05/02/2025
Jaka jest cena za przyjaźń?
Czy człowiek ma prawo rościć prawa do wdzięczności od psa?
Takim rozważaniem chciałabym zacząć swoje przemyślenia o relacjach z psami i tym, jak bardzo psy zawodzą ludzi.
A może to ludzie zawodza psy?
Mogłabym w zasadzie rozpocząć od pytania: po co w zasadzie ludzie biorą sobie psy? A zaraz po nim: po co ludzie w ogóle nawiązują relacje?
Wiemy, że zarówno psy jak i ludzie są istotami społecznymi, to znaczy, że z natury nie żyją samotnie lecz w grupach i mają wysokie potrzeby społeczne, tzn. kontakt z innymi osobnikami własnego gatunku jest potrzebą nieelastyczną, czyli taką, która jest niezbędna dla prawidłowego rozwoju i życia w komforcie emocjonalnym i psychicznym.
Społeczność daje poczucie bezpieczeństwa, przynależności, wewnętrznego spokoju i ukojenia. Oczywiście tylko wtedy, gdy relacje, w jakich trwa ta jednostka, są zrównoważone i mieszczą się w normach społecznych.
Gorzka prawda jest taka, że w relacje nie wchodzimy bezinteresownie. Rolą relacji jest zarówno dawanie jak i branie. Szacowanie co się opłaca, a co nie. Do każdej relacji coś wnosimy dla kogoś i coś z niej wynosimy dla siebie.
Kiedy wchodzimy w relacje obserwujemy ile w nią wkładamy a ile wyjmujemy. Gdy relacja się rozwija te zależności również zaczynają się rozbudowywać, wkładamy w nie swój czas, emocje, pieniądze, wartości.
Wszystko ma swoją wagę i mniej lub bardziej świadomie stawiamy to na szali opłacalności naszej relacji, ważymy ile co nas kosztuje i jaki mamy z tego zysk.
Nie ma czegoś takiego, jak bezinteresowne relacje.
Nawet działania charytatywne i oddawanie komuś całego siebie powoduje, że taka osoba w roli ofiary czy cierpiętnika bierze coś dla siebie - jest to patologia, która polega na zdejmowaniu z siebie odpowiedzialności, potrzeby czucia się potrzebnym (w skrajnych przypadkach uzależnia się kogoś od siebie), oczekiwania (brania) od innych litości, traktowania jak dziecko w zamian za poświęcenie i ściąganie na siebie wszystkich nieszczęść świata. Jest to związane z traumami dzieciństwa, które w ten sposób taka osoba próbuje zaopiekować, ale to już kwestie głęboko dotykające innych obszarów.
Chodzi mi o to, że obojętnie jaką relację nawiązujemy jest to po prostu umowa, niezależnie od tego, czy ktoś jest tego świadom, czy nie.
Myślę, że biorąc pod swój dach psa zmuszamy go w pewien sposób do nawiązania z nami relacji. W innych swobodnych warunkach miałby większy wybór i wolność, mógłby sam decydować z kim i jakie relacje chce nawiązać.
Gdy wprowadzamy psa na ograniczoną przestrzeń i dajemy mu ograniczone towarzystwo, czyli siebie, równocześnie zabierając mu realizację jego podstawowej potrzeby, jaką jest kontakt i budowanie relacji ze swoim gatunkiem, z góry traktujemy go bardzo egoistycznie, bo tego wyboru po prostu nie ma.
Relacja polega wtedy na tym, że to my z jakiegoś powodu wymyślamy sobie, że chcemy nawiązać kontakt (posiadanie?) i mieć kogoś obok wcale nie pytając o zdanie drugiej strony.
Psy zrobiły coś niesamowitego. Dostosowały się do tego rodzaju podporządkowania czy nawet, brzydko, ale prawdę mówiąc, niewolnictwa.
Bo na jakiej postawie uważamy, że dając psu karmę czy spacer mamy prawo do wdzięczności i możemy oczekiwać ze strony psa dawanie nam tego, czego pragniemy?
Dlaczego właściwie bierzemy psy?
To, co tutaj opiszę, będzie przejaskrawionym obrazem tych zjawisk, nie pretensją czy twierdzeniem, że u każdego tak to wygląda, dlatego komentarze z oburzeniem czy bejtem będę po prostu usuwać. (Swoją drogą, jeśli ktoś poczuje się głęboko urażony tym, co tu przeczyta, może zamiast wylewać żal w komentarzy po prostu w ciszy, sam ze sobą zastanowić dlaczego któreś ze zdań wywołało w nim tak silne emocje? Wnioski do jakich można dojść mogą być bardzo rozwijające i zaskakujące.).
Po pierwsze: psy brane są jako maskotki. Zapomina się o ich potrzebach własnej przestrzeni, aby zaspokoić własną - potrzebę bliskości, ciepła, uczucie miłości, ukojenia. Niestety większość psów nie lubi takiego sposobu okazywania miłości, jednak człowiek przekracza te granice by brać bliskość dla siebie.
Po drugie: psy brane są jako towarzystwo. I znów, jeśli nie mamy kogoś, kto lubi z nami przebywać na naszych zasadach, bo nie potrafimy postawić granic i czując się niekomfortowo uciekamy z towarzystwa - bierzemy psa, bo jego łatwiej jest zostawić za drzwiami, wyprosić z pokoju czy odsunąć. To dużo prostsze niż poproszenie kogoś o przestrzeń, czas czy uwagę. Pies zawsze czeka. Zawsze jest dostępny.
Po trzecie: psy brane są aby wprowadzić jakąś aktywność do życia człowieka i zacząć chodzić na spacery. Chodzenie w pojedynkę wydawać się może smutne, nie ma takiej wewnętrznej siły, która wypchałaby daną osobę na dwór. Za to motywacja zewnętrzna, czyli pies, wydaje się dostatecznym powodem, aby jednak wyjść (choć niestety, jak pokazuje praktyka - jedynie w założeniach, w dłuższej perspektywie już niekoniecznie)
Po czwarte: chcemy kogoś do zaopiekowania.
I tutaj, w mojej opinii, to najbardziej drażliwa ze wszystkich motywacji, dla których bierzemy psy. Dlaczego? Bo najczęściej toksyczne relacje między psami a ludźmi powstają właśnie z tego powodu. Osoba, która czuje się niepotrzebna albo sama nie doświadczyła ciepła i opieki jako dziecko, bardzo pragnie zaopiekować się kimś innym, ponieważ sobą zwyczajnie nie potrafi. Często braki umiejętności społecznych idą tu w parze i taka osoba nie umie rozmawiać z ludźmi czy nawiązywać relacji, dlatego wybiera psa, od którego nie dostanie odmowy czy feedbacku, który może być niewygodny. To bezpieczna opcja.
Zwykle w tym przypadku wybierane są psy ze schronisk, skatowane czy niepełnosprawne, aby wzmocnić poczucie bycia potrzebnym.
Oprócz tego, że taka osoba czuje się ważna, bo bez niej pies nie miałby szans na przeżycie, tworzy się taka toksyczna relacja, w której pies jest uzależniony od opiekuna, co wpływa na jego brak poczucia bezpieczeństwa i wieczny stres, który z biegiem czasu tylko rośnie, a wraz z nim rosną problemy psa.
Tu też najczęściej słychać takie komentarze, że psy w potrzebie są najbardziej wdzięczne odnoszę wrażenie, ze wręcz nakłada się na nie obowiązek poczucia wdzięczności za troskę, jaką są obdarzone. Niestety wiele psów po przejściach nie jest w stanie nawiązać relacji, w których stają się miłymi osobnikami i pozostają tymi samymi problemowymi zwierzętami ze schroniska, tyle, że w ładnym legowisku i kolorowej obroży.
Dalej zachowują się problematycznie, co odbierane jest jako brak wdzięczności i prowadzi to do poczucia zawodu, rozczarowania i braku zrozumienia z powodu swojej „niewdzięczności”. Takich konsultacji miałam mnóstwo, to jest zawsze bardzo przykry widok. Takie osoby też często twierdzą, że wzięły psa bezinteresownie.
Po piąte: sport, wystawy. Działa tutaj bardzo podobny mechanizm, jak w przypadku niespełnionych aspiracji u rodziców, którzy narzucają swoim dzieciom mordercze tempo i intensywność wybranych (zwykle przez siebie) zajęć w taki sposób, aby dziecko osiągało najlepsze wyniki i zwyciężało. Aspiracje wystawowe i sportowe nierzadko przybierają podobny wyraz. Psy wyciągane z klatek tylko na trening czy przebieg, zawody lub wystawę, by zaraz po tym zostać w nich kolejne kilka godzin. Po to, aby człowiek mógł przez chwilę poczuć się zwycięzcą, poczuć dumę, mieć się czym pochwalić, wejść w jakąś społeczność, mieć cel do pracy nad czymś czy rozwijaniem się w pasji.
Bierzemy od psów to, czego potrzebujemy. I to wszystko psy nam dają.
Nie mówię, że wszystkie sytuacje są tak skrajne, jak opisałam. Nie twierdzę też, że każdy pies jest w taki sposób traktowany, bo to wszystko zależy od danej osoby, rodziny czy samego psa. I każdy z tych powodów jest mniej lub bardziej ok, w zależności od tego, jak bardzo świadomie potrafimy do tego podejść.
Zachęcam jednak do zadania sobie pytania: ile jesteśmy w stanie dać psu od siebie? Aby miał wybór? Był naprawdę szczęśliwy? Co to właściwie jest psie szczęście?
Pierwsze co należy wg mnie zrobić, aby ten układ był uczciwy, to dać psu to, czego naprawdę potrzebuje.
A jeśli ktoś tego nie wie - powinien zrobić wszystko, aby się dowiedzieć.
Warto również zajrzeć głęboko w siebie i zastanowić się: dlaczego właściwie wzięliśmy psa, czyli kogoś, kto nie ma wyboru?
Co ma dać w naszym życiu, czego nie mamy?
Jaką lukę ma uzupełnić, która pozostaje pusta?
Czyją rolę ma odegrać za kogoś?
Dlaczego nie nawiązaliśmy takiej relacji z kimś innym tylko wybraliśmy do tego właśnie psa?
Jaką cenę tej „przyjaźni” ponosi pies?
Czy napewno bierzemy psa bezinteresownie?