30/04/2023
True
KILKA PRZEMYŚLEŃ Z OKAZJI ŚWIATOWEGO DNIA LEKARZY WETERYNARII...
Dzień na grupie jeździeckiej: 'Jakiego weterynarza polecacie z okolic x? Do kolki?'... Następuje wymiana telefonów, opinii, propozycji magicznych kuracji i 'co pomogło babci cioci sąsiadki szwagra koniowi', a zegar tyka....Czy czas, gdy bezpośrednio zagrożone jest życie konia to dobry moment na szukanie namiarów i opinii o lekarzach w w okolicy? Czy może lepiej wcześniej poznać ich kompetencje? I być z nimi w kontakcie? I mieć lekarza prowadzącego stajnię?
4 FAKTY O LEKARZACH KOŃSKICH, KTÓRE WARTO ZNAĆ
1) Warto mieć zaufanego lekarza (-y), który prowadzi naszą stajnię i zna konie. Da to większą gwarancje prawidłowej opieki i leczenia, niż angażowanie za każdym razem innego specjalisty. Nie czekajmy na sytuacje trudne i beznadziejne (i potem zdziwienie, że nie tak łatwo na szybko znaleźć chętnego do trudnego porodu czy kolki w nieznanej stajni). Kupno nowego konia, okresowe przeglądy zębów, 'niewinny' kaszel czy kulawizna, które może 'same przejdą' są okazją do wizyty i poznania specjalistów. Lepiej wezwać kogoś, gdy nie jest to absolutnie konieczne, by się poznać i poradzić, niż czekać na sytuacje kryzysowe. Pozwoli to też zadać właściwej osobie te wszystkie pytania, które dzień w dzień pojawiają się na facebookowych grupach, generując porady, od których włos się jeży!
2) 'Dobry lekarz' to wypadkowa wiedzy, umiejętności, doświadczenia i podejścia. Nie należy oceniać specjalisty źle po jednej pomyłce, nawet oczywistej i brzemiennej w skutki. Z prostej matematyki wynika, że im dłużej lekarz praktykuje tym większa szansa, że zdarzyły mu się błędy, złe diagnozy, wypadki przy pracy. To nie przekreśla go jako fachowca. Każdy dobry lekarz weterynarii ma na koncie przypadki, gdzie coś poszło nie tak! Stąd powiedzenie 'każdy lekarzyk ma swój cmentarzyk' ;) Ryzyko można zminimalizować ale nie uniknąć go. I przeciwnie, osoba zaraz po studiach może być miła, pełna werwy i chęci, i nie mieć żadnej 'wpadki' – za to doświadczenie niewielkie, a bycie miłym konia nie wyleczy. Dlatego lepiej patrzeć na całokształt pracy i podejścia, porównać opinie i wyrobić własną, zapraszając do współpracy i goszcząc w swojej stajni. Lepiej się rozczarować brakiem profesjonalizmu przy błahej sprawie (podbicie) niż poważnej, jak poród czy kolka.
3) Dobry lekarz nie boi sie koni i ma choć podstawową znajomość ich zachowań oraz spokojne, konsekwentne, cierpliwe ale stanowcze podejście bez zbędnych emocji. Respekt do konia i zachowanie zasad bezpieczeństwa są niezbędne – natomiast nie rokuje dobrze osoba, która boi się koni a od dokładnego badania odstrasza ją byle machnięcie ogonem czy zadarcie głowy. Też lepiej się przekonać przy błahostce, niż w poważnej sytuacji. Oczywiście jest też druga strona medalu – to właściciel odpowiada za bazowe wychowanie konia. Jest normalne, że zwierzę boi się obcej osoby z igłą, ale nie może być tak, że nie daje się dotykać, prowadzić czy przywiązać.
4) Tak jak na wizytę lekarską udajemy się wykąpani i czysto ubrani, tak też wypada by koń przed badaniem, oprócz nagłych wypadków, był na tyle czysty by badanie ułatwić a nie utrudnić. Przydaje się też uprzątnięty fragment korytarza stajennego oraz miejsce, gdzie można konia po równym przeprowadzić stępem i kłusem. Kantar, uwiąz, dostęp do ciepłej czystej wody, ręczniki powinny być naszykowane, podobnie jak dokumenty dotyczące konia, w tym wyniki badań, daty szczepień. Warto zadbać o pomocnika do przytrzymania i prowadzenia konia, zwłaszcza jeśli jest młody, niesforny lub jest to ogier.
Tekst i zdjęcie: Joanna Smulska