Gabinet weterynaryjny Alik

Gabinet weterynaryjny Alik Gabinet weterynaryjny Przychodnia Weterynaryjna Alik Mariusz Marczak to firma działająca w branży weterynaryjnej.
(11)

Rodzaj świadczonej przez nią działalności został w Europejskiej Klasyfikacji Działalności sklasyfikowany jako: Działalność weterynaryjna. Forma prawna firmy Przychodnia Weterynaryjna Alik Mariusz Marczak to Przedsiębiorstwo prywatne. Firma posiada numer NIP 9531502408 i numer REGON 93148380, a jej siedziba mieści się pod adresem: Adama Grzymały-Siedleckiego 34, 85-868 Bydgoszcz, województwo kuja

wsko-pomorskie. Z firmą Przychodnia Weterynaryjna Alik Mariusz Marczak skontaktujesz się telefonicznie pod numerem 52 361-25-35. Odwiedź stronę internetową firmy Przychodnia Weterynaryjna Alik Mariusz Marczak lub wyślij wiadomość na adres e-mail [email protected].

Pomóżcie!!!!
10/07/2024

Pomóżcie!!!!

11/05/2024

Bardzo ciekawa praca i post.....

Poniższy post jest fragmentem pracy dyplomowej pod tytułem "Myślistwo jako istotny element modus operandi sprawcy zabójstw seryjnych – analiza przypadku". Praca została napisana przez psychologa i miała na celu ukazanie z perspektywy psychologicznej, potencjalnego związku między łowiectwem a przestępstwem zabójstwa.

„Pozbawienie życia to najwyższy rodzaj przemocy, tu skala się kończy, nie można posunąć się dalej.”

Zenon Kruczyński, Farba znaczy krew, Wołowiec 2017, s.104.

Podobieństwa w działaniu myśliwych i seryjnych morderców – analiza własna


Łowiectwo według definicji Ustawy z dnia 13 października 1995 roku Prawo Łowieckie to: Art. 1. Łowiectwo, jako element ochrony środowiska przyrodniczego, w rozumieniu ustawy oznacza ochronę zwierząt łownych (zwierzyny) i gospodarowanie ich zasobami w zgodzie z zasadami ekologii oraz zasadami racjonalnej gospodarki rolnej, leśnej i rybackiej (Prawo łowieckie, 1995, s.1). W skład łowiectwa, a więc ogółu działań związanych z gospodarowaniem populacją zwierzyny łownej, wchodzi myślistwo, czyli działanie ściśle związane z samym polowaniem. Według ustawy polowanie oznacza tropienie, strzelanie z myśliwskiej broni palnej, łowienie sposobami dozwolonymi zwierzyny żywej oraz łowienie zwierzyny przy pomocy ptaków łowczych. Czytając tę definicję nie sposób pominąć swoistą zbieżność działania myśliwych i seryjnych morderców. W tym miejscu można postawić pytanie: czym różni się proces polowania myśliwego od procesu „polowania” seryjnego mordercy? Analizując elementy polowania wyraźnie widać podobieństwa w poszczególnych etapach działania. Pierwszym elementem jest tropienie. Myśliwy tropi zwierzynę podążając za śladami jakie za sobą zostawia. Po jej wytropieniu podejmuje działania umożliwiające mu pozbawienie życia wybranej zwierzyny. Myśliwy na polowanie zakłada odpowiedną odzież, która ma za zadanie uniemożliwić zwierzynie dostrzeżenie zagrożenia, a więc wykorzystuje wszelkie dostępne środki, które pozwolą mu osiągnąć cel. Tego rodzaju „wtopienie” się w otoczenie ofiary, jaką w tym przypadku jest zwierzyna, przywołuje na myśl seryjnych morderców, którzy również za pomocą manipulacji ( „wtapianie” się w środowisko bliskie i znane ofierze) zbliżali się do niej na tyle blisko, aby umożliwić sobie jak najdoskonalsze dokonanie ataku. Jako przykład może posłużyć Ted Bundy, który wykorzystywał swoją przyjemną aparycję i inteligencję do nawiązania relacji z ofiarą. Były nimi młode kobiety, które Bundy „zwabiał” udając osobę potrzebującą pomocy lub podszywał się pod stróża prawa. Bundy „wtapiał” się w otoczenie swoich ofiar, nawiązując relację w miejscu publicznym. Sprawiał, że jego ofiary nie dostrzegały zagrożenia, jakie dla nich stanowił. W sposób symboliczny nie widziały prawdziwego oblicza Teda Bundy’ego, lecz to co chciał zaprezentować, przybierając „przebranie” odpowiednie do okoliczności, w jakich „tropił” swoją ofiarę. Po etapie tropienia następuje sam akt pozbawienia życia. Bogdan Lach przytacza jedną z teorii dotyczących powstawania fantazji u seryjnych morderców. Prezentowany proces składa się z siedmiu etapów, wśród których autor wyróżnia „trofeum”. Jest to dla sprawcy pewnego rodzaju „pamiątka” w postaci czegoś co należało do ofiary, z częścią jej ciała włącznie czy wykonywania fotografii zwłok ofiary. W prawie łowieckim zawarte są cele łowiectwa, wśród których znajduje się punkt dotyczący uzyskiwania możliwie najwyższej jakości trofeów. Zbieżność terminu „trofeum” wydaje się nie być przypadkowa. Myśliwi traktują części ciał upolowanej zwierzyny tak, jak seryjni mordercy traktują elementy pozyskane z miejsca dokonania morderstwa (w tym części ciała ofiary). Swoiste „trofeum” dla jednych i drugich stanowi pewnego rodzaju podsumowanie dokonań, jest elementem pozwalającym powracać wspomnieniami do dokonanych czynów. Charakterystyczne w środowisku łowieckim jest także fotografowanie się z „trofeami”, co stanowi kolejne podobieństwo w zachowaniu się myśliwych i seryjnych morderców. W poprzednim rozdziale omówiono typologie sprawców ze względu na motywację. Zawierała ona między innymi sprawców, którzy nastawieni są na sam akt morderstwa i takich, dla których istotna jest nie tyle sama śmierć ofiary, co proces którego jest skutkiem. Modus operandi seryjnych morderców odzwierciedla ich motywację do czynu. Od niej zależy między innymi wybór narzędzia czy zachowania sadystyczne względem ofiary lub ich brak. W tym miejscu warto się zastanowić, co motywuje myśliwych do wyboru narzędzia polowania. Polowanie przy użyciu myśliwskiej broni palnej teoretycznie zapewnia szybką śmierć zwierzyny i ograniczenie jej cierpienia. Teoretycznie, bo pociski myśliwskiej broni skonstruowane są w sposób, który „rozrywa” tkanki, więc przy niecelnym strzale śmierć zwierzęcia jest powolna i bardzo bolesna. Popularne wśród myśliwych jest jednak tak zwane norowanie. Polega na wpuszczaniu do nory lisa psa myśliwskiego, który ma za zadanie wypłoszyć zwierzę, aby myśliwy mógł pozbawić je życia. Podczas norowań psy napotykają również na jenoty i borsuki. W norze pies stacza walkę z zamieszkującym tam zwierzęciem, często doznaje poważnych obrażeń zagrażających jego życiu i zdrowiu. W Ustawie o Ochronie Zwierząt czytamy: „ 2. Przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności: 1) umyślne zranienie lub okaleczenie zwierzęcia, niestanowiące dozwolonego prawem zabiegu lub procedury w rozumieniu art. 2 ust. 1 pkt 6 ustawy z dnia 15 stycznia 2015 r. o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych lub edukacyjnych” (Ustawa o ochronie zwierząt, 1997, s.5). Powstaje więc zatem pytanie, czy świadome działanie człowieka, który dopuszcza do międzygatunkowej walki zwierząt, używając psów jako narzędzia do polowań, nie jest znęcaniem się nad zwierzętami? Należy tu zaznaczyć, że metoda ta, nie jest humanitarną metodą pozbawiania życia zwierzęcia, a więc dostarcza mu cierpień, których ograniczenie powinno być nadrzędnym celem myśliwych, których działanie, zgodnie z prawem łowieckim, ma na celu ochronę zwierzyny łownej. W związku z powyższym wydaje się być bezdyskusyjnym, że działania, które dostarczają cierpień zwierzęciu, mimo istnienia innych, humanitarnych metod regulowania populacji zwierzyny, są łamaniem Art. 5. Ustawy o Ochronie Zwierząt, który mówi: „ każde zwierzę wymaga humanitarnego traktowania”(Ustawa o ochronie zwierząt, 1995, s.5). Nawiązując do typologii podziału sprawców seryjnych zabójstw uwzględniającej tych, którzy nastawieni są na emocje, można zauważyć pewne podobieństwa w działaniu tego typu sprawców i myśliwych, których działania przywołują na myśl sadystyczne tendencje. Termin sadyzm wprowadził do literatury psychiatra R.Kraft-Ebing w roku 1886. Słowo to pochodzi od nazwiska francuskiego pisarza markiza Donatiena Alphonse Francois de Sade’a. Pisarz uważał, że istotą przeżycia seksualnego jest okrucieństwo (Wroński, 2016). Obecnie sadyzm klasyfikowany jest jako zaburzenie preferencji seksualnych polegające na osiągnięciu pobudzenia seksualnego oraz satysfakcji seksualnej poprzez zadawanie fizycznego i psychicznego cierpienia partnerowi (Gierowski, Paprzycki, 2013). Tendencje sadystyczne występują jednak nie tylko w sferze zachowań seksualnych. W roku 2013 naukowcy Erin Buckels, Daniel Jones i Delroy Paulhus przeprowadzili eksperyment dotyczący zjawiska, które nazwali sadyzmem codziennym (everyday sa**sm), a więc takich zachowań, które opierają się na zadawaniu cierpienia innym poza sferą seksualną. Badacze nie opierali swoich badań wyłącznie na zachowaniu względem innych ludzi, ale również innych gatunków. Przedmiotem eksperymentu były skłonności ludzi do zadawania bezpodstawnych cierpień. Jego wynik pozwala postawić tezę, że ludzie o sadystycznych skłonnościach czerpią satysfakcję z zadawania cierpienia innym żyjącym istotom, zarówno w swoim gatunku jak i poza nim (E. Buckels, D. Jones, D. Paulhus, 2013). Powyższe rozważania skłaniają do sformułowania hipotezy o istniejącym związku między myślistwem a skłonnością do tendencji sadystycznych. Jej weryfikacja nie jest w prawdzie przedmiotem tej pracy, ale przedstawione argumenty mogą być podstawą szerszego podejścia do problematyki związanej z humanitarnym traktowaniem zwierząt łownych. Art. 1. Ustawy o ochronie zwierząt stanowi: „Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę” (Ustawa o ochronie zwierząt, 1995, s.1). Obowiązujące prawo nakazuje traktować zwierzęta z szacunkiem, jako istoty zdolne do odczuwania cierpienia. Stosowanie takich praktyk myśliwskich jak wspomniane norowanie, przeczy nakazom zawartym w Ustawie o ochronie zwierząt i godzi w prawa, jakie daje ona zwierzętom. Najczęstszą formą pozbawienia życia ofiary przez sprawców dokonujących morderstwa z lubieżności i tych nastawionych na emocje jest duszenie. Łukasz Wroński przedstawia pogląd, który stanowi, że tego typu sprawcy duszą ofiary, bo jest to bardzo „osobisty” sposób odebrania życia. Zwraca uwagę, że sytuacja, w której sprawca zaciska dłonie na szyi ofiary lub używa do tego jakiegoś narzędzia jest ściśle powiązana z potrzebą kontroli. Zabijając w ten sposób sprawca kontroluje, jak długo ofiara będzie cierpieć zanim umrze (Wroński, 2016). Zenon Kruczyński w swojej książce opisuje jedno z polowań na kaczki, w których uczestniczył wraz z ojcem. Autor pisze: „(…) Żyjące trzeba było dobić. (…) Skuteczne było ściśnięcie kaczki z całej siły tak, jakby ścisnął ją paszczą wyżeł. Psom to dobrze wychodzi, ale tu trzeba było ściskać rękoma dłuższy czas, a kaczka żyła i żyła, dopóki jej szyja z głową bezwładnie nie opadła i nie zwisała swobodnie, gdy się ją bujnęło.” (Kruczyński, 2017, s.21). I w tym wypadku dostrzegalne są pewne podobieństwa w sposobie działania seryjnego mordercy i myśliwego, który własnymi rękami pozbawia życia konające zwierzę. Jako kolejny przykład przedstawiający pewną analogię w działaniu, posłuży przypadek seryjnego mordercy jakim był Jeffrey Dahmer. Podczas przeszukania mieszkania sprawcy policja znalazła w lodówce głowę mężczyzny, korpusy trzech mężczyzn, zmumifikowane dłonie i genitalia oraz kilka ludzkich czaszek pomalowanych szarą farbą. Charakterystyczne dla Dahmera było również zjadanie części ciał swoich ofiar (Wroński, 2016). Nawiązując do wspominanej wyżej analogii, przedstawiony zostanie fragment opisujący jedno z polowań: „(…) Nacinam mosznę i wyłuskuję jądra. Ciągną się nasieniowody. Wypreparowuję p***s, głęboko i mocno zakorzeniony między udami. Wycinam dookoła odbyt. Rozcinam skórę na szyi wzdłuż tchawicy i uwalniam ją. Rozcinam brzuch, uważając, by jelita pozostały w całości. Wkładam rękę głębiej, wycinam przeponę i wygarniam na trawę wszystkie wnętrzności. Odcinam od nich wątrobę (…). Wkładam rękę głęboko w ciało od strony brzucha, chwytam za tchawicę oraz serce i silnym szarpnięciem wyciągam na zewnątrz. (…) Przecinam skórę na karku, potem mięśnie, wbijam nóż za ostatnim kręgiem i tnę po wiązaniach.(…) Odcinam głowę.” (Kruczyński, 2017, s. 42). Autor mówi również o odstawianiu do skupu ciała zwierzęcia pozbawionego głowy. Głowę się wygotowuje, wcześniej wyjmując mózg „(…)by potem usmażyć go z cebulką i zjeść.” (Kruczyński, 2017, s.42). Wygotowaną czaszkę natomiast preparuje się na biało. Analizując sposób działania myśliwego oraz seryjnego mordercy jakim był Dahmer, trudno nie dostrzec podobieństwa. Dahmer, tak jak myśliwy, tropił swoje ofiary, polował na nie, by potem „oprawić” ich ciała i zjeść ich fragmenty. Podsumowując, z powyższej analizy wyłania się wiele podobieństw w sposobie działa myśliwych i seryjnych morderców. Biorąc pod uwagę definicję seryjności jako działania występującego w serii, zazwyczaj według tego samego wzorca, można uznać, że polowania są swoistego rodzaju seryjnym pozbawianiem życia innych gatunków przez człowieka. Reasumując rozważania dotyczące podobieństw w działaniach, najbardziej charakterystyczna wydaje się być jedna cecha. Mianowicie rzeczywista, główna motywacja myśliwych i sprawców seryjnych morderstw, o których mowa w tym rozdziale, jaką jest osobista satysfakcja z odebrania życia, swoista rozrywka danej jednostki. Jako konkluzja niech posłuży cytat: „ „Koronne argumenty” próbują przekonać ludzi, że zabijanie zwierząt przez myśliwych wynika wyłącznie z konieczności. Że najważniejsze są hodowla, dokarmianie, regulacja, że to z powodu braku drapieżników i że konieczna jest selekcja: „Według mnie jesteś gorszy i dlatego cię zabiję”. (…) Gdy polowałem spotkania ze zwierzętami, do których nie mogłem strzelić nie budziły we mnie emocji. Na chwilę zatrzymywałem się, by popatrzeć na łanię z cielakiem, ale po chwili szukałem dalej, bo szukałem rogacza – jego chciałem zabić!” (Kruczyński, 2017, s.81).

Dziecko na polowaniu - konsekwencje psychologiczne

Opis jednego z polowań opisywanych przez Zenona Kruczyńskiego przywołuje obrazy podobne do tych, które zostawiał po sobie seryjny morderca zwany „Kubą Rozpruwaczem”. Pierwszą ofiarą tego najbardziej znanego w historii seryjnego mordercy była Mary Ann Nicholas. Została znaleziona na ulicy z poderżniętym gardłem i raną ciętą brzucha. Drugiej ofierze sprawca rozciął brzuch i wyjął jelita oraz podciął gardło (Wroński, 2016). Polowanie o którym mowa Kruczyński opisuje tak: „(…) Z przestrzeliny w brzuchu wypływają mu jelita. Ojciec rzuca się na niego i zduszonym głosem woła: „Łap go za nogi!”. Łapię! Rogacz kopie i przeraźliwie beczy! (…) rogacz kopie coraz słabiej – ojciec podrzyna mu gardło – zwierzę straszliwie beczy i wiotczeje.” (Kruczyński, 2017, s.26). Autor wspomina moment, w którym trzymał ciało zwierzęcia na kolanach. Opisuje uczucie jakie temu towarzyszyło, jako poczucie, że stało się coś bardzo złego oraz głęboki smutek. Podsumowując wspomnienie polowania autor pisze: „Siłę kopiących nóg rogacza czuję w rękach do dzisiaj, a jego śmiertelny głos wbił się we mnie na zawsze.” (Kruczyński 2017, s.27). W tym miejscu należałoby zastanowić się nad zasadnością obecności dzieci i młodzieży w polowaniach oraz szeroko pojętą edukacją dotyczącą łowiectwa. Bogdan Lach, nawiązując do faz kształtowania się fantazji u sprawców seryjnych zabójstw, przywołuje badania FBI, które mówią, że fantazja staje się najważniejszym źródłem przyszłego pobudzenia emocjonalnego, które opiera się między innymi na treściach agresywnych i pojawia już we wczesnym dzieciństwie. Dzieci, które odczuwają potrzebę kontroli nad innymi, mogą rozpoczynać swe próby od dominacji nad zwierzętami, która często przybiera postać późniejszego znęcania się nad nimi. W związku z tym pojawia się pytanie o wpływ uczestnictwa w polowaniach na kształtowanie się osobowości. Jednym z rodzajów osobowości nieprawidłowej jest osobowość dyssocjalna. Osoby określane jako dyssocjalne charakteryzują się współwystępowaniem takich cech, jak: agresywność, skłonność do stosowania przemocy, chłód emocjonalny, znikomy poziom współczucia i empatii wobec innych wraz z wysuwającą się na pierwszy plan tendencją do uporczywego nieprzestrzegania obowiązującego porządku społeczno-obyczajowego. Jednostki takie nierzadko stają się sprawcami przestępstw – 50–80% skazanych odsiadujących wyroki w zakładach karnych spełnia kryteria antyspołecznego zaburzenia osobowości (Millon, Davis, 2009). Jedną z przyczyn kształtowania się osobowości dyssocjalnej są defekty procesu socjalizacji. Zalicza się tutaj głównie wrogie środowisko, w którym jednostka dorasta, a także czerpanie agresywnych wzorców zachowań od rodziców. (Kozaczuk , Badowska-Hodyr, 2008). W odpowiedzi na postawione pytanie istotne jest zaznaczenie wpływu czynników środowiskowych na kształtowanie się osobowowści. Wzorce, które przekazywane są dzieciom, mają znaczący wpływ na kształtowanie się w nich wartości, którymi będą się kierować w życiu. Warto przy tym wspomnieć o mechanizmach uczenia się agresji i przemocy. Dziecko uczy się agresji w sposób pośredni, kiedy doświadcza na sobie zachowań agresywnych oraz pośrednio, poprzez obserwację zachowań agresywnych, które przynoszą korzyści sprawcy. Zenon Kruczyński opisuje znaczenie jakie dla myśliwego ma ustrzelenie dorodnego samca jelenia. Gwarantuje to podziw w środowisku łowieckim i powoduje zazdrość innych myśliwych. Tak więc przemoc myśliwego wobec zwierzyny, którą pozbawia życia daje gratyfikację pod postacią podziwu innych i dumy, którą odczuwa. Wówczas dziecko, które uczestniczy w polowaniu w roli obserwatora, otrzymuje informację o korzyściach płynących z danego zachowania i w ten sposób może uczyć się agresji. Poza wdrukowaniem typowych dla rodzica i najbliższego otoczenia zachowań, dziecko uczestniczące w polowaniach może doświadczyć też emocji, z którymi ciężko będzie mu sobie poradzić, a to może mieć z kolei swoje konsekwencje o charakterze emocjonalnym, poznawczym czy behawioralnym. Dysonans poznawczy to stan nieprzyjemnego napięcia psychicznego pojawiający się w sytuacji występowania sprzecznych ze sobą elementów poznawczych. Stan ten trafnie opisuje cytowany fragment: „(…) –Czemu płaczesz? – pytam odruchowo. –Bo on przed chwilą tak sobie chodził, a teraz nie żyje.”(Kruczyński, 2017, s.33). Fragment ten dotyczy polowania, na które autor książki, z której pochodzi cytat, zabrał swojego ośmioletniego syna. Chłopiec przejęty całym wydarzeniem, jakim było dla niego pierwsze polowanie, towarzyszył ojcu w tropieniu zwierzyny. Z jednej strony ojciec jako autorytet z drugiej zaś szczere emocje dziecka, które w sposób naturalny zareagowało na obraz śmierci, której było świadkiem. W związku z powyższym udział dzieci i młodzieży w polowaniach jest kwestią głęboko dyskusyjną. Może mieć negatywny wpływ na kształtowanie się osobowości, a także wpływać niekorzystnie na rozwój empatii.

Powyższa praca miała na celu ukazanie zagrożenia, jakie potencjalnie może nieść myślistwo w połączeniu z zaburzoną jednostką. W Polsce jest ponad sto dwadzieścia tysięcy myśliwych (Kruczyński, 2017). Wśród tak ogromnej liczby, z całą pewnością, znajdują się osoby cierpiące na zaburzenia emocjonalne czy osobowościowe. Analiza przypadku, która została przedstawiona w tej pracy, pokazuje, jak trudne bywa trafne rozpoznanie zagrożenia, nim nie jest za późno. Okazuje się, że broń w rękach człowieka uważanego za przykładnego obywatela, który prowadzi na pozór normalne życie, może być śmiertelnym narzędziem, nie tylko dla zwierząt łownych. W życiu dokonujemy wyborów, które zawsze mają swoje źródło. Bywa, że są to motywy nieuświadomione i nam samym ciężko jest zrozumieć dlaczego zachowaliśmy się w taki czy inny sposób, czemu wybraliśmy zawód, który wykonujemy. Bywa również, że człowiek doskonale zdaje sobie sprawę z motywacji do czynów, które popełnia, jednak nie zawsze ujawnia tę motywację przed światem. Robert Hansen wiedział, dlaczego polował. Wiedział, dlaczego odbierał życie. Poczucie kontroli jakie dawała mu władza nad życiem innej istoty, była dla niego źródłem satysfakcji. Kontroli, której nie miał względem siebie samego, kiedy jako dziecko i młody człowiek był całkowicie zależny od woli surowych rodziców a rówieśnicy go nie akceptowali. Czytając rozważania powyższej pracy, warto zadać sobie pytanie: Czy zawsze mamy pewność, że ktoś, kto dla rozrywki zabija inne gatunki, poprzestanie na nich? Sprawa Roberta Hansena udziela odpowiedzi na to pytanie. Istotne jest też zwrócenie uwagi na to, jakie predyspozycje, wrodzone lub nabyte, trzeba posiadać, aby zabijać. W społeczeństwie brak jest akceptacji dla przemocy względem drugiego człowieka. Kiedy w środkach masowego przekazu pojawia się informacja o zabójstwie, powstaje społeczny sprzeciw. Jako ludzie, nie godzimy się na odbieranie życia drugiemu człowiekowi. Jednak zapominamy o tym, że my – gatunek ludzki, jesteśmy zwierzętami z rodzaju ssaków. Dlaczego więc dajemy ciche przyzwolenie na zabijanie zwierząt? Czym różni się strzał z broni myśliwskiej w serce zwierzęcia od strzału w serce ludzkie? Efekt jest zawsze taki sam. Przestaje bić. Richard Ramirez, jeden z amerykańskich seryjnych morderców, który pozbawił życia kilkanaście osób, powiedział kiedyś: „We’ve all got the power in our hands to kill, but most people are afraid to use it. The ones who aren’t afraid, control life itself.”Tłumacząc, każdy z nas ma w swoich dłoniach moc do zabijania, ale większość ludzi boi się jej użyć. Ci, którzy się nie boją, kontrolują życie samym sobą. W tym miejscu warto postawić pytanie. Jeśli każdy człowiek posiada w dłoniach moc do zabijania, jaką moc ma ten, który trzyma w nich broń?.

Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone. Zabrania się kopiowania powyższej treści bez oznaczenia źródła z jakiego pochodzi oraz zmiany fragmentów treści i publikowania jej jako własnej.

Oto tekst Pani Ewy - Ewa Zimoń , nauczycielki z Rybnika, analizujący etykę myśliwską i między innymi udział dzieci w pol...
11/05/2024

Oto tekst Pani Ewy - Ewa Zimoń , nauczycielki z Rybnika, analizujący etykę myśliwską i między innymi udział dzieci w polowaniach.....

"O okrucieństwie i hipokryzji związanej z łowiectwem.

Zbierając materiały do postu o wypadkach na polowaniach i biznesie łowieckim natknęłam się na pewną opowieść myśliwego. Pozwolę sobie przytoczyć ją, nie podając nazwisk osób biorących w niej udział. Oczywiście rzecz dzieje się na polowaniu, które ma być ostatnim dla pewnego starszego myśliwego. Po jakimś czasie oczekiwania na zwierzęta na ambonie pojawił się w końcu okazały b*k jelenia. Myśliwy oddał ostatni w swej karierze strzał. Celny tylko częściowo – ranne zwierzę uciekło. Sumienie jednak nie pozwoliło na pozostawienie go samemu sobie, ponieważ nie tak miało wyglądać pożegnanie z łowiectwem. Po kilku czy nawet kilkunastu godzinach myśliwy ze znajomym posiadającym wyszkolonego posokowca postanowili dojść postrzałka. Upłynęło sporo czasu, ale pies sprawnie pochwycił trop i po jakimś czasie już gonił rannego b*ka. Pościg trwał trzy godziny – pies i jego pan byli już wykończeni a ranny b*k padł na ziemię z wyczerpania. Wtedy pojawił się na scenie sprawca cierpienia i w swej wielkości i dobroci oddał do zamęczonego niemal na śmierć pogonią b*ka tzw. strzał łaski dobijając zwierzę ranione wcześniej w nogę. Nie chcę sobie nawet wyobrażać cierpienia zwierzęcia, strachu i traumy, jaka była jego udziałem.
Myśliwi chcą przedstawiać się jako troskliwi opiekunowie i znawcy Natury, których obecność w lesie jest nieodzowna, by zaprowadzić tam porządek i chronić ludzi przed niebezpieczeństwem ze strony dzikich zwierząt. Mają temu służyć m.in. pogadanki w szkołach i przedszkolach, podczas których myśliwi opowiadają dzieciakom o lesie, pokazują trofea i wypchane zwierzęta sącząc w młode głowy teorię, że można dbać o coś poprzez zabijanie. Ofiary tej propagandy mają zapewnić ciągłość łowieckiego procederu. To ważne w czasach, gdy według badań TNS (2016rok) aż 2/3 Polaków nie akceptuje myślistwa a tylko co 10 godzi się na nie w obecnym kształcie. Myśliwi wciąż domagają się tego, by dzieci mogły brać udział w polowaniach. Psychologowie biją na alarm, że dla młodych ludzi to trauma na całe życie. Dr Barbara Błońska, kryminolożka w Katedrze Kryminologii i Polityki Karnej Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego, mówi, że istniejące badania pokazują, że "dzieci które doświadczały przemocy i okrucieństwa wobec zwierząt trzykrotnie częściej były skłonne do zadawania jej w przyszłości – zarówno zwierzętom, jak i ludziom".
Już sama gwara łowiecka jest pełna zakłamań i hipokryzji. Myśliwi nie zabijają, lecz pozyskują zwierzęta, krew zabijanych to farba, strzela się nie w serce, lecz na komorę, umierające zwierzę zapisuje farbą testament. Populacją zwierząt się gospodaruje ( zabijając je), trzeba wykonać plan łowiecki, czyli zabić odpowiednią ilość różnych gatunków zwierząt ustaloną przez leśników ( w 90% myśliwych) bez względu na to, czy w tak zwanym łowisku mieszkają drapieżniki, które też muszą jeść. Jeśli dobija się nożem ranne zwierzę, mówi się, że myśliwy je skłuł... - tak się stało w głośnej swego czasu sprawie pewnego myśliwego – w „cywilu” lekarza – który ranił dzika w kręgosłup i ponieważ brakło mu amunicji (!!!), dobił unieruchomione zwierzę ciosami nożem a film opublikował w mediach społecznościowych. Niestety cierpienie jest wartością niemierzalną – dlatego też łatwo je przemilczeć, zwłaszcza jeśli dotyczy zwierząt, które wielu ludzi traktuje wciąż przedmiotowo. Nazywanie ich krwi farbą ma na celu odgrodzenie, zdystansowanie się od ich bólu, wyrobienie w sobie przekonania, że ich cierpienie jest nieważne. Stąd już tylko krok do okrucieństwa, którym jest chociażby pozostawianie postrzałków ich losowi, choć obowiązkiem myśliwego jest odnaleźć i dobić ranne zwierzę. Szacunkowo tych postrzałków jest kilkaset tysięcy rocznie! Ślady tego przestępstwa zacierają drapieżniki i padlinożercy, korzystające z takiej „taniej jatki”. Większość myśliwych przyznaje się do tego, że nie szuka zranionych zwierząt, nie mają wyszkolonych do tego psów – taka tresura wymaga posiadania psa odpowiedniej rasy, to są koszty, czas itd. Jeśli już jestem przy temacie psów – słówko o norowaniu. „Ideą polowania z norowcami jest wypłaszanie przez pracującego pod ziemią psa bytującego tam drapieżnika na strzał oczekującego przy norze myśliwego. Polowania tego typu to oprócz niesamowicie emocjonujących przeżyć dla myśliwego, jedna, co warto podkreślić, z najefektywniejszych metod redukcji drapieżników czworonożnych, a więc tym samym formą ochrony zwierzyny drobnej. Można wyróżnić następujące metody polowań z norowcami : w norach naturalnych (forma tradycyjna i najbardziej popularna), w norach sztucznych zakładanych w łowisku, przy stogach oraz w przepustach i drenach melioracyjnych” Norowania są okrutne dla dzikich zwierząt, ale również dla psów myśliwskich, które spotykając się nos w nos z wojowniczym borsukiem mogą mocno ucierpieć. To jednak nie koniec okrucieństwa. Norowanie podczas polowania to już efekt tresury – którą prowadzono przy „użyciu” żywych zwierząt – to skrajnie nieetyczne! Lisy, jenoty z hodowli lub dzikie, borsuki wyłapane w lesie zamyka się w klatkach imitujących nory a następnie szczuje psami –zwierzęta piszczą przerażone, często umierają ze strachu na atak serca. Dziki wyłapane w miastach lub świniodziki zamyka się na ogrodzonym terenie, którego obszar określają przepisy a następnie wpuszcza tam psy – dzikarze, które zachęcane przez myśliwych, atakują raniąc nieraz dotkliwie. „Polski Związek Łowiecki (PZŁ) posiada 16 zagród dziczych i 17 sztucznych nor. Istnieją również prywatne hodowle. W sztucznych norach ćwiczy się norowce - psy do polowań w norach, np. teriery czy jamniki. W zagrodach - dzikarze, czyli psy do polowań na dziki (również jamniki i teriery, a także łajki i inne). W jednym i drugim przypadku tresura odbywa się na żywych zwierzętach”. Taka piękna tradycja łowiecka – z pewnością godna wpisania do światowego dziedzictwa UNESCO – podobnie jak mazanie się krwią ubitej zwierzyny, chwytanie kobiety za kolano w celu zapewnienia sobie powodzenia, wróżenie z psiej kupy, krwawy pokot czy jeszcze inne równie urokliwe. Profesor Andrzej Elżanowski stwierdził, że wpisanie polskiej tradycji łowieckiej na tę listę świadczyłoby o regresie cywilizacji, a doktor Marcin Urbaniak mówi, że podobnie jak corrida czy niewolnictwo powinny one odejść do lamusa. Tomasz Zdrojewski z koalicji „Niech żyją” z kolei przekonuje, że zgodnie ze stwierdzeniem Cypriana z Kartaginy „Złe obyczaje nie są tradycją, lecz starym błędem, który trzeba wykorzenić”
„Większość „zwykłych” ludzi w zastrzeleniu pięknej sarenki, dzika, czy nawet kaczki widzi okrucieństwo” twierdzi Paweł Gdula z PZŁ w Wildmenie. Myśliwi postrzegają to zupełnie inaczej - jako troskę, znawstwo i miłość do przyrody. Naukowcy twierdzą, że myśliwi szkodzą przyrodzie, rozregulowują ją poprzez swoje działania. Populacje zwierząt kopytnych doskonale utrzymują w ryzach drapieżniki, ilość pokarmu i choroby – myśliwi nie są częścią tego ekosystemu! Dokarmianie zwierzyny w zimie – wywożą do lasu ilość karmy umożliwiającą wyhodowanie 250 000 tuczników – powoduje wzrost populacji tylko po to, by było do czego strzelać i czym gospodarować. Nie ma w tym troski i miłości – tylko interes! Działania myśliwych wprowadzają do środowiska 600 ton ołowiu rocznie – więcej niż przemysł i transport razem wzięte! Narażają na ołowicę ptaki, zjadające je drapieżniki, ryby ze stawów, nad którymi polują i paradoksalnie również siebie, jako uprzywilejowaną grupę żywiącą się dziczyzną. Nikt inny – prócz leśników - nie może jeździć bezkarnie po lesie i bardzo słusznie. Tylko myśliwi rozjeżdżają leśne ścieżki jeepami, pozostawiając spaliny, hałasując, strasząc zwierzynę, przy suszy zwiększając ryzyko pożaru. Kto ich skontroluje, co tam wiozą w bagażniku?
Współczesne łowiectwo wymaga sporego kapitalu ekonomicznego przy stosunkowo niewielkim kapitale kulturowym. Nie ma tu tropienia zwierzyny, znawstwa jej obyczajów, pojedynku na wytrwałość i spryt, lecz brutalna egzekucja pod amboną, przy której miesiącami wysypywano karmę, ustawiano lizawki i nęcono zwierzynę. Leniwy myśliwy w trakcie polowania z nagonką siedzi na stołeczku, zwyżce czy ambonie, czekając aż przywiezieni ciągnikiem naganiacze zapędzą mu przerażoną, wypłoszoną z ostoi zwierzynę pod lufę a on odda mniej lub bardziej celny strzał. Strzelanie do nadmiernie rozrośniętych za sprawą dokarmiania populacji zwierząt a przy okazji zabijanie przedstawicieli tych, o których kondycji nie mają pojęcia, trudno nazwać zrównoważoną gopodarką. Zwłaszcza w epoce, którą naukowcy nazywają szóstym wymieraniem – milion gatunków roślin i zwierząt jest zagrożonych wyginięciem – nie jest to czas na regulowanie populacji i zabijanie jakichkolwiek zwierząt. Intensywna eksploatacja zwierząt i zanik dzikich miejsc, które mogą być ich siedliskami jest powodem zubażania bioróżnorodności. Nie pierwszy raz myśliwi przykładają do tego rękę czy raczej lufę – to oni wymordowali kiedyś tury, doprowadzili na skraj wyginięcia żubry, dropie, wilki, głuszce i cietrzewie a teraz usiłują przypisywać sobie jakieś zasługi w procesie ich powrotu do Natury. Twierdzą, że dokonują odstrzału selekcyjnego eliminując osobniki wadliwe, które nie powinny się rozmnażać – tak rzekomo dbają o dobro przyrody. Tego odtrzału dokonują w przypadku b*ków jeleni między innymi podczas rykowiska, kiedy mięso przesycone hormonami jest niesmaczne a jelenie głuche i ślepe na niebezpieczeństwo – zabijają dla trofeów, czyli na pewno nie byle jakie egzemplarze. Osłabiają więc pulę genetyczną gatunku. Z troski oczywiście!
Oficjalnie myśliwi polują z obowiązku, ich celem jest dbanie o przyrodę, troska o nią – mniej oficjalnie przyznają się do tego, że po prostu to lubią! Zabijanie zwierząt sprawia im przyjemność, oddawanie strzału daje adrenaliną porównywaną z doznaniami seksualnymi. W podręczniku „Łowiectwo” T. Pasławskiego z 1987 r. myślistwo jest jednoznacznie nazwane sportem. Czy zabijanie może być sportem? To stwierdzenie obnaża pobudki i podejście panów ze sztucerami do życia, do przyrody, do cierpienia zadawanego zwierzętom w imię ......zabawy, bo przecież sport to zabawa - nie żadna gospodarka łowiecka, troska czy miłość. Szkoda, że nie sprawia ona przyjemności wszystkim jej uczestnikom. Zabawa około 130 000 myśliwych stanowiących zaledwie 3 promile naszego społeczeństwa i zawłaszczających dla siebie polską przyrodę, wyganiających nas z lasu na czas polowania, psujących humor odgłosami polowania i świadomością śmierci i cierpienia, które ma miejsce obok nas, psujących widok przyrody swoimi wieżyczkami – nie wiedzieć dlaczego zwanymi amboną – które kojarzą się z obozami a nie miłością. I takie też są – stamtąd też się zabija – jakkolwiek by tego nie nazwać, pozostaje to zabijaniem! Jeszcze jedno – święty Hubert przewraca się w grobie każdego razu, gdy myśliwi powołują się na Niego – On został kapłanem, gdy przestał polować.... Nawet patron został wybrany bezmyślnie i z hipokryzją.

Tekst: Ewa Zimoń
Grafika: Canva

https://wildmen.pl/polowanie/wierni-i-oddani-przyjaciele/
https://oko.press/umieraja-ze-stresu-najczesciej-atak-serca-polscy-mysliwi-szkola-swoje-psy-zywych-zwierzetach
https://wildmen.pl/wiadomosci/mysliwy-skazany/
https://oko.press/unicef-ostro-przeciw-dzieciom-na-polowaniach-indoktrynacja-lowiecka-traumy-na-cale-zycie
https://dzikiezycie.pl/archiwum/1998/marzec-1998/mysliwy-i-ofiara
https://dzikiezycie.pl/archiwum/2011/listopad-2011/ojciec-mysliwy-wzorem-dla-syna-czyli-edukacja-przyrodnicza-wedlug-pzl
https://tvn24.pl/magazyn-tvn24/krew-strach-i-obmacywanki-czyli-polskie-dziedzictwo-wedlug-mysliwych,223,3836
https://kobieta.interia.pl/zycie-i-styl/news-dzien-mysliwych-triumf-tradycji-czy-okrucienstwo,nId,5622339
https://www.pzlow.pl/kynologia/
https://wiadomosci.wp.pl/spacerek-pod-lufa-jak-zwykli-polacy-poluja-na-mysliwych-6818966024518464a
Łukasz Muniowski Uniwersytet Warszawski Wydział Neofilologii Kilka refleksji o polowaniu na marginesie książki Doroty Rancew-Sikory: Sens polowania. Współczesne znaczenia tradycyjnych praktyk na przykładzie analizy dyskursu łowieckiego

WILK STRAŻNIK NATURY Zapraszamy do naszej grupy: https://www.facebook.com/groups/7009868389084801/?ref=share_group_link

W tym przypadku nie chodziło o zwykłe dochodzenie postrzałka. W drżącym głosie Andrzeja, który usilnie prosił mnie o przyjazd słychać było determinację graniczącą z rozpaczą.

Adres

Bydgoszcz

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Gabinet weterynaryjny Alik umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Firmę

Wyślij wiadomość do Gabinet weterynaryjny Alik:

Udostępnij

Kategoria