20/01/2024
Jaką metodą treningowa jest najlepsza?
Do napisania tego tekstu natchnął mnie inny, którego głównym tematem było wzmocnienie pozytywne. To jest teraz bardzo modne, cukierkowe podchodzenie do koni mówiąc dosłownie i w przenośni. Czy jest złe? Nie. Czy jest najlepsze? Nie. Czy jest dla każdego? Nie. Czy jest trudne? Tak.
Wszyscy chcielibyśmy żyć w pięknym różowym świecie, gdzie każdy ma nieskalany umysł i emanuje tylko pozytywną energią. Niestety o takich bajkach można jedynie przeczytać w książkach lub obejrzeć na idealnych tiktokach z wyselekcjonowanymi filmami. Koński świat też nigdy taki nie był i to nie za sprawą ludzi, po prostu żaden świat taki nie jest. Co jakiś czas, jak we wszystkich dziedzinach, coś staje się modne. Wtedy pojawia się wielu nowych specjalistów, którzy wołają do tłumu, że jest to prawda objawiona i teraz już na pewno ostateczna.
Od jakiegoś czasu dużo się słyszy o tym, że w pracy z końmi nie powinno być presji, że samymi nagrodami można stworzyć sobie przyjaciela i nauczyć konia wszystkiego. Problem jest tylko taki, że konie nie potrzebują człowieka za kompana w życiu, nie potrzebują wozić nas na swoich grzbietach, wypracowywać muskulatury potrzebnej do figur ujeżdżeniowych, czy pokonywania przeszkód z plecakami. Poddały się temu jak świat ewoluował i człowiek wszedł w ich życie, ale one sobie świetnie radzą uciekając przed drapieżnikami z odgiętymi plecami i niezaangażowanym zadem. Po prostu słabe osobniki nie przeżywają zbyt długo, nie tylko w naturze.
Jeśli chodzi o użytkowanie koni wierzchowych to tak naprawdę nie ma czegoś takiego jak całkowite R+, bo wtedy człowiek musiałby przychodzić do konia na padok z kantarem w ręku, czekać aż on sam wsadzi w niego głowę i popędzi na stanowisko do czyszczenia. Może i niektórzy tak robią, ale co w sytuacji gdy koń jest daleki od chęci bycia z nami, a trzeba mu zrobić kopyta, dać pastę na odrobaczenie, która mu nie smakuje albo zachoruje? Tu już nie ma czasu na smaczki i oczekiwanie, czasem liczy się każda chwila, kiedy musimy go natychmiast wpakować do przyczepy i wieźć do kliniki. Co wtedy? Koń choć chory, to w głębokim szoku, że jednak coś musi. Niektóre rzeczy, nawet jeśli koń ma sobie żyć własnym życiem, są niezbędne i koń po prostu nie ma wyjścia, musi się dostosować.
Poza tym wszystko zależy od tego, co my chcemy z tym koniem robić. Jeśli zależy nam tylko na siedzeniu na padoku, zakładając że koń sam ściera kopyta i nigdy nie choruje - wzmocnienie pozytywne jest jak znalazł, ale jednak zdecydowana większość ludzi, czegoś chce od tego konia. Chcemy pojechać w teren, przeskoczyć przeszkodę, wykonać figurę, wyjechać na zawody, nagrać film na media społecznościowe czy chociażby wziąć przyjaciela na spacer. Chcemy mieć konia zbudowanego, atletycznego, poruszającego się zgodnie z obrazkiem z książki o biomechanice, a nie z tym jak nasz koń biegnie na drugi koniec łąki. A przecież tak jak porusza się sam, tak jest dla niego najnaturalniej.
To, że my coś w ogóle chcemy to już jest niewypowiedziana presja. Ale czy dla koni to aż tak źle, że mamy wobec nich plany? Nie. Taki jest już ich świat i chociaż nie potrzebują człowieka przy sobie, to jednak na stałe wpisał się on w ich rzeczywistość.
Dobrych trenerów jest bardzo mało. I nie ważne jakim nurtem podążają, ich fundamentem jest ZAWSZE spokojna konsekwencja poparta doświadczeniem i otwartym umysłem. Można pracować z koniem używając każdego sprzętu i zasobów, wyłączając te, którymi zastępujemy brak umiejętności, i robić to dobrze, a także robić to bardzo źle. Koń będzie chciał być tylko przy człowieku, który zna się na nich, ich świecie, i ich umysłach, tylko przy takim, który jest konsekwentny i opanowany, bo tego też szukają w innych nieparzystokopytnych. A robią to po to, żeby ich gatunek przetrwał. I dla takiego człowieka są w stanie pracować, również wyczynowo, na tyle na ile ich ciało pozwoli, nie czując się przy tym dyskomfortu. Jest to trudne do osiągnięcia, ale możliwe.
Poza tym wszystkim każdy koń jest inny, jak każdy człowiek. I dobry trener będzie dostosowywał technikę pracy do możliwości psychicznych i fizycznych konia, i będzie potrafił szlifować to tak, żeby w końcu powstał ten diament, który się kryje w środku duszy i ciała. Każdy będzie inny, ale równie piękny i dopracowany jeśli włożymy w to wysiłek zrozumienia drugiej istoty i odpowiednią technikę zamiast ślepo wierzyć idealną receptę czy drogę.