13/05/2022
Życie zamknięte w dłoniach…
Kocham hodowle i hodowanie, blaski i cienie tego zajęcia. Radość i smutek, zabawę i pracę. To jest coś, w czym się odnajduję i czemu poświęcam się bez reszty. Ostatnie miesiące były bardzo trudne…chyba najtrudniejsze, jak dotychczas. Były kryzysy, łzy, zmęczenie, zwątpienie i załamanie. Jednak takie chwile, jak ta ze zdjęcia dają mi siłę, poczucie spełnienia i wiarę w sens tego, co robie. Kiedy maleńkie, słabe i kruche serce wznawia bicie, staje się coraz silniejsze, a szczenię zaczyna ŻYĆ.❤️ W hodowli niczego nie da się przewidzieć, ani planować, można zakładać, ale ostateczne rozwiązanie i tak pozostaje w rękach losu i albo oddychamy z ulgą, albo płaczemy z zawodu i rozgoryczenia. Oczywiście o ile zależy nam na naszych zwierzętach… Moje psy są moją rodziną i tak też je traktuje, czasem się nie zgadzamy, krzyczymy, obrażamy i robimy sobie na złość. Ale zależy mi na nich, zawsze. Nie chce, żeby kiedykolwiek się to zmieniło. Każde życie, czy młode, czy stare, zdolne do rozrodu, czy nie, wystawowe, czy nie jest dla mnie równie ważne i cenne. Niezależnie od tego, czy żyje ze mną, czy z kimś innym- chcę, aby było szczęśliwe. Staram się dbać o moją sforę najlepiej, jak potrafię. Wiadomo- …wychodzi różnie.
Dziękuje przyjaciołom hodowcom, którzy dzielili się i dzielą ze mną swoimi doświadczeniami, dziękuje mojemu technikum weterynaryjnemu i lekarzom weterynarii od których kiedyś mogłam się uczyć i od których mogę uczyć się nadal.