02/06/2024
Trafia do mnie dziewczyna na spacer równoległy i pierwsze pytanie, które zadaje, to czy u mnie na spacerach pies może być na długiej lince, bo ona boi się puścić go luzem, a poprzednia (zoopsycho) ją z tego powodu wyśmiała i co więcej - upatrywała (nie widząc psa na oczy) przyczyny wszystkich ich problemów właśnie w tym, że pies chodzi na 20m lince, bo została odebrana mu “sprawczość”.
Innym razem słyszę, że znęcam się nad psami, bo uprawiam z nimi sporty, jestem barbarzyńcą, bo moje psy noszą szelki, a uczenie psów tropienia, czy czegokolwiek innego, to absolutnie niepotrzebna fanaberia, bo pieski powinny hasać nago i swobodnie po łące, a właściciel tejże łąki, powinien być im za to wdzięczny, sypać kwiatki i bić pokłony, gdy tylko zechcą swą arcyszanowną łapunię na jego ojcowiźnie postawić. Uczyć psów czegokolwiek absolutnie nie wolno, bo to on ma decydować, czy do Ciebie przyjdzie, a jeśli nie przychodzi (sam z siebie, wiadomo, bo wołanie nie wchodzi w grę, bo presja), to oznacza, że jesteś opiekunem niegodziwym i w te pędy bierz pejcz i idź się biczować.
Za życie z psem w mieście powinni Cię zesłać na Sybir, bo tylko dom w dziczy, z dala od zgiełku miasta uprawnia Cię, Ty marna istoto ludzka, do zaproszenia pod swój dach psa. Oczywiste jest, że jak pracujesz poza domem, to psa Ci nie wolno, bo to jemu musisz usługiwać na pełen etat, karmić możesz go wyłącznie naturalnie, surowym mięsem, bo gotowe karmy, to wygodnictwo, chłam i najlepiej sam to zjedz.
Jeszcze 3 lata temu taki pogląd wzbudzał we mnie zwyczajne wkurwienie, dziś jednak wrzucam to do worka z napisem “sekta” i stanowczo stoję przy swoim.
A co jest moje?
Zawsze powtarzam, że życie z psem, to transakcja wiązana. Tak jak ja jestem dla niego, tak on jest dla mnie. Nie zamierzam podporządkowywać całego życia psu, ani nakazywać moim klientom w te pędy wynosić się z miasta. Jak komuś prowadzenie psa na długiej lince daje komfort psychiczny, to niech go prowadza. Korona z głowy psu nie spadnie jak ograniczymy mu trochę pole eksploracji, a i dzikie zwierzęta nam za to podziękują. Nie mówię tu o kolczatkach, czy o rażeniu psów prądem, bo to kolejne ekstremum, też absolutnie nie moje.
Chcesz uprawiać z psem sport? Proszę bardzo, znajdź tylko taki, by Wam obojgu odpowiadał.
Uczenie psa zachowań? Koniecznie! Przynajmniej tych, które są Wam potrzebne w codziennym życiu. Mamy jednak trochę więcej szarych komórek niż nasze psy, więc skoro ja oceniam sytuację i mówię, że pies ma do mnie przyjść, to ma przyjść, i mam gdzieś jego potrzebę sprawczości, zwłaszcza w momencie, gdy znajduje się w sytuacji zagrażającej jego zdrowiu lub życiu.
Frywolne hasanie po polach może i zaspokoi psu potrzebę eksploracji, ale nie samym hasaniem pies żyje. Odpowiednia dawka zajęć czy to fizycznych, czy umysłowych, jest konieczna. Do tego zarządzanie tym wszystkim tak, by przewodnik pozostawał w strefie komfortu psychicznego i zrównoważenie wszystkiego odpowiednią dawką odpoczynku i regeneracji - to przepis na moje psy.
I na koniec, jeśli metody jakiegoś trenera/instruktora/zoopsychologa Ci nie odpowiadają, to proszę - odwiń się na pięcie i poszukaj innego, bo wszystko - nawet uczenie Twojego psa sadzać dupsko na trawie, zaczyna się od Twojego komfortu psychicznego.
anno.