12/02/2017
Trova le differenze...
No, ma andate pure a comprare i cuccioli su subito.it o in negozio... tanto costano molto meno e la qualità è la stessa... vero?
Wygraliśmy z wójtem Dobrcza o 170 zwierząt
Mamy przykład kolejnego samorządowca w Polsce, który wydał dramatyczną decyzję dla 170 zwierząt odebranych przez „Pogotowie dla Zwierząt” z fabryki psów w Dobrczu pod Bydgoszczą. Tym razem zwierzęta kazał nam oddać sprawcom wójt gminy. Nie wykonaliśmy tego polecenia.
Jako „Pogotowie dla Zwierząt” w lutym 2017 zlikwidowaliśmy kolejną fabrykę psów. W Dobrczu przejęliśmy ponad 170 zwierząt trzymanych w okrutnych warunkach. Zwierzęta żyły w klatkach i skrzyniach. Miesiącami nie wychodziły na dwór i nikt im nie sprzątał. Psami nikt się nie zajmował. Kotami także, niektóre umierały leżąc w odchodach, odwodnione, bez pomocy lekarskiej. Była to największa likwidacja hodowli psów rasowych w Polsce, jaką do tej pory udało się odkryć – z najgorszymi warunkami utrzymania zwierząt. Jeszcze nigdy nikt nie odebrał z jednego miejsca aż 170 zwierząt. Na terenie posesji hodowane były buldożki francuskie, yorki, maltańczyki, owczarki border collie, bulteriery, shih tzu oraz koty norweskie.
Izabela i Roman G. zostali tymczasowo aresztowani, a dla psów znaleźliśmy domy na czas trwania postępowania. Od kilku miesięcy trwa proces oskarżonych, którzy opuścili już zakład karny. Zarzuty dotyczą znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad hodowanymi przez siebie kotami i psami oraz oszukiwania klientów, którym sprzedawano psy i koty w złym stanie zdrowia. Oskarżeni nie przyznają się do winy.
I teraz proszę sobie wyobrazić, co robi Urząd Gminy Dobrcz pod kierunkiem wójta Krzysztofa Szali? Stwierdza w decyzji administracyjnej, iż nie zatwierdzi naszego odebrania zwierząt i że psy mają wrócić do sprawcy. Decyzja ma rygor natychmiastowej wykonalności. Natychmiast piszemy odwołanie od takiego rozstrzygnięcia do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Bydgoszczy. Sprawa trafia do następującego składu orzekającego: Jerzy Jamiołkowski, Magdalena Siekierska i Elżbieta Szews. Zamiast pomóc tym zwierzetom, co robią Ci ludzie? Nie dość, iż utrzymują decyzję wójta, choć jest ona podjęta ze złamaniem prawa, to jeszcze w ich decyzji czytamy, że „…nie jest zatem wykluczone, iż po oddaniu zwierząt dotychczasowi właściciele podejmą stosowne kroki w celu zapewnienia im warunków przebywania zgodnych z przepisami ustawy o ochronie zwierząt…”
To jakiś dramat… Jak organ administracji może być tak nie czuły na krzywdę, jaką doznały tam zwierzęta? Jak może się zgodzić na ich oddanie do oprawców? Decyzja ta jest niestety ostateczna. Ale mimo to, nie poddajemy się. Składamy skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Bydgoszczy. Na rozprawę czekamy pół roku, aż do minionej środy.
Warto było. Wygraliśmy, choć czekaliśmy na tą chwilę trzy lata! Wojewódzki Sąd Administracyjny przyznał nam rację i uchylił nie tylko decyzję SKO w Bydgoszczy, ale poprzedzającą ją decyzję wójta gminy Dobrcz. Sprawa trafi do ponownego rozpoznania do gminy. Niestety do tej samej gminy, której wójtem jest Krzysztof Szala. Urząd więc sprawą zajmie się po raz trzeci. Czy tym razem władze gminy też będą chciały oddać psy do sprawców? Mamy nadzieję, że nie, ale to pokażą najbliższe miesiące.
-----------------------------------------------------------------------
170 zwierząt – psów i kotów – odebrała policja i „Pogotowie dla Zwierząt” w hodowli psów w Dobrczu, powiat bydgoski. Zwierzęta żyły w makabrycznych warunkach: klatkach i skrzyniach. Miesiącami nie wychodziły na dwór i nikt im nie sprzątał. Fetor amoniaku z odchodów był tak mocny, iż utrudnione były oględziny zwierząt. Hodowlę prowadziło małżeństwo, które było we władzach Stowarzyszenia zajmującego się rozmnażaniem psów i kotów. Wystawiało certyfikaty dla sprzedawanych psów. Szczeniaki sprzedawali po 1500 zł. Za znęcanie się nad zwierzętami grozi im kara do 3 lat pozbawienia wolności.
„Pogotowie dla Zwierząt” od 12 lat zajmuje się zwalczaniem przejawów okrucieństwa wobec zwierząt, sprawdzaniem warunków ich utrzymywania oraz dokonywaniem czasowego odbioru zwierząt w przypadku, gdy ich utrzymywanie odbywa się w rażących warunkach utrzymania. W minioną sobotę do Stowarzyszenia „Pogotowie dla Zwierząt” zgłosili się świadkowie, którzy potwierdzili znęcanie się nad psami w jednym z jednorodzinnych domów w Dobrczu. Osoby, które zamieszkiwały na terenie gospodarstwa, prowadziły Stowarzyszenie, które zajmowało się sprzedażą psów i kotów rasowych. Ceny za każde zwierzę wynosiły ok. 1500 zł.
– Osoby zgłaszające kupiły od małżeństwa psy chore, wychudzone, całe oklejone odchodami. Z informacji uzyskanych od świadków wynikało, iż w budynku tym utrzymywanych jest kilkadziesiąt psów małych ras. Przetrzymywane mogły być w bardzo rażących warunkach bytowania, we własnych odchodach stałych i płynnych – mówi Grzegorz Bielawski z „Pogotowia dla Zwierząt”.
Lekarze weterynarii, do których trafiły zakupione psy, potwierdzili brak leczenia zwierząt i wady rozwoju. Osobną kwestią był zły stan psychiczny psów. – Złożyliśmy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa i wraz z policją udaliśmy się na teren posesji. To, co tam zastaliśmy, niestety potwierdziło nasze obawy. W trzech pomieszczeniach właściciele hodowli ukrywali 170 psów i kotów. Te psy miesiącami nie wychodziły na podwórko, siedziały w ciemności, we własnych odchodach – mówi Krystyna Kukawska, prezes Stowarzyszenia „Pogotowie dla Zwierząt”.
Na miejsce wezwano lekarza weterynarii, który dokonał oględzin każdego ze zwierząt. Na miejscu byli także specjaliści od dobrostanu zwierząt i oceny ich stanu psychicznego. – Byłem w wielu hodowlach, zabierałem wiele zwierząt z jednego miejsca, ale tak makabrycznych warunków nie widziałem nigdy – mówi Grzegorz Bielawski. – Psami nikt się nie zajmował. Kotami także, niektóre umierały leżąc w odchodach, odwodnione, bez pomocy lekarskiej – dodaje.
Z ustaleń działaczy na rzecz zwierząt wynika, iż to największa likwidacja hodowli psów rasowych w Polsce, jaką do tej pory udało się odkryć – z najgorszymi warunkami utrzymania zwierząt. Jeszcze nigdy nikt nie odebrał z jednego miejsca aż 170 zwierząt – oceniają wolontariusze „Pogotowia dla Zwierząt”.
Na terenie posesji hodowane były buldożki francuskie, yorki, maltańczyki, owczarki border collie, bulteriery, shih tzu oraz koty norweskie. Obecnie trwa dokładana diagnostyka chorych psów i kotów, udzielana jest im niezbędna pomoc weterynaryjna w kilkunastu miejscach, do których zostały przewiezione. Rozpoczęła się także zbiórka środków na ich leczenie. Po tych czynnościach zwierzęta trafią do domów tymczasowych, gdzie będą przebywać do zakończenia sprawy karnej i wyroku. Oprócz psów i kotów policjanci zabezpieczyli także na posesji martwe zwierzęta. Leżały one ukryte w kartonie niedaleko bramy. Były to szczeniaki. Przyczyna ich śmierci znana będzie za kilka dni.
Jak można pomóc?
Na leczenie psów i ich transport z hodowli potrzebne są środki finansowe. Przy tak dużej liczbie psów i kotów koszty te będą znaczne. Wpłaty można kierować na nr konta bankowego Stowarzyszenia „Pogotowie dla Zwierząt”, Pl. Pocztowy 4/6, 64-980 Trzcianka: 87 1020 3844 0000 1702 0048 1093, z dopiskiem „likwidacja fabryk psów”.
PAYPAL [email protected]
YetiPay [email protected]
IBAN: PL87 1020 3844 0000 1702 0048 1093
SWIFT: BPKOPLPW