W poniedziałek trafiło do mnie sześć 3-tygodniowych maluchów. Złapane z matką, ale okazało się, że przechytrzyła zabezpieczenia i zanim po nie pojechałam dała nogi. Po badaniach w gabinecie zdrowe szkraby trafiły do mnie, a matkę próbowaliśmy złapaćt, bo z zebranych informacji wynikało, że nie odchodziła od dłuższego czasu z określonego terenu. Jednak dopóki mamuśki nie było sześć głodomorów trzeba było karmić butelką, z której musiały nauczyć się pić. Gdyby tego było mało to rozłożyła mnie grypa… To był naprawdę trudny czas… Na szczęście mamusię udało się złapać w czwartek wieczorem. Została przebadana w gabinecie i czym prędzej przywieziona do kociąt. Maluchy od razu do niej się wtuliły. I taka refleksja… Kotka oswojona, łagodna, spokojna. Przez trzy dni zastawialiśmy na nią klatkę łapkę a okazało się, że dała się złapać w ręce, nie wyrywała się, nie drapała. Pojawiła się w Mamliczu niedaleko sklepu na wiosnę, tam urodziła pierwszy miot, teraz ma drugi. Tylko jedno przychodzi do głowy… porzucona bo ciężarna… A nie można wykastrować????? Kotka tak jak i maluchy będą szukać nowych domów tak za 4 tygodnie. Kotka będzie wykastrowana. Naprawdę nie chciałabym jej wypuszczać z powrotem w znanym jej miejscu w Mamliczu, chociaż wiem, że dostawałaby tam jeść i schronienie. Ona jest naprawdę cudowną kotką, cierpliwą, spokojną i byłaby cudownym domowym przyjacielem
Jeśli chcesz wesprzeć nasze działania i pomóc nam leczyć, karmić i kastrować koty zachęcam do wpłat na rachunek bankowy fundacji w Santander Bank Polska
92 1090 1069 0000 0001 5116 4226
lub przez wpłaty na
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/arkabracimniejszych