22/09/2024
Poznajcie Hatifnata oraz jego braci: Ryjka, Topika i Paszczaka.
Prywatnie to nasi dawno nie widziani przyjaciele (adoptowani od naszej wolontariuszki 1,5 roku temu), oficjalnie, nasi nowi tymczasowi mieszkańcy. Niekastrowani chłopcy mają prawie 2 lata – co oznacza, że przebywają już mentalnie na szczurzej emeryturze. I tak spokojnie sobie żyli w większym stadzie, dopóki pewnego dnia Hatifnat nie zaczął wykazywać coraz większej agresji. Najpierw bił do krwi tylko swoich kolegów, jednak potem zaczął gryźć również ludzi. Jako, że zawsze służymy pomocą i dobrą radą, jak tylko właściciel zwrócił się do nas z pytaniem, co może się dziać, zaczęliśmy pytać.
Okazało się, że nic w stadzie czy domu nie uległo zmianie, jednak chłopaki byli u weta pół roku wcześniej, czyli przez zmianą zachowania Hatifnata. Dodatkowo dowiedzieliśmy się, że ma on guzka na plecach. Właściciel powiedział nam, że boi się operacji u takiego szczura i wolałby go uśpić.
W związku z powyższym postanowiliśmy przyjąć z powrotem Hatifnata pod nasze skrzydła. Konsultacja z weterynarzem od zwierząt egzotycznych wykazała, że nasz nowy kolega ma nowotwór jądra, który można bezproblemowo usunąć poprzez zabieg kastracji (co też obniży podwyższony poziom testosteronu powodujący agresję). Dodatkowo wsparcie lekami pozwoli go nieco wyciszyć.
W międzyczasie postanowiliśmy wziąć do siebie z powrotem również braci Hatifnata, którzy ze względu na jego agresję, przebywali osobno. Przed nimi dopiero konsultacja lekarska, jednak już wiemy, że Hafitnaf ma w swoim kale nicienie, więc wszystkich trzeba będzie poddać leczeniu na pasożyty.
Musimy jednak pochwalić chłopaków, że są totalnymi słodziakami – uroczymi, pragnącymi głasków, trochę leniwymi racuchami, którzy po przejściu leczenia będą mogli iść do nowych domków (niekoniecznie razem!) Póki co polecamy ich Waszym ciepłym myślom i zachęcamy do wspierania nas wysyłanymi darami (np. ze sklepu Hipcio) oraz wpłatami na zbiórki Viva Gryzonie. Zapewne za niedługo nasze kochane schaby doczekają się również własnej zbiórki.
Na koniec chcielibyśmy zaznaczyć, że sytuacja opisana w tym poście jest dla nas bardzo przykra, bo zawsze staramy się znaleźć jak najlepsze domy, w których nasi podopieczni będą mogli w szczęściu i zaopiekowani dożyć spokojnie końca swoich dni. Oddanie podopiecznego zamiast zapewnienia mu leczenia, do czego nawet zobowiązuje umowa adopcyjna, jest czymś okrutnym, jednak zawsze to lepsza opcja, niż porzucenie czy uśpienie bez próby pomocy takiemu zwierzęciu. Dlatego prosimy o umiar w komentarzach.
(swoją drogą uwierzycie, że to maleństwo na jednym ze zdjęć, tak słodko śpiące, to był kiedyś jeden z naszych nowych podopiecznych?