19/12/2024
Jedną kanapkę jedliśmy,
z jednego kubka piliśmy,
lody na lizy, a jabłka na gryzy były.
Latem kurz w rzece zmyliśmy,
zimą przemarznięci z gilem do brody, z górek zjeżdżaliśmy,
całe dnie po dworze lataliśmy.
Nie było probiotyków w kapsułkach,
była butelka kefiru i kiszona kapusta,
nie było mleka zdrowszego niż to ciepłe, spracowanymi rękami dojone.
Kąpiel w rzece bezpieczna była,
woda pita prosto ze źródła nikomu nie szkodziła.
Warzywa z ogródków kradliśmy,
owoce z sadów w bluzki kryliśmy, wszystko niemyte zjadaliśmy.
Poziomki, jagody, maliny - wtedy też osikane przez lisy były, ale nikogo nie brzydziły, nikogo nie otruły.
Dziś dzieci rączki muszą mieć myte chusteczką - hydroksybenzoczymś nasączoną.
Teraz sterylność modna, ważniejsza jest od zdrowia.
Dziś tylko wariaci życia się nie boją, i do dawnych czasów tęsknią ... ❤️
~ Słowiański Włóczykij