10/07/2024
Pogoda znowu daje popalić. Nawet jeśli się siedzi na wietrznych Kaszubach i ma się staw pod domem, trzeba uważać z treningiem, żeby nie przegrzać psa. O udar cieplny w trakcie wysiłku nie trudno, nawet jeśli się ma psa wysportowanego, wydolnego i przyzwyczajonego do pracy w rozmaitych warunkach. Z drugiej strony, taki pies to utrapienie, jeśli nie otrzyma odpowiedniej dawki wysiłku fizycznego i intelektualnego. Trzeba to jakoś pogodzić. My robimy to tak.
Spacerujemy rano, zaraz przed śniadaniem, czyli gdzieś między 6-tą, a 7-mą. Nie jestem wielkim fanem włóczenia się po łąkach o tej porze, unikam tego podczas innych pór roku. Świeże są zapachy zwierzyny po nocy, a Stachu i Tolo mają na swoim koncie głupie zachowania z tego powodu. Na szczęście latem jest wcześnie jasno, więc ryzyko jest znacznie mniejsze.
Trening typowo fizyczny bardzo skróciłem, istotnie zmniejszyłem liczbę powtórzeń i robię dłuższe przerwy pomiędzy ćwiczeniami. Przeniosłem trening na późniejszą godzinę - startujemy z bieganiem po 18ej. Wcześniej jest co najwyżej heelwork, który robię zmieniając kolejno psy. Wplatam prawie w każdy trening pływanie albo przynajmniej chłodzenie się w wodzie. Dni treningowe podczas których psy faktycznie biegają przeplatam dniami treningowymi podczas których biegania jest mniej.
Robię niemal codziennie turbo krótkie sesje treningowe w domu, który jest chłodny i daje sporo komfortu do pracy. Koncentrujemy się na sprawach technicznych, które jednak są wymagające intelektualnie dla psa, a przy tym pomagają mi bardzo poprawić moje umiejętności szkoleniowe. Robimy rzeczy podstawowe - zachowanie podstawowe, obroty, touch, "delivery", omijanie tyczek itd. Rzeczy, które dobrze jest i tak robić w domu, takie, które robimy rzadziej, jeśli spędzamy dużo czasu na zewnątrz. Bardzo przy tym pilnuję jakości tego treningu, więc po takim treningu nie mamy niedosytu. Psy dzięki temu przesypiają większość dnia i aktywują się na popołudniowy biegany trening.
Nie robimy cudów, ale dzięki tym prostym rozwiązaniom mam psy "w gazie" na zewnątrz i przy tym ogarnięte w domu, a przy tym minimalizujemy ryzyku problemów związanych z temperaturą.
Na koniec coś z życia. To, że wysokie temperatury to nie przelewki i nie trzeba się specjalnie starać o kłopoty gdy przygrzewa przekonałem się podczas mojego jedynego startu w Biegu Fiata (ulicznej dyszki w Bielsku Białej) lata temu. Bieg był rozgrywany podczas dosyć wysokiej temperatury pomimo tego, że start był poranny. Byłem w przyzwoitej formie (takiej na 35min), dbałem o nawodnienie, chłodzenie itd. zarówno przed biegiem jak i w jego trakcie, ale "zarejestrowałem" tylko 7 z przemierzonych przeze mnie 10 kilometrów. Po siódmym kilometrze mnie odcięło i nie mam pojęcia jak pokonałem ostatnie trzy kilometry (niecałe nawet, bo po dotarciu na stadion, na którym była meta straciłem przytomność). Ocknąłem się na murawie podpięty do kroplówki.