28/09/2022
Alpejski gończy krótkonożny -
moja przygoda z rasą.
Nazywam się Janusz Kajdos, członkiem PZŁ jestem od 1977 roku, łowiectwo zaszczepił mi sąsiad, Jan G.(zawsze miał wyżły), który z mojego ojca zrobił myśliwego. " Chcesz iść za tydzień w nagankę - wyczyść moją dubeltówkę". Ojciec polował w dwóch wybitnie polnych obwodach, z dużą ilością zająca i kuropatwy( pamiętam takie dwie niedziele, gdy w 32 strzelby pozyskiwano po 200 kilkanaście zajęcy). Raz jeden Ojciec pokazał mi jak obiela się zająca i go patroszy, później te czynności zawsze należały do mnie( dopóki mieszkałem z Rodzicami). Najbardziej jednak uciążliwymi dla mnie, nastolatka, były polowania na kuropatwy. Dlaczego? byłem noszącym już strzelone ptaki i wyszukującym postrzałki. Ojciec nigdy nie zgodził się na psa w domu(blokowisko). Ja myślałem o wyżle kontynentalnym lub wyspiarskim, ale zawsze był sprzeciw. W Ciechocinku wytropiłem (chyba już nie istniejącą ) hodowlę alpejczyków, zwanych jeszcze wtedy jamnikogończymi. Też sprzeciw. I dobrze, bo jak się dowiedziałem nieco później, psy z tej hodowli "przerastały rasę", były za wysokie.
Księgi rodowodowe alpejskich gończych krótkonożnych prowadzone w ojczyźnie rasy, w Austrii, liczą sobie już ponad 125 lat. Nie dopuszcza się tam do reprodukcji szczeniąt nazbyt wyrośniętych, ani z czarną maską na sierści. Tylko czerwień jelenia lub czarne podpalane(czworookie).
W swoim łowisku w okolicach Łodzi, któregoś bardzo wczesnego poranka strzeliłem z podchodu do dzika - ten po strzale chciał mnie stratować, ale po dłuższej chwili odgłos ucieczki ucichł. Było za ciemno jeszcze aby pójść za postrzałkiem w las polegając na własnym tylko wzroku. Odczekałem długą chwilę. Na zestrzale znalazłem dużo farby i fragmenty śledziony(strzał na kulawy sztych) - czyli strzał śmiertelny. A później marsz po drodze ucieczki dzika - jak po włóczce. Jakie ja musiałem przebyć krzaczory! Dziczek leżał stygnąc po około 300- 400m od zestrzału. Mimo bardzo wczesnej pory i wiedząc, że jeszcze śpi, zatelefonowałem do żony, mówiąc jej kategorycznie, że kupię psa myśliwskiego(żeby za mnie szukał postrzałków, a więc posokowiec - w moich dwóch obwodach na kuropatwy i zajace nie polujemy, pozostał kaczuchy, koguty i grubizna).
Niedaleko na zachód od Łodzi(gdzie mieszkam), w miejscowości Przykona, Józek G. prowadził hodowlę alpejczyków. Umówiwszy się telefonicznie pojechałem (w tajemnicy przed żoną) obejrzeć szczeniaki(wejście na teren posesji straszne - 11 szczeniąt z dwóch różno terminowych miotów, które rzuciły się na moje nogawki, 2 dorosłe suki i piękny reproduktor tej rasy, import z Niemiec. Wybrałem młodą suczkę, która wyraźnie dominowała wśród rodzeństwa - Eza była śliczna, ale czerwień jelenia z czarną maską(wtedy nie wiedziałem jeszcze o obostrzeniach hodowli w Austrii). Miała niespożyty temperament łowiecki, który czasem sprawiał kłopoty - siedząc ze mną na ambonie z oczekiwaniem na dziki potrafiła usłyszeć skradającego się lisa i go z tejże ambony oszczekać. Jest to rasa mająca znakomity węch, słuch i w odróżnieniu od wielu innych ras psów myśliwskich - wzrok. Moje szczeniaki z miotu T i A śledzą wzrokiem pasażerskie odrzutowce podchodzące do lądowania w Łodzi. Poza tym Eza potrafiła rozmawiać z ludźmi.
Straciłem ją , na polowaniu zbiorowym podjęła gorący trop sarny i poszła za nim( tylko posokowcom hanowerskim przypisane jest tropienie saren, bawarom i alpejczykom od tropów saren wara). Znalazłem ją martwą 9 dni później - potracił ją samochód.
Bez psa/suki wytrzymaliśmy miesiąc. W BŁ znalazłem ogłoszenie, w którym była wystawiona na sprzedaż bodaj roczna s**a alpejczyka( z Psiarni Wojskiego, jedna z najbardziej zasłużonych dla rasy hodowli), Pojechaliśmy - i wrócili z sunią. Bystra była bezkonkurencyjna. Skrwawiony trop i za chwilę anons. Niestety, z przyczyn rodzinno/osobistych Bystra nie jest ze mną a z moim synem, który nie poluje, ale to ona dowodzi psiarnią na osiedlu.
Dalej było tak. Zaraziłem pasją łowiecką moją Żonę mówiąc, że chciałbym w Naszym domu psa - wybór padł na Alpejskiego Gończego Krótkonożnego (jakże by inaczej). Skąd? Z Psiarni Wojskiego!
Pojechaliśmy i wrócili z piękną sunią o wdzięcznym imieniu Stefa(ta najpiękniejsza Sonia, pojechała do Francji? i wygrała w swojej rasie światową wystawę psów w Amsterdamie?- jeśli dobrze pamiętam).
Stefa, zwana w domu Tazą nie respektowała sarny, co było skutecznie tępione. Dała nam 4 piękne szczenięta po Ako z Moraw. Jedno szczenię jest w Opolu, i już się sprawdza w próbach polowych, drugie poluje w okolicy Kostrzyna nad Odrą, trzecie tropi z powodzeniem postrzałki w Belgii. Czwarte - suczka została w domu, u Nas. To Tira, matka naszego miotu A. Jeden urwis z tegoż miotu już poznaje łowisko w okolicy Poznania, na suczkę(jedyną w miocie) zsadził się pewien młody Irlandczyk(szuka sposobu, aby przewieźć szczenię przez granice), dwa pieski są jeszcze do wzięcia.
W trakcie pracy z opisywaną rasą padliśmy ofiarą oszustwa - s**a z Chorwacji, kryta w Szwecji, sprzedana z Serbii do Czech, finalnie trafiła do nas za niemałe pieniądze. Zdążyliśmy z niej zrobić młodzieżowego czempiona Polski(na ringu prezentowała się znakomicie), po czym okazało sie, że ma genetycznie uwarunkowaną, letalną chorobę spichrzeniową mózgu. Musieliśmy suczkę wyeliminować z hodowli. Bolało.
Ale zaowocowało to tym, że wszystkie nasze szczenięta przechodzą badania genetyczne
( laboratorium w Czechach) i otrzymują przy ew. sprzedaży stosowny Certyfikat zdrowia.
Mam świadomość, że rasa nie jest zbyt popularna w Polsce, ale ja nie zamienił bym na żadną inną. Psy tej rasy dojrzewają psychicznie dość późno, około 1 1/2 roku życia, ale od wczesnego szczenięctwa sprawdzają się na świeżo sfarbowanym tropie, stary trop też je ciekawi, trzeba pilnować respektowania sarny, drapieżniki łowieckie tępią zapamiętale. I są po prostu wspaniałe i przymilne, ale też nieufne w stosunku do obcych.
p.s. chęć do pracy w wodzie jest zupełnie indywidualną cechą każdego psa/suki tej rasy,
żaden z naszych szczeniaków nie ma choroby lokomocyjnej.
Darz Bór Koledzy i Diany też