26/03/2019
Dziś w nocy 26 III 2019 Cindy przeszła przez Tęczowy Most. Żyła z nami pod jednym dachem szesnaście lat i bardzo nam jej brak.
Gdy ją przywiozłam jako szczeniaka z hodowli Rejentówka, była diabełkiem wśród goldenów. Cindy, Cindziorek, Cindzior. Pracuś, wiernie towarzyszyła mi w kuchni, podając, co spadnie lub zjadając, jeśli okazało się jedzonkiem. Gdy w kuchni było nudno, potrafiła zdjąć z wieszaka ścierkę, żeby mi ją przynieść, w celu wiadomym, oczywiście. Kochała jeść. Zawsze towarzyszyła mi w czasie porannej toalety. Potrafiła otworzyć drzwi do łazienki (i nie tylko te). Kradła skarpetki, żeby je za chwilkę mi podać.
Była czułą matką dla swoich szczeniąt. Czyściła je na błysk. Pamiętam, jak swoje pierwsze szczeniaki przez kilka dni przenosiła z kojca na parterze na piętro do naszego łóżka. Wielokrotnie. Chciała mieć wszystkich bliskich przy sobie. Dzieci to była też wymówka na niecne zachowanie. Gdy była w ciąży i karmiła, kradła jedzenie ze stołu. Zdarzyło jej pożreć jedenaście sznycli z drobiu na raz, innym razem - gorące mielone prosto z patelni. Inna sprawa, że wybaczaliśmy jej natychmiast.
Żebranie uprawiała inteligentnie. Kiedy goldenki śliniły się przy stole, ona z dystansu wtapiała w nas swoje czarne oczy. I to ludzie wstawali od stołu, żeby jej podać smaczek. Weekendowe i wakacyjne wyprawy z Cindy, jak pewnie z każdym labradorem, to wycieczki bez stresu w porównaniu z wędrującymi swoimi drogami goldenami. Cindy starała się być blisko. W aucie przeciskała się na przednie siedzenie. Wychodzisz człowieku na sekundę z auta do sklepu, wracasz, a tu labek za kierownicą :) Uśmiechnięta Cindy.
Piękna, nawet jak posiwiała na starość i musiała nosić golfy i skafandry zimą, we wszystkich było jej uroczo.
Długie życie Cyndziorka na zawsze pozostanie częścią historii naszej rodziny.
Kochajcie ludzie labradory, wniosą mnóstwo radości w Wasze życie.