wiecie jakie były pierwsze chwile Fiodora w nowym domu? Wycie pod szafą i siusianie pod siebie. Na szczęście miał wtedy przy sobie ufnego i wspierającego Tuptusia. I na szczęście Natalia z synem dali Fiodorowi tyle czasu, ile potrzebował. Dzisiaj Fiodor to super miziak, kot o nieszablonowych pomysłach i niezły urwis. Dziękuję za adopcję w dwupaku, a przede wszystkim za mądrość, odpowiedzialność i miłość do tych łobuziaków od pierwszych chwil 🥰😻
🇬🇷🐈 Zuzia szuka domu!
Zuzia to absolutnie przemiły kot. Jest bezkonfliktowa, zrównoważona i przyjacielska do innych kotów. Bardzo lubi głaski i tulaski z człowiekiem, ale nie jest nachalna.
To delikatny, spokojny i ciekawski koteczek. Ale to co szczególnie ją wyróżnia, to inteligencja. Zuzia, jeśli chodzi o bystrość i zmysł obserwacji, jest absolutnie najmądrzejszym kotem jakiego znam.
Zuzia została uratowana z greckiej ulicy. Na jej miejsce czeka tysiące kociaków umierających pod śmietnikami Dlatego szukamy Zuzi mądrego i odpowiedzialnego domku niewychodzącego.
Zuzia ma 1,5 roku. Jest wykastrowana, zaczipowana, a testy FIV/FELV ujemne.
Zuzia szuka domu na terenie Wrocławia lub woj. śląskiego. Transport organizujemy my.
🇬🇷🐈 Pedro (albo jak wolicie: Hasiok, Chasiotis, Skupidiaris) nie jest zdziczałym kotem. Patrzy na człowieka z ufnością, ale też z… przerażeniem.
Najszczęśliwszy jest w klatce kennelowej, z pluszową rybą. W tym oswojonym mikroświecie jest spokojny i skory do zabawy.
Świat poza klatką paraliżuje go strachem. Jak bardzo musiał bać się na ulicy, skoro dwa razy przybiegł do mnie (w odstępie 7 godzin!), miaucząc rozdzierająco? Nie wiem.
Jak znalazł się w śmietniku z dala od domów, ludzi i innych kotów? Nie wiem.
Ale wszystko wskazuje na to, że jest kotem powypadkowym. Czy prawdopodobnie połamane żebra to wynik bestialstwa człowieka? Być może.
Czy człowiek, który go oswoił i któremu ufał, zawiódł go najbardziej na świecie? Być może.
Czy Pedro doskwiera ból fizyczny, psychiczny czy te dwa razem? Tego być może dowiemy się w Chalkidzie, w sierpniu jesteśmy umówieni na wizytę z nim.
Dzisiaj wszyscy staramy się dawać temu kociemu dziecku tyle spokoju i miłości, ile możemy.
🇬🇷🐈 Szukamy imienia dla tego maleństwa. Macie jakiś pomysł?
Poznajecie tą kocią piękność?
Ta dziewczyna miała przyjechać do nas tylko na kastrację. Ale nie byliśmy w stanie w środku greckiej zimy odwieźć ją na śmietnik. Szczególnie, że przyjechała z chlamydią, kocim katarem i w ogóle nie interesowało ją wyjście z klatki kennelowej. No chyba, że po to, by dostać szybciej jedzenie. Albo żeby się pomiziać z człowiekiem, który już po kilku dniach przestał ją przerażać.
PS: to Diana w swoim cudownym domu, z nową ulubioną, ćwierkającą zabawką 💓
Wyobraźcie sobie, że ostatnio w drodze do kliniki weterynaryjnej zatrzymaliśmy się tylko na chwilę na poboczu, aby poprawić transporter Laury. I od razu usłyszałam kocie miałki. Z nadzieją zapytałam Marcina, czy to nie któryś kociak w samochodzie. Ale nie… to kocie dziecko wybiegło na dźwięk samochodu i zaczęło płakać. Ja też prawie zaczęłam płakać. Naprawdę nie powinniśmy przyjmować nowych kotów, więc twardo powiedziałam sobie samej, że nie zabieramy go. Zostawiłam mu jeść i uznałam, że może jest tu przypadkiem.
To miejsce w ogóle nie pasowało do bytowania kotów, więc miałam nadzieję, że oddalił się od wsi, od innych kotów i wróci tam, skąd przyszedł. Ale nie dawało mi to spokoju. Ruchliwa droga. Miejsce na odludziu. Wiedziałam, że jak wrócimy, muszę sprawdzić czy jeszcze tam jest. I jechałam tam z duszą na ramieniu, ze strachem, że znajdziemy go… ale potrąconego.
Wróciliśmy po 7 godzinach. I po 7 godzinach wyszedł z krzaków. Chudy tak, że można uczyć się na nim jakie kości ma kot. Zaświerzbiony. Pchła na pchle. I jeszcze kleszcze (skąd on w ogóle je wziął w szczycie greckiego lata?). I po prostu dał się wziąć na ręce.
Co prawda po drodze zwymiotował i zrobił kupę, ale mimo stresu, jedyne czego się domaga, to głaskania.
W okolicach ostatniego żebra ma wielką narośl. Podejrzewał, że to coś pourazowego.
W miejscu, gdzie go znaleźliśmy, nie było ani jednego kota, nawet śmieci spożywczych, więc nie mam pojęcia dlaczego tam był. Zgubił się czy ktoś pozbył się go jak śmiecia?
Brak mi słów. Ten już nie wróci na ulicę, ale adopcje stoją, ale naprawdę codziennie mijam koty, które potrzebują pomocy. Codziennie jeździmy karmić rodzinę ze śmietnika, czasem rozstawiamy klatki, by je złapać. Ciężko pogodzić się z tym, że każdego dnia podejmujemy decyzję, który kot będzie żył, dostanie szansę na adopcję. Przecież każdy z tych kotów
🇬🇷🐈Dzisiaj przy stanowisku do karmienia, gdzie polujemy na maluchy ze śmietnika, "przyłapaliśmy" na jedzeniu kociaka, który bardzo przypomina nam naszego Milunia. Kot niestety kuleje.
Mimo, że byliśmy tam dzisiaj 3 razy, maluchów nie widać.
Ta okolica jest bardzo niebezpieczna. Prowadzi tam główna droga między wioskami. I jest to poza obszarem zabudowań, więc boję się, że takie maluchy mogą stać się ofiarą lisów.
Kocięta w poszukiwaniu jedzenia mogą też zaklinować się w puszkach (wyciągaliśmy już takie koty z koszy na śmieci).
Zostawiamy im suchą karmę i wodę (mokra w takie temperatury psuje się błyskawicznie) koło drzewa oliwnego, trochę z dala od ludzkich oczu, żeby nikt tego nie niszczył.
Mawro
🇬🇷🐈 Czy Mawro kiedykolwiek znajdzie dom?
Wiecie, czasem tracę nadzieję, że nasz cudowny Mawro znajdzie jeszcze dom. 1,5 roku temu zrobiłam o nim film, który zdobył grubo ponad milion wyświetleń i pod wpływem wzruszenia mnóstwo osób chciało dać Mawro dom. Ale emocje opadły i wizja domu rozpłynęła się - mimo kilkudziesięciu wiadomości i telefonów.
W tym roku zimą miałam zapytanie o Mawro - wydawało mi się, że rozsądne, mądre i dobre. Wydawało mi się. Osoba, która chciała dać dom Mawro, uznała że jednak nie może poczekać na niego 2 miesiące.
Podczas naszego wyjazdu do Polski Mawro znowu miał problemy z pęcherzem. Pod kilka razy dziennie odbierałam telefony od Thanasisa, oglądałam filmy jak sika, konsultowałam jakie leki trzeba Mawro podać.
Za każdym razem pod wpływem stresu (wyjazdu do Polski i adopcji części kociaków) Mawro się stresuje. A stres u niego oznacza problemy z pęcherzem.
Obecnie Mawro jest na lekach, które poprawiają jego nastrój, więc wierzę, że przy kolejnym ewentualnym wyjeździe obejdzie się bez paniki i jego stresu, bólu oraz dolegliwości ze strony pęcherza.
Ale ja chciałabym wreszcie dać temu kotu to, na co zasługuje. Miłość, jego własny dom, stabilizację (a nie nowe koty, koty które wyjeżdżają do adopcji itp.). Ale jednocześnie wiem, że z każdym rokiem szanse dla Mawro się zmniejszają.
Dla dobrego domu zorganizujemy dla Mawro transport w ciągu 2 mc.
Mawro jest zaszczepiony, zaczipowany, wykastrowany, testy FIV/FELV ujemne.
Szukamy domu wyłącznie niewychodzącego, z osiatkowanymi oknami, balkonem, Mawro może zostać jedynakiem albo zamieszkać ze stabilnym, przyjaznym kotem po socjalizacji z izolacją. Lubi psy.
Wiecie, że Feta (dawniej Mila) była pierwszym wyadoptowanym przez nas kotem? Co ciekawe, Feta ewidentnie nie chciałaby już wrócić (ze mną?) do Grecji. Ilekrość odwiedzam Mateja i Artura, Feta ucieka gdzie pieprz rośnie. A kiedy jest niegrzeczna, to podobno słyszy, że Patrycja po nią przyjedzie... no cóż, na szczęście nie robię tego wszystkiego dla kociej wdzięczności :P Co więcej, Feta "zbuntowała" też swoją młodszą siostrę z Grecji, która zaczęła podchodzić do mnie z dużo większą nieufnością. Ale Fecie Grecja nie może się dobrze kojarzyć. Zotała tu otruta, straciła w niewyjaśnionych okolicznościach ogon (mam podejrzenia, że nie był to wypadek). Doświadczyła tu głodu, okrucieństwa i bólu. Adopcja to najlepsze co ją w życiu spotkało. I nie dziwię się, że nie zamieniłaby na nic i na nikogo Mateja, Artura i pełnego miłości oraz bezpieczeństwa domu, który dla niej stworzyli <3